Tego nie mówią w szkole rodzenia

Nie, nie, nie obawiaj się! Wszystkie najważniejsze informacje na pewno już zgromadziłaś. My przedstawiamy informacje praktyczne od świeżo upieczonych mam, które niedawno wyszły ze szpitala, i wiedzą, jakiej... wiedzy im zabrakło.

French zostaje w domu

- Musiałam ominąć zajęcia w szkole rodzenia, podczas których padły słowa o zmyciu lakieru do paznokci - mówi Agnieszka. - Do porodu należy pojechać z uprzednio skróconymi i zmytymi paznokciami. Ja tego nie zrobiłam i później cierpiałam w szpitalnej poczekalni narażając paznokcie na działanie śmierdzącego acetonu. Na moje usprawiedliwienie mam tylko to, że syn urodził się tydzień przed terminem, wydawało mi się, że na manicure i pedicure mam jeszcze dużo czasu. Zanim mąż zaopatrzył mnie w pilnik i polerkę, przez całą dobę straszyłam noworodka szponami (głównie kalecząc siebie).

Biust zmienia rozmiar

- Do szpitala miałam spakowane dwie koszulki nocne - wspomina Agata. - Obydwie na szerokich ramiączkach i ze sporym dekoltem, który w założeniu miał się sprawdzić przy karmieniu i w środku lata. Już następnego dnia obudziłam się z biustem, który nie mieścił się w przewidzianym dla niego miejscu. W dwa razy takiej koszulce także by się nie zmieścił, bo moje piersi były naprawdę monstrualne. Odradzam więc przyszłym mamom koszulek na ramiączkach. Stara dobra koszula nocna z dekoltem zapinanym na guziki to w tym przypadku lepszy wybór.

Figi nie-figi

- W szkole rodzenia usłyszałam, że w połogu należy ?wentylować krocze? i nie wolno nosić majtek - opowiada Kamila. - Od początku ten koncept nie przypadł mi do gustu, a wizja drobienia jak gejsza z podpaską między nogami po szpitalnym korytarzu jeszcze bardziej mnie zniechęciła. Dlatego dużo czasu poświęciłam na zgłębienie tego tematu w internecie. Do szpitala pojechałam z paczką specjalnych fig wykonanych z elastycznej siateczki i w nich chodziłam. W moim przypadku poród skończył się cesarką, o gojenie dołu nie musiałam się więc martwić.

Specjalna rynienka

- Po porodzie rodzinnym wylądowałam z dzieckiem w rodzinnym pokoju tylko dla naszej trójki - wspomina Iwona. - Dziecko spało albo w specjalnym przezroczystym kontenerku przy łóżku albo ze mną w łóżku. Kiedy zaproszono mnie do pokoju pielęgniarek na określoną godzinę, zapakowałam syna w kocyk i ruszyłam na poszukiwania gabinetu. Kiedy już tam dotarłam dostałam burę, że chodzę z dzieckiem zamiast jeździć z nim specjalnym wózeczkiem. Okazało się, że kontenerek służył także jako wózek. Ja, odcięta od świata, nie znałam realiów.

Wkładki laktacyjne

- Po porodzie spędziłam w szpitalu cztery dni - opowiada Maria. - Drugiego dnia padłam ofiarą nawału - nie dość, że bolały mnie piersi, to jeszcze mleko się ze mnie lało strumieniami. Między okładami z liści kapusty, musiałam radzić sobie z kolejnymi mokrymi plamami na koszuli. Za radą matek z większym dorobkiem wysłałam narzeczonego po wkładki laktacyjne, które zresztą były ze mną aż do czasu, kiedy definitywnie skończyłam karmić piersią. Na wszelki wypadek warto je kupić wcześniej i zabrać ze sobą do szpitala. Może się nie przydadzą, a może Cię uratują.

Kimonowy kaftanik

- Do torby szpitalnej z wyprawka dla niemowlaka spakowaliśmy wszystko według listy - śmieje się Kasia. - Zgubił nas jednak całkowity brak doświadczenia. Wśród ubranek znalazły się same egzemplarze, które wkładało się przez głowę... Nie muszę chyba mówić, że nasze dziecko nie polubiło zabiegów wokół głowy, a nam za każdym razem trzęsły się ręce? Dopiero po wyjściu ze szpitala w te pędy pobiegliśmy do sklepu dokupić kaftaniki zapinane jak kimono i pajacyki rozpinane do góry do dołu.

Przeczytaj też:

Wyprawka dla noworodka

Kompleksowa wyprawka dla dziecka: co kupić, co odpuścić

Więcej o:
Copyright © Agora SA