Rodzice - czym irytują bezdzietnych znajomych? [RANKING]

Oto lista sześciu najbardziej denerwujących zachowań matek i ojców - z punktu widzenia ich bezdzietnych znajomych.

Miejsce 6: Ciągłe wspominanie o dziecku

Urodziło ci się dziecko i oszalałeś na jego punkcie? Odkąd zostałaś mamą, jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i w końcu czujesz się spełniona? Cieszymy się tym szczęściem, nie jesteśmy jednak pewni czy wasi bezdzietni znajomi podzielają tę euforię... Rodzice często nawet nie zdają sobie sprawy z faktu, że bywają męczący dla swoich bezdzietnych znajomych. Jakie nasze zachowania bywają irytujące dla starych przyjaciół? Na przykład to, że trudno nam przestać ciągle wspominać o dzieciach. Zgoda - szczególnie w pierwszych miesiącach czy latach życia dziecka, kiedy jesteśmy najintensywniej zaangażowani w opiekę nad nim, każda nowa umiejętność, nowy ząbek czy nowe słowo jest dla nas świętem. Jest jednak duża szansa, że znajomy, który nie ma dzieci, straci zainteresowanie naszą opowieścią już przy trzeciej wzmiance o tym, jakie nowe warzywo wprowadziliśmy do diety malucha, jak malowniczo synek pluł brokułami i jakie córka ma zaparcia po mleku...

Miejsce 5: "Zobaczysz, kiedy sama będziesz miała dziecko!"

Tak, to sformułowanie jest niefortunne z wielu powodów. Po pierwsze stawia nas na pozycji autorytetu, po drugie zakłada, że znajomy będzie kiedyś rodzicem. A może nie chce, albo, co gorsza, nie może, mimo że by chciał? Skoncentrowani na rodzicielstwie często tracimy zdolność empatii, a nasza wrażliwość jest, delikatnie mówiąc, trochę stępiona. Nic dziwnego, skoro wszystkie nasze wysiłki skupione są na wczuwaniu się w emocje dziecka, poza tym często jesteśmy niewyspani i zmęczeni... Jednak tego typu zdanie, szczególnie wygłoszone do koleżanki, która jest samotna lub do pary, która nie ma dzieci, może być bardzo nie na miejscu! Rodzicom trudno też zrozumieć, że są ludzie, którzy w pełni świadomie decydują, że nie chcą mieć dzieci.

Miejsce 4: "Maluśku ślićniusi mamusi!"

To w ogóle dość drażliwa kwestia, bo nie tylko większość bezdzietnych, ale też sporo innych rodziców, reaguje alergiczną wysypką na dorosłych mówiących "dziecięcym" językiem. Całkiem poważny człowiek nagle zaczyna zdrabniać wszystkie słowa, seplenić i robić do tego naprawdę dziwne miny - trudno przejść wobec takiego widoku obojętnie! Eksperci uważają nawet, że mówienie w ten sposób do dziecka nie jest dobre dla rozwoju mowy, a co powiedzieć o tych wszystkich mamusiach i tatusiach, którzy nagle zaczynają zwracać się w ten sposób do swoich dorosłych znajomych? "Chceś mlećka do kawki?". Eee, nie, dziękuję, wezmę "śmietankę".

Miejsce 3: Podzielność uwagi

Z punktu widzenia mamy dwojga dzieci w wieku przedszkolnym,  wiem, jak trudno jest prowadzić rozmowę z dorosłymi, kiedy dzieci przebywają w tym samym pomieszczeniu. Moja córka na przykład nie uznaje czekania aż ktoś skończy mówić - wszystko ma być już i teraz. Zdarzało mi się barykadować w łazience, żeby odbyć ważną rozmowę telefoniczną (skutek, co pewnie inni rodzice mogą łatwo przewidzieć, był odwrotny od zamierzonego - dziecko pod drzwiami jest głośniejsze i bardziej zdeterminowane, żeby zwrócić uwagę zamkniętego w łazience rodzica!). Tak, ja to rozumiem. Natomiast taki dorosły, który nie ma dzieci, już niekoniecznie. Nie da się porozmawiać w spokoju, nie wiadomo czy znajoma mówi teraz do dziecka czy do nas ("Nie ruszaj tego!" - w chwili, gdy sięgamy po filiżankę lub stanowcze "Zaraz, teraz ja mówię!", kiedy właśnie chcemy jej opowiedzieć o utarczce z szefem). O wiele łatwiej jednak zadzwonić lub spotkać się z kimś, kto nie ma małych dzieci.

Miejsce 2: Wszędzie chodzi z dzieckiem

Gdy nie miałam jeszcze dzieci, zaprosiłam do siebie znajomych na kolację, sugerując, żeby "podrzucili dzieci babci". Znajomi poczuli się urażeni formą wypowiedzi, ja zaś byłam zdziwiona, że nie mieli ochoty na dorosłe towarzystwo. Z perspektyw lat (i dwójki dzieci!) lepiej rozumiem ich reakcję. Jednak nie oszukujmy się - wybierając się z bezdzietnymi znajomymi na kolację do restauracji czy na ploty do kawiarni, nie możemy oczekiwać, ze towarzystwo zareaguje ekstatycznie na widok naszego dziecka. Chyba że to dawno niewidziana rodzina czy przyjaciele, którzy stęsknili się za naszym potomstwem. W innym wypadku szansa na spokojną dorosłą pogawędkę jest niewielka, w przeciwieństwie do prawdopodobieństwa, ze kolejne spotkanie w tym gronie zostanie mocno odłożone w czasie!

Miejsce 1: Zdjęcia

Kiedyś taszczyli ze sobą albumy na zdjęcia, teraz wystarczy komórka... Kiedyś trzeba było spotkać się z nimi osobiście lub otworzyć kopertę, teraz wystarczy włączyć komputer... Nie ma ucieczki, technologia sprzyja rodzicom! Zdjęcia dzieci znajomych są wszędzie, a co wytrwalsi dorzucają jeszcze filmiki... Nasze dzieci są najpiękniejsze na świecie, najwspanialej jeżdżą na rowerach, najbardziej spektakularnie zjadają marchewkową papkę - to jasne! Tylko czy inni na pewno podzielają nasze zdanie?

Więcej o:
Copyright © Agora SA