Panel

Zostałem zaproszony na zjazd Kobiet Lubelszczyzny. Jako panelista...

Tytuł panelu: "Matka, babcia, a gdzie ojciec?". Denerwujące, prawda? Bo niby jeśli chodzi o matkę i babkę to wszystko jasne, tak?

- Kurczę, moja żona tyra jak wół, babcia jest na emeryturze, ale również tyra, natomiast ja jestem na wychowawczym, a tu "gdzie jest ojciec"?

Co za straszliwe stereotypy - wkurzałem się w drodze do miejsca przeznaczenia.

I w końcu dojechałem.

Uroczy hotelik obstawiony był samochodami tak, że trudno było zaparkować. A w środku setki, a może i tysiące pań. I tylko kilku mężczyzn.

Zgroza!

- Jak mam im powiedzieć, co ja naprawdę myślę?

Poszedłem do salki, w której miał się odbyć panel i usiadłem za stołem na krześle, przy którym stała karteczka z moim imieniem i nazwiskiem.

Obok mnie zasiąść miały jeszcze trzy osoby. Spojrzałem na karteczki. Same kobiety.

A potem zaczęły wchodzić zainteresowane.

Poczułem ich spojrzenia i przyznam, że jako jedyny facet na sali nie czułem się komfortowo.

- Pewnie tak samo czują się kobiety w typowo męskich gremiach - pomyślałem. A potem Pani prowadząca dokonała prezentacji mojej osoby oraz innych panelistek i mnie jako rodzynkowi - to określenie pojawiło się kilka razy i nie powiem, żeby sprawiło mi przyjemność - przypadł zaszczyt zabrania głosu w pierwszej kolejności.

- Szanowne Panie, moja żona pracuje jak wół pociągowy, babcia jest na emeryturze, ale również tyra, natomiast ja jestem na wychowawczym, a tytuł tego panelu został sformułowany "Matka, babcia, a gdzie ojciec?". Czy to nie wydaje się wam

- To się nie zdarza często! - głos z sali.

- Pan jest wyjątkiem! - głos z sali.

- Mam wrażenie, że Panie nie dostrzegacie zmian, które się dzieją. Tego, że dla mężczyzn ojcostwo, bycie z dziećmi jest coraz ważniejsze. No, ale nie będę się kłócił i zgodnie z tytułem tego panelu zapytam: gdzie jest ojciec?

No więc gdzie on jest? Może pod sklepem? Może w pubie? Albo u kolegi? A może w garażu? Na rybach? W pracy?

A dlaczego on tam jest? Dlaczego nie jest w domu? Otóż mnie się wydaje, że on tam jest, bo tam się czuje jakby bardziej u siebie.

I tak samo jest z dziećmi. Otóż często, gdy się rodzi dziecko, ojciec zostaje zepchnięty na margines. Bo matka wie lepiej. I babka wie lepiej. Oczywiście mógłby walczyć o swoje, są tacy, ale są też tacy, którym to na rękę. Bo człowiek to istota leniwa.

Nie tylko matka i babka spychają go na margines. Pamiętam, jak córka była chora, do gabinetu weszliśmy we trójkę. To znaczy córka, żona i ja. Jak myślicie, do kogo zwracała się pani doktor?

Pomyślałem wtedy: "Po co ja mam do tej pani doktor z córką chodzić? Niech żona chodzi. One tak świetnie się rozumieją". Podobnie jest w przedszkolach, szkołach

To irytujące.

To wykluczające.

Od dawna zastanawiam się, dlaczego podczas rozstań, rozwodów ojcowie tak rzadko walczą o dzieci. I myślę sobie, że to może dlatego, że oni czują, że to są dzieci raczej tych matek niż ich...

Panie pokiwały głowami ze zrozumieniem

A potem, po skończonym panelu, podeszła do mnie kobieta i mówi mniej więcej tak:

- Wie pan, jak mi ciężko było tutaj dzisiaj przyjść? Wprost umieram z poczucia winy. Bo jest sobota, a ja jestem mamą, powinnam być z dziećmi.

- Ja również umieram z poczucia winy - powiedziałem. - Bo jest sobota, ja jestem tatą

- To mężczyźni też tak mają?!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.