Poronienie

Co takiego jest w doświadczeniu poronienia, że stało się ono jedną z najbardziej strzeżonych tajemnic kobiet. Porównywaną w poziomie konspiracji chyba tylko do aborcji.

Kobiety, które straciły ciążę, kryją się gdzieś w przestrzeni wirtualnej, spotykają kątem i mówią szeptem o tym, co je spotkało. Trauma, ból - to pewne. Ale czemu wstyd przyznać się, że się nie urodziło. Że się poroniło?

Jak to określić?

Problem zaczyna się już na poziomie języka. Jak bowiem nazwać to, co nam się przytrafiło? Medycznym określeniem, górnolotnym "aniołkiem", infantylną "fasolką". Kiedy kobiety po poronieniu oświadczają, że "straciły dziecko", mimo tego, że był to wczesny etap ciąży, są oskarżane o przesadzanie. Kiedy mówią, że poroniły "zygotę", to są oskarżane o nieczułość. Każde określenie jest złe, bo kojarzy się z ideologiczną wojną, religijnością lub jej brakiem. Wystraszone kobiety przestały więc mówić o swoim doświadczeniu, ponieważ nie są w stanie znaleźć odpowiednich słów na to, co im się przytrafiło.

Głupie pytania

Nie pomaga w tym najbliższe otoczenie, które nie potrafi odnaleźć się w trudnej sytuacji i po prostu być. Zaraz zaczynają się pocieszania w stylu "młoda jesteś, jeszcze urodzisz" lub "masz już dzieci, to najważniejsze". Ludzie pytają również "ile masz dzieci", a kobiety nie wiedzą, co odpowiedzieć: liczyć z tymi żywymi czy nie. Ludzie chcą wiedzieć, kiedy kolejne bobo. I znowu konfuzja: powiedzieć, że się to bobo próbowało mieć już kilka razy i nie wyszło?

Szpital

Nadal kobiety z doświadczeniem poronienia nie mogą otrząsnąć się z wizyt w szpitalach, gdzie po stracie musiały leżeć w sali z kobietami czekającymi na poród. One z Brakiem w brzuchu, reszta z brzuchami wybrzuszonymi, podłączone do KTG, które przez megafon nadaje dźwięki z wnętrza. Bicie serca, o matko, czy ktoś to może wyłączyć? Czy ktoś w szpitalu ma sumienie?

Bez wstydu

Dla tych wszystkich, które oczekiwały narodzin i które straciły taką możliwość: w trzydziestym dniu, czwartym tygodniu, w dziewiątym miesiącu - czas po stracie jest ważnym etapem życiowym. Muszą przejść cały proces żałoby i melancholii, który ciągnie się często latami. Chcą go przechodzić same lub z innymi. Ale powinny mieć prawo mówić o tym doświadczeniu, jeżeli mają na to chęć. I nie być wtedy narażonymi na uszczypliwe uwagi ani komentarze. Ronić po ludzku, przeżywać to i przechodzić godnie, bez dziwnej atmosfery tajemnicy. Bo poronienie to nie wina kobiet, nie ma się czego wstydzić. A my wszyscy miejmy szacunek dla tych osób, niezależnie od naszego światopoglądu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.