Chcę mieć dziecko

Mam trzydzieści osiem lat i tak się jakoś złożyło, że do tej pory nie udało mi się stworzyć szczęśliwego związku. Jednocześnie wiem i czuję to bardzo wyraźnie - bardzo pragnę mieć dziecko.

Podarować życie

Mam trzydzieści osiem lat i tak się jakoś złożyło, że do tej pory nie udało mi się stworzyć szczęśliwego związku. Właściwie teraz już nie wierzę, że kiedykolwiek spotkam tego jedynego i wymarzonego człowieka. Mężczyźni w moim wieku, nawet jeśli są samotni, bardziej interesują się młodymi dziewczynami. Z kolei nie za bardzo wyobrażam sobie przyszłość z mężczyzną o wiele młodszym. Trudno, widać tak miało być.

Jednocześnie wiem i czuję to bardzo wyraźnie - bardzo pragnę mieć dziecko. Nie wyobrażam sobie życia samotnego, w pojedynkę - że nikomu nie będę mogła opowiadać bajek, śpiewać kołysanek. To chyba nic złego, że chce się podarować komuś życie? Moja przyjaciółka mówi, że to egoizm, ale jej łatwo mówić - ma troje dzieci i męża. Co mam robić? Czas płynie - nie zostało mi go już za wiele na tę decyzję. (Magdalena)

Rady czytelniczek

Trzeba uwierzyć

Nie istnieje coś takiego jak fatum, na które nie mamy wpływu. Sami kształtujemy własne życie przez decyzje, które podejmujemy. Jeśli nie wierzy Pani, że spotka w swoim życiu właściwego mężczyznę, to prawdopodobnie tak się stanie. Może wystarczy uwierzyć i szukać - na miłość nigdy nie jest za późno! Co do wieku partnera, to są uprzedzenia i stereotypy! Chłopak mojej przyjaciółki jest od niej o 7 lat młodszy i to jest OK. Wiek nie ma znaczenia, jeżeli ludzie się kochają i rozumieją.

Wychowywałam się, mając tylko mamę i uważam, że egoizmem byłoby pozbawianie dziecka ojca z premedytacją. Dziecko nie jest zabawką, która ma zaspokajać potrzeby kobiety. Jest odrębną istotą, zasługującą na normalny dom i miłość obojga rodziców. Dziecko pozbawione tego ma później w życiu mnóstwo problemów - ja musiałam bardzo się nad sobą napracować, by móc poczuć się szczęśliwą. Chciałaby Pani unieszczęśliwić własne dziecko? Rozumiem Pani pragnienie urodzenia dziecka, sama jestem matką i tego doświadczenia nie zamieniłabym na żadne skarby świata. Proszę dać sobie szansę i uwierzyć, że znalezienie partnera jest możliwe. Powodzenia! (Anna)

Nigdy nie mów nigdy

Nie należy przesądzać swojego losu. Jestem osobą z widocznym kalectwem nogi. Myślałam, że w życiu nic mnie już nie spotka. Postanowiłam więc wziąć los w swoje ręce i przeprowadzić się do dużej miejscowości. Było mi ciężko, nikogo nie znałam i myślałam, że to jedna wielka pomyłka, bo i tak nikogo nie spotkam. Los zrządził inaczej. W tej chwili mam 30 lat, męża i dwójkę maleńkich dzieci. Pomogła nam powódź....

Doskonale rozumiem potrzebę posiadania dziecka, ale proszę dokładnie to przemyśleć. Wychowanie dziecka to ciężka, wyczerpująca psychicznie praca. Szczerze podziwiam kobiety i mężczyzn, którzy samotnie wychowują dziecko. A dziecko i tak będzie Panią kochać, bez względu na okoliczności swego przyjścia na świat. Wiem, mówi się, że aby dziecko dobrze wychować, potrzeba matki i ojca. Ich wzorców w codziennym, rodzinnym życiu. Jednak, gdy to nie jest możliwe, ojca może zastąpić dziadek, wujek czy dobry znajomy. Dziecko to coś wspaniałego, nagroda od Boga w doczesnym życiu. A znając przewrotny los, to gdy podejmie już Pani decyzję, życie samo znajdzie rozwiązanie.... (Anna)

To nie jest lekarstwo na samotność

Dziecko ma prawo do pełnej rodziny i odbieranie mu tego jest niesprawiedliwe. Przykro mi to pisać, ale może Pani wychować kolejną osobę niezdolną do tworzenia związków. Na jakimś etapie życia dziecko może też postawić zarzut: "Urodziłaś mnie, bo nie chciałaś zostać sama na starość". To słowa okrutne, ale przecież jest w nich ziarno prawdy.

Macierzyństwo jest szalenie trudnym zadaniem. Czasem - odcinając od świata towarzyskiego i zawodowego - sprowadza jeszcze większą samotność. Decyzja o podjęciu tego zadania w pojedynkę, bez wsparcia ojca dziecka, może się okazać podcinaniem gałęzi, na której się siedzi. W każdym razie ryzyko jest duże. No i która samotna matka zdoła się uśmiechnąć, gdy już usłyszy zadane w końcu pytanie: "Gdzie mój tata? Czemu go nie ma?".

Są takie znane słowa: "Dziecko jest miłością dwojga ludzi, która stała się widzialna". A jeśli tej miłości nigdy nie było, to skąd wziąć siłę, by przetrwać piątą godzinę płaczu niemowlęcia lub ósmą w tym sezonie chorobę przedszkolaka? (Anna)

Komentarz psychoterapeutki Zofii Milskiej-Wrzosińskiej

Dziecko w pustce

Wśród osób szukających pomocy u psychoterapeuty jest pewna szczególna kategoria - to ludzie, którym brakuje pełnej wiedzy o swoim pochodzeniu, dorosłe dzieci nieznanych ojców.

Trudno żyć ze świadomością, że się nigdy nie miało ojca. Nie można go zobaczyć, nie wiadomo, kim on jest, czasem nawet nie zna się jego nazwiska. Ludzie z takim dziedzictwem doświadczają bolesnej pustki, którą wciąż próbują zapełnić. Często jeszcze wiele lat po śmierci matki próbują znaleźć jakieś wyjaśnienie, dążą - na ogół bezowocnie - do nawiązania kontaktu z domniemanym ojcem. Łatwiej, gdy ojciec zmarł czy odszedł, wtedy przynajmniej jest dla dziecka realną, choć daleką, postacią.

Czytelniczki bardzo rozważnie komentują sytuację samotnych matek i ich dzieci. Zauważają, że ciężej jest żyć w takim układzie, doradzają, by nie śpieszyć się z zakładaniem niepełnej rodziny, raczej poczekać na szansę od życia. Ale przecież nie tylko los rozdaje karty - to w końcu nie przypadek, że kobieta nie zbudowała na tyle dobrej i trwałej relacji z mężczyzną, by chcieć mieć z nim dziecko. Prawdopodobnie z jakichś powodów - zwykle natury psychologicznej - nie jest do takiej relacji gotowa. A zatem nie jest również gotowa do najtrudniejszego związku z drugim człowiekiem, jakim jest macierzyństwo. Czytelniczka pisze: "...jakoś tak się złożyło, że do tej pory nie udało mi się stworzyć szczęśliwego związku. Właściwie teraz już nie wierzę, że kiedykolwiek spotkam tego jedynego i wymarzonego człowieka". Może dlatego się nie udało, że oczekuje zbyt wiele i przez lata nikt nie miał szansy okazać się dość idealny, by te oczekiwania spełnić. Zapewne podobnie traktowałaby swoje dziecko - musiałoby ono być "jedyne i wymarzone". Powód, dla którego kobiecie nie udało się stworzyć związku, odbija się tak czy inaczej na jej relacji z dzieckiem.

Zatem dziecku będzie trudniej nie tylko z powodu braku ojca. Także dlatego, że nie będzie owocem związku dwojga ludzi, a tylko skutkiem emocjonalnych trudności swojej matki, która nie potrafiła takiego związku stworzyć.

Jednak kobieta dobiegająca czterdziestki (choćby uznała, że to ona, a nie tylko los, odpowiada za swoją samotność) może sądzić, że nie starczy jej już czasu na naprawienie dotychczasowych błędów i spokojne budowanie dobrego związku. Czuje, że może mieć dziecko teraz albo nigdy, samotnie albo wcale. I czasem decyduje się na "teraz i samotnie".

Jeśli podejmuje taką decyzję, to lepiej by było, żeby zrezygnowała ze wzruszających wyobrażeń o "podarowaniu komuś życia". Gdyby szło tylko o altruistyczne ofiarowanie czegoś drugiemu człowiekowi, to na troskę i serce oczekuje przecież sporo dzieci niechcianych, a już poczętych. Przyznajmy się więc przed sobą do prokreacyjnego egoizmu ("moja krew! moje geny!") i spróbujmy przytomnie stworzyć sytuację jak najmniej obciążającą dla przyszłego dziecka. Zatem jeśli ciąża, to z mężczyzną, którego lubimy i który nas lubi (nadałby się stary przyjaciel czy dawny narzeczony), gotowym dziecko uznać, dać mu nazwisko, spotykać się z nim i choćby w niewielkim stopniu pełnić rolę tatusia. Nie mamy nikogo takiego w naszym życiu? Aż taką pustkę stworzyłyśmy dookoła siebie? Jeśli tak, to zastanówmy się raz jeszcze, czy jest sens, by w tej pustce powoływać na świat dziecko.

Więcej o:
Copyright © Agora SA