Zostajesz rodzicem, tracisz przyjaciół?

Niełatwo przyjąć krytykę swoich metod wychowawczych. Jak wynika z badań, konflikty ze znajomymi nierzadko prowadzą do zerwania kontaktów, a przynajmniej do znacznego ich ochłodzenia. O co i z kim kłócą się matki?

Rodzice nie lubią otrzymywać rad na temat metod wychowawczych, które stosują. Nie lubią też, kiedy ktoś krytykuje ich dziecko, sugeruje wizytę u lekarza, poddaje w wątpliwość słuszność ich wyborów. Sprawa jest prostsza, kiedy "życzliwym" jest ktoś obcy - można wtedy to zignorować lub odpowiedzieć stanowczo, że nie życzymy sobie takich komentarzy. Gorzej, gdy sprawa dotyczy znajomych i przyjaciół.

Potwierdzają to badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii przez firmę My Voucher Codes - z sondażu przeprowadzonego wśród rodziców wynika, że 1/3 ankietowanych pokłóciła się ze swoimi znajomymi po tym, jak ci skrytykowali ich rodzicielskie decyzje. Kłótnie na tematy związane z dziećmi mogą prowadzić do nieprzyjemnej atmosfery między znajomymi, ale aż 19 proc. respondentów przyznało, że awantura doprowadziła do całkowitego zerwania kontaktów.

Z obserwacji i opowieści matek wynika, że najwięcej konfliktów generują kontakty z bezdzietnymi przyjaciółmi, ale też z innymi rodzicami, którzy lubią porównywać swoje dzieci do naszych. O co kłócimy się z innymi ludźmi, gdy zostajemy rodzicami?

"Pogadamy, jak będziesz matką"

Ilona ma dwójkę dzieci poniżej piątego roku życia. Mówi, że samej zdarzyło jej się kilka razy wywołać konflikt ze znajomymi. - To było jeszcze w czasach, gdy sama nie miałam dzieci i wydawały mi się one, delikatnie to ujmując, mało atrakcyjnym towarzystwem - opowiada. - Jedną z takich sytuacji przeżyłam u rodziny, którą pojechałam odwiedzić. Była tam dwójka malutkich dzieci: 2,5-letni chłopczyk i kilkumiesięczna dziewczynka. Dla mnie - wówczas imprezowej singielki - ta wizyta była bardzo trudna. Pewnego wieczoru wyszłam ze znajomymi, wróciłam nad ranem, z planem odsypiania kaca przez pół dnia - wspomina.

- Oczywiście byłam bardzo naiwna, rano dzieciaki płakały i strasznie hałasowały. Poszłam zwrócić uwagę ich rodzicom, że mogliby je uciszyć i że ja, gdybym miała dzieci, to nauczyłabym je zachowywać się cicho, kiedy ktoś śpi. Jak łatwo sobie wyobrazić, rozpętałam piekło. Teraz wiem, że przegięłam kompletnie. Wtedy mama tych dzieci powiedziała mi, że pogadamy, kiedy zostanę mamą. Pogodziłyśmy się po jakimś czasie, jestem mamą i wcale o tym nie rozmawiamy, ale jak łatwo się domyślić - moje dzieci są bardzo hałaśliwe, a ja kompletnie nie daję rady ich uspokoić! - śmieje się Ilona.

Niezdrowa rywalizacja

Częstym powodem konfliktów między przyjaciółkami jest też rywalizacja o to, której dziecko jest mądrzejsze, szybciej się rozwija, ma lepsze stopnie, jest bardziej wysportowane, itp. Niełatwo znosić ciągłe przechwałki znajomych i zgadzać się na nieustanne porównywanie naszego dziecka z innymi.

Wie o tym internautka o nicku Falka32, która tak opisała na forum emama swoje relacje z przyjaciółką: "Zaszła w ciążę prawie równocześnie ze mną. Strasznie się z jednej strony cieszę, bo fajnie mieć bratnią duszę w takiej samej sytuacji, a z drugiej strony martwię się już, co będzie po porodzie. Rywalizacja już się zaczęła, kto zrobił jakie badania i kiedy która czuła pierwsze ruchy... Prawie się obraziła, jak zadzwoniła z tą nowiną, a okazało się, że ja jednak byłam pierwsza... Przyjaciółka zna się na dzieciach zawodowo, prawie wychowała swoich siostrzeńców, ja natomiast mam jedno już dość duże dziecko, które z powodu urazu okołoporodowego nie rozwijało się zgodnie z normami i musiałam wielokrotnie wysłuchiwać, że jej siostrzeniec młodszy o półtora roku od mojego syna już coś tam robi - mówi, pisze, liczy, maluje - i znosić ubolewanie, że mój jeszcze tego nie robi. Teraz zanosi się, że będzie jeszcze gorzej, bo dzieciaki będą szły łeb w łeb, a ona, jak podejrzewam, już szuka najlepszej uczelni dla swojego..."

Podobne kłopoty miała Ania, której syn poszedł do szkoły z dzieckiem jej dobrej koleżanki. Kobiety często się kłócą, ale ich znajomość ma się dobrze. Ostatnio doszło jednak między nimi do większego spięcia, bo znajoma Ani poprosiła ją o coś kompletnie niewłaściwego z jej punktu widzenia: - Miała pretensje do mnie, że mój syn odnalazł się w nowej klasie, koledzy go lubią, zapraszają, a jej syna nie - opowiada. - On miał problem z aklimatyzacją, negował inne dzieci i był mocno zazdrosny o mojego syna. Według niej ja powinnam coś z tym zrobić i tak zorganizować czas i spotkania dzieciom, aby jej syn nie czuł się wykluczony.

Słowa, które ranią

Mniej szczęścia miała Julia, która straciła przyjaciółkę przez konflikt z dziećmi w tle. - Tematem przewodnim było: "Tobie rzuciło się na mózg odkąd masz dzieci" - mówi Julia o powodach ochłodzenia stosunków. - Usłyszałam wiele słów, które trochę mnie zraniły, a jeszcze bardziej zdziwiły. Bardzo nas oddaliły. Przypuszczam, że to tak naprawdę było z zazdrości, bo ona sama dzieci nie ma, być może ich mieć nie może. Ale nigdy mnie nie przeprosiła, nie wyjaśniła. Odtąd jesteśmy bardzo daleko, a kiedyś byłyśmy sobie bardzo bliskie - mówi.

- Zresztą ja chyba przyciągam takie sytuacje - żali się Julia. - Wczoraj poszłam na małą domóweczkę. Sama. I kolega, a w zasadzie chłopak mojej bliskiej koleżanki, pyta mnie, dlaczego nie przyszłam z mężem. No to mówię, że został z dziećmi. "A czy nie możecie nigdy wyjść sami?". Wyjaśniam, że możemy z mamą zostawić dzieci, ewentualnie nawet ze szwagrem, ale to nie zawsze takie proste. I tłumaczę, wychodząc z założenia, że pyta się w dobrej wierze, że znalezienie niańki na wieczory jest drogie i wcale niełatwo o taką. A ten gościu na mnie, że ja mam duże dzieci, że on sobie nie wyobraża, że można do czegoś takiego dopuścić i że - cytuję - "szkoda naszego życia". Oczywiście, on dzieci nie ma. Bardzo, bardzo się zdenerwowałam i zaraz wyszłam, bo uznałam, że rzeczywiście szkoda mojego życia na takie wyjścia.

Najpierw warto pomyśleć

Rodzice biorący udział w brytyjskim badaniu w ogromnej większości uznali, że można zwrócić znajomym uwagę, ale tylko w razie konieczności - uważa tak 2/3 ankietowanych. Jednak połowa respondentów twierdzi, że najlepiej byłoby nie robić tego wcale, żeby nie narażać przyjaźni.

Ilona mówi, że od kiedy sama jest mamą, reaguje agresją na każdą negatywną uwagę na temat swoich dzieci czy swoich metod zajmowania się nimi: - Uważam, ze to szczyt chamstwa wtrącać się w nie swoje sprawy i wyrażać bez pytania zdanie na tak ważne tematy - tłumaczy. - Oczywiście prym wiodą tutaj obce babki na placach zabaw czy w sklepach. Brrr. Znajomi są ostrożniejsi i bardziej taktowni - mogę sobie wyobrazić sytuację, w której można coś powiedzieć bliskiej znajomej czy komuś z rodziny o ich dziecku albo o ich metodach wychowawczych, ale tylko, jeśli jest to zrobione właściwie, wynika z prawdziwego zapotrzebowania na taki komentarz - stwierdza.

- Co mi z wiedzy, że moje dziecko się nie słucha albo że do wychowywania dzieci potrzebna jest konsekwencja? - pyta Julia. - Ja o tym wiem. Bardzo łatwo jest wyczuć, kiedy ktoś mówi coś w dobrej wierze, a kiedy jest po prostu chamski. I na takich ludzi szkoda czasu, a już na pewno nie podkopuje się pozycji przyjaciół - podsumowuje. - Matki są już i tak ciągle na cenzurowanym i czują się wystarczająco niepewnie w swoich rolach.

Więcej o:
Copyright © Agora SA