Po pierwsze - co być może Państwa pocieszy - problem, który Państwo opisujecie, wcale nie jest taki niecodzienny. Dostaję coraz więcej listów od rodziców dzieci dwu-, trzyletnich, którzy są bezradni wobec takich ataków złości, o jakich Państwo piszą. W "Dziecku" pojawiło się ostatnio kilka artykułów na ten temat, wątek ten często przewija się w publikowanych listach.
A zatem raz jeszcze powtórzę: dziecko ma prawo się złościć. Wolno mu nie wiedzieć, że jedzenia z lodówki się nie wyrzuca, a palców do kontaktu nie wkłada. Może więc naprawdę gwałtownie protestować, gdy uniemożliwiamy takie zachowanie. Ale my, dorośli, mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek ustanawiać w domu jasne zasady. Naszą powinnością jest uczyć dziecko, czego nie wolno, i nie pozwalać na agresję wobec nas. Dziecko samo z siebie takiej wiedzy nie nabędzie. Nie można liczyć na cud ani na to, że nasze długie wywody coś tu zmienią.
Jeśli rodzice stosują w miarę konsekwentnie w miarę jasne zasady (a jednocześnie poświęcają dzieciom wystarczająco dużo uwagi i troskliwej miłości), maluchy naprawdę są w stanie nauczyć się przestrzegać prostych zakazów. Uczą się także wyrażać złość płaczem czy krzykiem (to normalne w tym wieku), ale już nie biciem mamy (bo mama po prostu na to nie pozwala, np. przytrzymuje za rączkę).