Dobre przedszkole, czyli jakie?

Z Moniką Rościszewską-Woźniak, dyrektorką przedszkola integracyjnego na warszawskim Żoliborzu, mamą pięciorga dzieci, rozmawia Justyna Dąbrowska.

Powiedzmy, że mam w domu trzyletniego malucha i od września chcę go posłać do przedszkola. Ale do którego? Po czym mogę rozpoznać, że to, które wybrałam, jest naprawdę dobre?

Przede wszystkim możesz przejść się po okolicy i popatrzeć na to, jak dzieci się bawią na dworze z wychowawczynią. To ci już dużo powie o tym, co się dzieje w tym przedszkolu. Jeżeli panie siedzą sobie na ławce i tylko krzyczą na dzieci, to ja bym takie przedszkole omijała. Możesz też popatrzeć, jak wygląda teren przed przedszkolem, czy jest tam ogród, czy wybetonowane boisko. Czy są jakieś zabawki ogrodowe, czy tylko jedna, wiecznie okupowana huśtawka.

Załóżmy, że to, co widzę przez furtkę, spodobało mi się - jaki powinien być następny krok?

Spróbuj się umówić na rozmowę z dyrektorem przedszkola. Zobaczysz, czy dyrektor znajdzie czas, by odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania. Jeśli tylko wręczy ci kartę i powie, że nie ma czasu, to znaczy, że mu nie bardzo zależy.

O co przede wszystkim powinnam pytać?

Na początku - o to, na czym wychowawcom najbardziej zależy w pracy z najmniejszymi dziećmi. Na ogół dużą wagę przywiązuje się do uczenia samoobsługi i samodzielności, do ćwiczenia nawyków, wprowadzania reguł. Według mnie to są sprawy drugorzędne, a najważniejsze zadanie to pomóc dziecku zaadaptować się w przedszkolu, by poczuło się dobrze i bezpiecznie i by nawiązało kontakt z wychowawcą i dziećmi.

Jak sprawdzić, czy przedszkole rzeczywiście przywiązuje do tego wagę?

Możesz zapytać o zajęcia adaptacyjne. Jeżeli na wiosnę albo pod koniec roku w przedszkolu jest dzień otwarty, specjalna impreza dla nowoprzyjętych maluchów, spotkania dla rodziców albo zajęcia popołudniowe - to jest dobry znak. Plusem będzie też ankieta, w której wychowawcy zapytają cię o twoje dziecko. To znaczy, że chcą je lepiej poznać, dobrze przygotować się na jego powitanie.

Natomiast jeżeli takie spotkanie adaptacyjne jest na dzień czy dwa dni przed rozpoczęciem roku, to jest dla mnie minus. Przecież dzieci powinny mieć czas na obejrzenie przedszkola, kuchni, łazienki, wszystkich zakamarków.

Ale przecież kilka spotkań na wiosnę nie wystarczy, by dziecko oswoiło się z przedszkolem.

Dlatego warto zapytać dyrektora, jak wyglądają pierwsze dni i tygodnie w przedszkolu. Czy rodzice mogą być na początku z dziećmi.

W twoim przedszkolu mogą być razem?

Tak, tak długo, jak rodzice chcą, i tak długo, jak dziecko tego potrzebuje. To dziecko powinno decydować o tym, kiedy chce się rozstać. Jedne już po dwóch dniach czują się bardzo swobodnie, a drugie potrzebują miesiąca lub dwóch. Najczęściej jest tak, że w drugiej połowie września w przedszkolu nie ma już rodziców, ale zdarzają się wyjątki - pewna mama wróciła do pracy dopiero w lutym. Czasami dziecko nie jest jeszcze gotowe na pójście do przedszkola.

Czyli to naturalne, że dziecku trudno jest się rozstać z mamą, że nie biegnie ochoczo do innych dzieci już drugiego dnia?

Tak, w czasie spotkań adaptacyjnych mówię o tym wprost - dziecko będzie miało problem z rozstaniem i oczekujemy od rodziców, że wspomogą dziecko w tej trudnej sytuacji. Proces adaptacji to proces przenoszenia przywiązania z jednej osoby na drugą. To nie jest tak, że najpierw się zrywa siłą kontakt, a potem dziecko "przyzwyczaja się" do nowej osoby. To jest proces przenoszenia uczuć i to musi potrwać.

Wróćmy do naszego ideału przedszkola. Czy w dobrym przedszkolu jest leżakowanie?

I tak, i nie. Myślę, że idealnie by było, gdyby maluchy miały takie miejsce, najlepiej osobną salę, w której mogłyby sobie po obiedzie odpocząć. Większość z nich robi się wtedy bardzo śpiąca. Tam powinny być materace, poduszki i koce. Ale to nie powinno być obowiązkowe i na komendę.

Każde dziecko jest trochę inne i może się tak zdarzyć, że jakieś dziecko nie ma ochoty na sen, bo się wyspało. Nie można wymuszać zaspokajania potrzeb fizjologicznych, a sen jest taką potrzebą. Nie można być głodnym ani sennym na zawołanie. Przecież chodzi o to, by nauczyć człowieka, żeby się o siebie troszczył, czyli żeby reagował na swoje potrzeby.

Dziecko czuje głód, więc je, czuje senność, więc idzie się położyć. Oczywiście nie jest możliwe, by każdy robił to w dowolnej porze, ale jest możliwe, by tych, którzy nie mają ochoty - nie zmuszać.

Chyba podobnie jest z jedzeniem?

Powinnaś zapytać dyrektora, czy w jego przedszkolu dziecko może nie jeść, jeśli nie chce. Jeżeli ci odpowie, że tam tylko "nakłaniają", to jest sygnał ostrzegawczy. Wyobraź sobie dwie dorosłe osoby, które stoją nad trzylatkiem i po prostu go "nakłaniają". Przecież on nie da rady im odmówić.

Dzieci są bardzo często zmuszane do jedzenia i potem nabierają niedobrych nawyków. Mnie najbardziej spodobałaby się taka odpowiedź: "Proszę pani, każde dziecko ma swoje chcenia i niechcenia i my to respektujemy. Najwyżej wróci głodne do domu".

Mówiłaś o spaniu i o jedzeniu, a co z innymi, krępującymi potrzebami?

Myślę, że w dobrym przedszkolu respektuje się fizjologiczne potrzeby dziecka i umożliwia ich zaspokajanie. Dlatego bardzo ważne jest, jak wygląda łazienka, czy w ubikacji są drzwiczki. Dziecko, które korzysta z toalety, musi być niewidoczne dla innych.

Może jednak zdarzyć się tak, że w przedszkolu dba się o dzieci, ale dla rodziców nie ma się ani serca ani czasu. Jak to sprawdzić?

Przeczytaj ogłoszenia, które wiszą w szatni. Zobacz, jakim tonem mówi się tam do rodziców. Czy to jest ton nastawiony na współpracę, czy suche, urzędowe komunikaty. Czy "zabrania się", czy może "bardzo prosimy...". Jeżeli czujesz, że coś cię tam odrzuca, że rodzice są traktowani z góry, arbitralnie, to będzie minus. Zwróć też uwagę na proporcje między prawami a obowiązkami rodziców. Tu powinna być równowaga.

Czy wygląd przedszkola ma znaczenie?

Oczywiście. On bardzo wiele mówi o ludziach, którzy je tworzą. Powinno być czysto, ale przesadny ład jest ostrzeżeniem. Równiutko poukładane identyczne zabawki według mnie mogą świadczyć o pewnej sztywności. Tak jak dekoracje robione przez dorosłych - te wszystkie disnejowskie postacie i muchomorki. Ale jeżeli przedszkole jest zawieszone dziecięcymi rysunkami i widać, że prezentuje się całą grupę, a nie tylko tych "zdolnych", to dobry znak. Jeżeli zobaczysz zabawki w pudłach i pojemnikach, które są w zasięgu ręki dziecka, to też będzie dobry znak. Poza tym każde dziecko powinno mieć półeczkę albo szafkę na swoje prace. I sprawdź, czy to tylko kolorowanki, czy swobodne, pełne ekspresji rysunki.

A co myślisz o zajęciach dodatkowych?

Jeżeli jest dobra atmosfera, to może być dużo zajęć dodatkowych. Nie lubię zajęć, na które trzeba się specjalnie przebierać. Dla trzylatka samo zdjęcie ubranka, a potem założenie, to jest ogromna praca. Najlepsze dla tych maluchów są zajęcia muzyczne. Znakomicie sprawdzają się też zajęcia plastyczne, ale jestem przeciwna temu, żeby dzieci robiły po nich jakieś wystawy. Angielski też może być, byle nie trwał dłużej niż 15 minut i byle dzieci uczyły się piosenek i wierszyków, a nie klepały słówka. To wszystko ma być radość i przyjemność, okazja do swobodnej zabawy, a nie straszny wysiłek.

Dziecko 3/2001

Copyright © Agora SA