Nie wiem, czemu wszystkie działania pedagogiczne w naszym domu kończą się katastrofą. Gdyby nasza rodzina była drużyną piłkarską, właściciel niewątpliwie zacząłby od wymiany kadry trenerskiej, czyli nas, a potem zamiast dotychczasowych dzieci kupiłby jakichś nowych zawodników...
- Zrobimy teatrzyk - zawiadomiłem dzieci.
Były zachwycone.
- Jaką sztukę wystawimy? - zapytałem.
- O Kapturku, Kapturku - wrzeszczała Kudłata.
- Nie, o Kopciuszku, Kopciuszku - ryczał Pitulek.
- Rzucimy monetą. Orzełek to Kapturek, a reszka - Kopciuszek - tłumaczyłem. - Dziś wystawimy sztukę, która wygrała, a jutro tę drugą. Zgoda?
- Zgoda - ucieszył się Pitu i cisnął złotówką.
- Orzełek. Wystawiamy Kapturka - obwieściłem.
- Kopciuszka! - ryknął Pitu i walnął Kudłatą.
Sztuka zaczęła się z opóźnieniem, po udzieleniu pomocy lekarskiej, wytłumaczeniu Pitulkowi niestosowności jego zachowania i zapewnieniu, że Kopciuszek będzie wystawiony w najbliższym wolnym terminie.
- Uwaga! - zagaiłem. - Kudłata będzie Czerwonym Kapturkiem, mama Babcią, Pitu Wilkiem, a ja będę Gajowym.
Kudłata założyła na głowę czerwone rajstopy i miała podążać z kuchni do naszej sypialni. Tam pod kołdrą czekała Babcia, czyli Monika. Po drodze miał ją zaczepić Wilk - co będę zresztą opowiadał. Wszyscy znają klasyczną wersję.
- Akcja start - zawołałem i Kapturek ruszył.
- Oddawaj jedzenie - wypadł zza krzaka Wilk.
- Nie oddam! - ryknął Kapturek i ugryzł Wilka.
- Ty kretynko! - Wilk zdzielił Kapturka pięścią.
- Akcja stop - wkroczyłem jako reżyser. - Zmienimy rolę. Kudłata dalej jest Kapturkiem. Pitu - ty zostaniesz Gajowym, masz tu strzelbę. A ja będę Wilkiem. Akcja start.
- Gdzie idziesz, dziewczynko? - wyłoniłem się zza krzaczka z przymilnym uśmiechem.
- A masz, ty Wilku - Kapturek przytomnie sypnął mi w oczy solą, a kiedy, krztusząc się, padłem na ziemię, zaczął kopać i gryźć.
- Jestem wilkołak! - ryczał. - Zabiję cię teraz!
- Ty wariatko! - wrzeszczał Pitu, skacząc dookoła i okładając Kapturka strzelbą.
W trzeciej próbie zostałem Babcią, bo od tej soli nie mogłem otworzyć oczu. Monika przejęła rolę Kapturka, a Kudłata została Gajowym.
- Gdzie idziesz, dobra dziewczynko? - uśmiechnął się Wilk-Pitu.
- Idę do swojej babci, niosę jej jedzenie - poinformował Czerwony Kapturek.
Ha, udało się!
Tu Wilk rzucił się na Babcię, rycząc: "Zjem cię", i przywalił mi z główki.
Dalej nie pamiętam, ale podobno wkroczył do akcji Gajowy, waląc strzelbą i wrzeszcząc: "Zostaw mojego tatę, ty głupi wilku". Kapturek usiłował rozdzielić walczących, ale dostał strzelbą w szczękę.
Kiedy już opatrzyliśmy rany,
posadziliśmy dzieci przed telewizorem i włączyliśmy im kretyńską kreskówkę pełną przemocy. Ucichły i siedziały, obejmując się w pełnej zgodzie.
- Przyniosę ci, Kudłata, picia - chcesz? - zaproponował Pitu.
- Dziękuję ci bardzo - uśmiechnęła się Kudłata.
A podobno to teatr łagodzi obyczaje.