Zagadka

Miałem ostatnio przyjemność rozmawiać z pewnym bardzo mądrym panem. A mianowicie z profesorem Edmundem Wnukiem-Lipińskim, socjologiem.

O czymś tam sobie gadaliśmy i jakoś tak się stało, że profesor zapytał, czy słyszałem o zjawisku, niestety bardzo w Polsce rozpowszechnionym, które się nazywa amoralnym familizmem?

- Nie słyszałem.

- Polega ono na tym - wyjaśnił profesor - że czynimy wszystko dla swojego indywidualnego dobra oraz swoich najbliższych - stąd familizm. Nawet jeżeli to wymaga pogwałcenia wartości moralnych - stąd amoralny. A robimy tak dlatego, bo jesteśmy przekonani, że wszyscy tak czynią.

- I to właśnie ta ostatnia część tej definicji, czyli przekonanie, że wszyscy tak czynią, wpędza nas w błędne koło - powiedział profesor. - Bo jeżeli wszyscy tak robią, a ja gram fair, to jestem frajerem, który zostanie okpiony.

- Wyjście z tego błędnego koła - dodał profesor - jest niezwykle trudne, bo to jest taki samonapędzający się i samowzmacniający mechanizm.

- Kłopotem jest też to - zauważył profesor - że coraz więcej osób traktuje taką postawę jako racjonalną.

Wszyscy kradną. Wszyscy kłamią. No to dlaczego ja mam nie kraść, nie kłamać?

Nie przepychać innych?

Nie przekrzykiwać?

Dlaczego mam kogoś przed siebie wpuścić?

Ustąpić komuś miejsca?

Dlaczego mam stać w kolejce, skoro inni załatwiają sobie sprawę bokiem?

Przyznam się Państwu szczerze, że odkąd moje dzieci zaczęły wchodzić w interakcje ze światem, dylematy, które przedstawił profesor Wnuk- -Lipiński są dla mnie czymś jak najbardziej realnym. No bo dlaczego moje dzieci mają stać w kolejce do zjeżdżalni, skoro są takie, co wchodzą bez?

Dlaczego po kwadransie mają zejść z huśtawki i ustąpić miejsca tym, co też chciałyby się pobujać, skoro wcześniej same czekały dużo, dużo dłużej, bo inni rodzice nie pomyśleli o tym, że są też inne dzieci, które chcą się bujać?

Dlaczego mają pytać o to, czy mogą pobawić się czyjąś zabawką, a nie po prostu ją sobie wziąć, skoro wiele innych dzieci tak właśnie robi, a ich rodzice zdają się tego nie zauważać?

Dlaczego mają nie przepychać innych? Nie przekrzykiwać, tylko dać im skończyć mówić i dopiero wtedy powiedzieć swoje?

Dlaczego mają nie wymuszać pożądanego przez siebie zachowania? Nie szantażować? Szukać kompromisów?

Dlaczego mają słuchać, co ktoś do nich mówi? Generalnie uważać na innych ludzi?

Dlaczego mają to wszystko robić, skoro świat bardzo często premiuje właśnie tych, co się przepychają i przekrzykują?

Dlaczego?!

Czy to nie jest przypadkiem tak, że właśnie na dzieci, które się przepychają, przekrzykują innych, sięgają po to, czego chcą, mówi się przebojowe?

Czy to nie jest przypadkiem tak, że ten, kto uczy dzieci uważności, wrażliwości, szacunku dla innych, robi swoim dzieciom krzywdę?

Jak Państwo myślicie?

Ot, zagadka.

Bo jak robicie i co swoim dzieciakom przekazujecie, to chyba wiecie, prawda?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.