Firma Przyjazna Mamie - dowiedz się więcej o plebiscycie >>
Barbara Smolińska, psychoterapeutka, doktor nauk humanistycznych. Od wielu lat współpracuje z pismem "Dziecko". Mężatka, ma czworo dzieci.
Ważne jest, żeby zdać sobie sprawę, dlaczego chce się wrócić do pracy. Czasami kobieta jest po prostu zmęczona opieką nad małym dzieckiem. Trudno jej dać sobie prawo, by jasno powiedzieć, że ma dość, że chciałaby mieć większy kontakt z innymi osobami dorosłymi. Niekiedy właśnie to jest podświadomą przyczyną chęci powrotu do pracy. A na powierzchni są rozmaite logiczne, mądre powody: że nie możemy się utrzymać z jednej pensji, że stracę swoją pozycję zawodową. Bo to jest różnica, czy naprawdę nie starcza nam na podstawowe rzeczy i muszę wrócić do pracy ze względów materialnych (tak jest bardzo często, dla wielu rodzin jest to podstawowy powód), czy też główną przyczyną są sprawy psychiczne. W tym drugim przypadku można szukać innych, prostszych rozwiązań. Czasem wystarczy, żeby młoda mama miała trochę oddechu od dziecka: znalazła nianię, umówiła się z przyjaciółką albo babcią i zaczęła dwa razy w tygodniu wychodzić z domu na kurs języka, na basen, na plotki. Te regularne wyjścia to swego rodzaju profilaktyka macierzyńskiego wypalenia. Dzięki temu kobieta nie będzie musiała do pracy uciekać, a później ułatwi to jej roztropną decyzję, w którym momencie powinna pójść do pracy.
Ważne, by przed podjęciem tej decyzji rozmawiać z bliskimi osobami, ze współmałżonkiem. To powinna być decyzja wspólna, poprzedzona wieloma rozmowami, w których para małżeńska weźmie pod uwagę swoją sytuację ekonomiczną i psychologiczną, swoje wzajemne potrzeby, obie osoby wysłuchają się nawzajem. Może się wtedy okazać, że małżonkowie mają różne wizje rodziny. Jeśli mąż wychował się w rodzinie, gdzie mama była w domu, nie pracowała, może mu się wydawać oczywiste, że jego żona też nie będzie pracowała. "Moja żona nie musi pracować" - mówi. Czasami trudno takiemu mężczyźnie zrozumieć, że ona faktycznie nie musi, ale chce. Warto na ten temat rozmawiać, słuchać się wzajemnie i próbować razem znaleźć własny model rodziny.
Wariant idealny to trzy lata, kiedy dziecko jest z mamą. Jest to jednak coraz rzadziej wykonalne z powodu tempa życia, tempa pracy, tempa karier zawodowych. Ale i rok z dzieckiem to już jest dobrze. Jeżeli jest to możliwe ze względów finansowych, jeżeli młoda mama ma zapewnione jakieś wyjścia, jest to optymalny wariant. Dziecko uzyskuje wtedy solidny fundament relacyjny, jest "nakarmione miłością". Im więcej damy dziecku w tych pierwszych miesiącach życia, nie tylko pielęgnacji, ale również relacji, i to relacji z jedną osobą, żeby wytworzyła się mocna więź, żeby dziecko się czuło bezpieczne, tym mocniejszy jest fundament, z którego można potem czerpać. Wtedy będzie można później spokojnie powierzać je opiece innych osób. Natomiast jeśli już po trzech miesiącach życia ma jedną opiekunkę, potem zaraz drugą, to ono ciągle jest głodne miłości, ciągle jej się domaga.
Nie jestem entuzjastką żłobków. Uważam, że opieka jednej osoby w pierwszym roku życia i aż do połowy drugiego roku życia jest lepsza dla dziecka niż wychowanie zbiorowe. Półtoraroczne dziecko nie ma potrzeby kontaktów społecznych, i to przez 8 godzin dziennie! Czasami trzeba oddać dziecko do żłobka, ale tylko i wyłącznie dlatego, że rodzice tego potrzebują. Dziecko tego nie potrzebuje. I trzeba pamiętać, że po dniu w żłobku dziecko będzie bardzo zmęczone. Ważne wtedy, by po odebraniu go ze żłobka nie dostarczać mu już dodatkowych bodźców, by było w bliskiej relacji z mamą lub tatą.
Wybór opiekunki jest ogromnie ważny. Warto temu poświęcić dużo uwagi. Jeśli mama wraca do pracy na pełen etat, w wielkim mieście, to licząc wraz z dojazdami nie będzie jej w domu niemal 10 godzin. Osoba, którą wybierzemy, będzie miała wielki wpływ na nasze dziecko, to ona będzie je wychowywać. Trzeba przy tym dołożyć wszelkich starań, żeby nie było zbyt częstych zmian, bo dziecko się przywiązuje do tych, którzy się nim opiekują. Konkretne decyzje bardzo zależą od sytuacji danej rodziny. Warto jednak wziąć pod uwagę, że niania jest płatnym pracownikiem, od którego mamy prawo oczekiwać, postawić konkretne wymagania i warunki. Babcia nie jest płatnym pracownikiem. Jasne że można ją prosić o to, by w taki czy w inny sposób opiekowała się wnuczkiem, ale nie można dziadkom przekazać stupunktowego regulaminu zajmowania się naszym dzieckiem. Oni się opiekują naszym dzieckiem dlatego, że je kochają.
Dobrze, żeby dziecko od początku uczyło się rozstawać i żegnać. Nie należy oszukiwać dziecka - mówić "Zaraz przyjdę", wymykać się niepostrzeżenie. Lepiej, żeby to było jasne, że mama wychodzi. Ale też ważne, żeby tych pożegnań nie przedłużać, nie tłumaczyć się dziecku, ale w zdecydowany sposób pożegnać się i wyjść. A już rolą tej osoby, która zostaje z dzieckiem, jest pocieszenie go, co zresztą zwykle nie jest trudne.
Dlatego jest takie ważne, żeby mama i tata mieli jasność, dlaczego następuje to rozstanie, dlaczego kobieta wraca do pracy, dlaczego powierzają dziecko opiece. Świadomie podjęta, przemyślana decyzja w dużej mierze pozwala potem uniknąć wyrzutów sumienia i poczucia winy, bo niedobrze, gdy kobieta jest pełna poczucia winy. Niedobrze dla niej, bo się zadręcza, ale i dla dziecka, bo poczucie winy jest jednym z gorszych doradców w wychowaniu. Jeżeli mama czuje się winna, że idzie do pracy, trudno jej będzie przeżywać codzienne rozstania czy nie rozpieszczać dziecka po powrocie z pracy.
Ważne, żeby ten czas po powrocie z pracy był naprawdę dla dziecka. To nie znaczy, że mamy je rozpuszczać, aby zrekompensować mu naszą nieobecność. Chodzi o to, żeby rzeczywiście być z dzieckiem, bawić się z nim, rozmawiać. To może być trudne, bo jeżeli kobieta wraca na pełen etat do pracy, najczęściej obowiązki domowe pozostają na jej głowie. Tu znowu dotykamy sprawy funkcjonowania całej rodziny. W pierwszych rozmowach z mężem na temat powrotu do pracy trzeba poruszyć kwestię nowego podziału obowiązków domowych. Zazwyczaj jeśli mama jest w domu, nie pracuje zawodowo, tylko zajmuje się dzieckiem, tak jakoś jest oczywiste, że spełnia wszystkie obowiązki domowe. Kiedy wraca do pracy, niezbędne jest wspólne ustalenie zupełnie innego podziału obowiązków. Przy czym priorytetem jest to, żeby przynajmniej przez pierwsze godziny po powrocie do domu rodzice byli do dyspozycji dziecka.
Ważne, żeby był tatą, który się opiekuje dzieckiem, który się z nim bawi, kładzie je spać, który czasem też wstanie w nocy do dziecka... To bardzo cenne: tata się trochę inaczej bawi z dzieckiem, ma inne podejście. Dużo jest teraz młodych ojców, którzy naprawdę znają swoje dzieci, lubią z nimi przebywać, mają pomysł, co z nimi robić. Ale jednocześnie jest też wielu ojców, którzy tak bardzo zajęli się pracą, że mają mało kontaktu z dzieckiem. Często mówią, że nie ma takiej możliwości... Rozumiem wymogi pracy, ale wydaje mi się, że zawsze jest to jakaś forma wyboru.
Jak najbardziej. Wtedy jest podwójna korzyść - matka spędza czas w sposób bardziej urozmaicony, ma poczucie, że nie zaniedbuje kariery zawodowej, robi coś, czego potrzebuje, ale jednocześnie jest nadal sporo z dzieckiem. Trzeba mieć nadzieję, że tego typu rozwiązania będą bardziej dostępne. Czasami czas pracy rodziców jest na tyle elastyczny, że umożliwia przynajmniej częściowe wymienianie się mamy i taty w opiece nad dzieckiem - to też jest dobre rozwiązanie.
Praca sekretarka - oferty pracy na Pracawbiurze.pl