Bite dzieci dwadzieścia lat później

Gdy obecni dwudziestoparo - i trzydziestolatkowie byli mali, bicie dzieci było właściwie normą. Nawet, jeśli jacyś rodzice wzdragali się przed tym sposobem dyscyplinowania, nie przyszłoby im do głowy krytykować innych. Tymczasem bite dzieci są już dorosłe. Jak wspominają klapsy i lania? Czy wpłynęły one na ich dorosłe życie?

Jedni nie mogą mówić o tym bez łez w oczach, inni twierdzą, że dzięki temu wyrośli na porządnych ludzi. Jedni, na zawsze zranieni, nie przyjeżdżają z tego powodu na święta do rodziców. Inni razem z mamą i tatą serdecznie śmieją się z tego, jak płakali przy klapsach. Są też tacy, którzy całkiem wyrzucili to wspomnienie z pamięci. Albo, pamiętając, wstydzą się o tym mówić. Zazwyczaj stosunek do bijących rodziców zmienia się wraz z wiekiem - przechodzi fazy od nienawiści do zrozumienia, od zaprzeczania do potępienia - i ostatecznie staje się jednoznaczny właśnie około trzydziestki.

Bez poczucia własnej wartości

- Kiedy miałam sześć lat - opowiada Olga - podczas zabawy koleżanka zupełnie przypadkowo zdradziła, że mama bije ją kablem od przedłużacza. Była to dla mnie ciekawostka, w duchu porównywałam kabel do skórzanego pasa, którym mi tata dawał lanie. Czym bardziej boli? Nie miałam poczucia krzywdy, bicie było elementem codziennego życia.

Elastyczny umysł dziecka dąży do dostosowania się do zastanej sytuacji. Dziecko wszystkie wydarzenia przyjmuje jako naturalne, tylko dlatego, że dzieją się one właśnie tu i teraz. Stąd bierze się pozorne "radzenie sobie" czy "pogodzenie z losem" dzieci z rodzin patologicznych. Dlatego właśnie bite dzieci traktują swój los jako coś normalnego. Krytyczne spojrzenie na doznane krzywdy przychodzi na początku wieku dojrzewania, albo też w okresie dorosłości. Co nie znaczy, że w dzieciństwie nie miały miejsca negatywne emocje, jak złość czy nienawiść. Po prostu były one oddzielone od refleksji.

Gdy refleksja się pojawia - w okresie dojrzewania albo jeszcze później - osoba bita w dzieciństwie redefiniuje swoje położenie. Często dopiero wtedy zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo została skrzywdzona. Jednak uświadomienie sobie własnej krzywdy nie chroni przed jej negatywnymi konsekwencjami. Nawet jeśli zdanie sobie sprawy z bycia skrzywdzonym zaowocuje pragnieniem udzielenia sobie pomocy, to zazwyczaj jest późno, aby można było cokolwiek naprawić bez dłuższej terapii.

- Dzieci mają cudowną właściwość wybaczania i zapominania nam naszych błędów - mówi w rozmowie z Ewą Siedlecką dla Wysokich Obcasów psycholożka Jolanta Zmarzlik z Fundacji Dzieci Niczyje. - One pielęgnują w sobie obraz idealnych rodziców - najpiękniejszych, najmądrzejszych, takich, którzy wszystko potrafią najlepiej. I to im pomaga zapomnieć o błędach. Ale z drugiej strony - nie można nadużywać prawa do błędu. Bo dziecko, chcąc chronić nasz obraz jako dobrych rodziców, będzie coraz bardziej obciążać siebie, będzie coraz mniej pewne siebie. Może wyrosnąć na osobę nadwrażliwą na opinie innych, bez stabilnego poczucia własnej wartości. Może też, chroniąc swoje poczucie autonomii, przyjąć rolę "złego dziecka" - zbuntowanego, niegrzecznego, takiego, któremu nie zależy na akceptacji.

Usprawiedliwić życiowe porażki

Jakakolwiek osobowość ukształtuje się pod wpływem bicia w dzieciństwie, zdarza się, że osoby, które były bite, w pełni akceptują taki sposób wychowywania. Nie tylko stosują go w swoich własnych rodzinach, ale też nie wahają się przed wyrażaniem pochwały klapsów wszem i wobec. Sztandarowym przedstawicielem tej grupy jest Janusz Korwin - Mikke.

- Rodzice, by móc wychowywać dzieci, muszą mieć środki przymusu. Kary cielesne mają wychowywać dzieci, które są coraz bardziej rozwydrzone - stwierdził w ubiegłym roku w programie TVN24.

Taka postawa była charakterystyczna dla wcześniejszych pokoleń, gdy konsekwencje bicia dzieci nie były znane, ba, nie były nawet obiektem zainteresowań naukowych. Negatywne skutki bicia dzieci zostały udowodnione dzięki wielu badaniom psychologicznym. Jednak nadal nie dla wszystkich to jest oczywiste. Badania psychologiczne mają to do siebie, że można dosyć łatwo podważyć sposób ich przeprowadzenia czy wyciągnięte wnioski. Z takiej możliwości korzysta amerykański socjolog Frank Furedi, który utrzymuje, że trauma związana z biciem to wymysł dorosłych. Według niego dzieci to istoty silne psychicznie, które mało co może złamać, a poczucie krzywdy związane ze sprawianym przez rodziców laniem czy klapsami, pojawia się wtórnie pod wpływem nadmiernej autoanalizy. Zgodnie z tymi poglądami, współcześni dorośli, większość negatywnych uczuć w stosunku do bijących rodziców, jeśli nie wymyślili, to na pewno wykopali z otchłani wspomnień i skrzętnie pielęgnują. A wszystko po to, aby usprawiedliwić życiowe porażki, które, według Furediego, są tylko i wyłącznie ich winą.

Bicie dzieci zmienia mózg

Poglądy głoszone przez Furediego to młyn na wodę tych rodziców, którzy trwają przy pozytywnym stosunku do kar cielesnych. Nawet, jeśli ich dzieci podkreślają swoją krzywdę, tacy rodzice mają mnóstwo argumentów na swoje usprawiedliwienie - począwszy od stresującego trybu życia, poprzez krnąbrność pociech, na "korzyściach" płynących z bicia skończywszy. Często w odpowiedzi na pretensje dorosłych dzieci pojawia się oskarżanie ich o niewdzięczność. Tacy rodzice tak bardzo potrzebują zachować pozytywny obraz siebie, że szukają sposobu, aby udowodnić własnym dzieciom winę za swoje postępowanie.

Tymczasem przeciwnicy bicia dzieci mają na poparcie swoich poglądów mocne dowody. Wyniki ostatnich badań przeprowadzonych przez naukowców z uniwersytetu McGill w Kanadzie wskazują, że maltretowanie dzieci prowadzi do poważnych problemów psychicznych w dorosłym życiu. Okazuje się, że w mózgu bitego dziecka następuje osłabienie działania genu odpowiedzialnego za zdolność radzenia sobie ze stresem. Taka osoba w dorosłym życiu żyje w stanie ciągłego napięcia, co, zdaniem naukowców, może prowadzić do poważnych zaburzeń, takich jak depresja lub nawet do samobójstwa.

Porządne lanie? Kocham nie biję

Na szczęście coraz więcej rodziców dziś dostrzega i rozumie swoje dawne błędy. Nawet, jeśli szukają usprawiedliwień dla postępowania sprzed lat - jednym z najczęstszych jest przyzwolenie społeczne - to potrafią jednoznacznie je potępić. Taką postawę przyjął Donald Tusk. Nie tylko popiera pomysł całkowitego zakazu bicia dzieci, ale też publicznie przyznaje się do popełnionych błędów.

- Setki tysięcy czy miliony dzieci jest poddanych codziennej opresji, dlatego że w Polsce utrwalił się obyczaj bicia. Ponieważ formalnie w Polsce nikt nikogo bezkarnie nie może uderzyć, więc chcielibyśmy, żeby za tym prawem pojawiła się realna praktyka - powiedział premier dla agencji PAP. - Co do córki byłem bardzo wyrozumiały, co do syna zdarzało mi się karcić go przy pomocy klapsa i wstydzę się tego.

Część rodziców, jak Tusk, przejrzała na oczy i próbuje naprawiać swoje błędy. Jednak przemoc wobec dzieci bardzo często zmienia się w... przemoc wobec dzieci. Bo dawne dzieci mają teraz swoje własne potomstwo. I jeśli zostały nauczone, że bicie to sposób wychowywania, korzystają z niego. I to często niezależnie od swoich złych wspomnień.

Co dziesiąte dziecko dostało porządne lanie w ciągu miesiąca poprzedzającego badanie, co piąte w ciągu ostatniego roku - podają organizatorzy kampanii "Dzieciństwo bez przemocy". - Najczęściej bite są dzieci w wieku przedszkolnym (20% dostało solidne lanie w ciągu ostatniego miesiąca) i dzieci poniżej 3 lat (14%). W tzw. "dobrych rodzinach" skala stosowania surowych kar fizycznych wobec dzieci wcale nie odbiega, od wskazań dotyczących ogółu rodziców. Klapsy i bicie ręką stosowało wobec dzieci 82% rodziców z warszawskich rodzin o wysokim statusie socjo-ekonomicznym. Blisko 25% przyznawało, że robi to często, 5%, że bardzo często. Solidne lanie sprawiało swoim dzieciom 38,5% rodziców, większość rzadko. 4,5% przyznało, że dzieje się tak często. Do bicia pasem bądź innym przedmiotem przyznało się 44% badanych (3,5% - dość często).

Czy nasz rząd w jakikolwiek sposób reaguje na te alarmujące dane? Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przygotowało nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Miała ona wprowadzić do polskiego prawa zakaz stosowania kar fizycznych i innych form poniżania dziecka. Projekt wywołał w sejmie sporo kontrowersji. Obecnie jest konsultowany z innymi resortami. Do końca stycznia powinna zająć się nim Rada Ministrów.

Zmiana prawa to nie wszystko. Bardzo ważne jest działanie w ramach społecznych projektów pozarządowych. Dlatego można tylko przyklasnąć kampaniom społecznym takim jak "Kocham. Nie biję" czy tegoroczna "Kocham. Reaguję". Aby uświadomić, jak ważne jest wychowanie bez przemocy, na bilbordach i w spotach reklamowych pojawiły się ze swoimi dziećmi osoby znane z mediów takie jak: Anna Dereszowska, Rafał Królikowski, Magdalena Różczka, Maria Seweryn czy Maciej Kurzajewski.

- Dzieci są bite w domach, a sąsiedzi udają, że nic się nie dzieje. Jeżeli wszyscy bylibyśmy mniej głusi na takie wydarzenia i bardziej reagowali na to, to może by było tego mniej! - apeluje Paulina Smaszcz - Kurzajewska w wywiadzie dla eDziecka. - Ja wierzę w to. Dlatego ja wyskakuję natychmiast. Mam taki wpis na swoim blogu, bo mój mąż wziął udział z moim synem w takiej kampanii "Kocham. Nie biję." I rozmawialiśmy z Franiem, czy on ma ochotę wziąć w tym udział, i on powiedział że tak. I napisałam na blogu, że strasznie bym chciała, żeby te dzieci, które były bite, poniżane, żeby dorosły godnie i żeby temu dorosłemu który je lał - tak z godnością przywaliły - naprawdę, ja do tego wzywam! - żeby ta dorosła osoba wiedziała, co to znaczy poniżenie, ból, cierpienie i sprawienie krzywdy przez najbliższą osobę której ufasz. I burzyć tę miłość, którą dostałam za darmo, tym że je walę?! Dzieci, rośnijcie w siłę a później z godnością przywalcie! Ale, jest warunek: nigdy nie powtarzajcie tego w stosunku do swoich własnych dzieci. Tato, ty mnie poniżałeś? To teraz masz z liścia!

Postawa sprzeciwu wobec bicia dzieci coraz bardziej się upowszechnia. Szkoda, że wypowiedzi takie jak ta Pauliny Smaszcz - Kurzajewskiej nie pojawiały się dwadzieścia lat temu... Może ówczesnych rodziców małych dzieci powstrzymałoby wyobrażenie ich samych po latach, starych i chorych, pobitych przez własne dziecko w ramach odwetu. Mimo wszystko należy się cieszyć, że dorośli, którzy byli bici, nie uciekają się do takich środków "terapeutycznych". Chyba, że w marzeniach i koszmarnych snach. Których, wiele lat po tamtych wydarzeniach, mają nadal pod dostatkiem.

Więcej o:
Copyright © Agora SA