Ekologiczne potrawy nie muszą być drogie - kuchnia a`la babcia

Ekologiczne jedzenie jest bardzo zdrowe, smaczne, ale i drogie. Jak więc wyżywić ekologiczną rodzinę ze średniej pensji? - Jest ciężko. Trzeba być pomysłowym. I poszukać inspiracji. Ja znalazłam je w kuchni naszych babć - wyznaje Marta z Poznania. Razem z mężem wychowują - i karmią! - trójkę dzieci.

Specjaliści mówią tak: ekologiczna kuchnia to normalne gotowanie, ale z lepszych i zdrowszych półproduktów. - Wykorzystujmy te same przepisy, które mamy już sprawdzone. Będzie jeszcze smaczniej, bo ekologiczna żywność jest lepsza - przekonuje Cezary Lompart, właściciel białostockiej Restauracji Ekologicznej Dzień Dobry.

(Eko)drożyzna

Marta przyznaje się bez bicia, że ekologiczną kuchnią zainteresowała się dopiero kilka lat temu. - Mój najmłodszy syn miał jakieś alergie, problemy z trawieniem. Zaczęłam kupować ekologiczne owoce i warzywa, jemu się polepszyło, no i jakoś tak się całą rodzina wciągnęliśmy w ekokuchnię - opowiada Marta.

Proste to nie było. Po pierwsze: rynek zdrowej żywności dopiero w Polsce się rozwija. - Często brakuje podstawowych rzeczy, nie wszystko mogę zamówić przez internet. Na początku zauważyłam, że najprościej kupić ekologiczne dżemy, mąki, kasze, jajka i miód. Ale to było za mało - śmieje się Marta. Wymagało to czasu, żeby nauczyć się gdzie i co można kupić.

Ale kiedy cała rodzina Marty zaczęła coraz bardziej przyzwyczajać się do ekologicznej kuchni, wtedy okazało się, że takie gotowanie jest dla nich za drogie. - Nie zarabiamy kokosów. A ekologiczny kurczak kosztuje ponad 30 złotych za kilogram, wołowina jeszcze drożej, i to dużo. 10 jajek kosztuje około 10 złotych, tyle samo kosztuje kostka masła - wylicza Marek, mąż Marty. On uważał, że to fanaberie żony, i chciał skończyć eko-eksperyment. Ale Marta się uwzięła. I wtedy pomyślała o slow foodzie - ruchu, który promuje cieszenie się jedzeniem i odkrywanie smaków. I który stawia na lokalne, regionalne przepisy. - Skoro nie stać mnie na codzienne jedzenie wołowiny po burgundzku, to poszukałam, co jadły nasze babcie. 100 lat temu mięso było przecież wielkim rarytasem - tłumaczy.

Jarmuż poszukiwany

Pierwszy pomysł był taki: skoro nie będzie mięsa, to trzeba się najeść jakimiś kluskami lub ziemniakami. Skoro Rodzina Marta to poznaniacy, na pierwszy ogień poszły tradycyjne pyry z gzikiem. Pyry to ziemniaki. Gzik to twaróg zmieszany ze śmietaną i drobno pokrojoną cebulką. Posolić, popieprzyć - pycha. - Wszyscy to lubią, i wszystkie półprodukty bez problemu można dostać w wersji "eko" - zdradza Marta.

Równie proste do zrobienia są wszelkie rodzaje naleśników i placki ziemniaczane. - Na słodko, na ostro, z sosami, mogą być z mięsem. Nigdy się nie znudzą - poleca Marta. - Nieprawda, ile można jeść kluchy? - odcina się ze śmiechem Marek. - Poza tym, trzeba jeść też warzywa. A trudno podawać codziennie tarta marchewkę z jabłkiem - dodaje.

Zachęceni sukcesem zaczęli szukać lokalnych, wielkopolskich dań, które mogliby wykorzystać. - Niestety, okazało się, że nasz region słynął z kaczki, no ale my szukaliśmy czegoś tańszego. Stare książki kucharskie pełne były przepisów na dania ze szparagów, jarmużu, rzepy. Problem w tym, że dostanie tych warzyw w wersji eko graniczyło z cudem - wspomina Marta.

Wtedy na pomoc przyszły im Mazury.

Chleb i ryby bez certyfikatu

- Na jakiś wakacjach kupiliśmy książkę kucharską z tradycyjnymi daniami mazurskimi. To było to - wspominają. Cała rodzina zakochała się na przykład w kotlecikach selerowych. - Podawanych z ziemniakami, co dla Poznaniaków jest ważne - śmieją się.

Marta zaznacza, że nie jest radykałem w kuchni. - Jeśli nie jestem w stanie kupić ekologicznych przypraw, bo są za drogie, to kupuje normalny pieprz, goździki i tak dalej - mówi. Poza tym stara się robić dużo sałatek. - Mało mięsa w diecie to był pierwszy problem. Ale kiedy zamiast pyz (w Poznaniu pyzy są drożdżowe, w innych regionach nazywa się je parowcami lub pampuchami) lub ziemniaków na stole lądowały sałaty, miałam bunt na pokładzie - przypomina sobie. Jednak w końcu udało się jej przekonać rodzinę, że tak też można jeść. Do sałatek potrzebny był jednak dobry chleb.

- Z chlebem to była długa historia. Najpierw kupowaliśmy, potem piekliśmy sami, ale w końcu stanęło na tym, że pieczemy chleb sami tylko raz na tydzień, może dwa. Z braku czasu. Najczęściej kupujemy, ale ponieważ mieszkamy daleko od dobrej piekarni, więc najczęściej jemy normalny chleb razowy - tłumaczy Marta.

Na ich stole pojawia się tez dużo ryb. - To ustępstwo na rzecz diety, bo ryb ekologicznych nie ma. To znaczy ja nie znalazłam ich w Poznaniu. Ale uznaliśmy, że są zdrowe - zdradza. Marta i Marek podkreślają, że w eko-gotowaniu trzeba zachować umiar. - Kiedy przyjeżdżają goście i chcemy podać mięso, to kupujemy w normalnym sklepie, bo tylko na to nas stać - przyznają. Rygorystycznie pilnują natomiast, żeby owoce i warzywa były ekologiczne. - Ponieważ nie wszystko jest dostępne przez cały rok, wymusza to na nas kreatywność i przekopywanie internetu i książek kucharskich. Ale warto! - zapewniają.

Oto kilka przepisów polecanych przez Martę i Marka

Pyry z gzikiem

40 dkg twarogu

150 ml gęstej śmietany

Duża cebula

Ziemniaki

Sól i pieprz

Ziemniaki ugotować. Twaróg wymieszać ze śmietaną, dodać drobno pokrojoną cebulę, przyprawić.

Kotleciki selerowe

1-2 duże selery

2 cebule

2 jajka

Sól, mielona papryka

Tarta bułka - 1 łyżka

Natka pietruszki

Olej

Tarty chrzan

Masło, smalec

Surowy seler zetrzeć i wymieszać z 1 posiekaną cebulą. Ostudzić, dodać jajka, sól, szczyptę papryki, tartą bułkę i posiekaną natkę. Wymieszać, dodać mąkę, jeśli masa jest za rzadka. Uformować kotleciki, usmażyć. Druga cebulę posiekać, usmażyć, polania kotlety. Podawać z ziemniakami i zmieszanym z masłem tartym chrzanem.

Sałatka z fasoli z kozim serem

0,6 kg fasolki szparagowej

Cytryna (łyżka soku i łyżeczka otartej skórki)

Sól

Łyżka masła

Ząbek czosnku

Łyżeczka cukru

100 g koziego sera

Cebula,

Bazylia, 2 łyżki posiekanych listków

Jajko na twardo

SOS:

2 łyżki oleju,

Łyżka soku z cytryny

Łyżeczka miodu

Łyżeczka majonezu

Łyżka wywaru z fasoli

Sól, pieprz

Fasolkę kroimy na kawałki, gotujemy w osolonej wodzie z dodatkiem masła, czosnku, cukru, soku i skórki z cytryny. Odcedzamy, mieszamy z bazylią. Dodajemy pokrojony w kostkę ser i posiekana cebulę, polewamy sosem, posypujemy pokruszonym jajkiem.

Przepisy Marty pochodzą z książki Hanny Szymanderskiej "Kuchnia Polska. Potrawy regionalne" oraz książki Tadeusza Ostojskiego i Rafała Wolskiego "Smak Mazur. Kuchnia dawnych Prus Wschodnich".

Copyright © Agora SA