Dziadkowie. Jak z nimi dobrze żyć?

Odpowiedzialność za wychowanie dzieci spoczywa w największym stopniu na rodzicach. Dziadkowie nie są tym obarczeni i dlatego mogą sobie pozwolić na więcej luzu.

Z filmów familijnych i reklam wyłania się słodki obraz relacji między babciami, wnukami i rodzicami. Życie pokazuje jednak, że te relacje są bardziej skomplikowane, często trudne. Dlaczego?

Kiedy młodym ludziom rodzi się dziecko, oznacza to przypieczętowanie ich dorosłości i zasadniczą pokoleniową zmianę relacji z rodzicami, których uczynili dziadkami. Stają się odrębną rodziną. Tworzą swój świat, do którego rodzice mają ograniczony dostęp. To trudny moment. Rodzina tworzy nową konstelację. Jest wnuk, są jego rodzice i dziadkowie - dużo osób wzajemnie uwikłanych w emocjonalne relacje, niekiedy burzliwe i o wieloletniej historii, a w oku tego cyklonu tkwi jedno małe dziecko.

Wiele konfliktów z dziadkami toczy się wokół tego, kto ma rację...

Kwestia kontroli, władzy, pozycji może być przeżywana jako kluczowa. Będąc dziadkami, chcemy dla wnuków jak najlepiej, ale nasz wpływ na ich wychowanie jest o wiele mniejszy niż ten, który mieliśmy na wychowanie naszych dzieci. Kochamy je nie mniej, a czasami nawet bardziej, ale już nimi nie rządzimy. Kiedyś my decydowaliśmy, czy dziecko pójdzie do przedszkola, kiedy i do jakiego, jak długo będzie oglądać telewizję i co zje na kolację, a teraz decydują inni. A jeśli nie są do tego przygotowani? Jeśli z niedojrzałości skrzywdzą naszą wnuczkę? Widzimy małe, potrzebujące dziecko i niepokoimy się o nie, ale nie możemy skłonić jego rodziców, by roztaczali nad nim taką opiekę, jaka nam wydaje się najwłaściwsza.

Czy rodzice mają tu coś do zrobienia?

Byłoby dobrze, gdyby dostrzegli, jaki jest ich udział w konfliktach z dziadkami. Ważne jest ustalenie, kto o czym może decydować. I wiele zależy od tego, jak duży jest udział dziadków w opiece nad wnukami. Niektórzy młodzi ludzie dążą do pełnej niezależności (żądają na przykład od rodziców czy teściów, żeby się nie wtrącali), a jednocześnie pozostają w materialnej zależności, np. mieszkają razem, są zależni finansowo, korzystają z konkretnej pomocy. To tworzy rodzaj podwójnego komunikatu. Trudno jednocześnie korzystać z czyichś zasobów (czasu, energii, pieniędzy) i nie dopuszczać go do głosu. Jeśli komuś powierzamy coś tak ważnego jak własne dziecko, jest to z naszej strony akt wielkiego zaufania. Nie możemy więc tej osobie szczegółowo wypisywać na kartce, czego jej nie wolno. Tak można traktować płatnego pracownika, któremu dajemy listę wymagań i płacimy za to, że je spełnia.

Gdy korzystamy z pomocy dziadków, warto rozumieć, kto co komu daje i za co. My sądzimy, że sprawiamy dziadkom niesłychaną wprost przyjemność, pozwalając opiekować się naszymi dziećmi, oni jednak mogą uważać, że zaciągamy wobec nich jakieś zobowiązanie. Może oczekują rewanżu, pomocy? Mają prawo, ale obie strony powinny zadbać, by było to powiedziane wprost.

Co zrobić, by te problemy jakoś rozwiązać?

Jeśli są płytszej natury, bardzo często z czasem przemijają. Przy pewnej dojrzałości emocjonalnej obu stron to się może ułożyć. Babcia widzi,że po kilku tygodniach wszystko zaczyna sprawnie działać. Młodzi sobie radzą, a wnukowi nie dzieje się krzywda. Młoda matka odkrywa, że jej matka (teściowa) chce pomóc, a nie oceniać i punktować. Obie nabierają do siebie zaufania. Ustalają granice wpływów, sprawy powoli się normalizują. Z czasem godzą się, że żadna nie może skontrolować wszystkiego, ale odpowiedzialność, pole decyzyjne rodziców są jednak większe. Jeżeli konflikt wokół władzy narasta, to znaczy, że w grę wchodzą głębsze, nieuświadomione problemy.

Na przykład?

Czasem to, że młoda kobieta postępuje ze swoim dzieckiem inaczej, niż to robiła kiedyś jej mama (czy teściowa), ta starsza może traktować jako atak na siebie, akt wrogości. Tymczasem najczęściej to, że młoda kobieta postępuje z dzieckiem inaczej, niż się kiedyś przyjęło, wynika stąd, że czasy się zmieniają i współczesne sposoby opieki są inne niż niegdysiejsze. Jeśli to, że młoda mama karmi piersią, babcia odbiera jako kwestionowanie jej mądrości i doświadczenia (bo sama karmiła butelką), to zaczyna wypatrywać innych błędów młodej kobiety, nawet nieświadomie życzyć jej potknięć, bo wtedy uratuje swoją pozycję eksperta. I to jest fatalny kierunek prowadzący do nieufności i rywalizacji.

Jak tu pomóc?

Najprościej byłoby, gdyby obie kobiety uznały, że każda z nich opiekowała się swoimi dziećmi najlepiej, jak umiała w konkretnych okolicznościach. Kiedyś były takie czasy i takie wymagania, a teraz są inne czasy i inne wymagania. Obie starały się robić jak najlepiej to, czego wymagano, zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą. Jeśli młoda kobieta spojrzy na tę starszą ze zrozumieniem, to może rozładować sytuację. A starszej będzie łatwiej, jeśli uzna, że młodsza podaje dziecku sok z żurawin (a nie z marchwi) nie dlatego, by jej zrobić na złość, tylko dlatego że tak poradził pediatra.

A może by tu pomógł mężczyzna? Mąż? Dziadek?

Tak, ale pod warunkiem że potrafi zachować postawę neutralną. Kiedy pojawia się konflikt na linii babcia - matka, mężczyźni często się wycofują. A przecież ich trzeźwy osąd byłby nieoceniony. Jeśli mężczyzna odwoła się do dobra dziecka, to może pomóc w złagodzeniu konfliktu. Może powiedzieć - słuchajcie, tu naprawdę nie dzieje się nic tak dramatycznego, co wymagałoby takich kłótni. Niemniej żaden mąż w takiej sytuacji nie powinien stawać przeciwko żonie. Jeśli jednoznacznie wesprze swoją matkę (a nawet matkę żony), to tylko pogorszy sytuację. Żona poczuje się opuszczona, zdradzona i okopie się na własnych pozycjach - z dzieckiem przeciwko nieżyczliwemu światu, który ich nie rozumie.

Mówimy o konfliktach, a spójrzmy na tę relację od jaśniejszej strony. Czy są jakieś dobre strony bycia babcią?

Być babcią oznacza na ogół mniej odpowiedzialności i więcej beztroski. W tym tkwi ogromny potencjał. Odpowiedzialność za wychowanie dzieci spoczywa w największym stopniu na rodzicach. Dziadkowie nie są więc tym obarczeni, nie muszą każdego swojego kroku, każdej formy kontaktu z wnukami podporządkowywać założeniom wychowawczym. Rodzice wychowują - dążą do jakiegoś celu - a dziadkowie mogą sobie pozwolić na więcej luzu. Na przykład na zafundowanie dwóch dni samych przyjemności. Jakby się tak postępowało z własnymi dziećmi, to można by się obawiać, że potem powrót do codzienności i do obowiązków będzie za trudny, że dzieciom trzeba stawiać wymagania itd., itp. A dziadkowie o tym myśleć wcale nie muszą. Wnuki dają poczucie lekkości, większej swobody.

Pamiętam, jakie wrażenie zrobiły na mnie kiedyś słowa mojego wnuka Krzysia: "Ale mama powiedziała, że to ma być tak a tak". To było ogromne zaskoczenie i ulga - że moja córka to dla Krzysia najwyższa instancja. Ona odgrywa tę rolę, nie ja, i dzięki temu znacznie swobodniej możemy tak po prostu ze sobą być - moje wnuki i ja. I jeszcze jeden luksus - w jakimś momencie dziadkowie idą do domu, rzucają się w wir pracy lub rozrywek, a rodzice przejmują obowiązki. Rodzicami jest się non stop, babcią się bywa, i to z wybraną przez siebie intensywnością.

Czy można być babcią pozbawioną lęku?

Nie da się zupełnie uwolnić od lęku o bliskiego małego człowieka wchodzącego w życie. Ale dziadkowie mają szansę, żeby się mniej bać od rodziców. Trochę już przeżyli, widzieli, swoje o życiu wiedzą. Na przykład, że nawet jeśli dziecko niechętnie je, to nie umrze śmiercią głodową. Gdy dziś odmawia korzystania z nocnika, nie oznacza to, że do dorosłości będzie żądało pieluch.

Gdy mówi: "Nienawidzę cię", to niekoniecznie są to jego jedyne i prawdziwe uczucia. Rodzice stają przed wieloma trudnościami po raz pierwszy i dlatego łatwiej wpadają w panikę. Dziadkowie patrzą z innej perspektywy. Zdążyli się już nauczyć, że czas wiele trudnych spraw leczy i prostuje, pamiętają, że poważne niebezpieczeństwa zmieniają się często w coś niegroźnego, a nawet pozytywnego. Oczywiście mówimy o dziadkach w miarę zrównoważonych emocjonalnie. Jeśli ktoś jest niepewny, lękliwy, napięty, to nie wniesie spokoju w życie swoich dorosłych dzieci i wnuków.

Czy pojawienie się wnuków napawa smutkiem, jest znakiem przemijania?

Wręcz przeciwnie. To dla nas, dziadków, znak, że nie całkiem przeminiemy. W naszych wnukach jest coś z nas, to raczej łagodzi lęk przed nieuchronnym odejściem. Jest świadectwem tego, że "nie wszystek umrę". Bycie babcią odmładza, energetyzuje, daje nadzieję. Obcujemy z młodym, żywym umysłem. Z kimś, kto nieustannie pyta "dlaczego?" - docieka, kwestionuje. Różne rzeczy, które my uważamy za oczywiste, trzeba uzasadniać. Dlaczego namawiamy wnuczkę, żeby założyła bluzkę czystą, ale nielubianą, chociaż ta ukochana ma tylko "malutkie plamki"? Trzeba szukać dobrej odpowiedzi, zwłaszcza wtedy, gdy czegoś odmawiamy. Mój wnuk zapytał mnie, dlaczego nie kupię mu czegoś słodkiego przed obiadem. "Bo wtedy nie zjesz obiadu" - odpowiedziałam. A on na to, patrząc mi wyzywająco w oczy: "Zjem". No i co w takiej sytuacji? Trzeba szybko znaleźć najwłaściwszą reakcję. To wymaga odmładzającej gimnastyki umysłu.

Czy ze spędzania czasu z wnukami można czerpać przyjemność?

To może być przyjemność, ale przy założeniu, że znajdziemy obszary miłe dla obojga. Trzeba bardzo uważać na poświęcanie się, które wprawdzie czyni z nas szlachetnego męczennika opiekuńczej misji, ale wyczerpuje nasze zasoby i wpędza w stan irytacji. Jeśli lubimy gotować, zapraszajmy wnuki na pyszne jedzenie. Jeśli nie lubimy, uprzedźmy rodziców, że zamówimy pizzę. Jeżeli zabawa w sklep lub szpital nas cieszy, spędzajmy tak z wnukami całe godziny. Jeżeli nie - nie zmuszajmy się.

Staram się spędzać z moimi wnukami czas w taki sposób, który sama lubię. Czytam z nimi raczej książki, które cieszą nas oboje ("Opowieści z Narni", Janoscha), niż komiksy, które akurat mnie nudzą. Ale gdybym była fanką komiksów, pewnie z zaangażowaniem wynajdywałabym dla moich wnuków coraz to nowsze i ciekawsze.

Ostatnio byłam z sześcioletnim wnukiem na krótkich wakacjach. Umówiliśmy się, że w przypadku różnicy zainteresowań ja mogę zrobić z nim dwie rzeczy, które mnie niekoniecznie interesują (np. obejrzeć muzeum starych samochodów), a on potem da się namówić na jedną, którą lubię ja, a nie jest pewne, czy i jemu się spodoba (np. wybieranie herbaty w specjalistycznym sklepie). I nikt nikogo do niczego nie zmuszał. To było bardzo przyjemne.

Wydaje się, że większy talent do takiego podejścia mają dziadkowie niż babcie. Mężczyznom nie doskwiera tak jak niektórym babciom brzemię odpowiedzialności za przyszłe życie potomka. Po prostu oddają się ulubionym rozrywkom - jak porządki w garażu, strzelanie do celu z pistoletu na gaz czy skrobanie ryby - i pozwalają sobie w tym towarzyszyć. Nie ma tu żadnej misji wychowawczej, nikt się dla nikogo nie poświęca i w rezultacie obie strony są zadowolone.

5 rad dla...

rodziców

1. Jeżeli dziadkowie są wciąż obecni w waszym życiu i nie zostawiają wam miejsca na bycie ze sobą,

to powiedzcie to z całą delikatnością, ale jednak wprost. Nie czekajcie miesiącami, aż się sami domyślą.

2. Jeśli trzeba babci powiedzieć coś trudnego, np.: "Nie chcemy używać chodzika, więc nie zostawiaj go u nas, proszę", lepiej, żeby usłyszała to

od swojego dziecka niż od zięcia czy synowej - łatwiej jej będzie to przyjąć.

3. Weźcie pod uwagę, że czasami po narodzinach wnuka dziadkowie wpadają w euforię i trzeba im dać trochę czasu na dostosowanie się do nowej sytuacji.

4. Próbujcie traktować uwagi babci jako przejaw miłości i pragnienia pomocy, a nie wyraz niechęci i złośliwości.

5. Jeśli się na coś nie godzicie, powiedzcie to wyraźnie, a zarazem taktownie ("Mamy w domu taki zwyczaj, że nie włączamy telewizora, kiedy dzieci jedzą").

dziadków

1. Zanim się wtrącisz, udzielisz rady, wskazówki, pouczysz rodziców, jak powinni postępować - zastanów się,

czy jeśli tego nie powiesz, to wnukowi rzeczywiście stanie się jakaś wielka krzywda.

2. Wspieraj młodych rodziców, ale najlepiej, pytając konkretnie i wprost: "Jak mogłabym wam pomóc?". Taka propozycja niekoniecznie musi mieć na celu ulżenie młodym w obowiązkach

- czasem może chodzić o ich rozrywkę.

3. Bądź życzliwym recenzentem, a nie złośliwym krytykiem: dodawaj odwagi, doceniaj wysiłek i dobre chęci. Przypomnij sobie siebie z tych czasów.

4. Staraj się raczej słuchać młodych, niż im doradzać, chyba że sami cię o to poproszą. W ten sposób unikniesz wielu spięć.

5. Nie nastawiaj jednego z rodziców przeciw drugiemu ("Synku, ona wciąż podrzuca dzieci koleżance, ty tego nie widzisz, bo ciężko pracujesz całymi dniami").

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.