"To mit, że pedofil to obcy, który czeka za rogiem, porywa nam dziecko i wykorzystuje je" [WYWIAD]

"Osoby dorosłe wykorzystujące seksualnie dzieci niczym szczególnym się nie wyróżniają. Są wśród nich szanowani obywatele, duchowni, trenerzy sportowi i rodzice..." - o złym dotyku z Marią Keller-Hamelą, psychologiem, rozmawia Karolina Stępniewska.

Karolina Stępniewska: Coraz więcej słyszymy o wykorzystaniu seksualnym dzieci, czy dzięki temu jest nam łatwiej działać, zamiast tylko zaprzeczać temu zjawisku?

Maria Keller-Hamela , psycholog i członek zarządu Fundacji Dzieci Niczyje:- Problem wykorzystywania seksualnego był przez wiele lat problemem ukrytym, takie rzeczy mogły dziać się gdzieś w Ameryce, a nie u nas, bo my takie katolickie społeczeństwo, jesteśmy wolni od tego typu patologii... Ale badania wykazują, że skala wykorzystywania seksualnego dzieci jest taka sama w rożnych krajach: nie mówimy tu tylko o pedofilach, czyli osobach, które czerpią przyjemność z czynności seksualnych tylko z dziećmi, ale też o osobach, które mogą utrzymywać kontakty seksualne i z dorosłymi, i z dziećmi. Zdecydowana większość przypadków to właśnie sprawcy wykorzystywania seksualnego z powodów zastępczych, gdy z jakiś powodów dziecko jest dla nich bardziej atrakcyjne: bo nie wyśmieje, nie oceni.

Dużo mówi się teraz o pedofilii w Kościele katolickim. Czy w jakiś sposób nie odwraca to uwagi od problemu wykorzystywania seksualnego w rodzinie, klubach sportowych itd.? Czy to nie uśpi naszej czujności i nie sprawi, że część z nas zacznie utożsamiać ten problem wyłącznie z księżmi?

- Nie. Myślę, że to naturalny rozwój ujawniania tego problemu. Najpierw wydawało się, że to absolutnie niemożliwe, żeby ojciec wykorzystywał seksualnie swoje dziecko, potem, że nie mogą tego robić nauczyciele, trenerzy... Ten problem dotyczy wszystkich grup zawodowych: nauczycieli, lekarzy, trenerów sportowych i bardzo ważne jest, żeby osoby które mają takie skłonności nie pracowały z dziećmi. Kościół jest ostatnią grupą społeczną, o której mówimy w tym kontekście. Kościół zresztą ma tu szczególna rolę, bo dzieci mają zaufanie do księdza i dochodzi tu kwestia wiary w Pana Boga, który to widzi - to bardzo, bardzo trudne dla dzieci. Dlatego dobrze, że o tym się mówi!

Wiemy już o tym, że winienie rozwodu rodziców i samego dziecka jest bzdurą. Ale kto jest w grupie ryzyka?

- Wiadomo, że może to spotkać każde dziecko. Dziewczynki są trzy razy częściej ofiarami niż chłopcy, dzieci niepełnosprawne też są w grupie ryzyka. To zawsze jest kwestią wykorzystywania swojego autorytetu przez sprawcę - księdza, trenera, nauczyciela - do tego, żeby wykorzystać dziecko i dzieci są w grupie ryzyka niezależnie od tego, jak dobrą relację mają w rodzinie. To naturalne, że na pewnym etapie życia dzieci szukają autorytetów poza domem i jeśli taki autorytet zawiedzie zaufanie dziecka, to mamy tu do czynienia nie tylko z uwiedzeniem go, ale też ze zrzucaniem na nie winy: "Trzeba było do mnie nie przychodzić, nie zakładać takiej spódniczki" itd.

Czy rodzice mogą coś zrobić, żeby uchronić swoje dzieci przed wykorzystaniem seksualnym?

- Przede wszystkim musimy wiedzieć, że nie ma żadnych konkretnych cech, po których możemy rozpoznać pedofila. Osoby dorosłe wykorzystujące seksualnie dzieci niczym szczególnym się nie wyróżniają. Są wśród nich szanowani obywatele, duchowni, trenerzy sportowi i rodzice. Wśród cech charakteru znajdziemy tu reprezentację całego społeczeństwa - i całkowitą normę, i skrajności. Dzieci najczęściej są wykorzystywane przez osoby im znane i bliskie, osoby, które zdobyły zaufanie dziecka. Czyli przekonanie, że pedofil to obcy, który czeka za rogiem, porywa nam dziecko i wykorzystuje je, to mit. Oczywiście, to się zdarza, ale w bardzo małej liczbie przypadków.

Jeżeli jednak mówimy o takim sprawcy, to od początku trzeba wpleść w edukację dzieci informację, że nie można całkowicie ufać światu, że są różnego rodzaju zagrożenia. Nie możemy jednak sprawić, żeby dziecko bało się każdej osoby i reagowało strachem - tego też nie chcemy. Jeżeli uczmy dziecko przechodzić przez ulicę to nie chodzi nam o to, że ma bać się samochodów, tylko o to, żeby umiało bezpiecznie przejść na drugą stronę.

Musimy uczyć dzieci, że obcym nie można ufać, że jeśli ktoś zaczepia dziecko, to my musimy o tym wiedzieć, że powinno nam o tym mówić. Niedawno był taki głośny eksperyment z dziećmi na placu zabaw: podchodził mężczyzna i mówił, że chce poszukać pieska i pytał, czy dziecko mu pomoże. Małe dzieci są ufne, lubią zwierzęta i lubią pomagać, więc przerażające było to, ile dzieci poszło z tym mężczyzną nie informując rodziców, którzy byli obok. Więc nawet jeśli będziemy odpowiednio edukować dzieci, to na samą myśl o kotku - "Mam w piwnicy małego kotka, czy chcesz go zobaczyć?" - dziecko pójdzie z obcym człowiekiem.

Poza tym małe dzieci myślą bardzo konkretnie i jeśli my mówimy im "Nie podawaj adresu", to podadzą numer telefonu... Pamiętam taką historię, że mama tłumaczyła dziecku, że nie można podawać nikomu telefonu, a dziecko podało adres, bo "mówiłaś o telefonie". Takie uczenie, jak poruszać się po świecie powinno być wplecione w codzienne życie dziecka.

Czyli nie siadamy i nie mówimy: "Chodź, opowiem ci teraz o pedofilach i o tym, co cię w życiu może złego spotkać". Ale zastanawiam się, czy w ogóle można dziecku powiedzieć, że istnieje coś takiego jak pedofilia.

- Słowo "pedofil" dla dziecka nic nie znaczy, więc raczej powinniśmy opowiadać o złym dotyku, o tym, że nikt nie ma prawa dotykać dziecka w intymne części ciała, że są złe i dobre tajemnice. Uczmy dzieci, że jeżeli coś je niepokoi albo coś sprawia, że czują się niekomfortowo, to niech mówią o tym rodzicom., a pierwszym komunikatem rodzica nie będzie: "A nie mówiłem?", tylko "Spróbujmy rozwiązać tę sytuację", "Pomogę Ci", "Zawsze możesz na mnie liczyć". W innym przypadku następnym razem, kiedy dziecko będzie miało jakiś kłopot, to nie przyjdzie do rodzica. Musimy pochylić się nad tym, co się stało i to nie dotyczy tylko sytuacji wykorzystywania, ale każdego traumatycznego dla dziecka wydarzenia, czasami dziecku zdarza się coś przykrego, gdy złamało jakąś zasadę, np. poszło z nieznajomym, wracało bardzo późno i boi się nam powiedzieć, bo uważa, że jest winne temu, co je spotkało.

Z drugiej strony dziecko może się po prostu bać. Sprawca wykorzystywania seksualnego często grozi dziecku , że jeśli komuś o tym powie, to stanie się krzywda jemu, jego bliskim, jego zwierzątku. Dziecko może więc nie powiedzieć nic rodzicom z tego strachu albo z potrzeby ochrony bliskich, prawda?

- Dzieci wykorzystywane seksualne czują się winne, wstydzą się i boją się opowiedzieć o swoim doświadczeniu. Nie da się nauczyć dziecka, żeby się wcale nie bało, to są emocje, ale chcemy, żeby wiedziało, że na nas może liczyć. Dziecko uczy się z doświadczenia, jak rodzice reagowali w innych trudnych sytuacjach, czy byli pomocni. Bardzo ważne jest budowanie dobrej i bezpiecznej relacji z dzieckiem od samego początku.

Jeśli sprawca mówi, że jeśli komuś powie, to on zabije mu kotka albo dziecko znajdzie się w domu dziecka, mama przestanie je kochać - to dziecko w to wierzy. Ważne więc, żeby nauczyć dzieci rozróżniać między sekretami złymi i dobrymi.

To znaczy?

- Dobra tajemnica to na przykład planowanie urodzinowego przyjęcia, kupienie babci kwiatka itp., sytuacja, kiedy chcemy zrobić komuś miłą niespodziankę. A zła to taka, w której ktoś mówi, że nie wolno czegoś powiedzieć rodzicom.

Co jeszcze możemy zrobić, oprócz uczenia dzieci, żeby nie podawały obcym swoich danych i żeby przychodziły do nas z problemami?

- Oczywiście powinniśmy uczyć, żeby nie ufać obcym, nie oddalać się z nikim bez wiedzy i zgody rodziców. Ale musimy pamiętać, że nic nas nie zwalnia z opieki nad małymi dziećmi: możemy im codziennie powtarzać to wszystko, a taki dwulatek i tak pójdzie poszukać tego małego pieska. Więc zadaniem rodzica jest przede wszystkim ochrona i dbanie o bezpieczeństwo dziecka.

A co ze starszymi dziećmi?

- Na pewno trzeba z nimi poruszać takie tematy. Są rożne sytuacje, które sprzyjają takim rozmowom, trzeba je wykorzystać. Rozmawiać o ryzykownych zachowaniach.

I takiemu starszemu dziecku można powiedzieć po prostu: "Posłuchaj, są ludzie, którzy robią takie rzeczy i znajdują w tym przyjemność"?

- Można powiedzieć starszemu dziecku, że nie wszystkim można ufać, porozmawiać o złym dotyku. Dzieci oglądają telewizję, czytają gazety, przeglądają Internet, problem jest nagłaśniany i obecny w przestrzeni publicznej. Powinniśmy dzieci ostrzegać przed każdym rodzajem przemocy, także tej rówieśniczej. Nie koncentrować się wyłącznie na wykorzystywaniu seksualnym, zły dotyk to też przemoc fizyczna. Dziecko powinno po prostu wiedzieć, że zawsze może do nas przyjść i porozmawiać.

Co powinno nas zaniepokoić?

- Nie ma specyficznych objawów wykorzystywania seksualnego. Badania wykazały, że bardzo duży procent dzieci w ogóle nie ma takich objawów! Nawet wiele z tych dzieci, które na pewno były ofiarami wykorzystywania seksualnego, a sprawca został zatrzymany i skazany prawomocnym wyrokiem. Może te objawy pojawią się później, na innym etapie rozwojowym, a może nie. Dobrze o tym wiedzieć, bo panują różne fałszywe przekonania dotyczące tego problemu, np. że sprawca to jakiś stary, obleśny, brudny facet, a przecież może to być bardzo miły człowiek, pomocny dziecku, wzbudzający powszechny szacunek. Nawet kobiety mogą być sprawczyniami - co prawda to tylko 9-10 proc., ale jednak.

Na co zwrócić uwagę w zachowaniu dziecka?

Dziecko myśli stereotypem, że jeśli ktoś jest dla niego miły, to ma dobre zamiary, a jeśli opryskliwy, to złe. Tak jak nie ma jednego typu pedofila, tak samo nie ma jednego wspólnego zestawu cech ofiary. Część dzieci tak się boi, że w ogóle niczego po sobie nie pokazuje. W przypadku starszych dzieci zwłaszcza powinniśmy być czujni, jeśli widzimy, że mają jakieś droższe prezenty czy pieniądze, pytać skąd je mają, interesować się z kim spędzają czas. Charakterystyczna bywa też jakaś duża zmiana w zachowaniu, np. dziecko które było energiczne, nagle jest smutne albo dziecko stonowane staje się niespokojne, nie sypia w nocy itd. Oczywiście powodów takich zmian w zachowaniu może być wiele, ale warto się przyjrzeć, co tę zmianę mogło spowodować

W zachowaniu osoby dorosłej powinno nas zaniepokoić, gdy jest nadmiernie zainteresowana życiem seksualnym konkretnego dziecka, opowiada o rozwijającym się ciele dziecka, komentuje np. że dziewczynce rosną piersi, uporczywie dotyka, całuje, obejmuje dziecko, pomimo że nie życzy sobie ono takich czułości i komunikuje to, spędza większość wolnego czasu z dziećmi i nie zależy mu na przebywaniu w towarzystwie osób w jego wieku, stara się przebywać sam na sam z dzieckiem, dbając o to, żeby nikt im nie przeszkadzał, często wchodzi do łazienki akurat wtedy, kiedy przebywa w niej jakieś dziecko.

A jeśli małe dziecko wykazuje duże zainteresowanie seksualnością, dotyka swoich intymnych części ciała? Czy to też powinno wzbudzić naszą podejrzliwość?

- Onanizm wczesnodziecięcy jest naturalny na pewnym etapie rozwoju, ale jeśli staje się wyjątkowo uporczywy i dziecko robi sobie krzywdę to powinno nas to zaniepokoić. Gdy dziecko imituje zachowania seksualne, to warto zadać sobie pytanie, skąd ma taką wiedzę na temat seksu. Także zachowania seksualne wobec innych dzieci są ważne, np. to naturalne, że dzieci w przedszkolu są zainteresowane tym, jak wygląda siusiak kolegi, czy że chłopcy sprawdzają, który dalej sika. To norma, a zdarza się, że rodzic bije na alarm, bo dzieci w przedszkolu bawią się w lekarza i rówieśnik zdjął córce majtki. Tu trzeba po prostu rozumieć normy dla danego wieku.

Jeśli dziecko domaga się pieszczot seksualnych, to tu powstaje pytanie, kto je rozbudził i nauczył tego. Dzieci wykorzystywane mogą wykazywać zachowania seksualne nie dlatego, że są gotowe na nie, ale dlatego, że pobudził je sprawca.

A może być odwrotnie? Dziecko może być wycofane, unikać dotyku?

- Tak. Dziecko może też np. zaprzeczać swojej seksualności. To częste zwłaszcza u nastolatek, które zaczynają ubierać się jak chłopak, bo uważają, że atrakcyjność jest dla nich zagrożeniem.

Czyli nie możemy niczego bagatelizować. I rozmowy - musimy uważnie słuchać, żeby czegoś nie przegapić.

- Nic nie zastąpi rozmowy. Jeśli dziecko mówi, że nie chce już chodzić na korepetycje albo na basen, to zastanówmy się dlaczego. Może być tak, że tego nie lubi, ale może być też tak, że dzieje się tam coś niedobrego. Znam taki przypadek, że dziewczynka nie chciała dalej chodzić na korepetycje i rodzice uznali, że nie chce jej się uczyć, a okazało się, że korepetytor wykorzystywał ją seksualnie podczas zajęć.

Musimy zwracać uwagę na to, co dziecko chce nam powiedzieć. Pamiętam też taką sytuację, że dziewczynka poprosiła mamę, żeby nie chodziła na nocne dyżury. A mama odpowiedziała, że musi zarabiać na życie, taką ma pracę. Nie zapytała, co jest takiego, że ona nie chce, żeby chodziła na te dyżury. Okazało się, że jej córka była wykorzystywana przez ojca i uważała, że wszystko już mamie powiedziała tą prośbą.

Często słyszymy, że matka nie miała pojęcia, że jej dziecko było wykorzystywane we własnym domu.

- Tu zawsze nasuwa się pytanie: nie zauważyła czy nie chciała zauważyć? Czasem, nawet jeśli już pojawi się myśl, że coś się dzieje, to ona będzie szukać potwierdzenia, że tak nie jest. Bo taka matka ma dużo do stracenia, nagle musi zmierzyć się z sytuacją, że jej facet wolał jej dziecko od niej, że nie wiadomo, jakie teraz będą procedury, co się stanie, jak ona sobie poradzi. Jeśli nic się nie dzieje, to nic się też nie musi zmieniać, prawda?

Etap dochodzenia do tego, że mojemu dziecku dzieje się krzywda, można porównać do przechodzenia etapów żałoby: jest zaprzeczanie, złość, depresja. Często jest to złość na dziecko: przez ciebie teraz to przeżywam. Dopiero na końcu pojawia się akceptacja.

Rozumiem, że budowanie relacji z dzieckiem i zaufania, że zawsze, że może do nas przyjść z każdą sprawą, zaczynamy już na początku jego życia.

- Oczywiście. Czasami może być tak, że nie będziemy w stanie ustrzec dziecka, ale ważne jest to, żeby - jeśli już się to wydarzy - jak najszybciej temu dziecku pomóc. Żeby to przerwać i żeby nam powiedziało. Wtedy te konsekwencje wykorzystywania wcale nie muszą być duże. Ważne, żeby dziecko przychodziło do nas w każdej trudnej sytuacji, a ta jest wyjątkowo trudna, bo wiąże się z poczuciem wstydu, winy, zbrukania, stygmatyzacji, strachu, że wszyscy się dowiedzą...

Co jeśli dziecko rzeczywiście powie nam, że zostało wykorzystane seksualnie?

- Ważny jest moment ujawnienia. Bardzo dużo dzieci wcale tego nie ujawnia, nawet jeśli mają dobrą relację z rodzicami. Jeśli dziecko przyjdzie i powie, że coś takiego się wydarzyło, ważne jest żebyśmy nie bagatelizowali sprawy, ale też, żebyśmy nie reagowali nadmiernie nie dramatyzowali, nie wypytywali ciągle o szczegóły, kontrolowali swoje emocje.. Porozmawiajmy i wysłuchajmy, policzmy do 10, a nie zaczynajmy od razu mówić bardzo negatywnie o sprawcy, bo dziecko może być nawet uwikłane w miłość do niego. Ważny komunikat jest taki: żaden dorosły nie powinien się tak zachowywać. Jeśli jesteśmy bardzo poruszeni, zadbajmy najpierw o własne uczucia, bo dzieci są jak gąbka i chłoną nasze emocje. Więcej nic nam nie powiedzą, żeby nas nie denerwować.

Pewien chłopiec w rozmowie ze mną powiedział: "Mamie wszystkiego nie powiedziałem, bo bardzo by się martwiła, a ja nie chcę, żeby się martwiła". Miał 9 lat. Jeśli on już zaczyna się opiekować mamą to nie jest dobrze, bo to ona powinna opiekować się nim.

Badania wykazały, że jeżeli matka na trudne sytuacje reaguje ogromnym stresem, wzburzeniem, to jest mniejsza szansa, że dziecko powie jej o wykorzystywaniu. Czyli: nie bagatelizować i nie pytać, dlaczego nie powiedziało wcześniej, bo miało tysiąc powodów, żeby nie powiedzieć. Nie rób przesłuchania - słuchaj.

Są też rodzice, którzy kiedy ich dziecko zaczyna coś mówić na ten temat, od razu prowadzą je do psychologa: "Bo ja nie wiem, ja nie jestem psychologiem." Ale psycholog to obca osoba, jaki przekaz dajemy wtedy dziecku? Zaczynam ci opowiadać o intymnej sytuacji, a ty mnie odsyłasz do psychologa? Bądźmy dla dzieci tymi osobami, do których się zwracają. Trzeba powiedzieć dziecku, że wszystko będzie w porządku. Pochylić się nad tym i zapewnić, że teraz my zrobimy wszystko, by mu pomóc, że to my będziemy je chronić. Choć oczywiście w wielu przypadkach pomoc psychologa jest potrzebna zarówno dla dziecka, jak i rodzica.

Więcej o:
Copyright © Agora SA