?Siusiu"! Następnym razem, kiedy twoje dziecko zawoła tak na spacerze...

W ocenie rodziców małych dzieci kwestia czasu w dotarciu do ustronnego miejsca, w którym nienoszący pieluszki maluch może się załatwić, jest kluczowa. Jakie zasady obowiązują na łonie przyrody, a jakie w mieście? Czy możemy dostać mandat? Przeczytajcie, co mówią inni rodzice!

Instrukcja obsługi niemowlaka jest dość prosta - wiemy, jakich akcesoriów potrzebujemy i - z większym lub mniejszym powodzeniem - używamy ich przez pierwszy rok życia naszego dziecka. O ile pewne przedmioty porzucamy wcześniej, niektóre mogą nam towarzyszyć nawet przez kilka lat. Taki smoczek na przykład - niełatwo go zabrać uzależnionemu od ssania malcowi. Albo pieluszka.... Tak, pielucha to prawdziwie poważny temat! Jednorazowa odmieniła oblicze macierzyństwa, zdejmując z niego znaczną część stygmatu umęczenia. A jednak nie oszukujmy się: moment rozstania musi nadejść. Kiedy twoje dziecko pożegna pieluszki, wyjścia z domu staną się trochę bardziej skomplikowane, przynajmniej na początku. Jak inni rodzice radzą sobie poza domem?

Do utraty tchu: byle do drzewka!

Dla niektórych z nas odpieluchowanie dziecka to wyczekiwana chwila - ulga dla domowego budżetu i koniec, mniej lub bardziej zawoalowanych, aluzji babć ("Ty w jej wieku już od dawna robiłaś siusiu do nocnika!"). Są jednak wśród nas tacy, których myśl o bieganiu ze ścierką podczas nauki czystości nie napawa szczególnym entuzjazmem oraz tacy, którzy chcieliby, żeby ich dziecko pieluszki nosiło jak najdłużej. Dlaczego? Bo pieluchy są wygodne, zwłaszcza, kiedy przebywamy z dzieckiem poza domem.

Ale dobrze, oto nadszedł ten dzień. Nasze dziecko, ubrane w bawełniane majteczki, pomyka radośnie w dół parkowej ścieżki, ptaszki ćwierkają, słonko świeci.... "Mamaaaa, siiiikuuuuu!!!!". Pełna mobilizacja, szybka ocena otoczenia i bieg z przeszkodami do najbliższego odpowiedniego okazu flory.

Ania ma dwuletniego syna, Alka, który nie jest w stanie długo poczekać aż mama znajdzie odpowiednią toaletę. - Jestem przygotowana na atak, za każdym razem, jak "odsikuję" Alka. Ale myślę sobie wtedy, że to o wiele estetyczniejsze niż to, co robią psy: i wsiąka, i nie widać, w przeciwieństwie do zalegających wokół psich min! Mam zamiar wykrzyczeć to w razie słownego ataku. Ale do tej pory nikt nie wyrażał protestów. Zawsze wybieramy miejsce na uboczu, pod krzaczkiem, pod płotem, na trawniku.

Wolę krzaki od toitoia!

W idealnym świecie przy każdym placu zabaw powinna stać przestronna, jasna i pachnąca toaleta dla maluchów. To samo dotyczy właściwie każdej przestrzeni, w której znajdujemy się akurat z dzieckiem. Taki czarodziejski, czysty i duży toi toi, pojawiający się na żądanie dziecka w potrzebie. -Myślę, że "odsikiwać" dziecko należy w najbardziej dyskretnym i najmniej przeszkadzającym miejscu w okolicy. Świetnie byłoby, gdyby to była czysta toaleta blisko każdego placu zabaw. Niestety, takich miejsc brakuje, a czasem jak są to... brrr. Ostatnio prawie zwymiotowałam, jak weszłam z Hanią do toi toia przy takim placu! Nigdy więcej, wolę krzaki! - mówi Marta, mama 3,5-rocznej Hani oraz prawie 5-letniej Marysi.

- Mam obiekcje, pilnuję, żeby Ania załatwiła się przed wyjściem z domu, ale jak miałaby się zsikać w majty, znalazłabym coś ustronnego - twierdzi Asia, mama 4-letniej Ani. - Moja córka nienawidzi obcych toalet do tego stopnia, że jak była mniejsza, jeździł z nami nocnik w samochodzie. Tak czy siak, według Anki najgorsze miejsce pod chmurką jest i tak lepsze od najlepszej obcej toalety.

Miejsko i gastronomicznie

Spacerujecie jedną z głównych ulic miasta albo błądzicie wśród wąskich uliczek uroczej starówki, w tyle głowy kołacze myśl: "Żeby tylko teraz nie zachciało jej się siku!"... I jak na komendę, wasze dziecko musi - już teraz, natychmiast! Karolina, mama 4,5-letniego Franka i półotrarocznej Zosi, trafia w sedno: - Ostatnio wiele razy byłam w rozterce "co, gdzie i kiedy wolno, a kiedy nie". Ale w tym temacie z rozterkami kiepsko, bo trzeba działać szybko. Najgorzej w mieście, gdzie nie ma krzaków - u nas w wtedy w pierwszej kolejności wszelakie fast foody, a jak nie ma, to na trawniku - pod krzak, drzewko, żywopłot. Ze znacznym dyskomfortem z mojej strony, niestety. I w oczekiwaniu gromów ze strony przechodzących. Choć myślę sobie, że ci, co kiedykolwiek mieli własne małe dzieci, nie powiedzą nic w takich okolicznościach.

Marta nie ma problemu z wejściem do restauracji, żeby jej dziecko mogło skorzystać z ubikacji. - Wchodzę tam, chociaż chętniej do jakiegoś fast foodu, gdzie dużo ludzi, itd. Jeśli widzę jakieś nieprzyjazne spojrzenie, to pytam, czy mogę skorzystać i czy mam coś zapłacić. Jeśli idę do małej kawiarni, to czuję się zobowiązana kupić cokolwiek, chociaż 2 herbatniki. Ale generalnie nie mam z tym problemu, bo stosuję w tych sprawach zasadę "niech się wstydzi ten kto widzi". - Problem ma za to Joanna: - Ania ryczy, że musi siku, ja się płaszczę i błagam, żeby nas wpuścili do wc (np. w restauracji albo w hipermarkecie), a ona widzi ten, za przeproszeniem, kibel i nie można jej zmusić, żeby z niego skorzystała.

Plażowe potrzeby

Miejscem, które oddziałuje na stopień dyskomfortu rodziców odpieluchowanych maluchów równie mocno co miasto, jest plaża. Jak rozwiązać ten niecierpiący zwłoki problem? Wielu rodziców wybiera w krytycznych momentach wydmy lub lasek, ale nie czuje się z tym rozwiązaniem komfortowo. Jedna z mam opowiadała mi zdegustowana o tym, jak pewien ojciec pozwalał swojemu dziecku sikać tuż przy ręczniku, w pobliżu innych bawiących się w piasku dzieci. Wiadomo, że trudno pochwalać takie zachowania, ale gdzie powinniśmy się udać z dzieckiem w nagłej potrzebie? Ciekawe wyjście proponuje Renata, której córki (5 i 3 l.) od zawsze sikają na plaży do wiaderka. Z kolei inna mama poleca na forum internetowym przenośne, składane nocniki, które nie zajmują dużo miejsca, składają się z plastikowej części, do której wkłada się plastikową torebkę - a kiedy dziecko się załatwi, związujemy woreczek i po kłopocie!

Najczarniejsze scenariusze

Istnieją sytuacje, których zestresowani rodzice boja się najbardziej w kontekście pojawiającej się znienacka potrzeby fizjologicznej dziecka. Weźmy na przykład taką kupę - co zrobić, gdy dziecko nie może wytrzymać? Marta mówi, że gdy jej córki były młodsze, bywała w takich sytuacjach: - Potrafiło im się zachcieć nagle, w miejscu całkiem nieprzyjaznym takim akcjom, z daleka od jakiejkolwiek toalety, knajpy - zawsze to sprzątałam, jak po psie.

Innym mocno krytycznym momentem, w których znienacka pojawia się problem skorzystania z toalety, jest podróż samochodem. Jeśli pędzimy akurat autostradą, bez żadnych parkingów i stacji benzynowych w zasięgu wzroku i obawiamy się, że nasze dziecko może zażądać natychmiastowego zatrzymania pojazdu - na pewno tak się właśnie stanie. Prawo Murphy'ego, drodzy rodzice. Niektórzy wożą ze sobą na wszelki wypadek nocnik - zawsze to łatwiejsze niż awaryjne wysadzanie przy trasie. I bez wątpienia bezpieczniejsze, zakładając oczywiście, że nie jesteśmy jedynymi dorosłymi w samochodzie....

Czy za to należy się mandat?

Oprócz obawy o to, że ktoś postronny zwróci nam uwagę, że pozwalanie dziecku na załatwianie swoich potrzeb w miejscu publicznym jest niestosowne, wielu rodziców zastanawia się czy grozi im za to mandat. Zwróciłam się z prośbą o komentarz w tej sprawie do warszawskiej straży miejskiej i uzyskałam odpowiedź, która powinna ukoić sumienia praworządnych obywateli z dziećmi: - Nie ma obecnie artykułu w Kodeksie Wykroczeń, na podstawie którego strażnicy mieliby podstawę do interwencji wobec rodzica, który w miejscy publicznym (park, plac zabaw, ulica, brama ) "odsikuje" dziecko. Wykroczenie powstaje w chwili, gdy młodociany załatwiający potrzebę fizjologiczną ma ukończone 17 lat - art. 145, 140, 51 § 1 KW. W innym przypadku strażnicy mogą jedynie zwrócić uwagę by matka, po uzyskaniu informacji od pociechy , że "chce siusiu", pozwoliła dziecku na realizację powyższego w miejscu ustronnym. Jest to sytuacja "życiowa", nie dająca się przewidzieć w kontekście czasu i dlatego strażnicy powinni zachować się wyrozumiale. Wszystko opiera się o zdrowy rozsądek i kulturę osobistą rodzica - podsumowuje wyrozumiale Katarzyna Dobrowolska z Referatu Prasowego Straży Miejskiej m.st. Warszawy .

Czaić się czy nie?

Dobrze, wiemy już, że w mieście możemy udać się do restauracji oraz że rodzice chętniej wybierają sieci fast foodów niż eleganckie lokale. Dowiedzieliśmy, że na plaży możemy się wspomóc wiaderkiem albo specjalnym turystycznym nocnikiem. Uspokoiliśmy się wiedząc, że nawet strażnicy miejscy są wyrozumiali wobec rodziców dzieci sikających w miejscach publicznych. Ale pewien dyskomfort pozostaje, prawda? Przede wszystkim ten, że ktoś zwróci nam uwagę... Gosia, mama dwulatka, komentuje to następująco: - Wydaje mi się, że każdy normalny człowiek wie, że żadne dziecko w tym wieku nie jest w stanie wytrzymać za długo bez siusiania, więc są świadomi tego, że jak nie ma toalety w pobliżu, to trzeba dziecko gdzieś wysadzić.

- Myślę, że częściowo jest to szerszy problem - podsumowuje dyskusję Marta. - Problem braku publicznych toalet w naszym kraju. Bo często ich nie ma albo są takie (toi toi), że nie chce się z nich skorzystać. Jednak nadal odstajemy w stosunku do krajów zachodnich. Oczywiście nie tylko o to chodzi - małe dziecko często nie wytrzyma 7 minut i jak woła siku, to trzeba się zorganizować w 45 sekund.

Z kolei Marysia, mama dwójki chłopców w wieku bezpieluszkowym i jednego niemowlęcia, postanawia dorzucić jeszcze jeden temat do rozważań - A co z cmentarzem? Na Powązkach trzeba biec przez cały cmentarz i jak jest awaria, to co lepiej ? Na mur czy na drzewo?

No właśnie, drogie mamy i ojcowie, co lepiej? Jak wy radzicie sobie z tym tematem? Czy siusianie pod chmurką wprawia was w zakłopotanie?

Więcej o:
Copyright © Agora SA