Dobre zdjęcie? "Wystarczy trochę wiedzy, kilka sekund cierpliwości i trochę uwagi, żeby nie popełniać błędów" [WYWIAD]

"Nie męczmy dzieci nudnym pozowaniem, nie każmy im się uśmiechać na rozkaz, przesiadać i 'ładnie trzymać głowę' - Wojciech Walczuk, fotograf i autor książki o fotografowaniu dla dzieci, opowiada Karolinie Stępniewskiej o tym, jak robić lepsze zdjęcia i jak dzieci widzą świat przez obiektyw aparatu.

Karolina Stępniewska: - Skąd pomysł napisania książki dla dzieci o fotografowaniu?

Wojciech Walczuk: - Czasem pomagam ludziom, którzy chcą lepiej fotografować. I zdarzyło się, że jedna z moich "studentek" - wydawca książek dla dzieci - zapytała kiedyś, czy nie chciałbym uczyć dzieci - najwyraźniej uznała, że dobrze mi ta edukacja wychodzi (śmiech). Sam wcześniej też o tym myślałem, więc uznałem pomysł za bardzo dobry, zwłaszcza, że takiej książki nie było. Jest mnóstwo poradników z gatunku "jak zostać papieżem w weekend", ale podręcznika fotografii dla dzieci brakowało.

Ciekawe dlaczego?

- Może dlatego, że każdemu wydaje się, że fotografowanie jest bardzo proste. Wszyscy mają aparat, choćby w telefonie, więc każdy może robić zdjęcia.

Z powodzeniem? Jakie zdjęcia robimy?

- Ogólnie? Słabe. Mimo, że powstaje ich mnóstwo: szacuje się, że codziennie do Internetu wpada około półtora miliarda zdjęć! Fotografia jest naprawdę wszędzie i wszyscy robimy zdjęcia czym się da: różnymi aparatami, telefonami, tabletami. Ale niewiele zdjęć nas zatrzymuje.

Dlaczego nasze zdjęcia są kiepskie?

- Dlatego, że - ogólnie - nie mamy wiedzy na temat fotografii. Niewiele wiemy o obrazie, jego kompozycji, o kolorach, zasadach kadrowania, umiejętności patrzenia, wykorzystywaniu światła - po prostu nie znamy podstaw. W moim elementarzu celowo nie mówię o sprzęcie, bo niezależnie od tego, czy robi się zdjęcie aparatem telefonicznym, czy fotograficznym, trzeba "w coś wcelować". I mnie chodzi właśnie o to, w co i jak wcelować, a nie czym.

Bo nawet wtedy, gdy ma się sprzęt z najwyższej półki, jeśli nie zna się podstaw fotografowania - bardzo często następuje rozczarowanie, a wszyscy chcemy mieć ładne zdjęcia! Jeśli zapytamy, co to znaczy - uzyskamy bardzo wiele odpowiedzi, na dodatek ze sobą sprzecznych. A istnieją przecież podstawowe reguły, których wystarczy się trzymać, żeby nie popełniać podstawowych błędów.

Jakie to błędy?

- Jest ich sporo Na przykład: robienie zdjęć pod ostre światło, obcinanie nóg, niefortunne ustawianie "modeli". Gdy fotografujemy kogoś od dołu, z tzw. "żabiej perspektywy" zobaczymy na zdjęciu kogoś o wielkim tułowiu i malutkiej głowie. A na twarzy najbardziej widoczne będą dziurki w nosie. Fotografując ludzi w plenerze, nie zwracamy uwagi na tło i wtedy naszemu modelowi wystają z głowy różne rzeczy: słup, drzewo, krawędź budynku. Bywa też, że linia horyzontu bądź poręcz przebiega przez uszy...

Częstym błędem jest krzywe trzymanie aparatu, poruszanie nim. To drobiazgi, na które nie zwracamy uwagi, bo tak bardzo jesteśmy zaaferowani samym faktem robienia zdjęcia, że o reszcie się zapomina. A wystarczy trochę wiedzy, kilka sekund cierpliwości i trochę uwagi, żeby takich błędów nie popełniać.

Można to wyćwiczyć?

- Oczywiście! A gdy pozna się podstawy później można już szaleć, zostać wybitnym artystą, eksperymentatorem odchodzącym od kanonów. Ale żeby te kanony łamać, trzeba je najpierw poznać. Wtedy jest łatwiej, a możliwości są większe.

Co to za podstawy?

- Proste rzeczy. Starajmy się nie stawać pod światło, nie robić zdjęć pod słońce, bo uzyskamy czarne sylwetki i nie będzie wiadomo, kto lub co jest na zdjęciu. Stosujmy zasady kompozycji. Nie spieszmy się. Przed zrobieniem zdjęcia warto skontrolować cały kadr i sprawdzić, czy coś weń "nie włazi", nie przeszkadza, nie psuje harmonii. Czasem wystarczy zrobić dwa kroki w bok, przykucnąć lub wejść na ławkę, żeby zdjęcie było ciekawsze.

Nie należy naciskać wraz ze spustem migawki całego aparatu, bo zdjęcie będzie krzywe. Starajmy się, żeby na naszym zdjęciu nie było zbyt dużo elementów, bo główny temat zniknie w tłumie detali. To abecadło.

Pamiętajmy też, że "dobra fotografia" dla każdego znaczy coś innego: jeden lubi portrety, inny pejzaże, trzeci fotografię przyrodniczą itd., ale zasady, o których wspomniałem są uniwersalne: dotyczą każdego rodzaju fotografii.

Sztuka robienia zdjęć to nauka patrzenia i wybierania fragmentu tego, co nas otacza. Fragmentu atrakcyjnego, niezwykłego, niebanalnego.

Czy dzieci inaczej widzą świat?

- Tak, bo dzieci nie są skażone i przesiąknięte światem reklamy i mediów. Dlatego jak najwcześniej należy uczyć je wrażliwości i estetyki, by nie nabierały złych nawyków. Dorośli - niestety - porzucają własne postrzeganie świata i chcą naśladować to, co widzą w telewizji, na bilbordach, plakatach czy w kolorowych magazynach i folderach. Czerpią z nie najlepszych wzorców i próbują robić właśnie takie pretensjonalne i modnie stylizowane obrazki i nie wychodzi im to, więc odrzucają fotografię w ogóle.

Dzieci są chłonne, elastyczne i błyskawicznie kojarzą. Często nie potrafią nazwać pewnych rzeczy, ale doskonale "łapią", o co chodzi. Przekonałem się o tym, gdy prowadziłem rozmowy z moimi konsultantami, czyli po prostu z dzieciakami. Zadawałem im różne pytania, żeby dowiedzieć się, czy język fotografii będzie dla nich zrozumiały. W książce pojawiają się nowe dla dzieci terminy: pion, poziom, kadr, widnokrąg, kierunek, rytm i obawiałem się, że tłumaczę trudne wyrazy za pomocą innych trudnych wyrazów i nic z tego nie wyjdzie. Ale okazało się, że podstawy fotografii są dla dzieci atrakcyjne i proste, a nawet oczywiste. Przykładem może być pojęcie pionu. Dzieci nie znają jego definicji, ale zapytani, co to jest, bez wahania pokazują ręką z góry na dół.

A czy fotografują inne rzeczy niż dorośli?

- Tak, bo mają inny świat. Fotografują zabawki, kolegów, zwierzaki, właściwie wszystko, co się napatoczy. Robią to szalenie spontanicznie i w związku z tym jest potem sporo rozczarowań, bo tu coś jest krzywo, a tu rozmazane... Kiedy poznają podstawowe zasady, np. że lepiej się nie spieszyć, że pion i poziom można ustawiać, wykorzystując krawędzie ekranu w aparacie (o czym zapomina wielu dorosłych ) - jest od razu lepiej.

Zdjęcia dzieci szybko zmieniają się i stają się coraz lepsze wraz z dorastaniem, zdobywaniem wiedzy i doświadczenia. Zmieniają się wtedy ich zainteresowania i w pewnym momencie króliczek przestaje być najfajniejszą rzeczą na świecie, a zastępuje go np. błyszczący skuter.

Dorośli uwielbiają za to fotografować swoje dzieci. Z różnym efektem.

- To dlatego, że fotografujemy swój świat i zapominamy m.in. o tym, że świat dzieci jest inny, mniejszy. Nie istnieje na poziomie 175 cm i wyżej, ale 110-120 cm i niżej. Dlatego kiedy fotografujemy dzieci przy zabawie kucnijmy lub usiądźmy. Ważne, żeby nasz wzrok był na tym samym poziomie, co oczy dziecka.

O czym jeszcze pamiętać przy robieniu zdjęć dzieciom?

- Pamiętajmy o podstawach. O tym, że jeśli chcemy dziecku zrobić portret, to ono nie musi siedzieć bez ruchu. Dzieci się kręcą, są szybkie i trudno od nich wymagać, żeby siedziały jak posąg. Jeśli chcemy mieć fajne zdjęcie dzieci to pozwólmy im się bawić, a sami "polujmy" z ich poziomu na fajny moment. Czy w piaskownicy, czy na dywanie - bądźmy razem z nimi. Wtedy na fotografiach będą prawdziwe dzieci, a nie widziane z góry czubki głów.

Nie męczmy dzieci nudnym pozowaniem, nie każmy im się uśmiechać na rozkaz, przesiadać i "ładnie trzymać głowę". Takie zabiegi kończą się dziwnymi minami, znudzeniem i irytacją. Pamiętajmy, że portret to nie buzia gapiąca się wprost w obiektyw z geometrycznego środka zdjęcia. Zdecydowanie za dużo widzimy takich zdjęć. Mają one wyłącznie wartość emocjonalną dla mamy lub taty i nie są fajną pamiątką.

Unikajmy ustawianek, przebieranek, minoderii. Dziecko sfotografowane podczas zabawy z kolegami będzie na zdjęciu naturalne, pełne emocji i takie chcemy je zapamiętać. Wymuszone "uśmiechnij się" przynosi odwrotny skutek.

Często nie dostrzegamy też tła i później np. mamy zdjęcie z urodzin dziecka, a w tle cała bateria butelek po piwie.

- No tak, to rzeczywiście przeoczenie (śmiech). Pamiętajmy jednak, że gdy robimy zdjęcia reporterskie, spontaniczne - pewne rzeczy nie mają wielkiego znaczenia, bo najważniejsze uchwycenie chwili. Jeżeli mały jubilat dmucha w świeczki na torcie, to fajnie, jeśli złapiemy wydęte policzki, przejęcie, powagę i skupienie w oczach - powstanie udane i sympatyczne zdjęcie. Bardziej zwracajmy uwagę na to, żeby nacisnąć spust migawki w odpowiednim momencie, niż na to, że obok stołu stoi babcia i "obetniemy" jej rękę.

Zdjęcia pozowane są sztuczne. Wprawdzie wszyscy bardzo ładnie się na nich uśmiechają, ale wyglądają jak manekiny.

Dzieci uczą się szybko?

- Tak. Robią to przez zabawę. Robią dużo zdjęć i uczą się, ćwicząc i poprawiając je. W moim "Foto elementarzu" nie przedstawiam dzieciom przepisu na doskonałe zdjęcie. Zresztą nikt nie ma takiego przepisu. Przedstawiam podstawowe zasady, uczę wykorzystywać światło i aparat. To nie jest wiedza tajemna, to raczej rzeczy oczywiste.

Bądźmy pewni: dzieci na pewno zepsują sporo zdjęć zanim przyswoją sobie podstawowe reguły. Ale nie jest to problem. W erze fotografii cyfrowej można sobie pozwolić na luksus wielokrotnego robienia i kasowania zdjęć. Pozwólmy dzieciom pstrykać, "psuć" zdjęcia, wybierać to, co im się podoba - niech ćwiczą, ile się da.

A co ze sprzętem na początek?

- Aparat dla dzieci przede wszystkim ma być łatwy w obsłudze. Prosty aparat nie musi być drogi, naprawdę. Współczesny kompakt za ok. 200 zł może sprawiać radość nawet przez kilka lat.

Najlepiej, żeby dzieci korzystały na początku z funkcji programu automatycznego - można się skupiać nad komponowaniem fajnych obrazów.

Mam pytanie od mojej siedmioletniej córki, która ma swój prosty aparat i uwielbia robić zdjęcia. Chciałaby wiedzieć, czy można robić zdjęcia na śniegu?

- Oczywiście. Robimy je tak samo, jak w każdym innym miejscu, pamiętając o podstawowych zasadach, szczególnie o tym, by nie kierować obiektywu wprost w słońce. Śnieg jest jak duże lustro i bardzo mocno odbija światło. Trzeba zatem uważać, by nie zdjęcie nie stało się wielką świecącą plamą. No i pamiętać, żeby aparat nie zamókł.

A jak jest z telefonem? Teraz wszyscy robimy fotki telefonami. Ma to w ogóle jakiś sens?

- W ogóle warto robić zdjęcia. Także telefonem - nie ma barier. Każde zrobione zdjęcie, oznacza, że człowiek coś dostrzegł, coś go zaintrygowało, że staje się wrażliwy. Fotografowanie to rozbudzanie wrażliwości. Warto robić zdjęcia, bo warto się rozwijać, nie tylko patrzeć, ale i widzieć. Czy będzie to starodawny aparat na film, nowoczesna lustrzanka, czy telefon - pomoże uczyć się patrzeć i kształtować gust. Wiedzieć, co się podoba, a co nie, uwrażliwiać samego siebie i nauczyć się wybierać. Świat dookoła jest tak fantastyczny, że tematów fotograficznych na pewno nie zabraknie.

Wojciech Walczuk - fotograf, dziennikarz, autor książki dla dzieci "Foto Elementarz" (wyd. Mamago)

Więcej o:
Copyright © Agora SA