Dobra pogoda na rodzenie

Dobrze pracować i być dobrą matką? Czy to w ogóle jest możliwe? Tak, jeśli trafi się na dobrego pracodawcę, który będzie cię wspierał najpierw w czasie ciąży, a potem gdy twoje dziecko już zjawi się na świecie. Takiego jak ci, którzy zwyciężyli w ubiegłorocznej edycji naszego plebiscytu Firma Przyjazna Mamie. Czekamy na kolejne zgłoszenia!

Tu poczułam się bezpiecznie

Marta Podstawska, wychowuje 9-letniego syna

Pracuje w IBM Polska, firmie zajmującej się technologiami informatycznymi, nagrodzonej za program Home Working, dzięki któremu przez 1-3 dni można pracować w domu, oraz za program "Pozostań w kontakcie", dzięki któremu matki na urlopie macierzyńskim czy wychowawczym nie tracą kontaktu z firmą.

Pracowałam w wielu firmach, dlatego doceniam, to co IBM robi dla pracownic-matek. Moje doświadczenia były tak negatywne, że dotąd nawet nie myślałam o drugim dziecku. Dopiero teraz poczułam się na tyle bezpiecznie, że rozważam taką możliwość. Wiem, że tu mnie nie spotka to, czego doświadczyłam po powrocie z urlopu macierzyńskiego w moim poprzednim miejscu pracy. Przesunięto mnie na inne stanowisko, a że byłam najmłodszym pracownikiem w zespole, kiedy nastąpiła redukcja, zostałam zwolniona. Czułam się jak ktoś niepotrzebny, wyrzucony poza nawias. Tymczasem w IBM po raz pierwszy w mojej zawodowej karierze szef zwrócił uwagę, że powinnam zachować właściwy balans pomiędzy życiem zawodowym i rodzinnym. Byłam zaskoczona! Jak to? W poprzedniej firmie pracowałam po kilkanaście godzin dziennie, prawie nie widywałam syna i nikomu do głowy nie przyszło, że dzieje się to kosztem czasu, który powinnam przeznaczyć dla dziecka. W IBM jest zupełnie inna kultura pracy. Kierownictwo dba o to, żeby pracownik się nie "wypalił", był zadowolony i związał się z firmą. Zauważyłam, że mnóstwo kobiet, i to nawet menadżerów, decyduje się tu na dziecko. Nie boją się, że zaburzy to ich karierę, że stracą swoje stanowisko pracy. Takiego lęku tu nie ma, bo firma ceni doświadczenie, ale też cały czas się rozrasta, zatrudnia nowych pracowników i oferuje nowe możliwości. Dla kobiet-matek stworzono opcję pracy w domu (telepraca). Otrzymują firmowy sprzęt i mogą ze swoich obowiązków wywiązywać się w domu. Mogą też po urodzeniu dziecka przejść na część etatu i same decydują, kiedy wrócą na cały. Firma zapewnia pełny zakres świadczeń medycznych dla całej rodziny, a po urodzeniu dziecka mama dostaje pakiet Baby Born (książeczkę o wychowaniu i przybory dla niemowlaka z firmowym śliniaczkiem i gratulacjami).

Dla mnie bardzo istotne są propozycje dla starszych dzieci. Są to organizowane przez IBM półkolonie i półzimowiska w czasie wakacji i ferii. Dzieci pracowników są rano zabierane autokarem spod firmy i odwożone w to samo miejsce w porze, kiedy kończymy pracę. W ciągu dnia mają zapewnioną opiekę, wycieczki, zajęcia sportowe. Mojemu synowi bardzo to się podoba, a ja jestem spokojna o jego bezpieczeństwo.

Miałam dłuższy, płatny urlop macierzyński

Paulina Horacek, mama 11-miesięcznej córeczki

Pracuje w Hewitt Associates, firmie konsultingowej, nagrodzonej za dodatkowy płatny urlop macierzyński (dla obojga rodziców) oraz m.in. elastyczny czas pracy i możliwość pracy w domu.

Gdy poinformowałam szefa, że spodziewam się dziecka, pogratulował mi i zajęliśmy się rozplanowaniem mojej pracy i przygotowaniem osób, które mnie zastąpią. Kierowałam wtedy trzema zespołami. Mieli mnie zastąpić podwładni. Kiedy w firmie dowiedziano się, że będę mamą, od razu przydzielono mi parking blisko wejścia, żebym nie musiała się męczyć, dźwigając laptop. Było to miłe - poczułam, że o mnie myślą. W ciąży doceniłam również znaczenie opieki medycznej, którą zapewnia Hewitt w jednym z prywatnych centrów. Kiedy usiłowałam się zgłosić do lekarza w rejonowej przychodni, tak tam na mnie nakrzyczano, że aż się popłakałam. Na szczęście byłam tam tylko raz, później korzystałam wyłącznie z opieki zapewnionej przez moją firmę.

Byłam dopiero czwartą osobą w Hewitt Associates, która spodziewała się dziecka. Nie było jeszcze wówczas programu wsparcia dla młodych rodziców. Dział HR zwrócił się do nas - pracownic - żebyśmy podpowiedziały, jakie są nasze oczekiwania i w czym mogliby nam pomóc. Część uzyskanych sugestii uwzględniono, tworząc później program.

W dwa tygodnie po urodzeniu dziecka posłaniec przyniósł mi olbrzymi bukiet z życzeniami, ale bez podpisu, a do tego osobno różę z przeprosinami. Mąż był bardzo zdziwiony, ja również. Sprawa wyjaśniła się, kiedy dotarła do mnie informacja z firmy o nowym programie dla rodziców. Wtedy zrozumiałam, że bukiet był od Hewitt Associates, a róża od firmy, która za późno go dostarczyła. Otrzymałam też becikowe w wysokości 750 zł i możliwość przedłużenia urlopu macierzyńskiego o miesiąc lub pieniężnego ekwiwalentu w wysokości miesięcznego wynagrodzenia. W przypadku pracownika-ojca są to dwa tygodnie, do wykorzystania zaraz po porodzie żony. Niestety, mój mąż nie pracuje w Hewitt Associates i żeby być przy mnie w pierwszych trzech tygodniach życia naszej córki, musiał wykorzystać urlop wypoczynkowy. Wróciłam do pracy, kiedy dziecko miało 5 miesięcy.

Powrót okazał się łatwiejszy, niż myślałam. Udało mi się uzgodnić z szefem, że jeden lub dwa dni tygodniowo będę pracować w domu. Oczywiście nie sposób się zajmować i dzieckiem, i pracą, dlatego zawsze do pomocy mam nianię, mamę lub teściową. Ale nawet wtedy mogę córeczkę sama nakarmić, przytulić i widzieć, a to już dużo. Wywiązuję się z zawodowych obowiązków, podnoszę kwalifikacje, wyjeżdżam na szkolenia. Chcę, żeby firma była ze mnie zadowolona. Ważne jest to, że firma bardzo dba o pracowników, umożliwiając zachowanie równowagi pomiędzy życiem osobistym i zawodowym. Nie tylko ja to dostrzegam, coraz więcej kobiet decyduje się na urodzenie dziecka, bo wie, że macierzyństwo nie przeszkodzi im w karierze. Mamy nawet "hewittowe" trojaczki i bliźniaki.

Mogę zawsze liczyć na szefa

Aldona Mikulska-Pyrczak, ma czworo dzieci: dwóch synów 7- i 5,5-letniego oraz 8-miesięczne bliźniaki

Pracuje w Wydawnictwie Medycyna Praktyczna, wyróżnionym m.in. za elastyczny czas pracy, możliwość pracy w niepełnym wymiarze oraz w domu.

Chyba najlepszą rekomendacją naszego wydawnictwa jako firmy przyjaznej mamie jest to, że w czasie ośmiu lat pracy urodziłam czwórkę dzieci. Najważniejszy jest ten przyjazny klimat i poczucie bezpieczeństwa, jakie tu panuje.

Nigdy nie miałam problemu z poinformowaniem szefa o ciąży i nigdy z tym nie zwlekałam. Niezmiennie gratulował mi i stwarzał taką atmosferę, że czułam się wyjątkowo. Ostatnio, kiedy byłam w ciąży, powtarzał: "Aldona, jak ja ci zazdroszczę". Czułam wtedy pełną akceptację. Wiem też, że zawsze mogę liczyć na jego pomoc. Jeśli pojawia się jakiś problem, po prostu go rozwiązuje. Tak było, kiedy miałam wypadek. Byłam poturbowana i w dodatku pozbawiona samochodu, którym odwoziłam i przywoziłam dzieci z przedszkola. Kiedy się zwierzyłam szefowi, udostępnił mi służbowy samochód, aż do momentu kiedy uda mi się załatwić własny. Innym razem zaplanowano duże zebranie w czasie, kiedy w przedszkolu moich synów miało odbyć się zakończenie roku. Powiadomiłam szefa, że nie będę mogła w nim uczestniczyć, a on po prostu zmienił termin. Mam możliwość elastycznego czasu pracy i mogę częściowo pracować w domu. Jednak dla mnie dom to wypoczynek i dzieci. Nie potrafię się skupić na pracy, ale wiem, że niektóre koleżanki z tego przywileju korzystają. Nigdy też nie odczuwałam stresu związanego z powrotem do pracy po urodzeniu dzieci. Jest to miejsce, w którym robię rzeczy, które mnie pasjonują, czuję się doceniana i akceptowana, a nawet otaczana wyjątkową serdecznością za to, że jestem wielodzietną matką.

Spotkałam się ze zrozumieniem

Edyta Chruściel, mama dwóch synów (2,5 roku i 8 miesięcy)

Pracuje w firmie Airline Accounting Center (AAC), świadczącej usługi z zakresu księgowości dla oddziałów Lufthansy, wyróżnionej m.in. za ekstrapakiet medyczny dla dzieci pracowników oraz za wyjątkowo przyjazną młodym matkom atmosferę.

W AAC, gdzie pracuję już od pięciu lat, nikt nie śmiałby się zachować tak, jak szef biura rachunkowego, w którym szukałam pracy po studiach. "Pani nie jest przyszłościowym pracownikiem, pewnie zaraz pani wyjdzie za mąż, zajdzie w ciążę i będę miał kłopot". Tu w AAC my, kobiety, mamy komfortową sytuację. Od początku pomyślano o tym, że pewnie wiele z nas będzie chciało zostać matkami i tak zorganizowano pracę, żeby kilkumiesięczna nieobecność nie wpływała negatywnie na jej jakość. W każdym zespole, w którym pracuje ok. 10 osób, jest odpowiednio przeszkolony starszy księgowy, który ma doświadczenie i jest odpowiednio przygotowany, aby w każdej chwili przejąć obowiązki nieobecnego kierownika zespołu.

Dlatego mój szef nie miał problemu z organizacją pracy działów, kiedy prawie co miesiąc otrzymywał wiadomość, że kolejna kierowniczka zespołu jest w ciąży, w tym ja. Od razu podzieliłam się z nim tą wiadomością - myślę, że wykazał tak dużo zrozumie- nia dla nas, między innymi dlatego, że sam był świeżo upieczonym ojcem. Przyszłe i młode mamy w AAC są pod szczególną ochroną. Ciągle ktoś się dopytuje, jak się czujemy i czy czasem czegoś nam nie trzeba.

Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej ciąży, prawie do porodu pracowałam, zrezygnowałam tylko ze służbowych wyjazdów, bo były one związane z lotami samolotem. W pracy potraktowano to jako coś zupełnie oczywistego. Nie miałam też żadnych problemów ze zwalnianiem się na badania lekarskie - firma zapewnia nam i dzieciom dodatkowy pakiet medyczny. Bardzo wygodny dla wszystkich matek jest ruchomy czas rozpoczynania pracy - od 7. do 10. rano (elektroniczny zegar potwierdza nasze przybycie). Praca trwa 8 godzin, a mam karmiących godzinę krócej. Niedługo będziemy miały do dyspozycji specjalny pokój do karmienia dzieci. Specyfika naszej pracy wyklucza wykonywanie jej w domu, ale może to i lepiej, bo kiedy już jestem z dziećmi, mam wolną głowę i mogę tylko im się poświęcić. Gdy wracałam do pracy po urlopie macierzyńskim, szef tak wszystko przygotował, że nie czułam się zagubiona. Miałam całkowite wsparcie ze strony moich przełożonych. Mogłam też wrócić na pół czy trzy czwarte etatu.

Mogłam pracować z dzieckiem

Katarzyna Bielawska, mama 2-letniego Alka

Pracuje w fundacji Towarzystwo Demokratyczne Wschód, zajmującej się szerzeniem demokracji w krajach byłego ZSRR, wyróżnionej nagrodą specjalną redaktor naczelnej miesięcznika "Dziecko" za umożliwienie pracy w biurze razem z maleńkim dzieckiem.

Byłam w 3 miesiącu ciąży, gdy w fundacji zatrudniono mnie na stanowisku dyrektora finansowego. Wcześniej pracowałam w dużej korporacji i agencji reklamowej. Fundację uczciwie ostrzegałam, że nie wiem, jak ta moja ciąża będzie przebiegała. Ale ówczesna prezes, Urszula Doroszewska, z którą wcześniej współpracowałam przy organizowaniu międzynarodowej konferencji, wraz z zarządem podjęła ryzykowną decyzję, by jednak mnie zatrudnić. Ważne było tylko to, czy mam zamiar wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim. Zapewniłam że tak, jeśli moje dziecko będzie zdrowe i po powrocie chciałabym z nim pracować, bo nie wyobrażam sobie zostawienia niemowlaka pod opieką obcych. I wtedy usłyszałam od Urszuli, że nie ma problemu, to ode mnie zależy, w jaki sposób urządzę sobie pokój pracy. Po dwóch miesiącach okazało się, że ciąża jest zagrożona i muszę leżeć. Zaproponowałam, że złożę wymówienie, ale nie zgodzono się. Przyjęto osobę, która została moją asystentką i dowoziła mi dokumenty do opracowania. Alek urodził się zdrowy i już na tydzień przed końcem urlopu macierzyńskiego zaczęłam przychodzić z nim do pracy, aby się oswoił. Przemeblowałam swój gabinet. Dziecięce łóżeczko postawiłam przy biurku, przywiozłam mikrofalówkę, zabawki i inne potrzebne rzeczy. I tak, do ukończenia przez Alka półtora roku, razem chodziliśmy do pracy. Trzy dni w tygodniu, bo od początku pracuję w takim wymiarze.

Można pracować z dzieckiem, ale trzeba sobie tę pracę zorganizować. Z Alkiem nie było większych problemów, miewał jedynie kolki i gdy płakał, chowałam się gdzieś z nim, żeby nie przeszkadzać. Ważne telefony załatwiałam w porze karmienia, bo wiedziałam, że wtedy synek będzie zajęty. Jeśli zdarzyło się, że zaczął narzekać, otwarcie mówiłam, że pracuję z dzieckiem i muszę na chwilę przerwać rozmowę, ale za moment oddzwonię. Nigdy nie spotkałam się z niezadowoleniem. Przeciwnie, wypytywano mnie, jak sobie radzę.

Kłopoty zaczęły się, kiedy Aluś zaczął chodzić. Jest bardzo ruchliwym i ciekawskim chłopcem, wyłączał komputery, wyjmował szuflady z biurek i wprowadzał zamęt. Wtedy zwróciłam się do zarządu z pytaniem, czy mogłabym zatrudnić nianię, która opiekowałaby się Alkiem w fundacji. Zgodzono się, zresztą wtedy awansowałam i zostałam sekretarzem za- rządu. Dla opiekunek nie było to łatwe zadanie, musiały pod moim okiem zajmować się synkiem. Jedna z nich tak pokochała Alka, że postanowiłam jej zaufać i teraz już opiekuje się nim w moim domu. Jednak zarówno syn, jak i koleżanki z pracy bardzo z tego powodu cierpią, a nasza obecna prezes Anna Hejman powiedziała: "Teraz przydałoby się nam drugie "dziecko fundacji".

Macierzyństwo zmobilizowało mnie do jeszcze większej aktywności i lepszego zorganizowania czasu. Okazało się, że przy wsparciu życzliwych ludzi, dla których liczy się coś więcej niż kariera i zarobki, każdy problem można rozwiązać bez napięć. Znalazłam tu tak duże zrozumienie, że nie tylko udało mi się rozwinąć zawodowo, ale nie bałam się podjęcia nowych wyzwań. Niedawno byłam koordynatorem polsko- -palestyńsko-izraelskiego projektu realizowanego przy wsparciu Ministerstwa Spraw Zagranicznych dotyczącego budowania pokoju poprzez edukację. Opiekowałam się grupą 20 nauczycieli z Izraela i Palestyny, i dałam sobie radę, nie zaniedbując przy tym fundacji. Macierzyństwo wyzwala pokłady sił, o których nie mamy pojęcia. Trzeba tylko dać kobietom szansę właściwie je wykorzystać. Ja taką szansę dostałam!

Praca sekretarka - oferty pracy na Pracawbiurze.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA