Złe czasy na rodzenie

Dlaczego nie chcą mieć więcej dzieci... piszą użytkownikczki forum edziecko.pl

Dzisiejsze czasy nie sprzyjają rodzeniu dzieci w Polsce

Dwa najważniejsze powody, które powodują odkładanie decyzji o urodzeniu dziecka, to brak stabilizacji i niepewność jutra w pracy. Polityka wewnętrzna firm jest najczęściej skierowana przeciwko kobietom. Decydując się na dziecko zdawałam sobie sprawę, że stracę pracę i tak się też stało. A byłam lojalnym pracownikiem, doprowadziłam wszystko do końca będąc w ciąży i nie biegałam na zwolnienia, chociaż miałam taką możliwość. Drugiego dziecka nie planuję, ponieważ kolejna ciąża wykluczyłaby prawdopodobnie znalezienie jakiejkolwiek pracy w przyszłości (a mam już 1,5 roku przerwy i prawie 30 lat).

gagunia

Macierzyństwo jest niemodne

Zwalanie wszystkiego na sytuację ekonomiczną to tylko maskowanie prawdziwego problemu - że chcemy mieć i dawać dzieciom więcej niż tego naprawdę potrzebujemy. Mam 28 lat i spodziewam się drugiego dziecka. Koleżanki patrzą na mnie jak na dziwoląga, a ja czuję się dziwolągiem, bo posiadanie dzieci w Polsce po prostu nie jest trendy. W prasie kobiecej piszą o niezależności, o karierze, o życiu na kocią łapę, bo śluby już są po prostu niemodne. O dzieciach się nie pisze... Kariera, mieszkanie, samochód, zwiedzanie świata, lepszy samochód, kot/ pies, dziecko - taka jest teraz kolejność poprawna politycznie. Nikt nie mówi, że można godzić wiele rzeczy i wcale to nie jest wielkie wyrzeczenie. Nikt nie mówi głośno, że dzieci w niczym nie przeszkadzają. Że wzbogacają nasz świat. Modne jest posiadać, pięknie wyglądać, bywać w towarzystwie. Rodzina jest po prostu niemodna - nie tylko w Polsce, ale w wielu krajach Europy.

gusiak_mama_kacperka

Gdy dziecko jest chore

Mam jedno dziecko i nienajgorsze warunki: małe, ale ciasne M i pracę, z której można jakoś się utrzymać. Staram się nie narzekać, bo inni mają gorzej. A na miejscu mojego cudownego pracodawcy dawno być zwolniła samą siebie. A powód jest. Moja córcia ma 2 latka i jest dzieckiem chorym. Niestety, wszystkie badania i wizyty u lekarzy są w godzinach mojej pracy, muszę się zwalniać wcześniej. Są również wizyty po południu, ale to lekarze prywatni, z usług których też ciągle korzystam. Leki makabrycznie drogie, czasami odmawiam sobie podstawowych posiłków aby starczyło na leki, choć pracodawca jak się dowiedział, to pomógł. Chcę aby mnie było stać na utrzymanie mojego dziecka. Dlaczego mam ponosić tak wysokie koszty tylko dlatego, że mam chore dziecko i przez 20 lat uczciwie płaciłam składki na ubezpieczenie itp. Bardzo chciałabym mieć więcej dzieci, ale jeśli coś będzie nie tak z ich zdrowiem, to co ja zrobię?

pni

Zmiana mentalności

Chciałabym, żeby zmieniła się mentalność. Żeby było jasne, że ojciec nie jest od zarabiania pieniędzy, a matka od karmienia i leczenia. Że na urlop w celu sprawowania opieki nad dzieckiem może i chce (!) pójść zarówno matka, jak i ojciec. I wreszcie, że ojciec jest gotowy zmienić godziny pracy, zakres obowiązków itp. jeśli daje to możliwość kontynuowania pracy matce. Jednym słowem, żeby ojcowie chcieli wprowadzać zmiany w swoje życie w stopniu podobnym do tego, jaki jest udziałem matek.

olimama

Zła sytuacja mieszkaniowa

No cóż....niestety jeśli chodzi o udogodnienia dla młodych małżeństw w naszym kraju jest po prostu gorzej niż źle...Musiałaby się przede wszystkim zmienić sytuacja mieszkaniowa. Brak mieszań to podstawowa przyczyna odkładania ślubu i zmniejszenia marzeń o piątce dzieci a ja sama takie marzenia mam. Ale mieszkanie z rodzicami pod jednym dachem to nie jest dobry pomysł tak samo jak posiadanie pod ty samym dachem dzieci więcej niż jednego!

miriam_b

Kobiety nie chcą mieć dzieci

Myślę, że po prostu kobiety nie chcą mieć dzieci, a dostępne metody antykoncepcyjne ograniczają liczbę wpadek. Gdy patrzę na znajome małżeństwa i rodziny, to odnoszę wrażenie, że kariera, kwestie finansowe czy mieszkaniowe są tylko pretekstem - znam wiele rodzin, które mają dzieci, mimo że jest im ciężko, znam też małżeństwa bezdzietne, dobrze sytuowane i zdrowe. W tych ostatnich przeważnie są po prostu inne priorytety.

Co można zrobić? Myślę, że takie podejście zmieniłaby pewna moda na dzieci, a nawet na wielodzietność, pokazywanie pozytywów (a tymczasem pokutuje przeświadczenie, że np. rodzina wielodzietna = rodzina patologiczna) oraz docenienie pracy kobiet zajmujących się domem (a nie pogardliwe traktowanie ich jako "kur domowych"). Ponadto oczywiście obniżenie podatków i zmniejszenie bezrobocia. Dzięki temu ojcowie mogliby spokojnie utrzymać nawet dużą rodzinę, a matki nie miałyby problemów ze znalezieniem pracy, jeśli tylko by chciały.

zuzulek

Problem niepłodności

Od kilku lat staramy się z mężem o dziecko. Od ponad roku leczymy się "na poważnie". Niepłodność zdiagnozowano u męża. Jesteśmy po dwóch inseminacjach, niestety, żadna się nie udała. Mimo że dziecko jest przeze mnie i męża postrzegane jako najważniejszy cel w życiu, być może nigdy nie będziemy rodzicami. Powód? Ceny zapłodnienia in vitro. Przy dużym wysiłku być może uzbieramy na jedno - dwa podejścia. W zależności od ośrodka w Polsce to koszt rzędu od kilku do kilkunastu tysięcy zł. Problem nie jest marginalny: szacuje się, że z niepłodnością walczy w Polsce 1/4 wszystkich par!!! Gdyby w jakikolwiek sposób im w tym pomóc, dzieci chcianych, wymarzonych, wyczekanych byłoby o wiele więcej. Tymczasem nasi "mądrzy włodarze" nie proponują dla takich par żadnych rozwiązań. Sądzę, że gdyby państwo powszechnie refundowało (przynajmniej częściowo) koszty zabiegów in vitro, liczba dzieci w Polsce bardzo szybko by się podniosła. W tej dziedzinie Polska jest w szarym ogonie Europy. W większości krajów - nawet tych z niższym dochodem narodowym niż u nas - zabiegi in vitro są bezpłatne (a przynajmniej kilka pierwszych).

mila333

Nasze prawa to fikcja

Mieć dziecko w mojej firmie oznaczało dla mnie pracować do 41 tygodnia ciąży w pokoiku na gorącym, dusznym poddaszu, nie skorzystać z ani jednego dnia zwolnienia lekarskiego (chociaż byłam chora), a do ginekologa chodzić z wyrzutami sumienia, że ograbiam firmę. Muszę również zapomnieć o urlopie wychowawczym. W zamian za to jako pierwsza osoba w historii firmy mam szansę wrócić do pracy po macierzyńskim i nie otrzymać wypowiedzenia. Nikomu się to jeszcze nie udało. Po co zatem prawo dające nam słuszne skądinąd przywileje, które potem dyskwalifikują nas w oczach pracodawców? Prawo, które nie dysponuje żadnymi narzędziami zapobiegania dyskryminacji młodych matek powracających do pracy? Jeżeli urodzenie dziecka w naszym państwie stawia wiele z nas w sytuacji zagrożenia podstaw bytu, nie istnieją zaś żadne prawne środki ochrony pracujących matek (oprócz łaski i dobrej woli pracodawcy) nie ulega wątpliwości, że coraz mniej osób świadomie pozwoli sobie na takie wyzwanie.

anna

Marzę o drugim dziecku, ale...

Jestem na etapie myślenia o drugim dziecku. Mam 32 lata i 3-letnią córeczkę. Chcemy bardzo mieć z mężem drugie dziecko. Co nas powstrzymuje? Ciężkie doświadczenia z pierwszej ciąży. Ja nie mogłam pracować, bo ciąża była zagrożona. Niebawem mąż stracił pracę. Nikogo nie obchodziło, że wkrótce urodzi mu się dziecko, a żona leży w szpitalu. Było nam bardzo trudno, ale przetrwaliśmy, a potem mąż znalazł pracę za granicą i jeździ tam do tej pory.

Chciałabym mieć drugie dziecko. Tylko kto da mi gwarancję opieki, jeśli znów wpadniemy w finansowe tarapaty? W tym państwie dla większości pracodawców dzieci to przekleństwo. Moim zdaniem powinna być ochrona miejsc pracy dla wszystkich osób wychowujących lub spodziewających się dzieci. Macie dzieci, jesteście w ciąży - jesteście chronieni. To już byłby jakiś zalążek właściwej polityki państwa zmierzającej do walki z niżem demograficznym. Ja na swojego pracodawcę nie mogę na szczęście narzekać. Po macierzyńskim (6-miesięcznym!) wróciłam i pracuję do dziś. Ale teraz... móc być z dzieckiem tylko trzy miesiące? To wymyślił jakiś chory człowiek, który w życiu nie miał dziecka. I to kolejna rzecz, która mnie powstrzymuje. Kiedyś moja przyjaciółka (jedno dziecko w wieku 8 lat) powiedziała, że aby mieć teraz drugie dziecko w Polsce, trzeba być kamikadze. Coś w tym chyba jest. Utrzymanie jednego - żywienie, ubranie, przedszkole - to całkiem spory koszt. A co warci są sfrustrowani rodzice, którzy od ust sobie odejmują, by wychować dwoje czy troje dzieci, bo w kraju jest niż? Te wszystkie posty powinny trafić do parlamentarzystów, najlepiej przyszłych. Wasza akcja to jest coś, co mnie osobiście bardzo aktywizuje do myślenia o kolejnym dziecku. Ale... jest tak wiele "ale", których jak sądzę i Wam niestety nie uda się zniwelować...

anoda1

Państwo nie ułatwia wielodzietnym

Mam czworo dzieci. Bardzo dotyka mnie to wszystko o czym piszecie. Brak zaplecza finansowego, mieszkaniowego, brak widoków na przyszłość dla moich dzieci. Z jednej strony chcę wychować dobrych Polaków, ludzi wierzących w siebie, mądrych i kochających swój kraj a z drugiej strony przytłacza mnie rzeczywistość: kiepska praca mojego męża, mieszkanie w bloku z dziadkami, brak nadziei na to, że to się kiedyś zmieni. Mimo to staram cieszyć się dzieciństwem moich dzieci, naprawdę realizuję się jako mama "siedząca" w domu. Nie żałuję, że mam tyle dzieci, ale bardzo chciałabym zmiany klimatu wokół dzieci, rodzicielstwa i rodzin wielodzietnych w Polsce. Chciałabym po 9 latach bycia na "urlopie" wychowawczym móc powiedzieć pracodawcy, że potrafię dobrze funkcjonować w społeczeństwie, organizować czas, planować fundusze, organizować posiłki, dobrze gotować. A tak w ogóle to nie miałabym nic przeciwko temu, żeby móc pozostawać w domu jak najdłużej. Zawsze jest to kosztem czegoś, ale wierzę, że moje dzieci są tego warte. Bardzo bym się cieszyła gdyby utworzono w Polsce etat matki i podwyższono zasiłki rodzinne i wychowawcze, wprowadzono mieszkania socjalne... To tyle marzeń.

wilczma

Wielodzietność to nie patologia

Jestem matką czwórki dzieci i wiem, że mieć dzieci w Polsce jest bardzo trudno. Pieniądze, które otrzymujemy od państwa są po prostu śmieszne. Martwi mnie to, że społeczeństwo postrzega rodziny wielodzietne jako patologię. Wielu ludzi uważa, że takie rodziny nie zajmują się swoimi dziećmi dobrze a na pewno nie tak jak rodziny z jednym lub dwojgiem dzieci. Wiem z doświadczenia, że nie jest to prawdą. Bardzo kocham swoje dzieci i uwielbiam spędzać z nimi czas choć nie ukrywam, że są takie dni kiedy jestem zmęczona. Oprócz tego jestem normalną kobietą, która ma swoje zainteresowania, ambicje, marzenia. Moje dzieci mają normalne dzieciństwo. Normalne to nie znaczy "bogate". Dziwi mnie to, że wiele kobiet utożsamia dobre macierzyństwo z dużą ilością pieniędzy. Smutne jest to, że idąc ulicą z czwórką dzieci ludzie mnie często zaczepiają i kierują do mnie krytyczne uwagi typu "Dziewczyno, opamiętaj się ","Co za dużo, to nie zdrowo". Wypowiedzi te zawsze mnie bolą, przecież ci ludzie wcale mnie nie znają. Oceniają mnie na podstawie ilości dzieci. Myślę, że do tego przyczyniły się media, które pokazują rodziny wielodzietne jako rodziny patologiczne, często niepełne lub na skraju ubóstwa.

jwmk

Komentuje Magdalena Środa, filozof i etyk

Wzrost tak zwanej "dzietności" związany jest przede wszystkim z sytuacją kobiet na rynkach pracy. Kobiety we wszystkich krajach na świecie decydują się na dzieci (bo mówimy o sytuacji świadomej decyzji) wtedy, kiedy mają stabilizację materialną oraz zagwarantowane miejsce pracy po okresie urlopu macierzyńskiego. Czynnikiem, który może przyczynić się do zwiększenia dzietności jest też opieka socjalna czyli system dobrze zorganizowanych żłobków i przedszkoli, długie płatne urlopy wychowawcze, właściwie naliczana składka na ZUS, to znaczy tak, aby kobieta, która znajduje się na urlopie wychowawczym nie traciła na wysokości późniejszej emerytury, niskie opodatkowanie dla rodzin wielodzietnych itp. Taka rozbudowana opieka socjalna jest możliwa jedynie w bogatych państwach. W Polsce można wprowadzać jedynie jej elementy. Myślę, że u nas najważniejsze są rynki pracy. Powinnyśmy uczynić je "przyjazne macierzyństwu". To znaczy pracodawcy powinni gwarantować kobiecie powrót do pracy po okresie macierzyństwa (jest to zresztą zapisane w nowym kodeksie pracy!), powinni uwzględniać elastyczny czas pracy kobiet wychowujących dzieci, mogą również organizować mini przedszkola na terenie miejsca pracy. Bardzo ważna dla problemu dzietności jest też zmiana modelu rodziny: z tradycyjnego na partnerski. Tylko ten drugi gwarantuje kobietom, że ich potrzeba macierzyństwa może zostać pogodzona z potrzebą bycia niezależną ekonomicznie. Jedno i drugie jest ważne dla kobiecej samorealizacji.

Firma przyjazna mamie

Trwa trzecia edycja naszego plebiscytu.

Jak co roku szukamy firm, które nie tylko respektują prawa pracujących matek i przestrzegają kodeksu pracy (a wcale nie jest ich tak wiele...), ale wprowadzają udogodnienia pomagające łączyć rolę zawodową z rolą opiekuńczą. Zasadą naszego plebiscytu jest, by zgłoszenia firm wychodziły od pracujących w nich kobiet. To wy wiecie, jak u was pracy traktuje się kobietę w ciąży i jak witana jest młoda mama po powrocie z urlopu macierzyńskiego lub wychowawczego. Może wasz pracodawca stworzył specjalny program dla matek? Pozwala na pracę w domu? Zapewnia dodatkowe świadczenia lub ulgi? Napiszcie o tym!

Jak głosować?

Na stronie firmaprzyjaznamamie.pl znajdziecie dokładny regulamin akcji i formularz dla głosujących. Po wypełnieniu formularza można go przesłać przez link ze strony albo na adres:

przyjazna-mamie@agora.pl. Na wasze zgłoszenia czekamy do 15.11.2007 r. Wyniki ogłosimy w grudniu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA