Punkt widzenia synowej i teściowej

Synowa i teściowa różnią się skrajnie w ocenie tego, co w życiu najważniejsze.

Dzieci są ważniejsze niż samochód

Mój mąż jest jedynakiem. Jego rodzice są jeszcze stosunkowo młodzi, oboje pracują, mają liczne grono znajomych, lubią życie towarzyskie. Widujemy się tylko raz na dwa, trzy tygodnie, ale każde spotkanie z nimi to dla mnie źródło strasznego stresu. Wszystko wiedzą najlepiej i lubią mówić innym, jak powinni żyć. A ja wcale nie mam ochoty tego słuchać.

Teściowie nie są dla mnie wzorem do naśladowania i nie uważam, żeby mieli prawo mówić nam, co jest dobre, a co złe. Ich model życia jest mi zupełnie obcy. Oboje całe życie dużo pracowali, często wyjeżdżali, spotykali się ze znajomymi, a moim mężem Piotrem opiekowała się babcia, z którą był bardzo związany. Myślę, że jako dziecko czuł się zaniedbywany i dlatego sam jest bardzo dobrym i troskliwym ojcem. Teściowie uważają, że jesteśmy niemądrzy, bo nie chcemy robić kariery i zarabiać mnóstwa pieniędzy, że dzieci są dla nas ważniejsze niż nowy samochód. Nie mamy z ich strony żadnej konkretnej pomocy. Rzadko zabierają dzieci do siebie, nie wyjeżdżają z nimi na wakacje, ale za to chętnie nas pouczają. Nie mogą zrozumieć, że jesteśmy dorośli i możemy żyć tak, jak chcemy. Nie chcę konfliktu z nimi, ale nie potrafię zrozumieć ich punktu widzenia. (Magda)

Nie tylko dom!

Moja synowa to taka typowa kura domowa. Liczą się dla niej tylko dzieci, dom. Chociaż skończyła niezłe studia, nie pracuje, nie zarabia. Piotrek spędza całe dnie w pracy, żeby utrzymać rodzinę, i mam wrażenie, że jest tym zmęczony. A ostatnio powiedzieli nam jeszcze, że planują trzecie dziecko. Po co? Starszy ledwo poszedł do przedszkola, a młodszy wyrósł z pieluch i wydawało mi się, że zaczną żyć jak normalni ludzie. Zupełnie tego nie rozumiem. Tym bardziej w dzisiejszych czasach, kiedy w każdej chwili można stracić pracę. Mają małe mieszkanie, mały samochód i zamiast poprawić sobie życie, myślą tylko o dzieciach. Kocham wnuki, ale uważam, że dla kobiety nie tylko dom powinien się liczyć, ale także praca, pasje, zainteresowania. Sama miałam tylko jedno dziecko i uważam, że to zupełnie wystarczy. Po co wszystko poświęcać dla dzieci? Często mówię to Magdzie, ale ona nie chce mnie słuchać. Widzę po jej minie, że ją to denerwuje. A przecież ja bym tylko chciała, żeby moje dzieci i wnuki miały dobre, wygodne życie. Nie chcę konfliktu z synem i synową, ale nie potrafię zrozumieć ich punktu widzenia. (Teresa)

Komentarz psychoterapeutki Zofii Milskiej-Wrzosińskiej

Konfrontacja światopoglądów. Nietypowy jak na teściową problem Teresy jest przejawem zmian norm i obyczajów.

W dzisiejszych czasach rodzice, którzy chcieliby mieć wpływ na życie dzieci i wnuków, muszą być obecni, realnie im pomagać i wspierać ich. Dziadkowie, którzy nie pomagają (jak Teresa i jej mąż), mają dość ograniczone prawo głosu. Owszem, dzieci mogą brać ich zdanie pod uwagę, ale tylko jeśli uznają ich autorytet. Sam wiek i pozycja tu nie wystarczy, bo szacunek dla starszych przestał już być gwarantem posłuchu. A ponieważ Teresa z jakichś powodów nie stała się światopoglądowym autorytetem dla syna ani synowej, a pomocną babcią być nie zamierza, więc jej możliwości ingerencji są ograniczone.

Przyzwyczailiśmy się myśleć, że teściowe raczej lubią, by synowe siedziały w domu, dbały o męża (domowe obiady, wyprasowane koszule, legalny seks bez ryzyka) i o dzieci (macierzyńska troska, stała obecność, filtrowanie groźnych wpływów otoczenia). Teresa jednak oczekuje, że dla jej synowej ważna będzie nie tylko rodzina, ale "praca, pasje, zainteresowania". Dlaczego? Żeby poprawić finansową kondycję rodziny, zapewnić dzieciom dobre, wygodne życie. Ale przecież Teresa mogłaby udzielić tu bardziej skutecznej pomocy niż niechciane pouczanie - na przykład raz w tygodniu przejąć dzieci, tak by synowa mogła zająć się czymś innym. Można zatem domyślać się innych powodów tej ustawicznej konfrontacji światopoglądowej.

Teresa zapewne nie chce przeżywać wątpliwości co do własnej linii życiowej.

Teresa nie była bardzo oddaną matką i konstatacja, że syn wybrał sobie partnerkę będącą jej przeciwieństwem, może budzić w niej trudne uczucia. Gdyby udało się skłonić synową i syna do powielenia jej modelu, dylemat by znikł.

Domyślamy się zatem, o co chodzi teściowej. Ale jaki problem ma synowa? Jest przekonana o swoich racjach, a mąż całkowicie podziela jej poglądy. Jej rodzina nie dostaje od teściów konkretnej pomocy, nie jest więc w żadnej mierze od nich zależna. Dlaczego zatem Magdę tak zaprzątają sporadyczne przecież wystąpienia teściowej, dlaczego jest to dla niej "źródło strasznego stresu"? Osoba pewna swoich racji nie reaguje zazwyczaj tak mocno na próby agitacji.

Magda nie pisze nic o swoich rodzicach i ich stanowisku w kontrowersyjnej sprawie. Ta nieobecność w liście może oznaczać nieobecność w życiu. Być może Magdzie zabrakło rodzicielskiego uznania i troskliwej obecności, próbuje sama być lepszą matką, ale zależy jej na akceptacji teściowej. Spodziewała się docenienia, bo przecież dba o jej syna i wnuki, tymczasem ku jej zaskoczeniu teściowa zdaje się oczekiwać czegoś zupełnie innego. Synowa odbiera to jako bolesne odrzucenie.

Magda dokonała w swoim życiu dorosłego wyboru, zdecydowała się z przekonaniem na określony model życia rodzinnego. Kolejny krok w dorosłość to uniezależnienie się od opinii otoczenia - przy jednoczesnej gotowości do rozważenia cudzych racji.

Więcej o:
Copyright © Agora SA