Najbardziej niebezpieczne zabawy naszego dzieciństwa

Przejażdżka wewnątrz szybu windy, zabawy nożem, kąpanie się bez opieki dorosłych w nieznanych zbiornikach, wspinanie się na dachy, drzewa i płoty - w czasach dzieciństwa robiliśmy rzeczy, które są najgorszym koszmarem współczesnych rodziców.

Niebezpieczne kąpiele

Skok na główkę do stawu, rzeki czy pobliskich glinianek? Trudno uwierzyć, że jako dzieci nieraz kąpaliśmy się sami i to w miejscach, gdzie nie znaliśmy głębokości dna. Zimą na zamarzniętych zbiornikach wodnych jeździliśmy na łyżwach.

W szybie windy

Prawie każdy, kto się wychował w wieżowcu, znał sposób na otwarcie drzwi i uruchomienie windy przy otwartych drzwiach. Dla zabawy "zacinało się" także ludzi w windzie. Niektórzy szli krok dalej i jeździli na dachu windy wewnątrz szybu.

Włażenie na drzewa

Nie da się ukryć - chodziliśmy po drzewach. Wspinaliśmy się po czereśnie z wyższych partii drzew, których nie zjadły jeszcze szpaki albo po prostu dla zabawy. Wiedzieliśmy jak unikać niepewnych gałęzi i jaką technikę zastosować by dostać się na szczyt każdego drzewa.

Z dachu widać lepiej

Wchodzenie na dach bloku aby podziwiać panoramę miasta albo wędrowanie po spadzistym dachu domu czy gospodarstwa? Nie był to żaden problem. Kiedyś dzieci przypominały koty - potrafiły się wszędzie wdrapać i co jest jeszcze większą sztuką - nic sobie nie zrobić.

Strzelanie z procy

Niezależnie od płci potrafiliśmy dobrze strzelać z procy i wiedzieliśmy jak używać kapiszonów. Pozostaje tajemnicą jak zdołaliśmy nie zrobić sobie krzywdy bawiąc się w ten sposób.

Przechodzenie przez ogrodzenia

Umiejętność przechodzenia przez płoty, siatki i inne typy ogrodzeń była rozwijana i udoskonalana przez dzieci od bardzo młodego wieku. Niezastąpiona, gdy piłka wpadła do sąsiada albo chciałeś spróbować jego jabłek.

Gra w pikuty

To znana podwórkowa gra z wykorzystaniem noża, która wymagała cyrkowych umiejętności. Należało wbijać finkę czy scyzoryk w ziemię w najbardziej nieprawdopodobnych pozycjach, np. oprzeć ostrze noża na nosie i jednym zwinnym ruchem spowodować by wbił się w ziemię. I nigdy nie polała się krew z tego powodu.

Szybka jazda bez trzymanki i kasku

W czasach, gdy nikt nie słyszał o kaskach dla rowerzystów, dzieci nie tylko jeździły bez nich na rowerze, ale robiły to w niecodzienny sposób. Ważna była technika - jeżdżenie bez trzymania kierownicy, na ramie czy kierownicy kolegi albo "na stojaka" na bagażniku, opierając się o ramiona kolegi.

Copyright © Agora SA