Matki i córki

Nie możemy wrócić do wspólnego szycia ani szatkowania kapusty, bo żyjemy w innych czasach. Ale możemy wskrzesić atmosferę kobiecej wspólnoty.

Mamo, czy jesteś pewna, że zajęcia o ciąży i porodzie to jest dobry pomysł dla 7-letniej dziewczynki? - zastanawia się starsza córka. - A co my tam będziemy robić? - pyta młodsza. Prawdę mówiąc, mam blade pojęcie o tym, jak wygląda spotkanie "Urodziłam cię, córeczko - urodziłaś mnie, mamo", organizowane przez Anię Skorupę ze Stowarzyszenia Kobiet Dakini. Ulotka mówi: "Tańcząc, śpiewając i bawiąc się, będziemy wracać do brzucha mamy, do czasu porodu i narodzin oraz do pierwszego spotkania mamy i córki". Koleżanki po udziale w tych warsztatach były poruszone.

Siadamy w kręgu

W sobotnie przedpołudnie w willi na warszawskim Mokotowie panuje miły półmrok. Na podłodze, w kręgu na materacach i poduszkach, zasiada dziesięć kobiet. Każda w towarzystwie jednej lub dwóch dziewczynek. Marynia i Antosia - jeszcze onieśmielone - wtulają się we mnie i z zainteresowaniem przyglądają innym dziewczynkom. Za chwilę każda z nas będzie mogła się przedstawić. W szczególny sposób - wyśpiewując swoje imię w rytm odgłosów bębnów. Choć żyjemy w XXI wieku, nosimy dżinsy, a w torbach telefony komórkowe i nie znamy się z pozostałymi kobietami, od razu robi się swojsko. - Kim byłaś, kiedy cię nie było? - pierwsze zadanie dla uczestniczek wprawia nas w osłupienie. Na szczęście Beata Frankowska (druga prowadząca i opowiadaczka historii) daje nam wskazówkę. Opowiada o dziewczynce, która odkrywa, że zanim znalazła się w brzuchu mamy, była kroplą deszczu, a ta kropla spadła mamie na nos. Dziewczynkom uruchamia się wyobraźnia. Jedna dochodzi do wniosku, że była kiedyś gwiazdką, inna światłem lampy, kwiatuszkiem, jeszcze inna motylem. Zapisujemy to na kartkach. To ma być pierwszy rozdział książki porodowej.

Radość bycia kobietą

- Kiedy Lenka miała 4 latka, urodziłam Janę. Zaczęłam się wtedy przyglądać relacji ze starszą córką. Lenka wkroczyła właśnie w etap, kiedy pierwsza naturalna więź z mamą zaczęła słabnąć. Pojawiło się we mnie pytanie: co dalej? Jak budować relację z nią? - opowiada Ania Skorupa, pomysłodawczyni spotkań dla mam i córek, a im dłużej o tym myślała, tym większą odczuwała tęsknotę za dawnymi czasami, kiedy dziewczynki były przy mamach i razem z innymi kobietami szyły, gotowały, rozmawiały, śpiewały. Jednocześnie budowały ze sobą bliskość. - Uznałam, że potrzebuję takiego kontaktu z córkami. I że chcę stworzyć taką przestrzeń innym kobietom. I tak ruszył cykl spotkań dla kobiet i dziewczynek. Na pierwszym spotkaniu Ania zaprosiła mamy i córki w podróż do przeszłości. Zaproponowała, by wyobraziły sobie, że mieszkają w jednej wiosce i idą razem do lasu. Tam zbierają drewno, a potem siadają wokół ogniska. Śpiewają, rozmawiają, tańczą, opowiadają historie. - W takiej chwili budzi się w nas coś pierwotnego. Z tego pierwszego spotkania zapamiętałam duże wzruszenie, a nawet łzy - mówi Ania. Od tamtej pory spotykają się raz w miesiącu. Każde spotkanie poświęcone jest innemu tematowi, na przykład opowieści o kobietach w naszych rodzinach, poszukiwaniu dziewczynki w mamie, wspólnemu świętowaniu pełni, jaką jest każda dziewczynka i każda kobieta. Z każdym spotkaniem powiększa się grono uczestniczek. - Wszystkie te mamy łączą trzy rzeczy: chcą wzmocnić więź z córką, chcą to robić w otoczeniu kobiet, wreszcie zależy im na tym, żeby ich córka cieszyła się z tego, że jest kobietą - podsumowuje Ania.

W brzuchu mamy

Nasze kobiece spotkanie nabiera kolorów. Zbliżamy się do momentu, w którym zaczyna się życie. Za chwilę przeniesiemy się do Czerwonej Komnaty. Co to takiego? Podobno najpiękniejsze miejsce na świecie - tak mówi Ania. Poznajemy historię kobiety, która bardzo chciała mieć dziecko, i syreny, która zabrała ją w podróż. Pokazała kobiecie złote jajo i srebrne nasionko, wreszcie Czerwoną Komnatę. "Tu wkrótce zamieszka twoje dziecko" - powiedziała. Mamy dobrze wiedzą, o czym mowa. Córkom potrzeba nieco więcej czasu, żeby się domyślić. Gdzie jest ten tajemniczy pokój, w którym zaczyna się życie? Wreszcie jedna z dziewczynek odkrywa tajemnicę. - To macica! - Piękne słowo. Podobne do słowa "mama", prawda? - komentuje Beata. Pora na trochę ruchu. Dziewczynki wchodzą do środka kręgu, a mamy tańczą wokół nich, trzymając się za ręce. Z początku miejsca jest sporo, jednak z czasem robi się coraz ciaśniej. Dziewczynki czują bliskość mam. Niektóre, zmęczone zabawą, przytulają się do ich nóg. Inne próbują się poruszać. Krąg robi się jeszcze mniejszy. Tak ciasno było w brzuchu mamy. Teraz czas na wyciągnięcie ciążowych pamiątek. Każda mama rozkłada je przed córką i trzymając ją w objęciach, opowiada o czasie, gdy miała ją w brzuchu. Kiedy ją po raz pierwszy poczuła? Co sobie wtedy pomyślała? Co mówiła swojej córeczce? Jak ją nazywała? Jakie ma wspomnienia z okresu ciąży? Duże kobiety szepczą małym do ucha. Małe słuchają wzruszone i ciekawe. Niektóre historie już znają, inne słyszą po raz pierwszy. - Intymne chwile tylko dla mamy i córki to bardzo ważny punkt każdego spotkania - tłumaczy Ania. - Są i zajęcia w grupach, i wspólny kobiecy taniec, bo moim zdaniem to ważny motyw. Mama, która tańczy i swoim ciałem zaprasza córkę do wspólnego tańca, pokazuje jej, jak cieszyć się swoją kobiecością, jak dobrze czuć się w swoim ciele.

Pieśń porodowa

Zbliżamy się do porodu. Beata opowiada historię o Hawajce Mulejuli i Śpiewającym Drzewie Porodowym. A potem wspólnie śpiewamy, czekając, aż Mulejula otworzy się i wyda na świat córkę. Beata mówi o otwierającej się drodze i tajemniczym kwiecie, z którego wyłania się dziecko. Dziewczynki powoli zaczynają rozumieć, o jaki kwiat chodzi. Są trochę skrępowane, ale uśmiech i naturalność Beaty sprawiają, że już po chwili chętnie wdają się w rozmowę. Opowiadają o tym, którędy rodzi się dziecko (przy okazji dzieląc się tym, jak w ich domach nazywa się waginę). Ania i jej współprowadzące (czasem jest to opowiadaczka Beata Frankowska, czasem pieśniarka Monika Żelazek albo położna Beata Kołodziejczyk) przywiązują dużą wagę do języka. Chcą, by trafiał do kobiet i dziewczynek. - Musimy mówić w sposób zrozumiały dla kobiet i dziewczynek. Stąd metafory. To dzięki nim każda bierze z tych historii to, co rozumie. O ciele kobiety i porodzie mówimy językiem natury, nie medycyny. Przecież macica to nie jest zwykły organ! To jest naprawdę pierwszy dom dziecka. Chcemy budować pozytywny obraz kobiecości i kobiecego ciała - mówi Ania Skorupa. Ania i Beata na środku salki rozkładają materiałowy tunel. Pozostałe kobiety przykrywają go czerwonymi chustami i zamieniają w drogę, którą dziecko wychodzi na świat z brzucha mamy. Dziewczynki tłoczą się wokół Ani, siedzącej u jednego końca tunelu. Po przeciwnej stroniejest Beata - za chwilę odegra rolę "położnej". - Czy któraś dziewczynka jest gotowa, żeby się urodzić? - pyta Ania. Podnosi się pierwsza mała rączka. - Zawołaj swoją mamę - prosi i ustawia kobietę i dziewczynkę przy?wejściu do tunelu. - Co powiesz swojej córce na drogę? - pyta. - Kochanie, jesteś bezpieczna, szczęśliwej podróży! - szepcze mama, całuje dziewczynkę i staje nad tunelem. Malutka wchodzi do tunelu, a mama powoli kroczy nad nią. Pozostałe kobiety uderzają w bębny i śpiewają rytmicznie: "Rodzimy, rodzimy, rodzimy, rodzimy. razem". Dziewczynka dociera do końca. Tam Beata bierze ją na ręce i podaje matce, otula obie miękkim porodowym kocykiem. Gdy przytulają się do siebie wzruszone, do narodzin przygotowuje się kolejna dziewczynka. Ania wie, że spotkanie ma dla uczestniczek wiele wymiarów: - Dla dziewczynek to modelowanie na przyszłość ich porodu. Chciałabym, żeby wyszły z tych zajęć z poczuciem, że poród jest czymś wyjątkowym. Nawet jeśli nie zawsze łatwym. Może od tej pory będą rodzić lale w towarzystwie sióstr, zamiast bawić się w rozcinanie brzucha - mówi. A co z mamami? - Dla nich to okazja, żeby przeżyć poród na nowo. Tym razem można wybrać to, co dobre, a to, co złe, zostawić.

Pytania i wspomnienia

Wychodzimy z kobiecego spotkania poruszone. We mnie ożyły wspomnienia porodów - chwil trudnych i chwil radosnych. Marynia, na co dzień starsza siostra, mogła znów stać się dzidziusiem. Antosia, która uwielbia taniec i muzykę, mogła się wyszaleć w kobiecym gronie. Jeszcze tego samego dnia dziewczynki proszą o wyciągnięcie zdjęć z ciąży i porodu. Dopytują o szczegóły. Przyglądają się fotkom mojego brzucha i pierwszym ujęciom swoich twarzy. Pytają: -Mamo, czy ja cię naprawdę kopałam? A czy ja też byłam w Czerwonej Komnacie? A czy droga, przez którą wychodzi dziecko, się zamyka? A potem przy robieniu ciasteczek obie podśpiewują zgodnie: "Roodzimy, rodzimy.". Zasypiając tego dnia, myślę, że gdyby wszystkie dziewczynki mogły w taki sposób oswajać swoją kobiecość i rozmawiać o porodzie, poród miałby w naszej kulturze znacznie lepszy wizerunek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.