Lęk przed kreskówkami

Mój pięcioletni synek jest dzieckiem ciekawym świata dzieckiem. Fascynują go podmorskie głębiny, samoloty, przyroda. Uwielbia np. programy na kanale Discovery, National Geographic, wszystko rozumie, potrafi z detalami opowiadać, co zobaczył. Natomiast boi się oglądać zwykłe kreskówki, nawet "Pszczółka Maja". Bardzo się denerwuje, gdy napięcie rośnie. Mam wrażenie, że nie odróżnia fikcji od prawdy. Czasem pozwalam mu obejrzeć np. akcję gaszenia pożarów przez strażaków, czy to nie powinno go bardziej niepokoić niż kreskówki? Nie chciałabym, aby stracił poczucie bezpieczeństwa.

Warto obserwować swoje dziecko i nie zmuszać do czegoś, co nie jest niezbędne dla jego rozwoju. I tak na pewno ma się rzecz z kreskówkami - można bez nich żyć. Zwróciłabym uwagę natomiast na inną rzecz - czy ciekawość synka ograniczona jest do oglądania interesujących programów telewizyjnych, czy też przejawia się w rzeczywistym, realnym świecie.

Pięć lat to wiek, w którym ciekawość jest czymś bardzo ważnym. Ta ciekawość - naturalna, rzec można wrodzona - powinna dotyczyć tego, co otacza dziecko i warto by była bardzo fizyczna, zmysłowa. A więc na przykład: by synek mógł malować, lepić z gliny, chodzić w kaloszach po kałużach, a latem nawet na bosaka itp. W wieku przedszkolnym możliwość doświadczania rzeczywistości jest ważniejsza niż możliwość poznawania intelektualnego. Lepiej w tym wieku bawić się w strażaka (na przykład latem zgasić ognisko, polewając je z kimś dorosłym wodą), niż oglądać akcję gaszenia pożarów w telewizji. Mówię o tym dlatego, że w tym wieku poczucie bezpieczeństwa buduje się przez kontakt z rzeczywistością.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.