Maraton przygotowań przed I Komunią Świętą

Przystąpienie do Pierwszej Komunii Świętej wymaga wielu przygotowań, nie tylko ze strony dziecka, ale i jego rodziców. Różnice w ocenie tego okresu są duże. Co gnębi dorosłych, a co sprawia, że czas oczekiwania na ten dzień jest bezstresowy dla niektórych z nas?

Dla większości katolickich rodzin maj to szczególny okres: miesiąc maryjny, a przy okazji czas Pierwszej Eucharystii. Dla tych rodziców, którzy mają dziecko przystępujące do komunii po raz pierwszy, miesiące poprzedzające ten ważny moment to okres intensywnych przygotowań. Ten sakrament nie jest wyłącznie przeżyciem duchowym, wymaga planowania i logistyki godnej najlepiej funkcjonujących przedsiębiorstw. Nauka modlitw. Kwiaty do kościoła, prezent dla księdza. Spotkania organizacyjne, próby, terminy spowiedzi zapisane w kalendarzach.

- To czas zjednoczenia rodziców przez narzekanie i ucisk - tak jedna z matek, Ania, podsumowuje ten okres. Ma nadzieję, że młodsze dziecko nie będzie chciało przystępować do komunii, bo nie chce znowu przez to przechodzić. Wtóruje jej Marta, której starsza córka będzie w tym roku po raz pierwszy w pełni uczestniczyć we mszy świętej. Za to Kasia się śmieje, ma za sobą dwie komunie swoich dzieci i mówi: - Stres? Jaki stres?!

Spotykamy się i organizujemy

Marta, mama siedmioletniej Zosi, czuje się mocno zmęczona przygotowaniami do Pierwszej Komunii Świętej swojej córki. - Już we wrześniu dostaliśmy rozpiskę zajęć na ten rok, z datami, łącznie z datą mojej własnej spowiedzi - opowiada. - Potem raz na parę tygodni były spotkania z rodzicami i dziećmi. Długie, przegadane, niewiele wnoszące do duchowości. Ksiądz delegowany przez parafię "do dzieci" rozumie swoje zadanie tak, że do dzieci trzeba mówić infantylnie. I do ich rodziców tak samo.

Ania, mama Mateusza, należy do innej parafii. Ona także czuje się przytłoczona wymaganiami. - U nas w każdą trzecią niedzielę miesiąca musimy być o 14.00 na mszy, po której następuje pogadanka. Ksiądz grzmi na nas z ambony, przemawiając z pozycji człowieka, który jest autorytetem w każdej dziedzinie. Mówi o narkotykach albo o tym, że praca za 2 tysiące miesięcznie nie jest ważna, że nie to jest w życiu istotne. Dla kilku rodzin z naszej grupy taka pensja byłaby prawdziwym wybawieniem. Przez cały ten rok dzieci musiały co niedziela stawiać się obowiązkowo na mszy. Wrzucaliśmy do skrzynki kartki z nazwiskami, żeby ksiądz wiedział, kto był obecny podczas nabożeństwa. Już nie musimy tego robić, bo uznał, że go oszukujemy i kartki wrzucają za nas znajomi.

Kasia to weteranka organizowania uroczystych Pierwszych Komunii. - Mieliśmy raptem dwa spotkania - wzrusza ramionami. - Jedno organizacyjne, a drugie to już próba generalna. Dzieci wszystkiego uczyły się w szkole podczas lekcji religii. Nie było listy obecności na mszy ani nacisku, że dziecko ma chodzić. - Dzieci Kasi chodzą do szkoły społecznej, a komunie dla jej wychowanków zawsze organizowane są 3 maja, bez względu na dzień tygodnia. - To naprawdę wiele ułatwia. Wiemy, jak sobie zaplanować czas i nie ma żadnego problemu z zarezerwowaniem lokalu.

Składamy się

Oprawa Pierwszej Komunii musi być odpowiednia. Rodzice ustalają wysokość składek na poszczególne rzeczy - pamiątki dla dziecka, alba lub sukienka, kwiaty do kościoła, prezenty dla księży i wychowawców. Kwoty różnią się w zależności od parafii i podjętych decyzji, ale najczęściej wywołują niezadowolenie rodziców. - Te wydatki bardzo obciążają mój budżet, ale jednak w jakiś sposób są dla mojego dziecka - tłumaczy Marta. - Jednak trzeba jeszcze złożyć się na dziękczynną ofiarę dla parafii, zwaną całkiem oficjalnie prezentem dla proboszcza, który nie jest w żaden sposób zaangażowany w jakąkolwiek pomoc w czasie Komunii, a dzieci i rodziców omija z daleka.

Dużym wydatkiem jest też organizacja przyjęcia dla rodziny. Ania mówi, że wielu rodziców rezygnuje z tego kompletnie lub organizuje je w domu. Lokale są zbyt drogie lub zajęte z tak dużym wyprzedzeniem, że nie sposób znaleźć nic sensownego. Ona urządza spotkanie dla 20 osób u siebie w domu. Musi wziąć urlop z pracy, bo komunia jest w sobotę, a przecież piątek nie jest dniem wolnym, na dodatek jest już dokładnie zaplanowany: 16.00 - msza święta, 16.30 - spowiedź, 19.30 - sprzątanie kościoła. Od każdego dziecka musi przyjść jedna osoba do pomocy przy sprzątaniu i dekorowaniu budynku.

Kasia nie narzeka: - To nie były jakieś wielkie koszty. Poza tym wszystko ustalały i organizowały dwie osoby, wysyłały innym maile, komunikacja była dobra. Nikt nie musiał sprzątać kościoła!

Renata, której syn przystąpił do Pierwszej Komunii Świętej w ubiegłym roku, mówi, że rodzice są przygotowani na to, że muszą ponieść koszty. Problem, jej zdaniem, leży gdzie indziej: - Swoje wydatki, te związane z uroczystościami, możemy ustalić sami, tych kościelnych nie. Nas zbulwersowało to, że płaciliśmy dużo za kwiaty. Przecież kościół i tak jest dekorowany! W sobotę były śluby. Nie zgodzono się na propozycję skontaktowania się z nowożeńcami, żebyśmy mogli partycypować w kosztach kwiatów, które oni zamawiali.

Nie wszędzie tak to wygląda, Lucyna, która przygotowuje się wraz z synem do jego Pierwszej Komunii Świętej, ma odczucia takie jak Kasia: - Jeśli chodzi o finanse, nikt niczego nie narzuca. Ze strony Kościoła wszystko jest "co łaska". Oczywiście są opłaty za kamerzystę i fotografa, ale to dla chętnych.

Marta także wspomina o fotografie. Ocenia to jednak trochę inaczej: co prawda nie jest on obowiązkowy, ale do ołtarza może podejść tylko jeden, jeśli więc chce mieć zdjęcie swojego dziecka, nie ma wyjścia - musi zapłacić.

Uczymy się modlitw

Msza Święta nie może obejść się bez ustalonego rytuału, a dziecko musi znać słowa modlitw. Marta skarży się, że każda lekcja religii to "ciągle zaliczanie wykutego na pamięć pacierza". - Dzieciaki uczą się tego fonetycznie - wyjaśnia, - bo nie są w stanie przecież zrozumieć, co to znaczy "umarł i pogrzebion" czy "owoc żywota Twojego". Staram się tłumaczyć córce, ale to naprawdę duże wyzwanie. Dziecko Ani miało się lepiej, ksiądz stwierdził, że obowiązek sprawdzenia czy dziecko nauczyło się tekstu na pamięć, spoczywa na rodzicach. Mieli odpytać, a następnie podpisać się w przygotowanym specjalnie na tę okoliczność zeszycie. Ich podpis miał zaświadczać, że dziecko zna modlitwę. Kasia także w tym temacie nie ma się czego doczepić - Dzieci uczyły się modlitw podczas katechezy w szkole, nie było żadnego spięcia, stresu czy nacisku.

Renata ma zgoła odmienne doświadczenie: - Najbardziej nie podobał mi się ten terror pacierzowy. Dzieci latały przed komunią 4 razy w tygodniu do kościoła, zaniedbywały zajęcia szkolne, były zmęczone. Szkoła, lekcje, kościół - napięta atmosfera, nerwowość. Do domu wracały wycieńczone - a tu lekcje odrobić, lekturę czytać, nauczyć się następnych modlitw. Były bardzo zmęczone!

Ostatnia prosta

Przygotowania do Wielkiego Dnia przybierają na sile. Im bliżej maja, tym większa liczba spotkań, napięcie także. Na szczęście nie dotyczy to wszystkich rodziców. Lucyna mówi z uśmiechem na twarzy: - Na razie myślę o wyjeździe na majówkę. Jesteśmy dopiero w trakcie przygotowań. Fakt, na ten moment najbardziej męczące jest bieganie do kościoła kilka razy w tygodniu na próby, a potem jeszcze lekcje i przygotowanie dziecka na kolejny dzień w szkole. Za to nie ma żadnego egzaminu, dzieci zaliczają modlitwy według swojego rytmu na lekcjach religii i tyle.

Doświadczenie Marty jest inne także w tej kwestii: - W kwietniu zaczęły się przygotowania pełną parą. Dzieci dwa razy w tygodniu muszą spędzić w kościele bite 2 godziny na próbach. Moja córka wraca z nich o 21.15 ledwie żywa, śpiąca, zmęczona. Następnego dnia idzie na 8.00 do szkoły. Podczas próby komunijnej dzieci najbardziej przeżywają to czy dość daleko wysunęły język. Jedne wystawiają "jak krowa na miedzy", jak mówi prowadzący próbę ksiądz, inne za mało i muszą ćwiczyć. Moja córka na przykład musi ćwiczyć.

Ania także twierdzi, że ta końcówka jest najtrudniejsza. - Biorę urlop, ale nie po to, żeby poświęcić czas rodzinie, tylko po to by stać nad garami. Dobrze, że mam mamę do pomocy, zwłaszcza, że w piątek wieczorem musimy być w kościele - więc gdyby nie wolne i mama, nie miałabym po prostu kiedy tego wszystkiego przygotować. Komunia jest w sobotę rano.

Godzina Zero

Maraton przygotowań przedkomunijnych może zmęczyć nawet tych oczekujących z niecierpliwością na moment, kiedy ich dziecko będzie mogło w pełni uczestniczyć w ofierze mszy świętej. Być może w dniu uroczystości także rodzice, którzy czują się zgnębieni i skutecznie zniechęceni do posyłania kolejnych dzieci do komunii, odczują wzruszenie. Bez względu na siłę więzi z Kościołem, jest w tej uroczystości coś wyjątkowo podniosłego i niepowtarzalnego. Dla jednych przez wymiar duchowy wydarzenia, dla innych przez całą otoczkę: stroje, kwiaty, widok przejętych dzieci. Dla części pewnie będzie to także ulga, że oto zakończył się okres działań, na które nie mieli zbyt wielkiego wpływu.

Za rok do grona bardziej i mniej zmęczonych rodziców, przygotowujących dzieci do Pierwszej Komunii Świętej, dołączą kolejni. Stopień zniechęcenia wydaje się zależny od sposobu, w jaki są oni traktowani przez księży i katechetów. Ci, którzy trafiają na empatycznych ludzi, nie będą wspominać tego okresu jako czasu ucisku i zgnębienia.

Przeczytaj też: fryzury komunijne

Więcej o:
Copyright © Agora SA