22 miesiąc: Ciągle to samo

Nie znoszę zmian. I często się o to kłócę z mamą.

Ostatnio chodzimy z Mamą do parku i patrzymy, jak wygląda jesień. Lubię szurać nóżkami w kolorowych liściach. Zbieramy z Mamą te liście i suszymy w grubej książce. Potem Mama nakleja suchy liść na kartkę, a ja coś domalowuję rączką upaćkaną farbą i prezent dla Taty gotowy. Uwielbiam naklejać z Mamą różne rzeczy, bo Mama pozwala mi posmarować kartkę klejem. Smaruję całą rączką i potem tak fajnie wszystko się lepi - włosy, ręce, ubranie, stół i wszystko, czego uda mi się dotknąć.

Ale najbardziej lubię zbierać kasztany. Czasem wstajemy z Mamą raniutko, bierzemy koszyki i idziemy do parku. Wcześnie rano jest tam zupełnie inaczej niż w ciągu dnia - cicho, pusto, a pod nogami tyle kasztanów, że aż się o nie potykamy. W domu wysypujemy kasztany na stół i oglądamy. Biorę je do rączki i rozkładam na kupki. Mama robi z kasztanów różne zwierzątka i ludziki, a potem wymyśla o nich bajki i robimy teatrzyk. Ostatnio o piesku i kotku - mój ulubiony.

Tata się bardzo z tego śmieje, bo ten teatrzyk o piesku i kotku oglądam co wieczór już od dwóch tygodni. Bo ja bardzo lubię, jak coś się powtarza, ciągle w ten sam sposób - na przykład ten teatrzyk. Ale też inne rzeczy.

Rano chcę, żeby Mama ubierała mnie w łazience - nigdzie indziej nie daję się ubrać. Jem tylko z talerzyka w pieski, a kiedy jedziemy do parku, Mama musi najpierw zawinąć w chustkę mojego kangurka i posadzić go w wózku, dopiero wtedy ja wsiadam. Zanim zacznę się kąpać, najpierw kilka razy spuszczam wodę w toalecie i oglądam się w lustrze, a dopiero potem wchodzę do wanny.

Na dobranoc

całymi tygodniami

czytamy ten sam zestaw książeczek i robimy teatrzyk z ludzików. I koniecznie musi się palić moja niebieska lampka z żółtym księżycem i gwiazdkami. Potem do zasypiania Mama albo Tata włączają mi po cichutku taką spokojną muzykę, ciągle tę samą, i głaszczą mnie po główce. Wtedy zasypiam. Inaczej nie.

Bo ja ostatnio w ogóle nie lubię zmian. I często się o to kłócę z moją Mamą. Czasem jestem po prostu wściekła, na przykład wtedy, gdy mama nie pozwala mi ciągle nosić mojej ulubionej czerwonej bluzy z telefonem. Nosiłam ją już dwa tygodnie - Mama codziennie ją prała, aż raz okazało się, że moja bluza nie wyschła i musiałam na spacer założyć zieloną w kwiatki. Wrzeszczałam przez godzinę. A potem tak mi się spodobała ta w kwiatki, że nie chciałam jej zdjąć przez następne dwa tygodnie.

Tata mówił Mamie, że dzięki temu powtarzaniu mam większe poczucie bezpieczeństwa. Może i tak. A może po prostu podoba mi się to, co robimy, i nie chcę tego zmieniać. Ostatnio Mama mówiła Babci, że całe szczęście, że kupiła mi dwa takie same komplety pościeli, dwa takie same ręczniki i dużo podwójnych ubranek, bo może je prać, a ja myślę, że to ciągle to samo.

Akurat! Wcale tak nie myślę. Wiem, kiedy moja kołderka jest świeżo uprana, bo jest bardziej sztywna i ma inny zapach. Ale to mi wcale nie przeszkadza, bo nadal jest w moje ulubione misie.

A ja szczególnie lubię, jak

zasypianie

jest codziennie takie samo. I to, że codziennie wcześnie rano przychodzę do łóżka rodziców i jeszcze kilka godzin śpimy razem. To znaczy czasami śpimy, bo nie zawsze chce mi się spać. Wtedy budzę Mamę i rozmawiamy. Chociaż właściwie trudno to nazwać rozmową, bo moja Mama jest zupełnie nieprzytomna i na moje pytania odpowiada zupełnie bez sensu. Zapomniałam powiedzieć, że ja teraz bardzo lubię o wszystko pytać - "A cemu?" - pytam od rana do wieczora. Ale rano niczego nie mogę się dowiedzieć. Bo Mama opowiada jakieś dziwne historie.

Wczoraj, kiedy bardzo wcześnie rano (na dworze było jeszcze szaro) próbowałam otworzyć Mamie oczy długopisem i pytałam: "Cemu je zamykas", mama wymamrotała "bo w Tatrach pływają pingwiny". Na szczęście Tata się obudził, bo usłyszał, co Mama powiedziała i ze śmiechu nie mógł spać. Tata się łatwiej rano budzi niż Mama. Zabiera mnie wtedy do drugiego pokoju, żeby Mama mogła jeszcze popływać z tymi pingwinkami i robimy sobie poranną gimnastykę. Codziennie taką samą. Niech no tylko Tata coś pokręci - wtedy strasznie się złoszczę, tak głośno, że Mama od razu wraca z tych swoich Tatr.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.