Ciąża i poród - czy panowie chcieliby tego spróbować?

Urodzenie dziecka to doświadczenie zarezerwowane dla kobiet, chociaż czasem zastanawiamy się, co by było, gdyby to mężczyźni mogli zachodzić w ciążę. Jak znosiliby poród i czy w ogóle chcieliby takich przeżyć?

Wizja mężczyzny zachodzącego w ciążę i rodzącego dziecko to doskonała pożywka dla wyobraźni. Nagrody dla tego, któremu uda się przechytrzyć naturę, sztuczne brzuchy, stymulatory porodu... To doskonała forma zabawy, ale mam poważne wątpliwości, czy mężczyzna chciałby wyręczyć w porodzie swoją partnerkę, a nie mam też pewności, czy ona tak łatwo zrezygnowałaby ze swojej supermocy: tej do noszenia dziecka we własnym ciele i do sprowadzania nowych ludzi na świat.

Musi nam wszystkim wystarczyć poród rodzinny, ale i tu nie zawsze jest łatwo. Znam kobietę, która panicznie bała się urodzić, a jej mąż nie był zachwycony tym, że będzie jej towarzyszyć na sali porodowej. - Widziałam, że chętnie by się z tego wymigał - opowiadała mi. - Ale to mnie w ogóle nie interesowało. To miał być mój ból i mój strach, ale dziecko mieliśmy mieć razem i według mnie jego obecność podczas porodu i wspieranie mnie, to jego obowiązek: jako mojego partnera i jako ojca naszego dziecka. Wcale nie miałam wyrzutów sumienia, że nie pozostawiłam mu wyboru - wzruszała ramionami, tłumacząc swoją decyzję.

Holendrzy doświadczalni

Jakiś czas temu w Internecie rekordy popularności pobił film ukazujący dwójkę holenderskich dziennikarzy, mężczyzn, którzy zgodzili się podpiąć do urządzenia stymulującego skurcze i ból porodowy. Nie wytrzymali nawet 2 minut. Mój znajomy powiedział mi kiedyś, że w przypadku ciąży i porodu jego żony najtrudniejsze dla niego było to, że w żaden sposób nie mógł przejąć na siebie jej bólu, że nie mógł jej wyręczyć w cierpieniu. Kiedy myślę o tych słowach, zachwyca mnie ich szlachetność, ale po chwili wygrywa niedowierzanie: czy rzeczywiście by to zrobił? Czy ona by mu na to pozwoliła?

Mimo wszystko ciąża i rodzenie to nasze karty przetargowe w odwiecznych płciowych potyczkach. "Ach, jesteś silniejszy? Ale nie możesz wydać na świat życia, a ja tak! To ja cierpiałam podczas porodu, to dziecko jest bardziej moje, jest mi bliższe". I tak dalej, w ten deseń, w zależności od naszego osobistego stylu prowadzenia dyskursu. Jak to jest rzeczywiście? Pytam czterech ojców o to, czy zastanawiali się nad tym, jak to jest być w ciąży i czy chcieliby tego spróbować. Czy urodziliby dziecko, gdyby mieli taka możliwość?

"Ciąża jest zarezerwowana dla kobiet"

Na pierwszy ogień idzie Tomek. Ma dwójkę dzieci, a film przedstawiający krzyczących Holendrów ogląda z bardzo nieciekawym wyrazem twarzy. Czy spróbowałby? - Absolutnie nie i jeszcze raz nie, już oglądanie tego jest mega nieprzyjemne, a co dopiero przeżycie - mówi zdecydowanie. - Ja to umieram, jak tylko po ćwiczeniach złapie mnie skurcz w łydce. A tu dochodzi do tego fakt, że coś dużego przedziera się przez zdecydowanie zbyt mały otwór. Natura nie wymyśliła tego dobrze! - podsumowuje.

Michał Podemski, również podwójny ojciec, także odrzuca ten pomysł: - Przyznam szczerze, że mnie w ogóle nic to nie obchodzi, jak czuje się kobieta w ciąży - stwierdza. - Dlatego jesteśmy różnych płci, żeby życie przeżywać różnie i na swój sposób. Moja żonę cieszy dzień, w którym kupi sobie buty, ja je kupuję, jak stare się rozwalą i jest to dla mnie kara, bo jeszcze bym trochę w tych starych pochodził. Po prostu jesteśmy inni. Ja na przykład łysieję i nie oczekuję, że utratę owłosienia z mej lwiej grzywy moja żona będzie odczuwać na równi ze mną. Przykładów jest więcej: pewnie czekają mnie na starość problemy z prostatą, spotkają mnie więc nieprzyjemne badania; będę musiał też być może kiedyś wysikać kamień nerkowy, a mój moczowód jest zdecydowanie dłuższy niż kobiecy; ból, który zadaje mi dziecko skacząc po brzuchu i przypadkowo odbijając się jedną nogą z okolic genitaliów - tego nie zrozumie żadna kobieta. Dlatego nie oczekuję empatii - to moje męskie sprawy i problemy związane z byciem mężczyzną. Podobnie jest z ciążą, jest zarezerwowana dla kobiet - Michał nie ma żadnych wątpliwości.

"Byłem dumny, że dałem radę"

Znany francuski położnik, dr Michel Odent, uważa, że kobiecie najlepiej rodzi się tylko w towarzystwie położnej, a mężczyzna podczas porodu tylko przeszkadza. Bazując na swoim doświadczeniu, lekarz stwierdza, że obecność mężczyzny przy porodzie to jedna z głównych przyczyn długich i bolesnych porodów. Znam wiele kobiet, które odrzuciłyby tę teorię, przywołując swoje błyskawiczne porody z partnerem u boku. Znam też wielu mężczyzn, którzy chętnie odwołaliby się do autorytetu dr Odenta, gdyby - oczywiście - mieli taką możliwość. Trudniej znaleźć przyszłych ojców, którzy sami zgłosiłby się na ochotnika do asystowania przy porodzie, zwłaszcza pierwszym.

Decyzja o towarzyszeniu przy porodzie nie należy do łatwych, o czym najlepiej przekonał się Paweł. - Od kiedy tylko dowiedziałem się, że zostanę ojcem, nie mogłem zdecydować, czy chcę być przy porodzie, czy też nie. Czas biegł, a ja nadal myślałem. Napotkałem na dziwny opór żony, która nie chciała, żebym jej towarzyszył. Nie protestowałem jakoś specjalnie, bo chyba sam nie byłem do tego przekonany. Na myśl przychodziły mi tylko makabryczne sceny porodów z filmów, które razem oglądaliśmy, krzyczące wniebogłosy kobiety i mdlejący panowie. W końcu nie miałem okazji tego zweryfikować, bo sam trafiłem do szpitala i ostatecznie nie mogłem uczestniczyć w porodzie pierwszego dziecka - wspomina Paweł.

Przy drugim porodzie już towarzyszył żonie, a teraz wspomina, że po fakcie był szczęśliwy i dumny: - Także z siebie, że dałem radę - wyjaśnia z uśmiechem.

Ale przecież jeden już urodził!

Daniel, który był obecny przy porodzie swojego dziecka, mówi, że zrobiłby to ponownie, za to na pewno nie chciałby sam spróbować, jak to jest: - Zastanawiałem się, jakie to uczucie, jak się ma w sobie dziecko, jak się je czuje, kiedy ono się porusza. Ale nie przypominam sobie, żebym zastanawiał się, jak to jest rodzić dziecko - na samą myśl o tym mnie skręca, a po obejrzeniu tego filmu na pewno nie jestem za tym, żeby spróbować doświadczyć takiego bólu! - stwierdza definitywnie.

Na razie jedynym mężczyzną na świecie, który urodził naturalnie aż trójkę dzieci, jest Thomas Beatie. Nie ma tu jednak mowy o cudzie natury: pan Beatie urodził się jako kobieta, a zanim przeszedł całkowitą zmianę płci, trzykrotnie zaszedł w ciążę i urodził siłami natury. Zdjęcia jego ciężarnego brzucha narobiły swego czasu wiele zamieszania w mediach. I chociaż istnieje jeszcze kilku panów, którzy urodzili dzieci w trakcie procesu zmiany płci, jednak żaden z nich nie zrobił tego trzy razy.

"Empatyczny brzuch" na sprzedaż

Od panów oczekujemy obecnie, że zaangażują się w nasze ciąże. Będą czytać o kolejnych etapach rozwoju płodu, będą wiedzieć, w którym tygodniu dziecku wyrastają paznokcie, a w którym można poznać jego płeć. Spodziewamy się, że będą czynnie uczestniczyć we wszelkich przygotowaniach, w kompletowaniu wyprawki i nauce oddychania podczas zajęć w szkole rodzenia. Mają przy nas być podczas porodów, ocierać pot z czoła, mobilizować, pocieszać, bronić, a w końcu odcinać pępowinę.

Ojcostwo uczestniczące i zaangażowane - oto model godny naśladowania. Jednak mężczyzna nie może zrobić o wiele więcej, być może oprócz zakupienia (i noszenia!) "empathy belly", czyli sztucznego brzucha za około 700 dolarów, który jest swoistym stymulatorem ciąży, oferującym noszącemu go człowiekowi 20 różnych objawów brzemienności: pozwala "utyć" o 13,6 kg, odczuwać ruchy dziecka, doświadczać płytkiego oddechu, uciskania na pęcherz, podwyższonego ciśnienia, bólu kręgosłupa, a nawet podirytowania i zmęczenia.

Znacie kogoś, kto chciałby nosić takie urządzenie? Ja też nie. Jednak producenci "empatycznego brzucha" przekonują, że ich produkt sprawdza się znakomicie jako prewencja niechcianych ciąż u nastolatków. To wydaje się bardziej przekonujące. Istnieje też coś takiego jak syndrom kuwady, znany również jako zespól couvade. W uproszczeniu chodzi tu o występowanie symptomów ciąży u mężczyzny, którego partnerka spodziewa się dziecka. Przyszły ojciec może tyć, odczuwać mdłości, mieć zwiększony apetyt i zmiany hormonalne.

W starożytnych rytuałach kultur prymitywnych kuwada polegała między innymi na stymulowaniu przez mężczyznę porodu. A teraz? Czy poród może w ogóle brzmieć kusząco? - Nie wyobrażam sobie porodu w polskim szpitalu, czego chyba nie trzeba szczególnie tłumaczyć: jest tam strasznie i niemiło - tyle Tomek, a Michał dodaje: - Myślę, że nie takiej empatii oczekują kobiety. Wiedzą przecież, że podziwiamy je za to, że są kobietami, że rodzą, zajmują się rodziną i domem, a przy tym nierzadko robią znacznie większe i błyskotliwsze kariery od nas, a nie za to, że udają facetów. I nie sądzę, żeby one chciały nas podziwiać za to, że my stajemy się nimi - podsumowuje.

Więcej o:
Copyright © Agora SA