Jeden metr

Mały Robert Kubica jeździł samochodzikami, mała Julia Roberts grała w teatrzykach. Nic dziwnego, że też zainwestowałem w przyszłość swoich dzieci.

Zaskoczyli mnie. Przyszli rano z poważnymi minami, które zwykle wróżyły kłopoty. Zaczął Pitu.

- Zbliżają się mikołajki.

- Święta też - dodała Kudłata. - I moje urodziny też się bardzo zbliżają. Będę miała sześć lat i....

- Cicho - przerwał Pitu i podjął wątek. - No więc pomyśleliśmy sobie, że potrzebna nam jedna rzecz.

- Właściwie to dwie rzeczy, bo jakby była jedna, to moglibyśmy się pokłócić - zaczęła Kudłata.

- Cicho, mówiłem - zganił ją ponownie Pitu. - Chcielibyśmy dostać aparaty fotograficzne.

Wybałuszyłem oczy. Wiedziałem, dokąd zmierza ta rozmowa, ale aparaty? Nie mordercze żółwie, wojujące roboty ani jakieś zwariowane krwiożercze misie? Czyżby moje dzieci zamierzały się zająć jakimś pożytecznym hobby?

- Jasne. Czemu nie - zgodziłem się.

Po kilku dniach moje dzieci stały się dumnymi właścicielami dwóch aparatów we wściekłych kolorach i napisem na obiektywie, który nieopatrznie odczytałem.

- Tu jest napisane "jeden metr" - powiedziałem. - Czyli nie możecie fotografować czegoś, co jest bliżej niż jeden metr.

- A ile to? - zaniepokoił się Pitu.

- O tyle - pokazałem w przybliżeniu jeden metr.

I tak zaczęła się gehenna. Pitu z Kudłatą nie ruszali się z domu bez aparatu.

- Tato, czy tu jest jeden metr - szarpała mnie Kudłata, wskazując na jezioro.

- A czy wujek stoi jeden metr od nas?

- Nawet półtora - zapewniłem. - Ale lepiej robić zdjęcie, kiedy ktoś się nie spodziewa - dodałem sprytnie.

- Ale sprawdź lepiej - nalegała Kudłata niespokojna o przyszłość zdjęć.

- Tato, jesteś o jeden metr? - budził mnie rano głos Pitu czatującego z aparatem.

- Noooooo, mhm - jęczałem przez sen.

- Ale na pewno? Sprawdź. Widzisz, jesteś bliżej. Oddal się.

- Sam się oddal - jęknąłem. - Co mam zrobić. Łóżko przenieść?

- Tato, bo zdjęcie nie wyjdzie. Sam mówiłeś, żeby robić zdjęcie, kiedy ktoś się nie spodziewa.

Po tygodniu wpadłem na genialny, zdawało się, pomysł.

- Wiecie co? Kudłata ma jeden metr - zaokrągliłem.

Następnego dnia zastałem Kudłatą leżącą w błocie na drodze. Pitu stał koło jej buta i fotografował kota śpiącego na poboczu koło jej głowy. Kudłata była bardzo dumna z siebie.

- Ona mi mierzy, czy to jeden metr - wyjaśnił dumnie Pitu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.