Z dzieckiem na karate: moja córka BEZWZGLĘDNA niczym Chuck Norris

Fascynujące, jaką satysfakcję daje dzieciom bicie dorosłych.

"Diamenty to najlepsi przyjaciele kobiety". Przynajmniej tak twierdziła Merlin. Im więcej karatów, tym lepszy przyjaciel. Idąc za tą myślą postawiłem oszlifować brylant, który mam w domu i posłać go na karate. Jest teraz taki trend w dużych miastach, że dziecko musi w wieku 4 lat mówić w czterech językach i mieć już skrystalizowane plany na przyszłość.

Porada nr 1

Jeżeli zajęcia, na które musisz wysłać dziecko, są w weekend przed południem... to znaczy, że nie musisz. W weekend szukaj zatem tylko zajęć po południu.

Pierwszym strzałem był taniec. Logiczne to i proste, przecież kanon zaszufladkowania płciowego obowiązuje od lat. Dziewczynki muszą być baletnicami, a chłopcy bawią się wyłącznie samochodami (oczywizm). Skręciło mnie jednak, gdy zobaczyłem, że zajęcia są o godzinie 11:00 w sobotę. NIE MA BATA - nie będę chodził z dzieckiem do przedszkola na kacu! To nieodpowiedzialne.

Porada 2

Jeżeli mieszkasz w mniejszej miejscowości, czuj się wykluczony albo co weekend wsiadaj w furę, autokar czy też koleje regionalne i dowoź dziecko do najbliższej metropolii. Mieszkańcom Mazur współczuje braku możliwości rozwoju dzieci.

Nigdy nie pozwolę na społeczne wykluczenie mojej córki. Angielskiego uczy się od 6 miesiąca życia. W łacinie jest osłuchana. Rozumie też cytaty z "czterech pancernych", więc podstawy niemieckiego i rosyjskiego mamy za sobą (krótkie germańskie komendy pomagają przy ubieraniu dziecka). Jednak jej życie wydawało mi się puste i zmarnowane na czcze zabawy z rodzicami, układanie klocków, czesanie lalek i przygotowywanie kolacji pluszakom. Naprzeciw moim oczekiwaniom wyszło przedszkole, które w weekendy zorganizowało przeróżne kursy skierowane do "naszych milusińskich".

Porada nr 3

Dziecko szybciej idzie spać po wysiłku fizycznym niż po intelektualno-artystycznym. Chcesz mieć spokój w weekend? Daj mu wycisk.

Zostało nam karate o 14:00. Jako niespełniony ojciec chłopca oczywiście się ucieszyłem! Pierwsze wrażenie było dla dziecka szokiem, bo nagle w dzień wolny od zajęć idzie z rodzicami do przedszkola. Fakt, że będziemy na nią czekać w sali obok, jakoś jej nie przekonywał. Argument "to tylko jedna godzina" też nie przemawiał do jej trzyletniej głowy. Zacząłem się zastanawiać, za co płacimy, skoro dziecko jeszcze nie zna się na zegarku!

Szczęśliwie Pan od Karate (san-sej?) został szybko zaakceptowany dwoma lekkimi kopnięciami. Fascynujące jaką satysfakcje daje dzieciom bicie dorosłych.

Do kolejnych zajęć młodzież nie podeszła tak entuzjastycznie. Potrzebowaliśmy drobnej perswazji, jednak za każdym razem, gdy widziała możliwość przywalenia komuś dorosłemu dawała się przekonać do tej formy spędzania wolnego czasu.

Następne wizyty poszły jak z płatka. W swej nadgorliwości zapytałem człowieka prowadzącego zajęcia, jak młoda daje sobie radę. Odpowiedz przerosła moje marzenia: "Radzi sobie nieźle, nie ma skrupułów". W ustach faceta, który jest większy i na pewno silniejszy ode mnie, te słowa brzmiały jak wywołanie na gali oscarowej. Oto moje dziecko uznawane jest przez trenera sztuk walki za bezwzględną maszynę do zadawania bólu! Wisienka na torcie był pochlipujący 5-latek, który niechcący nadział się głową na stopę mojej córki (oczami wyobraźni widziałem to jako kopnięcie z półobrotu).

Zobacz wideo

Porada nr 4

Jeżeli trener permanentnie się spóźnia, możecie mu zwrócić uwagę. Osoba, która jest trenerem sztuk walki z automatu oskarżana jest o napad z bronią w ręku (wszak karate to broń!). Nie zaatakuje was z błahego powodu, bo wie, co mu grozi.

Jakkolwiek byście sobie nie wyobrażali tego treningu, to po prostu super ćwiczenia ogólnorozwojowe. Dzieciak ma dobrą zabawę, a wy święty spokój przez godzinę. Nie zmienia to faktu, że młoda została zapisana również na taniec (w inny dzień tygodnia). Ale to już całkiem inna historia.

Więcej o:
Copyright © Agora SA