Blog miesiąca: rodzinabezgranic.pl

W 2010 roku, kiedy nasza córka Hania miała pół roku, postanowiliśmy wybrać się w podróż wokół Morza Czarnego. Nasi rodzice nie byli tym zachwyceni. Zaczęliśmy więc pisać bloga, żeby dziadkowie widzieli, że z Hanią jest wszystko dobrze. Mąż robił zdjęcia, ja pisałam...

Anna i Thomas Albothowie, RodzinaBezGranic.pl

Poznaliśmy się w Brukseli na konferencji dla młodych dziennikarzy. Od początku podróżowaliśmy razem do wielu różnych miejsc i szybko zdaliśmy sobie sprawę, że chcielibyśmy tę największą podróż - wspólne życie - spędzić razem. Przeniosłam się do Berlina. Na co dzień używamy trzech języków: polskiego, niemieckiego i angielskiego. Wraz z naszymi małymi córeczkami zdecydowaliśmy się żyć życiem, o którym zawsze marzyliśmy.

Podróżowanie z dziećmi jest możliwe

Na początku prowadziliśmy bloga tylko po angielsku. Było to naturalne - z mężem rozmawiamy po angielsku, razem przygotowujemy się do wyjazdów, czytamy o miejscach, w które się wybieramy. Gdy znajomy bloger namówił mnie na pisanie także po polsku, po miesiącu mieliśmy dwa razy tyle czytelników! Nie wszystko jednak jest w obu językach, po polsku piszę, gdy coś mnie szczególnie poruszy.

Czyta nas bardzo duża grupa ludzi podróżujących, którzy nie mają jeszcze dzieci, ani nawet stałego związku. Chcą się upewnić, że da się podróżować z małymi dziećmi.

Blisko ludzi

Najpiękniejsza nasza podróż? To ta ostatnia, po Pacyfiku. Spotkaliśmy tam dużo Francuzów, Belgów, Holendrów, którzy przyjeżdżają z rodzinami na rok, dwa lata. Kupują łódź, przywożą zapas jedzenia z Europy i niemal nie stykają się z tubylcami. Nigdy nie spotkałam dzieci tak dzikich, jak tamte. Niby zwiedzają świat, ale żyją jak w bańce. Nasza filozofia podróżowania jest zupełnie inna. Ciekawią nas ludzie, ich historie. A oni są wdzięczni, że ktoś się interesuje ich krajem. Im mniejszy kraj, im mniejsza miejscowość, tym bardziej starają się pokazać nam wszystko, co jest u nich pięknego i interesującego.

Wiele osób pyta, czy nie jest dla nas problemem to, że nasze dzieci widzą tyle biedy. My uważamy, że to dobrze, że spotykają tak różnych ludzi, w różnych sytuacjach. Córki były już z nami w kilkudziesięciu krajach. Hania na każdy wyjazd zabiera swój aparat fotograficzny. Zdjęcia z jej aparatu pozwalają nam zajrzeć do jej świata. Fotografuje lody, kotki, pieski - to, co interesuje dzieci.

Co dalej?

Siedmioletnia Hania od września chodzi do szkoły. Szkoła niemiecka jest dużo bardziej restrykcyjna niż polska - nie ma mowy, żeby z powodu wyjazdu zabrać ją z zajęć. Dlatego już na początku roku szkolnego siedliśmy z kalendarzem jej wakacji, by zaplanować wspólne wyjazdy. W rezultacie udało nam się w tym roku więcej wypraw niż zazwyczaj, tyle że krótkich. Niedługo do szkoły pójdzie też Mila, która dzisiaj ma pięć i pół roku. Co będzie potem, kiedy dziewczynki będą rosły? Nie wiem. Nie umiem martwić się na zapas.

Samochodo-domem przez świat

Właśnie ukazała się książka Anny Alboth ze zdjęciami jej męża, Thomasa Albotha: "Rodzina bez granic w Ameryce Środkowej". To relacja z ich traperskiej podróży z córkami po Meksyku, Belize, Gwatemali i Hondurasie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.