Mamy w pracy mogą więcej?

Pamiętacie billboardy reklamowe z informacjami, że kobietom, które mają dzieci, łatwiej radzić sobie z trudnymi sytuacjami w pracy, ponieważ najtrudniejsze problemy "przetrenowały" już na dzieciach? Ale są też inne billboardy - kobieta z córeczką, obie niezbyt wesołe, na twarzy kobiety delikatna zaduma. Pod zdjęciem podpis: "Mam dziecko i zarabiam mniej". Jak jest naprawdę?

Na zlecenie Fundacji Świętego Mikołaja (w radzie której zasiadają m.in. Jarosław Gowin, rektor Wyższej Szkoły Europejskiej im. Józefa Tischnera, redaktor naczelny "Znaku" i Janina Ochojska, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej) Instytut Badania Opinii Społecznej i Rynku Millward Brown przeprowadził badania sytuacji zawodowej matek małych dzieci. Badania te podzielone są na trzy części. Pierwsza z nich dotyczy reakcji pracodawcy i współpracowników na wiadomość o ciąży podwładnej/koleżanki, obaw i nadziei przyszłych mam, planów dotyczących życia zawodowego. Część druga dotyczy powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim, a część trzecia - płac. Badania te pochodzą z końca ubiegłego roku. Ich celem była "diagnoza sytuacji matki na rynku pracy" oraz zebranie materiałów do kampanii społecznej, która miałaby zwrócić uwagę na sytuację pracujących mam.

W badanej grupie pracowała połowa kobiet - 40 proc. z nich na pełnym etacie. Najczęściej pracowały kobiety powyżej 35 r. życia (aż 75 proc. z nich). Więcej kobiet, które pracowały zawodowo, było w grupie z ponad średnim wykształceniem (68 proc.).

Jedna trzecia kobiet boi się problemów związanych z ciążą

Dotyczy to jednak głównie kobiet z wykształceniem podstawowym i zawodowym (ponad 50 proc. badanych obawiało się reakcji swojego szefa). Jednak większość kobiet uważa, że ich pracodawca przyjąłby to neutralnie, jako coś normalnego - ani by się specjalnie nie ucieszył, ani nie zemdlał. Co piąta kobieta twierdzi, że szef przyjąłby tę nowinę negatywnie (dotyczy to najmłodszych pracujących przyszłych mam - do 25 roku życia).

Większość stwierdziła, że nie odkładała decyzji o urodzeniu dziecka z powodu strachu. Tak twierdziło aż 80 proc. ankietowanych kobiet. Za to 14 proc. przyznało się do strachu. Czy on był spowodowany? Kobiety wymieniały różne powody: obawę przed zwolnieniem i konsekwencjami, część właśnie miało dostać awans, a ciąża mogła te plany pokrzyżować, jeszcze inne wyznały z rozbrajającą szczerością, że... szef nie lubi, gdy ktoś zachodzi w ciążę (!). Aż dwie trzecie kobiet powiedziało swemu pracodawcy o ciąży, gdy nie była ona jeszcze zbyt widoczna, czyli przed upływem 3 miesiąca.

Przypatrzmy się teraz, jakie były reakcje pracodawców - także tych, którzy nie lubią osób zachodzących w ciążę. Reakcja 24 proc. pracodawców była entuzjastyczna i bardzo miła, 37 proc. szefów zachowało się w porządku. Sporo z nich, bo 27 proc., przyjęło tę wiadomość neutralnie, a 3 proc. - zdecydowanie źle.

Pracodawcy zapewniali, że miejsce pracy będzie czekało - to bardzo miłe - tak postąpiła ponad połowa (najczęściej te zapewnienia słyszały kobiety pracujące w tzw. budżetówce lub specjalistki z dużych firm, z tytułem magistra i wieku powyżej 36 lat). Czasem szef spontanicznie proponował dogodniejsze warunki pracy, ale... co ósma kobieta usłyszała, że może spodziewać się zwolnienia. Co gorsza, w ponad połowie przypadków ta groźba została spełniona!

Szefowie: po urlopie macierzyńskim kobiety wracają

Z otwartymi ramionami młode matki przyjmowane są w budżetówce i w firmach, gdzie pracuje dużo kobiet. Najgorzej sytuacja wygląda w małych prywatnych firmach zatrudniających po kilka osób (pracodawcy na czas urlopu macierzyńskiego nie chcą zatrudniać nikogo na miejsce pracowniczki przebywającej na macierzyńskim - nie opłaca się, firma miałaby za małe zyski, zaś koledzy i koleżanki, i tak zapracowani, niechętnie przyjmują nowe obowiązki).

Część mam nie może się już doczekać powrotu do pracy - dokładnie jedna trzecia. Pozostałym doskwiera tęsknota za dzieckiem; martwią się, że nie zapewnią mu dostatecznej opieki. Aż 88 proc. kobiet to konserwatystki i opiekuńcze mamy - uważają, że do 3. roku życia dziecko powinno być pod ich opieką. Zdecydowanie mniej pań uważa, że dziecko nic nie traci na tym, że ma pracującą mamę, a obowiązki domowe i służbowe da się pogodzić. Zwłaszcza, że macierzyństwo uskrzydla. Kolejna dobra wiadomość - aż 90 proc. pracodawców deklaruje, że po powrocie z urlopu zarobki młodych mam będą takie same. Wiadomo, że pracodawcy niechętnie patrzą na matki maluchów ze względu na częste prośby o dzień wolny ze względu na chorobę dziecka. Tymczasem jest to tylko jeden dzień na 10 miesięcy! Aż 66 proc. kobiet w ciągu ostatnich 6 miesięcy nie opuściło ani jednego dnia pracy! W każdym razie szanse na znalezienie pracy przez kobietę w zaawansowanej ciąży są bliskie zeru w firmach prywatnych. Można próbować w firmach państwowych, ale szanse wzrosną tylko nieznacznie.

Mamy zarabiają najmniej?

Na zlecenie Fundacji Świętego Mikołaja przeprowadzono ciekawy eksperyment, o którym było dość głośno. Pracodawcy mieli wycenić pracę czworga osób - dwóch kobiet i dwóch mężczyzn. Wszyscy oni mieli wykonywać tę samą pracę; wszyscy mieli po 32 lata i takie same kwalifikacje. Legitymowali się średnim wykształceniem ekonomicznym, mieli doświadczenie na podobnym stanowisku do tego, które chciał obsadzić pracodawca i bardzo dobre referencje z poprzedniej firmy. Wszyscy zdecydowali się zmienić pracę ze względu na zmianę miejsca zamieszkania. Różnili się płcią, stanem cywilnym i liczbą dzieci. Oto fikcyjni uczestnicy tego eksperymentu:

"Ania" - nie ma męża ani dzieci

"Michał" - nie ma żony ani dzieci

"Ewa" - zamężna, dwoje dzieci

"Tadek" - żonaty, dwoje dzieci.

Średnia płaca za pracę, która mieli wykonać, wynosiła 1517 zł. I tak "Ania" (singelka) dostałaby za nią 1531 zł, "Michał" (singiel) - 1543 zł, "Ewa" (zamężna mama) - 1476 zł, zaś "Tadek" (żonaty tata) 1520 zł. Okazuje się, że aż o 41 zł poniżej średniej dostałaby zamężna kobieta z dzieckiem. Najwięcej zarobiliby singel i singelka...

Przez szefów osoby bez dzieci uważane są za najbardziej dyspozycyjne i chętnie widzieliby je w swoich firmach. Pozazdrościć? Niekoniecznie, dane statystyczne pokazują, że przy redukcji etatów to oni wylecą jako pierwsi...

"Europejski Rok Równości Szans dla Wszystkich"

To rok 2007 - został on ustanowiony przez Komisję Europejską. Jej cele to promowanie idei równości, "promocja dobrych przykładów" oraz walka z wszelkimi przejawami dyskryminacji (ze względu na płeć, wykształcenie czy wyznanie). Jednakże w praktyce ów rok, któremu przyświecają tak szczytne cele, wygląda dużo gorzej. Weźmy np. aktywność zawodową kobiet, która... jest niższa niż w PRL-u. Zgoda, wówczas aktywność zawodowa kobiet była wysoka ze względu na duży popyt na płacę, jej niską efektywność i niskie wynagrodzenia. Opiekuńcze państwo zapewniało żłobki i przedszkola. Transformacja polityczna i gospodarcza zmieniła ten obrazek, czyli warunki łączenia pracy zawodowej z obowiązkami rodzinnymi. Porównajmy ostatnie lata: w 1994 r. współczynnik aktywności zawodowej kobiet wynosił 52,5, zaś w 2003 zmalał i wynosił tylko 47,9.

Mimo że kobiety mają wysokie kwalifikacje (w Polsce mamy więcej kobiet niż mężczyzn mogących "poszczycić się" tytułem magistra!), coraz trudniej utrzymać im pracę, a jeszcze wcześniej - zdobyć ją. Według danych GUS w I kwartale 2006 r. wśród bezrobotnych kobiet ponad 6 proc. miało wyższe wykształcenie. Bezrobotnych panów z wyższym wykształceniem było zauważalnie mniej - 3,7 proc. A to wszystko wina pracodawców! Niechętnie zatrudniają absolwentki, bo to "przyszłe matki", niechętnie patrzą na dojrzałe kobiety... W przypadku, gdy obie osoby mają te same kwalifikacje, wybierają młodszą, a gdy o te samą posadę ubiegają się kobieta i mężczyzna - wybierają mężczyznę.

Zarobki

Choć zarobki kobiet rosną, a różnica między zarobkami kobiet i mężczyzn maleje, nadal panie zarabiają mniej. I czy aż tak bardzo pocieszający jest fakt, że w 1996 roku zarobki kobiet wynosiły 52,3 proc. wynagrodzenia mężczyzn, zaś w 2001 r. wynosił one "aż" 81, 8 proc.?. Kobiety zarabiają mniej m.in. ze względu na "tradycję", segregację zawodów według płci - no i ze względu na to, że na stanowiskach kierowniczych spotkamy mniej kobiet.

Bariery awansu zawodowego kobiet to plafond de verre (fr. szklany sufit) - zarządzanie przecież od wieków jest w męskich rękach; szklany sufit to nic innego jak bariery awansu (a więc i lepszych płac!) kobiet w instytucjach zdominowanych przez mężczyzn. Świetnie widać to w polityce. Ale nie tylko. Inna bariera to tzw. lepka podłoga - "ugrzęźnięcie" w zawodach o niskim statusie, gdzie praktycznie nie ma możliwości awansu lub przywiązanie do stanowiska w stabilnej, spokojnej, ale nieoferujacej żadnych wyzwań firmie. Aż 85 proc. kobiet uczestniczących w badaniu zleconym przez Fundację Świętego Mikołaja wolałoby mieć spokojną, stabilną, nawet słabiej płatną pracę, za to gwarantującą spokój, jaki taki brak stresów... i powrót do domu o 16 czy 17. Jak łatwo policzyć, tylko 15 proc. ankietowanych wolałoby pracę ciekawą, pełną wyzwań, ale i nadgodzin.

Niedźwiedzia przysługa rządu?

Rząd, który pragnie wydłużyć urlopy macierzyńskie, oddaje kobietom niedźwiedzią przysługę. Socjalne prawo unijne przewiduje 14 tyg. urlopu macierzyńskiego (Polska - jak rzadko kiedy - jest powyżej tej średniej). Oczywiście, chodzi o płatny urlop macierzyński. Poza Polską 100 proc. wynagrodzenia w czasie takiego urlopu istnieje tylko w Holandii, Hiszpanii, Francji, Niemczech i Austrii. Japonia wypłaca wtedy kobietom 60 proc. wynagrodzenia, a USA... nic; tam taka instytucja jak płatny urlop macierzyński po prostu nie istnieje.

Paradoksalnie, krótszy urlop wychowawczy jest dla kobiet korzystniejszy ze względu na specyfikę rynku pracy. Ofiarą "opiekuńczości" rządu padną młode kobiety. Długa ochrona przed możliwym wypowiedzeniem umowy o pracę, zmniejszy ich szansę na znalezienie pracodawcy gotowego podjąć takie "ryzyko". A przecież już teraz wysokie koszty pracy (składki ZUS, podatki itp.) sprawiają, że aż jedna czwarta wszystkich pracujących osób związana jest ze swoim pracodawcą nie umową na czas nieokreślony, lecz umową zleceniem czy umową o dzieło. Z dobrodziejstw prorodzinnej polityki rządu najbardziej korzystają kobiety zatrudnione w sektorze publicznym, głównie urzędniczki. Ale co z resztą?

Oczywiście, prawna gwarancja, że etat poczeka na młodą matkę, ma swoje plusy: większa ochrona przed zwolnieniem, poczucie stabilizacji zawodowej, zachęta do rodzicielstwa w czasach niżu demograficznego. Warto jednak wziąć pod uwagę minusy: niechęć do zatrudniania młodych kobiet (nawet wolnych i nieplanujących ciąży w ciągu najbliższych kilku lat), wzrost liczby umów na czas określony, dyskryminację kobiet na rynku pracy.

Kobiety lubią pracę

A przecież... kobiety często deklarują, że lubią swoją pracę. Jeszcze w PRL-u, ale i później, pracującymi kobietami kierowały najczęściej motywy materialne (mąż zarabia za mało, by utrzymać rodzinę, jestem jedyną żywicielką rodziny, potrzebne mi są świadczenia socjalne, chcę kupić samochód itp.). Dziś coraz częściej kobiety wybierają motywy materialne (na ogół są to panie z ponad średnim wykształceniem, w wieku 30-39 lat). Mówią, że chcą mieć kontakt z ludźmi, lubią swoją pracę; wymieniają też chęć rozwijania się, poczucie stabilizacji finansowej i niezależności finansowej.

Korzyści płynące z zatrudniania młodych mam

Jest ich sporo! Przede wszystkim firma przyjazna mamom buduje swój pozytywny wizerunek jako "ludzkiej", "z klasą". To właśnie takie firmy przyciągają najlepiej wykształconych i najzdolniejszych ludzi, a nie modne w epoce japiszonów (a ciągle jeszcze funkcjonujące!) "kombinaty" oferujące pracę po kilkanaście godzin dziennie 6 czy 7 razy w tygodniu. To ważne, bo przecież coraz więcej specjalistów wyjeżdża za granicę i rodzime firmy powinny starać się ich zatrzymać.

Pracodawcy oferują więc mamom trzy czwarte etatu, uelastycznienie godzin pracy i możliwość wykonywania części obowiązków w domu. Zgodnie z art. 187 Kodeksu Pracy karmiąca matka ma prawo do dwóch półgodzinnych przerw na karmienie w ciągu dnia. Można je połączyć - i wyjść godzinę wcześniej z pracy (pamiętaj, to Twoje prawo, a nie łaskawość szefa!). Niektóre firmy oferują specjalne pokoje dla karmiących mam, wygodniejsze krzesła, karnety na basen... W ten sposób dają kobietom poczucie, że są doceniane, przywiązują ich do siebie, budują ich lojalność wobec firmy. Aha, no i jeszcze jedna rzecz - młode mamy są wydajniejsze w pracy, nie tracą czasu na bzdury typu piąta kawa, dziesiąta herbata, bo przecież w domu czeka na nie bobas.

Zapraszamy do udziału w plebiscycie Firma Przyjazna Mamie , w którym możecie zgłaszać firmy zapewniające dobre warunki pracującym mamom.

Korzystałam z następujących materiałów:

Badania "Macierzyństwo a praca zawodowa kobiet" przeprowadzone na zlecenie Fundacji Świętego Mikołaja (dostępne w internecie, można wpisać w google np. "fundacja świętego Mikołaja" lub "macierzyństwo a praca zawodowa kobiet"

Adam Gliksman, Równe traktowanie w zatrudnieniu, Kraków 2006

Barbara Kalinowska-Nawrotek, Formy dyskryminacji kobiet na polskim rynku pracy, Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Społeczny 2004 (R.66), s. 231-245

Ewa Kulesza, Nie robią ci łaski, Puls Biznesu 2007 nr 5, s. 21

Aneta Marciniak, Niewidzialne bariery awansu kobiet - apokryf "szklanego sufitu"?, Zeszyty Studiów Doktoranckich Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, Poznań 2004, zeszyt 19, s. 5-20

Bartosz Marczuk, Przywileje etatów nie dadzą, Gazeta Prawna 2006 nr 123, s. 20-21

Joanna Solska, Grunt to rodzina, Polityka 2006 nr 21, s. 46-48

Alicja Szuman, Etiologia różnic i zmian w motywach pracy zawodowej matek, Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Społeczny 2004 (R.66), s. 203-229

Michał Zieliński, Wilczy urlop, Wprost 2006 nr 20, s. 62-64

Więcej o:
Copyright © Agora SA