Owady, muzyka, mięso z probówki: co będziemy jeść w przyszłości?

Futurolodzy twierdzą, że przeludnienie i rosnące ceny żywności sprawią, że będziemy musieli zmienić nasze podejście do jedzenia. Co nasze dzieci będą jadać za 20 lat?

Poszukiwanie alternatywy

Wspólne spożywanie posiłków jest zachwalane jako sposób na budowanie głębszych więzi rodzinnych. Psycholodzy podkreślają, jak ważne jest to, żeby chociaż raz dziennie znaleźć czas na zjedzenie posiłku z dziećmi. Tymczasem futurolodzy dorzucają kolejny powód, dla którego być może warto celebrować wspólne obiady i kolacje w tej formie, którą znamy. Otóż twierdzą oni, że wraz ze wzrostem populacji, zanieczyszczeniem środowiska oraz nieustannymi podwyżkami cen żywności, a szczególnie mięsa, ludzie będą musieli szukać alternatywnych potraw... Niektórzy futurolodzy zajmujący się tematem żywności, podejrzewają, że w przeciągu następnych 5-7 lat, ceny mięsa wzrosną dwukrotnie, sprawiając, że stanie się ono towarem luksusowym. Obrazek rodziny spożywającej pieczeń podczas odświętnego obiadu może się więc zdezaktualizować. Czym, według naukowców, zastąpimy mięso?

Zwierzęta hodowlane w wersji mini

Morgaine Gaye, futurolog żywieniowy, stwierdziła w wypowiedzi udzielonej BBC, że w przyszłości częścią diety naszych dzieci, w zastępstwie mięsa, staną się malutkie zwierzęta hodowlane. Mini żywy inwentarz. Innymi słowy, owady. Mieszkańcy Kambodży pewnie wzruszyliby tylko ramionami na tę wiadomość, wszak smażone świerszcze czy karaluchy uważane są tam za przysmak. Wie o tym też adoptowany syn Angeliny Jolie, Maddox i ona sama, bo chętnie jedzą tradycyjne potrawy, kiedy odwiedzają ojczyznę chłopca. Gaye twierdzi, że insekty to najlepsze z możliwych rozwiązań - ich hodowla nie generuje wysokich kosztów, mają tyle samo składników odżywczych, co mięso i jak udowodnili holenderscy naukowcy z Wageningen University - są nieocenionym źródłem białka. Ocenia się, że na świecie istnieje około 1400 jadalnych gatunków owadów. Pewnym pocieszeniem dla tych z nas, którzy nie wyobrażają sobie schrupania osy czy świerszcza, może być fakt, że według Gaye insekty będą używane w wersji zmielonej, jako składnik kiełbas czy np. burgerów. BBC podaje, że rząd holenderski już teraz podchodzi z pełną powagą do tematu i niedawno przeznaczył milion euro na badania i przygotowanie odpowiedniej legislacji dotyczącej hodowli jadalnych owadów.

Muzyczne potrawy

Kolejna prognoza futurologów dotycząca przyszłości naszych potraw dotyczy... dźwięków. Okazuje się, że mają one bezpośrednie przełożenie na smak zjadanej przez nas żywności! Naukowcy z uniwersytetu w Oksfordzie dowiedli na przykład, że niskie dźwięki dobywające się z mosiężnych instrumentów nadają potrawom gorzki smak, a wysokie, wygrywane na pianinie lub dzwonkach, dodają jedzeniu słodyczy... Także Heston Blumenthal, właściciel brytyjskiej restauracji The Fat Duck, od dawna eksperymentuje z dźwiękiem i jego wpływem na smak potrawy. W menu jego restauracji znajduje się danie o nieprzypadkowej nazwie "Dźwięk morza". Podawane jest wraz z iPodem, odtwarzającym morskie dźwięki... Dzięki temu danie podobno jest smaczniejsze i bardziej słone w smaku. W eksperymencie podawano ochotnikom to samo danie w wersji z dźwiękami z farmy i znad morza, efekty potwierdzały założenie - mewy i szum fal wpływały na poziom wyczuwania soli w potrawie. Na stronie internetowej The Fat Duck znajdziemy opisy eksperymentów z dźwiękiem i jedzeniem, którym poddał się sam Blumenthal, m.in. żucia gumy i jednoczesnego słuchania dźwięków czegoś chrupiącego i skrzypiącego. Mimo że właściciel restauracji wiedział, że je coś miękkiego, jego szczęka reagowała na słyszany dźwięk i spowalniała ruchy z obawy przed ugryzieniem czegoś ostrego i chrzęszczącego. Naukowcy prorokują, że w przyszłości będzie można używać dźwięku, żeby zmniejszyć spożywanie niezdrowych składników, np. cukru, a jednocześnie człowiek będzie nadal miał wrażenie jedzenia czegoś słodkiego. Jak podaje BBC, pewien dźwięk sprawia też, że jedzenie wydaje się świeższe, próbuje się więc zastosować go przy produkcji... lodówek! Czy nasze wnuki będą jadać chipsy, słuchając jednocześnie dołączonego do nich nośnika dźwięków?

Mięso z probówki

Skoro mięso będzie za drogie, może uda się je wyhodować inaczej? Holenderskim naukowcom z Maastricht już udało się uzyskać mięso w warunkach... in vitro! Używając komórek macierzystych krów, wyhodowali tkankę mięśniową, która - według zaangażowanych w proceder naukowców - przypominała... kalmary. Pierwsze badania dotyczące mięsa z probówki podjęto w NASA, żeby sprawdzić czy nadawałoby się na pożywienie dla astronautów. Cytowani w materiale BBC naukowcy z Oksfordu podkreślają natomiast, że taki sposób hodowli mięsa  byłby dużo bardziej przyjazny dla środowiska... Na razie głównym zmartwieniem badaczy jest to, jak sprawić, żeby mięso uzyskane w laboratorium miało wygląd i smak podobny do tego z naturalnego źródła.

Wodorosty

Trzeba przyznać, że ostatni rodzaj futurystycznego jedzenia, o którym wspomina BBC, wydaje się najbardziej... zjadliwy, zwłaszcza, że już teraz jemy wodorosty, np. w formie sushi. Glony wydają się tez przyjaźniejsze dla podniebienia, przypominając nieco sałatę i raczej nie wywołując negatywnych skojarzeń. Na całym świecie istnieje 145 gatunków wodorostów, które już są wykorzystywane jako jedzenie. Podobnie jak w przypadku owadów, nasze dzieci i wnuki będą być może zjadać glony,  nie wiedząc nawet o tym. Już teraz naukowcy z Sheffield Hallam University (Wielka Brytania) przeprowadzili eksperyment zastępując wodorostami sól używaną do wypieku chleba. Rezultat? Intensywny smak, mniej soli, a więc i mniejsze zagrożenie dla zdrowia.

Kiedyś też było inaczej...

- No dobrze - możemy odetchnąć z ulgą, -  przepowiednie dotyczące przyszłości ludzkości mają to do siebie, że nie zawsze się sprawdzają. Bez względu na to, czy nasze dzieci podadzą na swój obiad z okazji 30. urodzin kotlet ze świerszcza, starą kiełbasę z zestawem plików muzycznych dodających jej świeżości, sałatkę z sinic serwowaną z bekonem z probówki, czy też przygotowane według tradycyjnego rodzinnego przepisu pieczone mięsiwo - jedno nie ulega wątpliwości: zwyczaje żywieniowe zmieniają się. Kiedyś w Polsce jadano więcej rodzajów mięs, w starych książkach kucharskich znajdziemy przepisy na potrawy z karczochów, używano rozmarynu i innych aromatycznych przypraw - wszystko zmieniło się przez zawirowania historyczne i dopiero od stosunkowo niedawna wracamy do gotowania bardziej urozmaiconych potraw. W starożytnej Grecji na śniadanie maczano chleb w winie, a w Rzymie przygotowywano sos z fermentowanych na słońcu rybich wnętrzności. Pewnie spokojnie możemy toczyć nasze codzienne małe wojny o wyrabianie zdrowych nawyków żywieniowych u swojej rodziny, najwyżej w przyszłości nasze dzieci częściej będą sięgać po glony i muzykę, zamiast hojnie solić mięso o wyglądzie kalmarów!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.