Mikołaj? To proste: rodzice kłamią, bo chcą mieć grzeczne dzieci

Czy kłamstwo jako metoda wychowawcza jest zawsze złe? Matki i ojcowie oficjalnie twierdzą, że mówienie nieprawdy jest naganne, ale chętnie uciekają się do kłamstwa, kiedy sami mogą na tym zyskać - wynika z badań naukowców.

Czy pamiętacie ten moment, w którym dowiedzieliście się, że Święty Mikołaj nie istnieje, a wasz świat legł w gruzach i raz na zawsze przestaliście ufać rodzicom? Ja też nie, a krótki wywiad przeprowadzony na potrzeby tego artykułu wykazał, że nie jestem w tym osamotniona i że żadna z pytanych przeze mnie osób nie pamięta rozżalenia, smutku i poczucia krzywdy.

Potwierdzają to także badania, które przeprowadził dr John Condry z Cornell University (USA). Naukowiec po rozmowach z ponad 500 dziećmi zauważył: "Najczęstszą reakcją na odkrycie prawdy było poczucie, że są już teraz starsze i bardziej dojrzałe. Wiedzą coś, o czym nie mają pojęcia ich młodsi koledzy". Żadne dziecko nie wyraziło gniewu na rodziców.

Po co nam Mikołaj?

Współczesna potrzeba prawdomówności w wychowywaniu dzieci sprawia, że wielu rodziców zastanawia się, czy karmienie dzieci opowieściami o Mikołaju, wielkanocnym Zajączku czy Wróżce Zębuszce jest w ogóle etyczne. Znajoma mama odetchnęła z ulgą, kiedy jej córka porzuciła wiarę w brodacza w czerwonym kubraczku. Według niej opowieści o przynoszącym prezenty przybyszu z Północy to rodzaj przemocy symbolicznej: jej zdaniem Mikołaj służy wymuszaniu posłuszeństwa u dziecka. Niegrzeczne dzieci niczego przecież nie znajdą pod poduszką.

Okazuje się, że uciekanie się do nieprawdy, żeby skłonić dziecko do pożądanego zachowania to częsta taktyka rodziców. Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych, Chin i Kanady, pod przewodnictwem Gail Heyman z Wydziału Psychologii University of California w San Diego (USA), postanowili przyjrzeć się używaniu kłamstwa w celach wychowawczych. Rodzice ze Stanów Zjednoczonych i Chin otrzymali listę różnych kłamstw, obejmujących kategorie: jedzenie, wychodzenie z domu, fikcyjne postaci, kłamstwa polepszające samopoczucie, itd. Rodziców poproszono o zaznaczenie tych zdań, które zdarzyło im się wygłosić do dziecka. Najczęściej powtarzanym kłamstwem w obu krajach okazało się sformułowanie "Wyjdziemy z domu bez ciebie" - tę odpowiedź wybrało 67,5 proc. Amerykanów i 77,9 proc. Chińczyków.

Sobie na złość

W mojej rodzinie prym w mówieniu dzieciom nieprawdy wiodą obie babcie - a to nie można już włączyć głośnej zabawki, bo "się zepsuła" (a syn bezproblemowo naciska odpowiedni guzik i zabawka dalej hałasuje), a to nie wolno już zjeść kolejnego ciastka, bo "się skończyły" (a córka wyciąga z szuflady ledwie napoczętą paczkę)... My protestujemy, bo to nieładnie okłamywać dzieci, po czym nadchodzi moment wyjścia z domu, syn znika gdzieś w swoim pokoju i nie sposób go odnaleźć, córka właśnie zabiera się za rysowanie i nie wyjdzie dopóki nie skończy jeszcze czterech rysunków, a my stoimy w przedpokoju - ubrani, spoceni, spóźnieni i bliscy obłędu. "Jak zaraz tu nie przyjdziecie, to wyjdziemy bez was!".

Eureka! Czyli my też zaliczamy się do rodziców, którzy kłamią, żeby wyegzekwować pożądane zachowanie? Czy powinno nas pocieszać to, że to najczęstsze rodzicielskie kłamstwo? Sęk w tym, że jeśli nie będziemy mieć szczęścia i dzieci nie pojawią się zaraz w przedpokoju, to i tak nie zostawimy ich samych w domu. Co więcej: one o tym wiedzą, więc nasze kłamstwo jest nieskuteczne. Raz wyszłam sama, a mój mąż został z dziećmi. Dzieci bawiły się dalej, a jego ominęło wyjście, na które miał ochotę. Pełen sukces.

"Porwie cię porywacz"

Kolejne najpopularniejsze kłamstwa rodziców, jak wynika z badania, to "Nie ma już więcej słodyczy" (57,5 proc. w USA, 42,9 proc. w Chinach) oraz "Jeszcze wrócimy tutaj kupić ci zabawkę" (prawie połowa ankietowanych z USA, 2/3 z Chin). Kłamiemy na temat zdolności dziecka - mówimy, że pięknie gra na pianinie, mimo że jest to bardzo dalekie od prawdy (tę odpowiedź wybrała połowa Chińczyków i 59 proc. Amerykanów). Kolejne kłamstwo z kategorii "chcemy mieć posłuszne dziecko" to "Jak się nie uspokoisz, tamta pani będzie na ciebie bardzo zła" (49,4 proc. Chińczyków i 34,5 proc. Amerykanów).

Jednym z najciekawszych kłamstewek rodziców jest też "Jeśli nie pójdziesz ze mną, porywacz cię porwie, gdy nie będzie mnie w pobliżu"- te odpowiedź wybrało prawie 70 proc. chińskich rodziców i 17,5 proc. Amerykanów. Prawie 40 proc. Chińczyków kłamie też, jeśli chodzi o nieobecność ojca w domu - wolą mówić, że "Tatuś nie bawi się gdzieś poza domem, tylko jest na spotkaniu służbowym" (w rzeczywistości jednak oczywiście bawi się gdzieś poza domem!).

Z badania wyraźnie wynika, że uciekanie się do kłamstwa, żeby wpłynąć na zachowanie dziecka to swoisty standard w podejściu do wychowywania - przyznaje się do tego 98 proc. Chińczyków i 84 proc. Amerykanów. Badani tłumaczą, że zdarza im się kłamać nie tylko po to, żeby uzyskać pożądany efekt, ale też po to, żeby ich dzieci poczuły się dobrze.

Sami kłamiemy, dzieciom nie damy...

O ile sami dajemy sobie dyspensę na kłamstwa, w większości jesteśmy negatywnie nastawieni do kłamiących dzieci. Kolejny wniosek płynący z opisanego badania dotyczy wspomnianego już Świętego Mikołaja i innych fikcyjnych postaci - wielu Amerykanów uznało, że mówienie dzieciom, że te osoby istnieją nie jest kłamstwem. Heyman i jej współpracownicy tłumaczą, że niektóre kłamstwa mogą być nawet korzystne dla dzieci: mówienie uczącemu się gry na instrumencie dziecku, że gra pięknie, nie tylko sprawi, że poczuje się dobrze, ale może też podziałać na nie motywująco i zachęcić je do dalszych ćwiczeń.

A co z Mikołajem i czy krzywdzimy dziecko, każąc mu wierzyć w Gwiazdora, wielkanocnego Zajączka, Wróżkę Zębuszkę? Ta ostatnia, choć niezwiązana z naszym kręgiem kulturowym, staje się coraz bardziej popularna w polskich domach dzięki bajkom, książkom i filmom animowanym. Naukowcy z Harvardu dowiedli, że dzieci wierzą inaczej w postaci mityczne i fikcyjne niż w zjawiska, które - chociaż niewidoczne - są udowodnione naukowo. Ich wiara w Świętego Mikołaja jest mniej głęboka niż ta w istnienie zarazków czy tlenu. Największa obawa współczesnych rodziców dotyczy tego, że kiedy dziecko odkryje prawdę, poczuje się oszukane.

Naukowcy mają dobre wiadomości: jak zauważa dr Gwen Dewar, antropolożka i psycholożka, dzieci, które przestają wierzyć w Mikołaja i wielkanocnego Zajączka, co ma miejsce zwykle około 7. urodzin, odczuwają zadowolenie z tego, że odkryły prawdę, a smutek przypada w udziale głównie rodzicom (Anderson i Prentice, 1994; Cyr, 2002). Cytowany już dr John Condry nie ma żadnych wątpliwości, że odkrycie prawdy o Mikołaju to rodzaj nobilitacji dla dziecka ("Jestem już duży, wiem to samo, co duże dzieci i dorośli") i nie wywołuje gniewu na rodziców.

Akt desperacji

Analizując postawę dorosłych, którzy z jednej strony otwarcie potępiają kłamstwo, a z drugiej stosują je jako metodę wychowawczą, naukowcy podkreślają, że jednym z czynników wpływających na takie zachowanie jest stres spowodowany brakiem współpracy ze strony dzieci. Jeden z rodziców biorących udział w amerykańskim badaniu wyjaśnił: "Kiedy rodzic czuje, że zaraz oszaleje, zrobi wszystko, co może, żeby tego uniknąć", a inny dodał: "Większość kłamstw, które opowiadałem dzieciom, to była ostatnia deska ratunku. Gdybym mógł w inny sposób skłonić je do zrobienia tego, o co proszę, zrobiłbym to". Rozumiem to doskonale: "Jak zaraz nie przyjdziecie się ubrać, to wyjdziemy bez was!". Tym razem naprawdę!

To także może cię zainteresować:

Więcej o:
Copyright © Agora SA