Jak sobie radzić z trudnymi dziecięcymi pytaniami - felieton Tomasza Kwaśniewskiego

- Tato, a dlaczego ta pani nie ma rąk? A jak ona je i pije? A dlaczego ksiądz chodzi w sukience? A czy pod spodem ma rajstopy? - pytają, a ja im na to: - Chcecie wiedzieć, to podejdźcie i zapytajcie.

Jestem przekonany, że najlepszym sposobem na to, by czegoś się dowiedzieć, to zadać pytanie. Tych, co wiedzą. Problem w tym, że z jakiegoś powodu ludzie nie bardzo chcą tak robić.

A może to dlatego, że od zawsze słyszeli, na przykład od rodziców czy w szkole, że są rzeczy, o które się nie pyta. Bo nie wypada. Bo można sprawić przykrość. Ale czy rzeczywiście?

Jakiś czas temu do mojej audycji w radiu TOK.FM - bo poza tym, że piszę dla Państwa te felietony, pracuję również w radiu - zaprosiłem Marka Kalbarczyka, założyciele fundacji "Szansa dla niewidomych". Mieliśmy rozmawiać o przeróżnych maszynach, które ułatwiają niewidomym życie. Na przykład o skanerze, który działa w ten sposób, że jak się go przystawi do druku, to on go czyta. Albo o takim urządzeniu, które jak się przyłoży do ubrania, to ono mówi, jakiego jest koloru. Tak więc mieliśmy o tym gadać, ale nagle poczułem, że oto mam okazję uzyskać odpowiedź z kompetentnego źródła - pan Marek sam jest osobą niewidomą - na pytania, które nurtują mnie od małego. Czyli: dlaczego niewidomi noszą czarne okulary? Albo: czy rzeczywiście niewidomy nic nie widzi?

- Czy byłoby panu przykro - zapytałem - gdybym zadał panu kilka pytań, które dręczą mnie od małego.

- Proszę się nie krępować - usłyszałem, no i już teraz wiem, dlaczego niewidomi noszą czarne okulary i czy rzeczywiście zupełnie nic nie widzą. A potem pomyślałem, że skoro tak dobrze mi poszło, to może poszukam odpowiedzi na te i inne moje tak zwane dziecięce pytania. I tak powstała książeczka "Jedno oko na Maroko", która właśnie się ukazała i do której lektury was zachęcam.

No dobra, ktoś zapyta, ale jak to przełożyć na sytuację, kiedy dziecko o coś konkretnego pyta? No, bo nagle zauważyło kogoś, kto wzbudził w nim ciekawość? Byłem już po spotkaniach z panią niskiego wzrostu, z panią całą w tatuażach, z panem naturystą, księdzem, panią bez nóg, panem bez pigmentu, panią ważącą dość dużo, kulturystą... O tym wszystkim opowiadałem dzieciom, za każdym razem dodając, że jak chcecie coś wiedzieć, to musicie pytać. No i pewnego dnia poszliśmy jak zwykle do warzywniaka, a tam spotkaliśmy pana, który miał jedno oko otwarte, a drugie wręcz przeciwnie.

- A dlaczego pan ma takie dziwne oko? - zapytał Franio, a ja struchlałem. No, bo wszyscy zaczęli się gapić. To znaczy wszyscy, poza tym panem.

- Franiu - odezwał się sprzedawca, który jest z nami zaprzyjaźniony. - Musisz powiedzieć głośniej, bo ten pan ma problem ze słuchem.

Rzeczywiście, pan w uchu miał aparacik.

- Dlaczego pan ma takie dziwne oko?! - Franio zapytał więc znacznie głośniej, a ja już, już chciałem interweniować, bo jednak zrobiło mi się cokolwiek głupio, ale pan mnie powstrzymał, nachylił się do Frania i powiedział:

- Bo ono jest chore. Chcesz zobaczyć?

- Tak - powiedział Franio.

I wtedy pan uchylił powiekę i mu pokazał.

Kurczę, a ja tego nie widziałem!

Więcej o:
Copyright © Agora SA