Policjant to też człowiek, ale tylko we Włoszech. Wyraz twarzy naszych mundurowych skutecznie odstrasza [FELIETON]

Gdy młoda widzi policję, to ścisza głos i lekko chowa się za mnie. Mundurowych kojarzy z mandatami, czyli karą. Bo nie słyszała jeszcze w relacjach bliskich i zaufanych o tym, że policjant komuś pomógł.

Pamiętam jak w połowie lat 90-tych wyjechałem z ojcem do Włoch. Dziwne to było przeżycie. Po pierwsze, żeby to zrobić musiałem opuścić ukochane kolonie, po drugie nigdy wcześniej nie byłem za granicą. Dostałem świeży paszport i żal go było nie wykorzystać. Cała podróż była magiczna i z niedowierzaniem patrzyłem na wiele zjawisk. Najbardziej ekscytujące było to, że wtedy nie jeździło się na wczasy z biurem podróży tylko pod namiot albo bezpośrednio do znajomych. Dzięki temu człowiek był bliżej lokalnej kultury, bo znajomi zwykle zdołali się bardziej zasymilować niż turysta. Jak się lepiej zastanowić to w latach 90-tych turystyki zagranicznej, to chyba nie było (ja nie uświadczyłem).

Dla niewtajemniczonych...

choć nie jest to tematem tego felietonu, w latach 90-tych we Włoszech (o ile mnie pamięć nie myli):

- walutą były liry

- ciężko było je wybrać z bankomatu, bo bankomatów było mało

- nawet jak były, to Polacy raczej nie mieli kart płatniczych

- na każdej granicy samochód musiał się zatrzymywać i mógł zostać skontrolowany (prawdopodobieństwo kontroli 10%)

- Włosi raczej nie mówili po angielsku a tym bardziej po polsku

- Polacy nie mówili po angielsku, a włoski znali z piosenek z San Remo

"Carabinieri" przy kolacji

Włoskie dzieci nie bały się "carabinieri". Pomimo tych wszystkich niedogodności udało nam się zasiąść do wspólnej wieczerzy w restauracji z widokiem na morze. Tego wieczoru zszokowały mnie 2 rzeczy: owoce morza (podobno były wyborne, nie mnie oceniać, z wody jem tylko ziemniaki) i służby mundurowe będące cały czas w bliskiej okolicy, a czasami nawet wewnątrz lokalu.

Cały czas im się przyglądałem, co zapewne też ich trochę stresowało. Dziwiło mnie, że ludzie pozwalają "milicji" zbliżać się do swoich dzieci. Co ciekawsze - włoskie dzieci nie bały się "carabinieri". I chyba to mnie najbardziej w tej sytuacji zdziwiło. Ja na widok milicjanta zawsze spuszczałem głowę, rozmowy na ulicy milkły a "pan władza", pełen radości z rozsiewanej wokół siebie aury, dumnie kroczył pośród pospólstwa. Włoski epizod pokazał mi, że policjant też człowiek. HA, nie dość, że człowiek to jeszcze uczynny i życzliwy.

Założenie: moje dziecko polubi policję

Obiecałem sobie, że postaram się, żeby moje dziecko też podchodziło z sympatią do służb mundurowych, szczególnie tych podległych MSWiA. W przypadku innych służb nie kojarzę, żeby kiedyś straszono mnie strażakiem, kolejarzem czy wojskowym. Przez lata starałem się nie używać w stosunku do dziecka popularnego zwrotu: "jak będziesz niegrzeczna, to przyjdzie pan policjant". Tłumaczyłem dziecku jakie są ich zadania, że są po to by nam pomagać (genialny slogan amerykańskiej policji).

Jak polubić policjanta (w praktyce)

Niestety podświadomość i strach są silniejsze od zdrowego rozsądku. Pewnego dnia, wychodząc z dzieckiem ze sklepu, młoda postanowiła się kulturalnie pożegnać z jego gośćmi. Pech chciał, że byli to patrolujący okolicę policjanci. Panowie nie odpowiedzieli, a mnie przeszedł strach, bo dziecko domagało się ode mnie zareagowania na brak reakcji z ich strony: "Tato, przecież powiedziałam do widzenia".

Już od ich wejścia dziecko zachowywało się nieswojo i nie spuszczało z funkcjonariuszy oczu. Co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło, teatralnym szeptem ostrzegała mnie przed nimi, a naprawdę nic na sumieniu akurat wtedy nie miałem.

Cholera, gdyby po prostu podeszli do mnie...

Przywitali się oraz z przymrużeniem oka wylegitymowali, nic bym nie powiedział. Dziecko miałoby lekcję. Można to przecież zrobić z klasą.

Dotarło wtedy do mnie, że minęły dekady od czasów milicji, ale my wszyscy nadal boimy się podejść do policjanta i poprosić o pomoc, zapytać o drogę czy chociaż o to, która jest godzina.

Co gorsze, wyraz twarzy "władz" skutecznie odstrasza większość moich znajomych od aktywnej komunikacji. Pełna profesjonalizmu, pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu twarz nie stwarza dla mnie warunków, które pozwoliłyby mi na świadomy lub niewymuszony kontakt.

Policjant = mandat i kara

Dzieci lepiej wyłapują takie niuanse i widzę, że gdy młoda widzi policję, to ścisza głos i lekko chowa się za mnie. Policję kojarzy z mandatami czyli karą. Bo nie słyszała jeszcze w relacjach bliskich i zaufanych o tym, że policjant komuś pomógł. Polski policjant w oczach mojego dziecka karze i karci i zastanawiam się, gdzie popełniłem błąd (sam nigdy nie dostałem mandatu!).

Polubić policjanta (podejście drugie)

Rok temu poszedłem krok dalej - byłem z nią na komisariacie. Pomagaliśmy okradzionym obcokrajowcom znaleźć policję, a na podstawie swoich doświadczeń sprzed kilku lat miałem podejrzenie, że nikt z nimi się nie dogada w żadnym obcym języku. Moje podejrzenia były zasadne, a wygląd i podejście pracowników komisariatu też nie utwierdziło w dziecku ani powagi instytucji ani szacunku do władz (bo jak to jest, że tata musi tłumaczyć policji, co mówi poszkodowana? Tata umie a policjant nie?)

Dlaczego u nas nie da się polubić policji?

Przerysowując, jak zawsze, mogę tylko zasugerować źródło problemu: zdecydowanie lepiej kontroluje się ludzi, którzy czują przed tobą strach. Być może dlatego we Włoszech, gdzie policja jest sympatyczna dla niewinnych ludzi, jest dobrze zorganizowana mafia, a u nas, gdzie wszyscy wiemy, że na każdego znajdzie się paragraf, względny spokój (o mafii mówi się "tylko" w sejmie).

Uśmiechnij się, policjo

Nie chciałbym, żeby policjanci rzucali mi się z uściskami na dziecko. Ale ich sympatyczny wzrok skierowany w stronę młodzieży na pewno by relacjom społeczeństwo-stróż porządku nie zaszkodził. Może warto czasami, wchodząc gdzieś, powiedzieć "dzień dobry", a wychodząc pożegnać się z ludźmi. Mnie uczono, że to standard, szkoła policyjna chyba zaleca inaczej. Jakiś czas temu lekarze pediatrzy, dentyści borykali się z problemem strachu u dzieci. Poradzili sobie: rozdają dzieciom naklejki, małe upominki itp. Rozmawiają jak z ludźmi z pacjentem-dzieckiem, a nie tak jak kiedyś tylko z rodzicami.

P.S.

Pozdrawiam wszystkich fajnych policjantów, których spotkałem na swojej drodze. Szkoda, że Was tak mało, ale zrobiliście dla munduru więcej niż seriale w telewizji czy festyny policyjne.

Więcej o:
Copyright © Agora SA