Babcia, niania czy żłobek?

Powrót do pracy oznacza konieczność oddania dziecka komuś pod opiekę. Pomagamy odpowiedzieć na pytanie, jakie rozwiązanie będzie w tej sytuacji najodpowiedniejsze.

Długie urlopy wychowawcze odeszły w przeszłość. Urlop macierzyński trwa tylko 16 tygodni i wiele kobiet czuje się potem zmuszonych do powrotu do pracy. Z punktu widzenia interesów rozstanie z matką w tym czasie będzie bardzo trudne. Dlatego zanim zastanowimy się, kto najlepiej zastąpi mamę, zweryfikujmy tezę, że po czterech miesiącach trzeba wracać do pracy.

Najważniejszy pierwszy rok

Małe dziecko przychodzi na świat z niezwykle silną zdolnością do przywiązywania się. Tak to już natura wymyśliła, że aby ludzkie dziecko mogło przetrwać, musi mieć oddanego sobie bez reszty co najmniej jednego dorosłego opiekuna. Niemowlę robi więc, co może, by sobie tego opiekuna zjednać, w czym wspomaga je mieszanka wielu hormonów pojawiających się w krwi matki po porodzie. Urok osobisty niemowlęcia oraz hormony matki sprawiają, że między tymi dwiema osobami wytwarza się szczególna więź. I choć pogląd ten nie spodoba się tym feministkom, które macierzyństwo uznają za twór wyłącznie kulturowy - wygląda na to, że ścisły związek dziecka z matką trudno zastąpić jakimkolwiek innym. Zwłaszcza w pierwszych miesiącach życia, kiedy matka karmi niemowlę piersią, co zwiększa jeszcze ich wzajemne przywiązanie.

Dlaczego to takie ważne

Co się stanie, jeśli to przywiązanie, to ścisłe emocjonalne przylgnięcie zostanie nagle przerwane? Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeśli dziecku, które było blisko związane z mamą, ta mama nagle zniknie z oczu na wiele godzin dziennie, to bliskość zacznie mu się kojarzyć się z rozstaniem, bólem, cierpieniem. Dziecko odbierze pierwszą w życiu lekcję, że przywiązywać się nie warto.

Można uważać, że to żadna strata... Że lepiej być niezależnym i swobodnym. Że zależność rodzi cierpienie. Tak, ale to tylko jedna strona medalu. Ktoś, kto nigdy nie zaznał bliskiej i trwałej relacji z opiekunem, w przyszłości może (choć nie musi) mieć kłopoty z wchodzeniem w bliskie, ufne i otwarte relacje. Jeśli nie umiemy się przywiązywać, trudno będzie nam się zdobyć na miłość, przyjaźń i oddanie. Taka jest nasza dzisiejsza wiedza na temat prawidłowości, którymi rządzi się rozwój małego dziecka. Wiedzy tej nie zmienia trudna sytuacja ekonomiczna młodych rodzin, okropne zwyczaje panujące wśród pracodawców zatrudniających młode kobiety ani krótkie urlopy macierzyńskie. Pozostaje pytanie, co zrobić, by w tych trudnych okolicznościach znaleźć najlepsze rozwiązanie dla wszystkich?

Może jednak mama?

Po pierwsze, zastanów się, kiedy twój powrót do pracy jest naprawdę niezbędny. Czy rzeczywiście musisz wracać po 16 tygodniach? A może pracodawca będzie skłonny zaczekać jeszcze kilka miesięcy? Przecież i tak musiał przyjąć kogoś na zastępstwo, a jeśli ten ktoś pracuje cztery miesiące, może pracować kilka następnych.

Boisz się utraty pracy? Póki jesteś na macierzyńskim, nic ci nie grozi. Jeśli weźmiesz wychowawczy, pracodawca również nie ma prawa cię zwolnić. Zresztą wbrew pozorom dobrego pracownika nie jest tak łatwo zwolnić. Polski kodeks pracy mówi, że do zwolnienia musi być powód, i to niemały. Nie jest nim na pewno urodzenie dziecka! Pamiętaj, że istnieją sądy pracy, które choć nierychliwe, są jednak uczciwe i sprawiedliwe.

Spróbuj wynegocjować z pracodawcą powrót do pracy po roku. Jeśli zależy ci, by być z życiem firmy na bieżąco, możesz poprosić o informacje raz na miesiąc o tym, co się dzieje. Nie pozwól się traktować jak ktoś, kto rodząc dziecko, zrobił coś złego. To dziecko, gdy dorośnie, będzie pracować na emeryturę twojego szefa! Jeśli jest nieugięty, spróbuj negocjować powrót na część etatu, przedyskutuj, czy części pracy nie mogłabyś robić w domu, na przykład przez internet. W krajach tzw. starej Unii coraz więcej młodych kobiet tak pracuje.

Po drugie, jeśli motywem powrotu do pracy są pieniądze, bo na przykład spłacacie kredyt, pomyślcie, jaki na te kilka miesięcy otrzymać pomoc przy spłatach rat? Może poprosić o wsparcie rodzinę lub przyjaciół? Potraktujecie te kilka miesięcy z dzieckiem w domu jak inwestycję w jego przyszłość. W mniejsze kłopoty wychowawcze, rzadsze wizyty u lekarzy (dzieci rozwijające się harmonijnie rzadziej chorują) i niższe nakłady finansowe na zabawki (dzieci zadowolone z życia rzadziej domagają się "zadośćuczynienia" w postaci przedmiotów).

A może tata?

Utarło się, że to kobieta bierze urlop macierzyński, a potem ewentualnie wychowawczy. W przypadku urlopu macierzyńskiego jest to uzasadnione ze względu na wartość karmienia piersią. Natomiast urlop wychowawczy może w Polsce wziąć także ojciec dziecka - na takich samych warunkach jak matka. Wiele konkretnych przykładów pokazuje, że ojcowie potrafią być równie opiekuńczy, troskliwi, wrażliwi i cierpliwi jak matki. Wystarczy im tylko dać szansę, by mogli poznać swoje dziecko i przywiązać się do niego. Z punktu widzenia dziecka to również jest rozwiązanie znakomite, ponieważ opiekuje się nim ktoś, kto je kocha (a więc dobrze zna i wiele zniesie) i kto mu nie zniknie nagle z życia tak jak np. wynajęta niania.

Gdy nie ma innego wyjścia

Jeśli rozważyliście wspólnie wszystkie rozwiązania i ani ty, ani mąż nie decydujecie się na pozostanie z dzieckiem w domu - trudno. Nie ma sensu obwiniać się i rozdzierać szat. Skoro decyzja zapadła, trzeba teraz zrobić wszystko, by jej konsekwencje były jak najmniej bolesne dla całej rodziny.

Babcia

Wygląda na to, że babcia spełnia większość warunków stawianych dobremu opiekunowi. Jej najważniejszą zaletą jest to, że kocha dziecko i że z dnia na dzień go nie porzuci. Istnieje więc duża szansa, że związek z babcią będzie tą pierwszą w życiu miłością, matrycą, dzięki której późniejsze związki dziecka będą mogły mieć powodzenie.

Jeśli jednak zdecydujemy się na powierzenie dziecka babci, musimy mieć świadomość pewnych konsekwencji. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nasze dziecko zwiąże się z babcią bardziej niż z nami. To dobre dla niego i naturalne, biorąc pod uwagę prawa rozwoju, ale dla nas może być trudne. Tym bardziej że dzisiejsze babcie, choć znacznie bardziej nowoczesne i otwarte od tych sprzed pół wieku, mogą się mocno różnić od nas w swoich postawach wobec dziecka. Babcia to nie płatna opiekunka, wobec której można przyjąć zasadę "płacę i wymagam".

I jeszcze jedno - jeśli już los nas uszczęśliwi babcią niepracującą (jakich coraz mniej), dyspozycyjną i chętną do pomocy, zakochaną w dziecku (z wzajemnością), to pamiętajmy, że nawet najbardziej oddana pani w średnim wieku nie ma tyle sił co dwudziestolatka i bieganie za roczniakiem po parku może być wyzwaniem ponad jej siły. Dajmy więc babci od czasu do czasu wsparcie w postaci opiekunki na godziny ciotki czy kuzynki.

Niania

Jeśli babcia jest pełną werwy aktywną kobietą, która nie chce jeszcze rezygnować z pracy, pozostaje nam szukać niani. W Polsce sprawa nie jest prosta, ponieważ nie ma żadnych oficjalnych określonych przez państwo standardów, które taka opiekunka powinna spełniać. Nie ma też certyfikowanych agencji wynajmujących nianie do pracy. Na razie rynek w tej dziedzinie jest dziki i nieokiełznany.

Jak więc znaleźć osobę, której bez lęku będziemy mogli powierzyć na miesiące (a czasem lata) własne dziecko? Przede wszystkim do poszukiwań musimy przystąpić co najmniej na dwa miesiące przed powrotem do pracy. Musimy mieć czas na rozmowy z kandydatkami, a potem na przyjrzenie im się w akcji. W trakcie rekrutacji nie możemy czuć się pod presją czasu, bo grozi nam, że wybierzemy kogoś nieodpowiedniego.

Spośród wielu cech, jakie powinna mieć opiekunka do dziecka, najważniejsze to: odpowiedzialność (dobrze rokuje, jeśli to ktoś z wielodzietnej rodziny), komunikatywność, cierpliwość, otwartość, ciepło, wrażliwość, pewność siebie. Niania powinna mieć rekomendacje co najmniej trzech osób, które ją znają i z którymi możemy umówić się na spotkanie.

Wadą tego rozwiązania jest to, że nianie potrafią się dość często zmieniać, co zawsze jest dla dziecka dużym przeżyciem. Dlatego w czasie rozmowy kwalifikacyjnej spróbujmy dowiedzieć, jaka jest szansa, że ta osoba pozostanie z naszym dzieckiem na dłużej.

Żłobek

To rozwiązanie traktowałabym jako ostateczność. Malutkie dziecko nie ma jeszcze potrzeby przebywania w grupie innych dzieci. Poza tym żłobek to wylęgarnia rozmaitych infekcji. Ale najważniejsze, że małe dziecko potrzebuje tego, by ktoś reagował na jego potrzeby - koił, brał na ręce, kołysał, "rozmawiał". Jaką mamy gwarancję, że w żłobku ktoś dostrzeże jego potrzeby, skoro jedna opiekunka musi w tym samym czasie zajmować się gromadką malców?

Istnieje obawa, że dziecko nieutulone kilka razy z rzędu zamknie się w sobie z rezygnacją.

Jeżeli nie mamy innego wyjścia, postarajmy się, by malec przebywał w żłobku nie dłużej niż pięć godzin dziennie. Oczywiście im starsze dziecko, tym łatwiej zaadaptuje się do nowych warunków i tym lepiej będzie znosić rozłąkę.

A może jeszcze inaczej?

W Wielkiej Brytanii, w której przywiązuje się dużą wagę do tego, by dziecko mogło być jak najdłużej z matką, popularne są różne rozwiązania mieszane.

Najwyższa pora spróbować je wprowadzić również u nas.

Jeśli mamy możliwość zatrudnienia się na część etatu, w pozostałym czasie możemy wymieniać się opieką z inną matką. Zdarza się, że matki z jednego osiedla skrzykują się i znajdują jedną, która ma malutkie dziecko i jest bez pracy. Za drobne wynagrodzenie podejmuje się opieki nad dzieckiem sąsiadki. Czym różni się to od żłobka? Jeśli to ktoś znajomy, znany nam, stale ten sam - to jest szansa, że stworzy dziecku rodzaj tymczasowej rodziny. Dawniej dzieci chowały się w dużych rodzinach, gdzie było dużo dzieci w różnym wieku i dużo dorosłych wymieniających się opieką nad dziećmi. Matki były mniej obciążone, a dzieci mogły przywiązywać się do kilku osób naraz. A przecież im więcej osób do kochania, tym lepiej, prawda?

Babcia, niania czy żłobek?
Więcej o:
Copyright © Agora SA