Dzieci Facebooka i smartfonów: co z nich wyrośnie?

Spotykają się na Facebooku, ich podwórkiem jest Internet, a kolegów poznają na zajęciach pozalekcyjnych... Na jakich dorosłych wyrosną nasze dzieci?

Rodzice wychowują dzieci najlepiej, jak potrafią, nie mając jednak pojęcia, jak będzie wyglądała ich przyszłość. Socjologowie coraz baczniej przyglądają się dzieciom urodzonym po 2000 roku, stawiając pierwsze diagnozy i starając się przewidzieć, jakie społeczeństwo stworzą, gdy dorosną. Naukowcy z Australii wzięli już pod lupę dzieci urodzone w 2010 roku i wysuwają pierwsze, nieśmiałe przypuszczenia, co do ich przyszłości.

Ekolodzy i wrażliwcy w natarciu!

Według klasyfikacji socjologów jedno pokolenie obejmuje okres piętnastu lat - dzieci urodzone w latach 1995-2010 stanowią więc odrębną generację, określaną mianem pokolenia Z. To dzieci wychowywane przez obecnych trzydziesto- i czterdziestolatków, zwanych pokoleniem X. Naukowcy przewidują, że dzieci tych rodziców wyrosną na ludzi tolerancyjnych i odpowiedzialnych, szanujących wartości rodzinne - jako efekt tego, że wychowujący ich dorośli z pokolenia X to ludzie, którzy doświadczyli rozwodów i obserwowali rozpad tradycyjnych modeli rodziny, będą więc uwrażliwiać swoje dzieci na tradycyjne wartości.

Uważa się. że obecne pięciolatki i inne dzieci z generacji Z, dzięki temu, że czują się swobodnie obcując z technologią - są wręcz od niej zależne - wyrosną na osoby wielozadaniowe i będą zawsze na bieżąco z wydarzeniami na świecie. Dzięki Internetowi i mediom społecznościowym, zacierającym granice polityczne i kulturowe, będą prawdopodobnie bardziej tolerancyjne i elastyczne w swoich poglądach. Przy okazji wyrosną na ludzi bardziej świadomych zagrożeń dla świata, m.in. terroryzmu i zanieczyszczenia środowiska. Będą więc najpewniej bardziej skoncentrowani na ekologii i bardziej odpowiedzialni społecznie.

Alfa jak... pracowici hipochondrycy

Według australijskiego socjologa Marka McCrindle, zajmującego się badaniem pokoleń, dzieci urodzone po 2010 roku będą prawdopodobnie większymi materialistami niż poprzednie pokolenia. Będą również bardziej zaawansowane technologicznie i dobrze wykształcone, bo ich edukacja będzie zaczynać się wcześniej i będzie trwać dłużej. Pokolenie Alfa, jak wstępnie nazwano te najmłodszą grupę, będzie wychowywane przez dorosłych z pokoleń X i Y. McCrindle twierdzi, że wiele dzieci Alfa będzie dorastać w domach z dwoma dochodami, a ich rodzice będą ludźmi, którzy zdecydowali się na potomstwo po trzydziestce.

Przewiduje, że dorośli z pokolenia Alfa mogą być mocno uwrażliwieni na kwestie związane ze swoim zdrowiem - według prognoz narastać będzie problem otyłości, m.in. przez siedzący styl życia, związany z wszechobecną technologią, wypierającą inne sposoby spędzania czasu niż przed komputerem, itp. Otyłość pociągnie za sobą więcej przypadków chorób przewlekłych. Jeśli chodzi o rynek pracy - naukowcy uważają, że dzieci urodzone po 2010 roku powinny znaleźć się w dobrej sytuacji - społeczeństwo będzie stare i zwolni wiele miejsc pracy. Najprawdopodobniej młodzież Alfa będzie zmieniać zawód kilkakrotnie w czasie swojego dorosłego życia, bo będzie miała większy wybór wolnych stanowisk.

Co my im robimy?

Po raz pierwszy w historii poświęca się tak wiele uwagi rozwojowi i potrzebom dzieci. Według psychologa i terapeuty rodzin, dr Bartosza Zalewskiego z warszawskiej Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej, to, jakimi dorosłymi będą nasze dzieci, zależy przede wszystkim od tego, jakich mają rodziców. Na naszą prośbę stworzył pewna typologię dzieci, zależną od stopnia zaangażowania ich rodziców w wychowanie i na tej podstawie wysunął hipotezy dotyczące ich przyszłości::

- Pierwszy typ to dzieci rodziców zaangażowanych - twierdzi dr Zalewski. - Prawdopodobnie będą ufały we własne siły i miały duże możliwości dobrego kształtowania swojego życia, ponieważ zapewne będą znały co najmniej jeden język obcy, możliwe, że zwiedzą trochę świata oraz będą potrafiły budować dobre relacje. Będą zapewne czuły, że warto dbać o siebie. Ważne będzie dla nich dobre układanie swojego życia: będą szukały satysfakcjonującej pracy i powinny potrafić kochać, a więc być w dobrym związku. To oczywiście sytuacja idealna. Widziałem ostatnio slogan reklamowy pewnego przedszkola, który brzmiał mniej więcej tak: Pomóż mi samodzielnie odkrywać świat. Tak określiłbym dobre zaangażowanie.

- Drugim typem będą dzieci rodziców nadmiernie zaangażowanych - kontynuuje psycholog. - Prawdopodobnie nauczą się, że jednak są dla rodziców problemem. Możliwe, że często widziały rodziców zmęczonych, np. odwożeniem ich po szkole na zajęcia dodatkowe. Prawdopodobnie więc nauczyły się, żeby wynagradzać rodzicom ich zaangażowanie swoimi sukcesami. Mogą np. wyrosnąć na osoby, którym niełatwo będzie zorientować się, czego sami chcą w życiu. Jest to o tyle dramatyczne, że prawdopodobnie będą mieć duże możliwości - może znajomość kilku języków, gry na instrumentach, doświadczenie w uprawianiu sportu, itp. Na bazie wynagradzania rodzicom ich zaangażowania mogą rozwijać rodzaj doświadczenia, że są szczególnie ważni z jednoczesnym zagubieniem w swoich pragnieniach, celach i uczuciach.

- Ostatnim typem będą dzieci rodziców zaniedbujących - wyjaśnia dr Zalewski: - tutaj dziecko uczy się w inny sposób tego, że nie jest ważne. To jego potrzeby nie są ważne i może uczyć się, że nie ma co liczyć na ich zaspokojenie, a w ogóle lepiej nie sprawiać kłopotów. Różnie toczą się losy takich dzieci - niektóre pozostają w życiu dorosłym z przekonaniem, że naprawdę są nieważni i nie ma powodu, żeby dbali o siebie i swoją jakość życia. Inni mogą walczyć o siebie karierami i osiągnięciami. Na terapiach niezwykłe jest towarzyszyć osobom, które z zapomnianych dzieci przeistaczają się w mądrych i ufających sobie, swoim uczuciom i decyzjom dorosłych.

Sieć zamiast podwórka

Dorośli często wspominają z nostalgia swoje dzieciństwo, kiedy to dzieciaki z okolicy bawiły się przed domami i blokami, a zagonienie ich z powrotem do domu graniczyło z cudem. Czy ograniczamy swobodę naszych dzieci, nadmiernie je kontrolując? Czy życie towarzyskie w tradycyjnym sensie przestanie istnieć lub będzie uboższe? A może przeniesie się do świata technologii? Dr Zalewski twierdzi, że rodziców zalęknionych i nadkontrolujących mieliśmy już wcześniej i wiemy, że taka postawa nie ułatwia życia dzieciom: - Uczy, że świat poza drzwiami mieszkania (lub świat poza zajęciami zaplanowanymi przez rodziców) jest dość niebezpieczny - wyjaśnia psycholog. - Najpewniej te dzieci są w podobnym lęku, co ich rodzice, więc będą równie niezaradne. Ciekawy jest brak podwórka, dostępnych "od ręki" kumpli i kumpelek, z którymi można pogadać i się poganiać. Zastanawiamy się w gronie psychologów czy funkcję podwórka mogą pełnić regularne zajęcia w tej samej grupie, np. harcerstwo, zajęcia ze sztuk walki i inne podobne. Zajęcia, gdzie chodzi przede wszystkim o grupę, w której coś się robi. Ważną rolę na pewno pełnił będzie też Internet i codzienne kontakty w świecie wirtualnym.

Znajomi w zasięgu kliknięcia

- Co do przeniesienia życia towarzyskiego do świata wirtualnego - kontynuuje dr Zalewski, - moje doświadczenie mówi, że spotkanie w realu jest lepsze i ważniejsze niż przez Internet lub cokolwiek tam będzie w przyszłości. Ale badania naukowe mówią co innego - np. uczestnictwo w grach sieciowych może rozwijać umiejętności życia społecznego, budowanie przyjaźni i relacji, a nawet zwiększać sieć tzw. wsparcia społecznego, ważnego dla dobrej jakości życia ludzi. Wydaje mi się, że świat kontaktów towarzyskich dzisiejszych dzieci nie przeniesie się całkiem do świata technologii, ale - w przeciwieństwie do nas - stworzą technologie, które pozwolą im na satysfakcjonujące i wartościowe relacje wirtualne. Poza tym to my jesteśmy pokoleniem, które dostało do ręki telefony komórkowe wraz z obietnicą stałego dostępu do wszystkich, a nasi rodzice czekali latami na telefony stacjonarne. Czy nasze życie towarzyskie opiera się teraz tylko na rozmowach telefonicznych? - pyta pocieszająco. - Poza tym, ile mamy czasu w tygodniu, żeby w realu spotykać się ze znajomymi i przyjaciółmi? W sieci są od ręki.

Single czy tradycjonaliści?

Socjologowie z Australii twierdzą, że dzieci z najmłodszych pokoleń nie odrzucą możliwości założenia rodziny i posiadania dzieci. Podobnie uważa dr Zalewski: - Na studia wchodzą właśnie roczniki wychowane przez zapracowanych rodziców, którzy przez ostatnie 20 lat budowali dobrobyt naszego kraju - mówi. - Ich dzieci doświadczyły ciężkiej pracy rodziców i oto mamy opracowania socjologiczne, mówiące, że całkiem spora grupa dzisiejszych 20-latków wcale nie sądzi, żeby kariera i dobre zarobki wystarczała do szczęścia. Te dzieci, które żyły w domu rodziców robiących karierę kosztem rodziny, a takich było niemało, dzisiaj obejmuje swoje doświadczenie własnym dorosłym namysłem i nierzadko dochodzi do wniosku, że woleliby żyć nieco inaczej. Mówią o ciekawej pracy, mówią o realizowaniu siebie i mówią o rodzinie. W kwestii stałych związków nie wydaje mi się, żebyśmy przeszli na społeczeństwo singli. To wybór dla niektórych, nie dla wszystkich.

Wychowywanie dzieci ze świadomością, że nasza postawa kształtuje osobowość i przyszłość naszych dzieci może być przytłaczające, ale może być również dobrą motywacją, żeby robić to tak mądrze, jak tylko potrafimy. Dr Bartosz Zalewski mówi, że jako psychologa najbardziej ciekawi go to, że nie wiemy, jak będzie wyglądała przyszłość, a mimo to wychowujemy dzieci i staramy się dać im to, co najlepsze. I to chyba najlepszy drogowskaz. Pożyjemy, zobaczymy - jak mawiało pokolenie naszych rodziców.

konsultacja: dr Bartosz Zalewski, psycholog i terapeuta rodzin, adiunkt w Katedrze Diagnozy Psychologicznej Szkoły Wyższa Psychologii Społecznej w Warszawie

Jak wylogować się z sieci i połączyć ze sobą? Przeczytaj książkę Tima Powersa >>

Więcej o:
Copyright © Agora SA