"Niania w Warszawie za 1800 złotych? To byłby cud!" - ile kosztuje opiekunka w Polsce?

Jak kształtuje się wynagrodzenie opiekunki w naszym kraju? Matki zdradzają nam szczegóły swoich ustaleń z opiekunkami.

Z raportu dotyczącego polskiego rynku opiekunek dla dzieci, przygotowanego przez portal niania.pl, wynika, że polska niania ma średnio 29 lat i mieszka w dużym mieście. Zwykle ma już około dwuletnie doświadczenie w pracy jako opiekunka, a do jej podstawowych obowiązków zalicza się dbanie o bezpieczeństwo, higienę i zdrowie podopiecznego. W raporcie napisano, że średnia płaca niani to około 8,92 zł za godzinę, ale różnice pomiędzy różnymi miastami są duże. Z naszych obserwacji wynika, że stawka wynagrodzenia za godzinę pracy może się wahać od 5 (w niewielkim mieście na Śląsku) do około 15 złotych (w Warszawie). Nasi rozmówcy opowiadają nam o swoich układach z nianiami i o tym, czy takie rozwiązanie opieki dla dzieci okazało się w ich przypadku satysfakcjonujące.

Jeśli być nianią, to tylko w stolicy!

Matka wracająca do pracy nierzadko musi przeznaczyć większość, a czasem nawet całość, swojej pensji na opłacenie opiekunki. Z obserwacji forów rówieśniczych na naszym serwisie wynika, że coraz większą popularnością cieszą się żłobki i kluby malucha - nawet koszt prywatnej placówki jest często mniejszy niż pensja opiekunki, przynajmniej w większych miastach Polski. Niemniej jednak, jeżeli weźmiemy pod uwagę spowodowaną chorobą nieobecność dziecka w prywatnym klubiku (czesne w tym przypadku pozostaje takie samo jak przy 100% frekwencji), płatne wakacje, itp. oraz konieczność znalezienia w takim przypadku dodatkowej opieki, okazuje się, że w dużych miastach opłaty za komercyjny żłobek i nianię mogą się wyrównać. Opiekunka w Warszawie zarabia przeciętnie około 15 złotych za godzinę - to najczęstsza stawka, której oczekuje kobieta, decydująca się zaopiekować naszym dzieckiem. Naturalnie, im większe doświadczenie niani, tym większe oczekiwania finansowe. Dotyczy to również posiadania wykształcenia kierunkowego - studia pedagogiczne i ukończone kursy udzielania pierwszej pomocy są bardzo cenione i kandydatki na nianie dobrze o tym wiedzą. Studentki w stolicy godzą się czasem na mniejsze stawki, ale trudno byłoby znaleźć taką, która pracuje za mniej niż 12 złotych za godzinę.

Coraz częściej też pełnoetatowe nianie nie chcą, by płacić im za godziny, wolą dostawać z góry ustaloną pensję. To gwarantuje im stałą wysokość zarobków, niezależną od tego, że rodzinie coś wypadnie i w danym miesiącu będą rzadziej potrzebować usług niani. Opiekunki często skarżą się, że przyjazd babci, choroba podopiecznego lub okres urlopów, oznaczają, że ich zarobki drastycznie się kurczą. Dlatego te bardziej doświadczone z góry ustalają stałą wysokość pensji, kwestie związane z wynagrodzeniem na czas rodzinnych wyjazdów, wizyt krewnych czy choroby swojej lub dziecka. Częstym ustaleniem jest w pełni płatny urlop, czasem strony decydują się na wypłacanie połowy stawki za okres, w którym niania nie pracuje z przyczyn od niej niezależnych. Niektóre nianie domagają się w pełni płatnego okresu chorobowego - to rozwiązanie, które dla większości rodziców jest niewygodne, boją się bowiem, żeby zatrudniona osoba nie wykorzystywała takiego układu (a takie przypadki, jak wynika z rozmów z rodzicami, niestety mogą mieć miejsce) oraz tego, że mimo iż muszą zorganizować na ten czas inną formę opieki dla dziecka, wciąż ponoszą koszty związane z zatrudnianiem opiekunki.

"Zgroza jakaś!"

Życie w mniejszych miejscowościach generuje niższe koszty utrzymania i dotyczy to również pensji opiekunek. Najwyższe zarobki mają nianie warszawskie, trochę gorzej zarabiają mieszkanki Krakowa, Wrocławia czy Poznania. Opiekunki z małych miast nie mogą raczej liczyć na średnią krajową. Ola, Krakowianka, ma spore doświadczenie z nianiami i ich zarobkami: - Na początku zatrudnialiśmy emerytkę na 8 godzin dziennie - płaciliśmy jej 1200 zł miesięcznie i mieliśmy świadomość, że to jest niewiele. Było to jej 6 czy 7 dziecko z kolei. Potem byłam w ciąży i z dwójką maluchów, miałam dochodzące dziewczyny na 3 godziny dziennie, 3 razy w tygodniu. Im płaciłam 10 zł za godzinę. Były w sumie trzy, dwie zrezygnowały po pewnym czasie same, z jednej ja się szybko wycofałam. Teraz mamy nianię przed 50-tką. Płaciliśmy jej 13,5 zł za opiekę nad dwójką dzieci, to wychodziło 2150 zł na miesiąc. Od września opiekuje się tylko jednym synem i płacimy jej 1600 zł miesięcznie. Jeśli starszy zostaje w domu to płacimy 3,5 zł więcej. Widzę, że w Krakowie te 1600 złotych miesięcznie to jest taka przeciętna stawka.

Kasia mieszka w Koszalinie, stawki warszawsko-krakowskie są dla niej szokujące: - Zastanawiam się, jaka jest stawka wynagrodzenia w mieście, żeby niani płacić 2000 miesięcznie! Zgroza jakaś! My płaciliśmy 6 zł za godzinę i u nas to normalna stawka. Nianie w Koszalinie biorą też np. 900 -1000 zł za miesiąc. - Ania, mieszkanka Suwałk, mówi, że w jej mieście zarobki opiekunek są dużo niższe: - My płacimy niani 600 zł miesięcznie. U nas nianie zarabiają nawet od 400zł. Wożę mojego syna do opiekunki, bo ona wychowuje sama dwóch synów. Gdy wracają ze szkoły, mój szkrab bawi się z chłopakami i jestem z tego bardzo zadowolona. - Teściowa Justyny mieszka w Rybniku, na Śląsku. Opiekowała się dzieckiem sąsiadów za 5 zł za godzinę pracy. Teściowa Joanny mieszka 100 km od Warszawy, dorabia do emerytury jako opiekunka i zarabia od 600 - 1000 złotych miesięcznie, nie musi sprzątać czy gotować, ale często pracuje też w weekendy lub nocami, kiedy rodzice dziecka muszą być w pracy.

Niania do tulenia i kochania

Ania, mieszkanka Warszawy, mówi, że miała same dobre doświadczenia z opiekunkami. Ma dwie córki, które uwielbiają swoją obecną nianię. Kobieta odbiera je z przedszkola i szkoły, oprócz tego pracuje jako pomoc w przedszkolu. Ania mówi, że ma świetne podejście do dzieci, a jej córki bardzo ją lubią. Płaci jej 15 złotych za godzinę: - Pierwsza niania, jeszcze kilka lat temu zarabiała 1400 zł, później ceny bardzo podskoczyły - opowiada. - Znalezienie niani za mniej niż 1800 zł graniczyło z cudem. Druga niania zarabiała właśnie tyle, a jeśli wypadały jej nadgodziny, dopłacaliśmy. Pani, którą zatrudniam teraz, nie tylko opiekuje się dziewczynkami, ale także je wychowuje. Sama często podejmuje decyzje, że dzieci np. wracają wcześniej z placu zabaw, bo były niegrzeczne. Gdy dziewczynki ją widzą, biegną jedna przez drugą, żeby się do niej przytulić. Chyba miałam szczęście z nianiami. Nigdy ich nie nagrywałam, nie sprawdzałam, nie kontrolowałam, a dzieci były szczęśliwe, wytulone, wykochane, biegły do niań z uśmiechem na buzi, wiec nie miałam potrzeby drążyć tematu.

Olga przeprowadziła się niedawno do Niemiec, ale jeszcze rok temu mieszkała w Warszawie i zatrudniała studentkę do opieki nad córką. Jej także udało się znaleźć odpowiednią osobę: - To była studentka pedagogiki (jakiejś kreatywnej czy coś takiego). Płaciłam jej 13 zł za godzinę. Córka ją uwielbiała i jak wyjeżdżaliśmy do Niemiec to jedną z rzeczy, których bardzo żałowałam, to tego, że będziemy musieli z niej zrezygnować. Mimo że przychodziła tylko 3 razy w tygodniu na kilka godzin, nauczyła córkę naprawdę wielu rzeczy, bo sama była ciekawa, jak ma się teoria ze szkoły do praktyki. - Z kolei Justyna zatrudniała studentkę psychologii i śmiała się, że powinna ja zwolnić, bo jej kreatywność i zaangażowanie stawiały ją, jako matkę, w kiepskim świetle: - Potrafiła wymyślać naprawdę genialne zabawy, bardzo twórcze. Dzieci budowały z nią przemyślne budowle z kartonów, odgrywały niezwykłe scenki, zamieniały dom w dżunglę albo statek piratów... Byłam zachwycona i trochę też zazdrosna (śmiech).

Niania roszczeniowa

Kiepskich opowieści o nianiach można usłyszeć sporo. Pani Bożena, sprzedająca warzywa na targu w dużym mieście na południu Polski, opowiada klientom straszne historie o opiekunce jej wnuka: - Moja córką ją nagrała. Okazało się, że leżała cały dzień na kanapie i oglądała telewizję. Wnuczek siedział na podłodze i płakał, a ona kazała mu się zamknąć! Nie dawała mu jedzenia, w ogóle nic nie robiła! - Córka pani Bożeny zwolniła nianię, była awantura, dużo nerwów i utracone na zawsze zaufanie do pomocy z zewnątrz. Zrezygnowała z pracy i została z synem w domu.

Agnieszka mieszka w Warszawie i ma 2,5-letnią córkę. Jej trafiła się niania z dużymi wymaganiami. Rosnącymi. W końcu kobiety się rozstały, a dziewczynka poszła do klubu malucha - Agnieszka bardzo chwali sobie to rozwiązanie i mówi, że nie mogła podjąć lepszej decyzji, żałuje tylko, że zrobiła to tak późno. - Najpierw płaciliśmy niani 12 zł za godzinę, pracowała 9 godzin dziennie. Za nadgodziny dostawała 15 zł. Oczekiwała 2 tygodni płatnego urlopu i płatnego chorobowego (100% jak się zarazi od córki i 50% jak sama zachoruje). Uważała, że podczas 3-godzinnego snu Leny ma prawo do 3 godzin przerwy. Ja byłam innego zdania... Po jakimś czasie, chyba po 3 miesiącach, odbyła się pierwsza rozmowa i oczekiwanie podwyżki. Doszliśmy do porozumienia i zostaliśmy przy stawce 12 zł, płacąc jednak dodatkowo 150 zł za sprzątanie podczas snu Leny. Po kolejnych kilku miesiącach niania postawiła nam ultimatum - spora podwyżka albo odchodzi. Pozwoliliśmy jej odejść.

"Po co ci niania? Siedź w domu!"

Justyna przyznaje, że mimo świadomości, że jej dziecko jest pod dobra opieką, wysupłanie co miesiąc 2500 tysiąca złotych na wynagrodzenie dla niani, jest bolesnym przeżyciem: - Pracuję ciężko właściwie tylko na jej pensję. Czasami ktoś ze znajomych pyta po co w takim razie to robię i czy nie lepiej byłoby mi zostać w domu z dzieckiem. Otóż nie. Zajmowałam się córką przez 4 lata, synem przez 1,5. Nie mogłam już dłużej odkładać powrotu do życia zawodowego. Czas nie stoi w miejscu, rynek pracy nie będzie czekał w nieskończoność. Poza tym, nie oszukujmy się, całodobowa opieka nad dzieckiem to żadna sielanka, zwłaszcza, jeśli robi się to od kilku lat. Są ludzie, którzy lubią pracować, a ja do nich należę - czułam, że dla dobra wszystkich zainteresowanych, muszę wyjść z domu i spełniać się również zawodowo.

Oczywiste jest, że zatrudnianie niani jest dużym obciążeniem dla domowego budżetu, jednak niektórzy rodzice podkreślają, że zadowolenie opiekunki ma bezpośrednie przełożenie na poziom jej pracy, a gwarancja, że dziecko jest bezpieczne i szczęśliwe jest warta wysokiej ceny. Podkreślają również, że skoro opieka nad ich dzieckiem jest głównym źródłem utrzymania zatrudnionej przez nich kobiety, to naturalnym jest, że należy jej się wynagrodzenie za czas urlopu czy choroby, nawet jeśli - z różnych względów (np. faktu, że rodzice sami nie są zatrudnieni na podstawie umowy o pracę) - nie mogą zatrudniać jej legalnie. Według Oli, opiekunki, tacy rodzice należą jednak do mniejszości i niechętnie przyznają, że opieka nad ich dziećmi jest prawdziwą pracą: - Częściej traktują to jako widzimisię danej pani czy dziewczyny, sposób na dorobienie sobie kilku groszy i zachowują się tak, jakby w ogóle wyrządzali nam łaskę, że pozwalają się nam zaopiekować swoim dzieckiem. Trudno tu o szacunek. Większość z opiekunek, z którymi rozmawiam na placu zabaw, ma jakieś zastrzeżenia do swoich pracodawców, ale przywiązuje się do dzieciaków i często mówią rzeczy w stylu: "Gdyby nie Kuba/Julka/Zosia, już dawno rzuciłabym tę pracę, ale on/ona mnie potrzebuje, nie mogę tego dziecka tak zostawić".

Więcej o:
Copyright © Agora SA