Szczęśliwe matki to nasz kapitał

Kiedy w ubiegłym roku ogłosiliśmy nasz plebiscyt na Firmę Przyjazną Mamie, najwięcej zgłoszeń od zadowolonych matek napłynęło z niewielkiej firmy MEMRB International Polska zajmującej się badaniami marketingowymi. Kobiety, które tu pracują, realizują się zawodowo i są troskliwymi matkami, a w dodatku kierownictwo firmy twierdzi, że opłaca się je zatrudniać! Bo szczęśliwy pracownik, to dobry pracownik.

Siedzibę MEMRB Inter-national Polska niełatwo znaleźć. Wciśnięty między bloki warszawskiego Muranowa nowoczesny budynek jest niewidoczny z daleka. W recepcji witają mnie uśmiechnięte dziewczyny. W firmie zatrudnionych jest obecnie 60 kobiet (na 83 pracowników). W sumie mają one 42 dzieci. Te dzieci rodziły się, kiedy ich mamy już tu pracowały, i teraz rosną razem z MEMRB.

Urlop, zwykła rzecz

-W zeszłym roku pobite zostały wszelkie rekordy firmy: w rodzinach pracowników na świat przyszło 14 dzieci, w tym 11 urodziły nasze panie - chwali się dyrektor MEMBR pan Janusz Krauze. - Jak to się stało, że firma nie zbankrutowała, a pan nie osiwiał ze zmartwienia? - pytam.

- Kiedy kolejna pani przyszła do mnie z tą radosną nowiną, to zamiast rwać włosy z głowy, poleciłem, żeby mi zrobiono grafik terminów porodów i okresów pobytu na urlopach macierzyńskich zazwyczaj u nas łączonych z wypoczynkowymi. Poprosiłem też, żeby się panie wcześniej zastanowiły, czy będą chciały wziąć urlop wychowawczy - spokojnie uśmiecha się dyrektor. W tej firmie poród nie jest traktowany jako naruszenie obowiązków służbowych, a kobieta matka jak zbędny balast. Janusz Krauze jest ojcem 1,5-rocznego synka. Jego żona również pracuje w firmie, w której posiadanie dziecka nie jest przeszkodą w realizowaniu kariery zawodowej. Dlatego on dba o to, aby macierzyństwo, które jest tak ważne dla kobiet, nie było w MEMRB tematem tabu, lecz tematem do rozmowy, jak pogodzić je z pracą. - Ze względu na młody wiek kadry przyzwyczaiłem się do tego, że urlopy macierzyńskie zdarzają się często. Dlatego zatrudniamy trochę więcej osób, niż wynikałoby to z naszych potrzeb. Przy planowaniu bierzemy pod uwagę, że nie wszystkie pracownice zawsze będą czynne zawodowo - opowiada. I rzeczywiście, w jednym z działów (w pełni sfeminizowanym) na siedem zatrudnionych aż cztery są nieobecne. W tym szefowa i jej zastępczyni. Obie na urlopach macierzyńskich. Ale kierowniczka stara się być w stałym mailowym kontakcie z firmą. MEMRB zajmuje się badaniem produktów rynkowych. W tego rodzaju pracy ważne jest doświadczenie.

Awans na macierzyńskim

Odwiedzam wyludniony dział. W progu wita mnie uśmiechnięta szatynka Anna Zwolińska, która pracuje tu od siedmiu lat, ale dopiero dwa dni temu wróciła po urodzeniu drugiego dziecka. Przy komputerze, w pobliżu okna, czasowo zatrudniona dziewczyna zastępuje jedną z przebywających na macierzyńskim urlopie pracownic. Biurko obok Ani Zwolińskiej należy do koleżanki, która wróciła do pracy po... siedmiu latach przebywania na urlopach wychowawczych. Odchowała dwoje dzieci i teraz ma czas na rozwój zawodowy. - Większość z nas nie może sobie jednak pozwolić na wzięcie urlopu wychowawczego przede wszystkim ze względów finansowych. Wracamy do pracy, ale wiemy, że nie zostaniemy przesunięte na niższe stanowisko tylko dlatego, że mamy małe dziecko - przekonuje Zwolińska. Zdarza się nawet, że o awansie dowiadują się właśnie w czasie urlopu macierzyńskiego. Tak było w przypadku Moniki Wilczyńskiej, która jest związana z firmą prawie od początku jej istnienia na terenie Polski. Ma dwóch synków: starszy ma osiem lat, młodszy rok i dwa miesiące. - Awans to był jedyny zawodowy temat, jaki poruszył ze mną szef podczas mojego urlopu macierzyńskiego. Bardzo mnie wzruszył, kiedy zaraz po urodzeniu przeze mnie dziecka przysłał bukiet kwiatów od firmy. Wtedy nie wiedziałam, że jest to stały zwyczaj i każda z pracownic MEMRB, gdy zostaje mamą, otrzymuje taki bukiet. A wszyscy w firmie dostają maila z informacjami na temat płci, wagi, wzrostu dziecka i samopoczucia mamy, często ilustrowanego fotką malucha. Zdjęcia z różnych okresów życia pociech naszych pracowników trafiają na tablicę w naszej jadalni - opowiada Monika.

Matki pod szczególną ochroną

Rzeczywiście portrety dzieci są w tej firmie stałym elementem wystroju wnętrz. Zdobią prawie każde biurko i szczelnie wypełniają dwie olbrzymie tablice. Pod nimi stoją stoliki, przy których jada się lunch, i w ten sposób temat rozmów przy posiłku sam się nasuwa. Tutaj też działa nieoficjalne kółko samopomocy. Drobna szatynka Ania Śpiewak-Leśniewska jest w piątym miesiącu ciąży. Nie musi kupować specjalnych strojów na ten okres, bo otrzymała pełen ich zestaw od koleżanki zza sąsiedniego biurka - rudowłosej Ani Luty, która jest mamą dwóch chłopców i niedawno wróciła z urlopu macierzyńskiego.

- Mam też dla niej wyprawkę. Właśnie wrócił do mnie od znajomych samochodowy fotelik po moim starszym synku Patryku, który ma już 4,5 roku. Wspaniałą nianię, która opiekowała się malutkim Patrykiem, dopóki nie poszedł do przedszkola, poleciłam mojej koleżance. Sama niedawno musiałam poszukać nowej opiekunki, z którą dopiero się docieramy. Ale mój powrót do pracy skomplikował się nie z tego powodu. Młodszy synek zaraził się od starszego infekcją i trafił do szpitala z zapaleniem płuc. Opiekowałam się nim przez miesiąc. Szef dzwonił do mnie tylko po to, żeby dowiedzieć się, jak się czuje moje dziecko, i pytał, w czym ewentualnie mógłby mi pomóc - zwierza się Ania.

Liczą się efekty pracy

Starszego syna Ania Luty karmiła do 1,5 roku i w związku z tym korzystała z możliwości siedmiogodzinnego dnia pracy. - Młodszego też karmię. Mamy w firmie pokój do laktacji i tam ściągam pokarm. Przechowuję tam wszystkie potrzebne akcesoria. Matki są u nas pod szczególną ochroną. Jest możliwość zaczynania dnia pracy między 7 a 9.30. Dzięki temu mogę odprowadzać i odbierać malca z przedszkola. Poza tym rozliczana jestem z efektów pracy. Bywają momenty, kiedy jest jej więcej, i wtedy muszę dłużej posiedzieć, ale później mogę odebrać sobie nadgodziny - dodaje. Ania nie korzysta z możliwości pracy w domu, bo jej mąż woli, żeby czynności zawodowe nie wdzierały się do ich prywatnego zacisza. Ale dla innych pracownic, jak na przykład dla Moniki Wilczyńskiej, jest to szansa na lepsze zorganizowanie różnych spraw życiowych. - Często jakąś część pracy zabieram do domu i szef się na to zgadza. Mój młodszy synek jest przewlekle chory i co miesiąc jesteśmy w szpitalu na badaniach. Przełożony godzi się na to. Również kiedy moja ciąża okazała się zagrożona i przez rok byłam nieobecna w pracy, to szefa interesował przede wszystkim stan mojego zdrowia. Nie ukrywałam tego, wiedział też, jak bardzo przeżyłam wcześniejsze poronienie i jak bardzo chcę mieć drugie dziecko. Pracujemy ze sobą wiele lat i jesteśmy zaprzyjaźnieni. Ufam mu i wiem, że mogę na nim polegać. To dobry człowiek. Dlatego, mimo że sam rodzaj naszej pracy bywa stresujący, bo mamy do czynienia z różnymi klientami o różnych potrzebach, to staramy się, żeby było jak najmniej napięć w kontaktach wewnątrz firmy - wyznaje Monika. Również dla pracującej w MEMRB od sześciu lat Katarzyny Karaban, (mamy trzylatka) bardzo ważna jest atmosfera w pracy. - Dzięki temu z przyjemnością tu przychodzę. Kiedy spodziewałam się dziecka, nie miałam żadnych lęków związanych z powiadomieniem o tym fakcie przełożonego. Ucieszył się. Potem, gdy okazało się, że do porodu muszę być na zwolnieniu, było mi przykro, że może zawiodłam firmę, ale nigdy nikt nie dał mi tego odczuć. Kiedy moje dziecko pojawiło się na świecie, odwiedziła mnie delegacja z pracy z prezentem - fotelikiem, który mój synek tak pokochał, że nie chce się z nim rozstać, mimo że dawno już z niego wyrósł - wyznaje pani Katarzyna.

Bez wyrzutów sumienia

Podobnie jak dla większości zatrudnionych tu osób dla Katarzyny Karaban jest to pierwsza stała praca. Zapamiętała, że w czasie kwalifikacyjnej rozmowy nie padły żadne pytania o to, czy jest mężatką i czy w najbliższym czasie chce mieć dzieci. W innych miejscach domagano się od niej deklaracji, że na razie nie zamierza zajść w ciążę. - Jeśli firma jest lojalna wobec mnie, to ja jestem lojalna wobec firmy. Staram się dobrze wypełniać obowiązki, bo czuję się z MEMRB związana. Interes firmy stał się też moim - przekonuje. Podobne zdanie ma dyrektor Janusz Krauze. - Atmosfera w pracy jest jednym z najważniejszych czynników mobilizujących. Kreuje jakość pracy. Jeśli czujemy się bezpiecznie i jesteśmy zadowoleni, lepiej pracujemy. Trudno stworzyć zespół, który się dobrze ze sobą czuje w pracy i poza nią. Jest to wielki kapitał gwarantujący firmie stałość kadr i zaangażowanie pracowników w to, co robią. Oni muszą wiedzieć, że firmie na nich zależy, że doceniamy ich doświadczenie i oddanie - objaśnia. Twierdzi, że zarządzanie firmą z takim zespołem nie jest trudne. Nie są potrzebne szczególne przepisy, więcej można załatwić po prostu zwykłą rozmową. Ale do tego potrzebne jest zaufanie do przełożonego, a on musi być otwarty. W MEMRB szefowie starają się wprowadzać elastyczne zasady wszędzie tam, gdzie się da, i w takich granicach, w jakich ma to sens. A sukcesy? Poza tym, że firma ciągle się rozrasta, to aż 15 pracownic rekomendowało ją w medialnej akcji Firma Przyjazna Mamie. W 2005 roku zdobyli ten tytuł. Ich kapitałem na przyszłość są też uśmiechnięte twarzyczki dzieci, których mamy, bez wyrzutów sumienia, każdego ranka zostawiają swoje pociechy i śpieszą do pracy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.