Bog

Tosia i Franio nie są ochrzczeni, ale nieobce im są dysputy teologiczne.

- Gdzie idziesz, dziadku? - pyta mój dwuletni syn.

- Do kościoła.

- Czy tam są małpy i orki?

- Jakby popatrzeć krytycznie to owszem, czasem się zdarzają.

Franio nie wie co dzieje się w kościele, bo tam nie chodzi. Tosia parę razy była. Miała religijną nianię, to ona ją zabierała.

Nie, nie miałem nic przeciwko temu. Nie czuję się katolikiem, ale nie walczę z Kościołem.

Z tego, co wiem, Tośce się podobało. To znaczy opowiadała potem o Jezusku. Że malusieńki. "Jezus malusieńki" to ulubiona kolęda Tosi.

Moi rodzice chodzą do kościoła, zostałem też przez nich ochrzczony. Tosia i Franio ochrzczeni nie są, ale jak będą chcieli, to proszę bardzo. Uważam nawet, że moim obowiązkiem będzie im w tym pomóc.

Rozmawiałem kiedyś o tym z bardzo mądrym księdzem. Oczywiście, że nie wpadłem na to sam z siebie. Po prostu pisałem artykuł do "Gazety" o tym, co zrobić, gdy jest się niewierzącym, a dziecko, dajmy na to ośmioletnie, domaga się chrztu.

- Jeżeli pragnienie jest szczere, to mądrzy ludzie powinni mu w tym pomóc - powiedział ksiądz.

- Ale jak sprawdzić, czy pragnienie jest szczere?

- Mały obserwuje świat, widzi kościół i mówi, że chce się ochrzcić. Obojętnie wobec tego przejść nie można. Nie można mu powiedzieć, że jest głupi. Nie można go zbywać, pomijać jego prośbę.

- Ale co zrobić, gdy rodzice są niewierzący?

- Zarówno niewierzący, jak i wierzący bardzo często chcą wychowywać dziecko tak, by było takie jak oni. Ale tego nie da się zrobić, bo człowiek wzrasta z różnymi ludźmi.

- Ale on może chcieć się ochrzcić, bo wszyscy w klasie są ochrzczeni i idą do komunii.

- To jest założenie. Gdy przyjmie się inne, na przykład, że to wypływa z jego serca, sprawa wygląda inaczej.

- No, ale to jest ośmioletnie dziecko!

- Kościół przyjmuje, że kiedy dziecko ma tak zwane używanie rozumu, a ma je od ósmego roku życia, to trzeba je traktować poważnie. Ja wiem, że ta data jest arbitralnie ustalona, ale inaczej się nie da. Bo czy naprawdę jesteśmy dojrzali w wieku 18 lat? Zresztą wydaje mi się, że warto się zdecydować, w którym momencie zaczniemy traktować to, co mówi nasze dziecko, poważnie. Są rodzice, którzy odmawiają dorosłości 14-latkom, 16-latkom, a nawet 20-latkom.

- I co z tego wynika?

- A to, że dorośli powinni porozmawiać z ośmiolatkiem jak z przyjacielem. I jeśli on będzie domagał się chrztu, to razem z nim to zrobić.

- Ale to znaczy, że trzeba z nim zacząć chodzić do kościoła.

- Jeśli dziecko Panu powie, że chce chodzić na dodatkowy angielski, to nie powie mu Pan wtedy, że nie będzie chodzić, bo Pan nie lubi angielskiego. Albo jak chce chodzić, to niech sobie to jakoś załatwi. Nie! Musiałby pan zapisać go na zajęcia, chodzić z nim, kupić mu książki. I tu jest tak samo. Jak ośmiolatek powie, że chciałby się ochrzcić, to rodzic nie tylko powinien się zgodzić, ale również pójść i w jego imieniu poprosić o ten chrzest.

- Można też powiedzieć "nie" i wziąć za to odpowiedzialność

- Można, ale to ryzykowne. Prawdziwe wychowanie polega na tym, żeby nie utracić zaufania dziecka. Jeśli mu się zabierze to, na czym mu zależy, to można stracić coś bezcennego.

- Rozumiem, że gdyby sytuacje była odwrotna, to znaczy gdyby rodzice byli wierzący i praktykujący, a dziecko odmówiło chodzenia do kościoła, to powinni to uszanować?

- Jak najbardziej.

Mądry, nie?

Ale póki co, moje dzieci do kościoła nie chodzą. Co nie znaczy, że nie prowadzą dysput teologicznych. A brzmią one mniej więcej tak:

- Tosiu, gdzie jest Bog? - to Franio.

- Bóg, Franiu, Bóg. Na chmurze.

- Dynda?

- Siedzi.

- Może spaść?

- Nie może.

- Dlaczego?

- Bo umie fruwać.

- Jak przyjdzie do nas w gości, to dam mu tort. Truskawkowy.

- On nie przyjdzie. Nie może. Bo on jest za duży i u nas się nie zmieści.

Więcej o:
Copyright © Agora SA