Bycie w związku - formalnym czy nie - wymaga pracy i zaangażowania. O tym, że niełatwo jest dzielić z kimś życie, wie każdy, kto był w związku przez dłużej niż dwa tygodnie. A co dopiero, kiedy mówimy o małżeństwie czy wieloletnim związku partnerskim! Andrew G Marshall - brytyjski terapeuta par i autor poradników - opracował listę 10 rzeczy, które uwierają panów w związkach.
Na ostatnim miejscu zestawienia znalazło się przyznanie do tego, że coś jest nie tak. Według terapeuty mężczyźni, w przeciwieństwie do kobiet, wolą zatrzymać problem dla siebie, zamiast otwierać się i poddawać go szczegółowej analizie.
Zapytaliśmy kilku mężczyzn, czy zgadzają się z tym stwierdzeniem. Marcin: - Problem nie w przyznaniu, że jest jakiś problem, ale w jego nieprawidłowej ocenie - z reguły jest to wyolbrzymianie. Ale taką tendencję może mieć każda ze stron związku.
Krzysiek: - Rzeczywiście wolałbym, żeby ona zobaczyła, że mam z czymś jakiś problem. I sama zaczęła rozmowę.
Adam : - Nie lubie gadać o problemach.
Marshall uważa, że mężczyźni często czują się niewystarczająco dobrymi partnerami i odczuwają lęk, że nie będą w stanie dorównać ojcu swojej partnerki (lub własnemu!). Nasi rozmówcy zgodnie odrzucili tę tezę. Marcin: - Częściej chyba mężczyźni wynoszą z domu raczej antywzorzec ojca, wystarczy go po prostu nie powielać. A ponadto znaczna część kobiet wybiera sobie partnerów znaczenie różniących się od swoich ojców. Zamiast wpatrywać się w autorytet, lepiej chyba myśleć samodzielnie?
Co ciekawe, dwa niezależne badania naukowców z Wielkiej Brytanii wykazały, że kobiety rzeczywiście szukają partnerów podobnych do swoich ojców - dotyczy to jednak tylko ich wyglądu i ma miejsce tylko wtedy, gdy relacje między ojcem a córką były pozytywne.
Zdaniem terapeuty mężczyźni traktują seks jako sposób na zbliżenie się do partnerki, ale kobiety oczekują bliskości zanim dojdzie do seksu - chcą flirtu i romansu, a to jest dla panów trudne.
Nasi rozmówcy uznali, że ten punkt ich nie dotyczy, a jeden z nich dodatkowo zauważył, że flirt mógłby ich wpędzić w niepotrzebne kłopoty. Rafał dodał: - W moim małżeństwie to ja jestem romantyczny, więc to w ogóle mnie nie dotyczy. Marcin: - To jakby dziedzina sztuki, nie każdy ma do tego talent. Krzysiek: - Może autor powinien napisać: "umiejętnie flirtować" raczej niż "flirtować więcej".
Mężczyźni podobno nie lubią też oczekiwania, że będą czytać w kobiecych myślach. Panie nie mówią swoim ukochanym, czego od nich oczekują, ale spodziewają się, że oni sami to odgadną. I są rozczarowane, gdy dzieje się inaczej!
Czy to możliwe, że jesteśmy tak irracjonalne? Zapytani panowie potwierdzają. Chociaż Marcin zdaje się rozumieć te oczekiwania: - W czytaniu w myślach, które dużo lepiej wychodzi kobietom niż mężczyznom, nie ma tak naprawdę nic magicznego i myślę, że przy dobrych chęciach można się tego nauczyć, a przynajmniej wypada spróbować. Zwłaszcza, że nie chodzi przecież o tworzenie profilu seryjnego mordercy po śladach zbrodni, tylko zrozumienie kogoś, z kim jesteśmy blisko czasem od wielu lat.
Czego boją się mężczyźni? Gniewu kobiety! Andrew G Marshall tłumaczy, że podczas wybuchu kobiecej złości, mężczyźni czują się jak dzieci, zrobią więc wiele, by uniknąć takich sytuacji.
Krzysiek: - To prawda, boje się mojej rozzłoszczonej żony! - Adam: - Taaaak, bardzo nie lubię, kiedy jest zła. Unikam tego jak ognia! - Rafał: - Ona się złości filmowo, mogłaby dostać Oskara! czuję się wtedy jak uczniak. Brr.
Wspomniany autor poradników i terapeuta par zauważa, że mężczyznom trudno jest grać drugoplanowe role, a takie - ich zdaniem - przypadają im w udziale, kiedy w domu jest dwójka dzieci poniżej 5 roku życia. Panowie czują się wtedy mniej kochani i zepchnięci na boczny tor, z czym trudno jest im się pogodzić.
Nasi rozmówcy są podzieleni. Maciek stwierdza, że to rzeczywiście jest pewną trudnością w związku, Adam wzrusza tylko ramionami (w stylu: "zawracanie głowy"), a Krzysiek mówi krótko: - Są rzeczy ważniejsze niż my sami, potrafię to zrozumieć.
Andrew G Marshall używa tu określenia "mikrozarządzanie" (micromanagement): terminu opisującego styl zarządzania, w którym stale kontroluje się każdą, najmniejszą nawet czynność pracownika. W odniesieniu do związków, terapeucie chodzi o ciągłą kontrolę i planowanie wszystkich aspektów codzienności oraz kroków partnera i wyrażanie niezadowolenia, gdy coś odbywa się niezgodnie z ustaleniami lub gdy partner "wyrywa się z pomocą".
Trudne może okazać się także - zdaniem Marshalla - znalezienie równowagi pomiędzy partnerstwem a stereotypowym podejściem do roli mężczyzny jako żywiciela rodziny.
Marcin: - W dzisiejszych czasach mężczyzna może poszerzyć pole znaczeniowe słowa 'provider' z "żywiciela" na kogoś, kto oferuje rodzinie większy pakiet usług (prace domowe, edukacja dzieci, itd.). A zbilansowanie podziału obowiązków to przecież istota partnerstwa.
Adam: - Żywiciel? Nieeee. Przecież żona też pracuje.
Krzysiek: - Myślę, że to zagadnienie to właśnie kobiety traktują bardzo stereotypowo. Łączą rolę faceta jako partnera i żywiciela w jednym. Myślę, że faceci raczej widza tę rolę oddzielnie - zapewnienie środków do życia nie musi mieć nic wspólnego z byciem partnerem.
Nie, nie krokodyle, lecz kobiece właśnie. Zdaniem Marshalla mężczyznom trudno jest znieść widok płaczącej partnerki i nie wiedzą, jak się zachować w takiej sytuacji. Sami płaczą rzadko, więc kobiece łzy sprawiają, że czują się bardzo nieswojo.
Czy to prawda? Nasi rozmówcy mówią, że tak. Z wyjątkiem Rafała: - Moja żona nie płacze. - Ja: - A gdyby płakała? - Rafał: - Ale przecież nie płacze!
Andrew G Marshall twierdzi, że mężczyźni chcą prowadzić spokojne życie i dlatego mają problem z odmawianiem. Wolą zgodzić się na coś dla "świętego spokoju", nawet jeśli nie mają na to ochoty.
To tyle, jeśli chodzi o listę przygotowaną przez terapeutę. Maciek mówi, że uzupełniłby ją o długie rozmowy telefoniczne z koleżankami, zaraz po tym, jak widziały się osobiście, a Adam mówi, że nie lubi ciągłego przypominania mu, że ma o czymś pamiętać. A Wy - zgadzacie się z tą listą? A może dodalibyście coś od siebie?