"Ludzie są tacy pretensjonalni!" - czy naprawdę wszyscy udajemy? [WASZE OPINIE]

Czas na rachunek sumienia! Czy nasi bliźni są fałszywi i wymyślają sobie zainteresowania, żeby zaimponować innym? Na naszym forum internetowym rozgorzała dyskusja na ten temat... Momentami jest gorąco.

Moje dzieci nie oglądają telewizji, nie jadają słodyczy, czas spędzamy rodzinnie, grając w gry planszowe, czytając starannie wybrane książki i oglądając wyłącznie kreskówki retro - na DVD lub w komputerze. Dwa razy w tygodniu zawożę mojego syna na zajęcia sportowe (wybrałam dla niego funny judo), a córkę na balet i zajęcia z garncarstwa. Dzień rozpoczynamy od kaszy jaglanej z rodzynkami ze sklepu ze zdrową żywnością (nie zawierają siarki!), a po przedszkolu chrupiemy organiczne marchewki i listki cykorii.

Dzieci innych rodziców - ale nie moich znajomych, ci akurat są równie świadomymi i postępowymi matkami i ojcami jak ja i mój mąż - siedzą przed ekranami komputerów, telewizorów i innych tabletów, na dwór nie wychodzą, bo kiedy? Rodzice ich nie dokształcają, nie inwestują w ich przyszłość i rozwój osobowości kursami i zajęciami dodatkowymi, a kiedy widzę, jak wykładają na taśmie sklepowej te wszystkie zupki-instant, te pizze mrożone i słodkie napoje gazowane, to jest mi ich dzieci po prostu żal.

"Nikt się nie przyznaje, każdy udaje"

Internautka o nicku tezee rozpoczęła interesującą dyskusję zarzucając ludziom, że zachowują się nieautentycznie I pozersko, nie mając odwagi przyznawać się do swojego stylu życia I prawdziwych upodobań. Każdy chce wydawać się lepszy niż jest w rzeczywistości - sugeruje użytkowniczka forum emama . "Czemu ci ludzie dzisiaj tacy pretensjonalni? Nikt się nie przyznaje, każdy udaje ...a ja tam mówię wprost: tak, oglądam codziennie serial 'Na wspólnej', byłam na weekend w europejskiej stolicy i nie odwiedziłam żadnego ośrodka kultury, wystawy czy muzeum, nie oglądałam zabytków, tylko asortyment sklepów i restauracji. Wolę internet niż książkę. Lubię i jem fast foody, nie chce mi się ślęczeć i zastanawiać, co jest zdrowe, komponować zdrowych 'eko-fensi' posiłków, itd. i nie mam pasji. Nie jest tak, że zupełnie nic mnie nie interesuje i wiodę żywot niedźwiedzia, ale nie mam też ochoty udawać i wymyślać sobie imponujących zainteresowań na siłę, jak robi to wielu. Poza tym jestem leniwa i mam w domu burdel" - buńczucznie kończy swoją wypowiedź tezee.

Wszystkich według jednej miarki

Czego można się spodziewać po takim wejściu? "Jatki" - przestrzega autorkę wątku użytkowniczka forum o nicku lauren6. Internautka sumiere zauważyła w swojej odpowiedzi, że ludzie są różni i że to, że lubią inne rzeczy, nie oznacza, że udają: "I jak zwykle wszystkich siup - do jednego woreczka... Świetnie, że Ty oglądasz serial, lubisz fastfoody, wolisz sklepy od muzeów i internet od książek, ale niektórzy ludzie nie wolą. Bo naprawdę nie lubią seriali albo naprawdę nie lubią niezdrowego jedzenia, albo jadą do Londynu specjalnie na wystawę. I to nie wynika z ich chęci zaszpanowania, tylko z osobistych preferencji i zainteresowań. Szczerze pisząc, niezbyt wielu znam takich, którzy udają i zmieniają zamiłowania zależnie od aktualnie panujących trendów".

Byle tylko wzbudzić zachwyt

W mieście takim jak Warszawa łatwo zauważyć, że pewne rzeczy są modne i mają swoich zagorzałych wyznawców, dla których "jedynie słuszna droga" wyklucza robienie, noszenie i mówienie innych rzeczy. Trudno oprzeć się myśli, że niektóre postawy są nienaturalne i wynikają z chęci lansu, pokazania się i przynależności. Jest też druga strona medalu: ostentacyjne negowanie trendów, bycie w kontrze. W tym wypadku też nietrudno o konkluzję, że to nieszczere i tak samo służy dopieszczaniu własnego ego. Takie wrażenie po lekturze postu zetee odniosła między innymi atteilow, która napisała w odpowiedzi:

"A pisząc to masz te same intencje, co osoby z rzekomą pasją - chcesz czuć się wyróżniona. Oni oczekują poklasku za to, co robią, Ty za to, czego nie robisz. Może lepiej przestać udowadniać wszystkim wokół, jak bardzo jest się kimś szczególnym z racji poglądów i zachowań. Że niby oni udają, a Ty mówisz prawdę? To jest tak samo kreacja, wymyśliłaś sobie kreację osoby, która przyzna się do pewnych zaniedbań, inni wymyślają sobie kreacje osób aktywnych. Jednak tak samo chodzi o wzbudzanie zachwytu".

"Bo pretensjonalność to nie styl życia, tylko postawa"

Poszukiwanie szczerości i autentyczności w otaczającym nas świecie może budzić frustrację, bo samo w nim przebywanie narzuca nam pewne ograniczenia, wynikające chociażby z akceptowalnych norm zachowań. Chętnie przychodziłabym do pracy w dresie i pisała w rozwalonej pozie przy biurku - nogi na stole, laptop na kolanach, papieros w kąciku ust. Ale ubieram się grzecznie, krzyżuję nóżki "noga na nogę" pod biurkiem, pracuję na komputerze stacjonarnym i na dodatek nie palę. Za to naprawdę lubię internet i zdrową żywność, nie widząc w tym sprzeczności. Czytam też książki i czasem bywam rozrzutna na zakupach (o wiele za często, mówiąc szczerze...), ale nie przeszkadza mi to wybrać się w podróż po to, by uczestniczyć w jakimś wydarzeniu kulturalnym. Jestem też idealnym produktem popkultury.

O tym, że jedna postawa nie wyklucza drugiej, napisała w odpowiedzi na post zetee, forumowiczka ira_07, spotykając się z aprobatą innych uczestniczek dyskusji: "No tak, bo do Paryża albo na zakupy, albo na sztukę, której się nie rozumie, albo na nowoczesną wystawę, by można się było można pochwalić. Nie można po prostu pojechać na wycieczkę i pozwiedzać z ciekawości. Ciekawość = pretensjonalność. Nie można oglądać serialu i jednocześnie czytać książek, no skąd. Nie można nie jadać fastfoodów i jednocześnie nie zastanawiać się nad ekologicznością marchewki. Nie można po prostu żyć zdrowo. Jak nie jadasz fast foodów, to z pewnością liczysz kaloryczność rukoli. Może wymyśl sobie coś ciekawego do roboty, może to polubisz i zobaczysz, że ciekawość świata, ciekawość próbowania nowych rzeczy to nie pretensjonalność? (...) Bo pretensjonalność to nie styl życia, tylko postawa".

Odrzucić "gębę"!

Wbrew temu, co zasugerowała w swoim poście tezee, udawanie innych niż jesteśmy w rzeczywistości wcale nie jest nowym zjawiskiem, typowym dla współczesnych czasów. Gombrowiczowskie "Nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę" naturalnie ciśnie mi się na usta, jako komentarz do rozważań o ludzkiej naturze.

Zrzucam więc "gębę" na chwilę, żeby przyznać się Wam, że to, co napisałam na początku nie jest w pełni szczere. Co prawda często gramy w domu w planszówki i dość dużą wagę przywiązuję do zdrowego odżywiania się, ale cykorię lubi tylko mój syn (za to nie jada marchewki, którą z kolei pałaszuje moja nielubiąca cykorii córka), jaglanej nie lubimy gremialnie (ja i córka wolimy owsiankę, mąż i syn jogurty), a na zajęcia dodatkowe nie chciałoby nam się dzieci wozić. Chociaż sześcioletnia córka, przyznaję, chodziła zimą na lodowisko, a wiosną zaliczyła kurs pływania, ale teraz sama sobie organizuje wolny czas i wszyscy są z tym szczęśliwi. Syn to w ogóle ma jeszcze na to wszystko czas, jest dopiero pierwszorocznym przedszkolakiem. No i bajki... "Oglądają!" - przyznaję odważnie w obecności tych, którzy na widok telewizorów mają ochotę zakrzyknąć "Idź precz, szatanie!".

Ale też wydaje mi się, że żadna z tych postaw nie jest sztuczna, o ile wynika z naszego stylu życia, a nie chęci dopasowania się do otoczenia. Dyskusja na forum właśnie tego, tak naprawdę, dotyczy: że niektórzy wolą skłamać na temat swoich upodobań niż przyznać się do lubienia czegoś, co aktualnie nie jest modne. No dobra, przyznam się: drogie mamy, nie wiem, o co chodzi z tymi puchowymi bezrękawnikami. Moje dzieci ich nie noszą.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.