Starzeję się. Skończyło się "przynudzanie", "pouczanie" i inne wyrazy rozpoczynające się na "P" [FELIETON]

Ego nie pozwala mi narzekać na własną głupotę, więc uczepiłem się wieku. Nie ma co ukrywać, że nie jestem nastoletnim ojcem. Dziecko też młodsze się nie chce robić i każdy kinderbal młodej przypomina mi, że u mnie też czas nie stanął. W skrócie - starzeje się.

Bunt 30-latka

Sztetter zawsze narzeka. Narzeka na wszystko i na wszystkich. Sztetter narzeka również na siebie, bo jak wszyscy to wszyscy.

Starość czy też dorosłość niesie z sobą kryzysy, a kryzysy powodują bunty. Każdy współczesny rodzic słyszał na pewno o buncie 2-latka, 3-latka. Idąc za promowana przez dziecięcych psychologów modą ja mam bunt 30-latka.

Stałem się miłośnikiem używania numeru NIP - ten z PESEL zawsze przypomina mi o wieku

Tylko przeciwko czemu tutaj się buntować? Bo gdy mój rówieśnik (na oko 22 lata) mówi mi w windzie "proszę Pana", to mi się to nie podoba (ziemi nie mam, nawet ogrodu). Bo gdy mam urodziny, świeczki przestają się mieścić na torcie. Bo stałem się miłośnikiem używania numeru NIP - ten z PESEL zawsze przypomina mi o wieku, a co do mnie dzwoni obsługa klienta, to właśnie o PESEL mnie pyta. Bo jak byłem młodszy, to nie dzwoniła obsługa klienta(!). Bo patrząc na moje otoczenie mam wrażenie, że byłem umysłowo niewydolny już na etapie szkoły podstawowej - spędziłem w niej 2 lata więcej niż moi współpracownicy. Bo dziecko siedząc mi na barana zauważa przerzedzające się włosy na czubku głowy. Buntuje się tak jak 2-latek, bo nie rozumiem, bo nie chce, bo widzę konsekwencje. W zasadzie coraz gorzej widzę i to też mnie denerwuje.

"Tradycyjnie" młodych nienawidzę

Pierwszym i chyba najważniejszym objawem starości to brak fascynacji "dorosłością". Jeszcze 10 lat temu cieszyłem się tym, że jestem kowalem swojego losu. Teraz wiem, że nie kowalem tylko wędkarzem - jak się uda złowić szczęście to super. Jak nie, to też przeżyję (jutro tu wrócę). Nie chcę być dorosłym i zazdroszczę młodym wolności, braku barier, chęci do robienia rzeczy głupich. Za to "tradycyjnie" młodych nienawidzę i mruczę pod nosem "ech, ta dzisiejsza młodzież".

Zapominam o wszystkim co "powinienem", "muszę" i "nie wypada"

Objaw pochodny to amnezja. Zapominam o wszystkim co "powinienem", "muszę" i "nie wypada". "Zapomnieć" nie daje jednak takiego samego efektu co "nie wiedzieć" przez co wybryki starszych są po prostu żenujące (ale o wstydzie też można zapomnieć). O swoich urodzinach też nie pamiętam i wychodzi mi to nad wyraz dobrze - przez 3 dni potem jeszcze nic nie pamiętam.

Najlepiej wspominam swoją wagę i wydolność organizmu sprzed kilkunastu lat

Jedyną frajdą z dorosłości jest (długa) przeszłość. Ta jednak powoduje nawroty wyrzutów sumienia i wspominanie dawnych czasów. Wyrzuty mam do siebie za wszystkie niewykorzystane sytuacje. Najlepiej wspominam swoją wagę i wydolność organizmu sprzed kilkunastu lat. To nawet dobrze, że jeszcze o tym pamiętam, bo widzę zmiany, a gdy nie widać zmian to nie ma motywacji. Jak na razie mam motywacje (i to mi wystarcza). Urósł we mnie sceptycyzm: wiem, że na pewno swoją kondycję wspominam lepiej niż naprawdę wyglądała. Kiedyś nie musiałem nosić dzień w dzień 20 kilogramów "na barana".

Zmiany starcze zaszły tak daleko, że zacząłem myśleć o wnukach i popadłem w paranoję.

System immunologiczny dał sygnał zagrożenia chorobą umysłową. Autodiagnozę odstawiłem jednak na bok i postanowiłem udać się do specjalistów. Odzwyczaiłem się trochę od wizyt u lekarza dorosłych (nie potrafię go nawet nazwać). Po 20 minutach oczekiwania na swoją kolej zacząłem mieć wyrzuty sumienia, bo na mojej twarzy zamiast popularnego w przychodni cierpienia był delikatny uśmiech, powszechnie uznawany w kraju nad Wisłą za objaw choroby umysłowej (a jednak!). Lekarz również był zaskoczony. Trochę mu chyba brakowało utyskiwania na system połączonego z grymasem bólu.

Ja też byłem zaskoczony - okazało się, że jestem zdrowy i jak umrę, to nie wiadomo na co. Czyli jest szansa na bycie dziadkiem! Nadal nie wiem z czego się cieszę, ale patrząc na swoich rodziców, to musi być przyjemne (jak tylko jest się zdrowym).

Przeżywam koszmar nastolatka: "Tak mamo, miałaś rację"

Z tych wszystkich objawów jeden niepokoi mnie najbardziej - spotkania z rodzicami jakoś mniej bolą. Zaczynam ich rozumieć. Skończyło się "przynudzanie", "pouczanie" i inne wyrazy rozpoczynające się na "P". Zaczęły się dyskusje i dwustronna wymiana zdań. Wychodzi na to, że przeżywam koszmar nastolatka. "Tak mamo, miałaś rację". Szczęśliwie to mi jeszcze przez usta nie przeszło.

Poniżej kilka innych zachowań powodujących u mnie strach przed zmianami wynikającymi z upływu czasu:

jeżeli rano młoda dziewczyna coś do mnie mówi, to jest to: "Tato nie chrap". I tak lepiej, bo parę lat temu zalatywała moczem

nucę piosenki z bajek

znam imiona koników pony i innych krwiożerczych i rzygających tęczą stworzeń

składam życzenia na imieniny

po imprezie głowa mnie boli dlatego, że było za głośno

łowienie ryb wygląda na całkiem ciekawe zajęcie; upatruje w nim rozrywkę

wyraz "Huncwot" nie powoduje już śmiechu. "Ów huncwot" to coś całkiem naturalnego w moim słowniku

Czerpiąc wiedzę na temat kończenia artykułów od koleżanek z redakcji Plotka zwrócę się do Was bezpośrednio: a co wy sądzicie o byciu dorosłym? Fajnie?

Copyright © Agora SA