Pożegnanie ze smoczkiem

Mój 4,5-letni synek nie potrafi rozstać się ze smoczkiem. Od września poszedł do przedszkola - jest w nim od rana do obiadu. Zostawia wtedy smoczek w domu, ale w takim miejscu, by po powrocie zaraz móc go znaleźć. W przedszkolu cały czas musi mieć coś w buzi, najczęściej rączkę. Próbowałam tłumaczyć synkowi, dlaczego nie powinien używać smoczka, chowałam go przed nim. To jednak nic nie daje, kończy się na ogromnym płaczu. To chyba już uzależnienie? Zauważyłam, że u synka rozwija się wada zgryzu. Co robić? Nie chcę posuwać się do drastycznych środków, które podsuwają znajomi, jak wkładanie smoczka np. do musztardy.

Dzieci mają prawo chcieć i domagać się różnych rzeczy, ale dorośli, ich rodzice, mają nie tylko prawo, ale i obowiązek kierować się w zaspokajaniu tych potrzeb rozsądkiem, roztropnością i swoim horyzontem, a jest on na pewno szerszy niż u małego dziecka. Mówi Pani, że widzi uzależnienie synka, że pogłębia mu się wada zgryzu, że zdrowy rozsądek podpowiada Pani, że nie jest to wiek na używanie smoczka. A więc co nie pozwala Pani powiedzieć synkowi, że kończycie używanie go? Że już jest na to za duży? Co nie pozwala wyrzucić smoczka? Wydaje się, że to, co Pani uniemożliwia taką decyzję, to brak gotowości na przyjęcie protestów synka, jego płaczu... Łatwiej by było, gdyby synek któregoś dnia oznajmił, że zrozumiał już wszystkie argumenty i sam rezygnuje ze smoczka. A więc ma Pani do wyboru: albo wziąć odpowiedzialność za dziecko, albo czekać, aż synek będzie gotów wziąć tę odpowiedzialność sam. Ale na to trzeba będzie dość długo poczekać. Pewnie też niełatwo będzie chłopcu zrezygnować z pewnej próby sił, która się rozgrywa między Wami i w której on - na razie - jest zwycięzcą.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.