Feministka może chodzić w mini i mieć tipsy: Polki o feminizmie

Nasz sondaż na temat współczesnego feminizmu pokazuje, że Polki są wciąż niezaangażowane - z jednej strony prawie połowa z nas nie utożsamia się z tym ruchem, z drugiej uważamy, że kobietom trzeba pomóc...Oczekujemy jednak, że stanie się to bez naszego udziału.

W naszym społeczeństwie reakcją na deklarację "Jestem feministką", zaskakująco często jest sarkazm, pełne wzgardy spojrzenie lub gorliwe zapewnienia "Ja nie, absolutnie, ja lubię mężczyzn". Dwie pierwsze reakcje to zwykle odpowiedź mężczyzn, ostatnia - jak łatwo się domyślić - kobiet. Sylwia Chutnik, często wymieniana jako sztandarowa feministka naszych czasów, wspominała w wywiadzie dla naszego serwisu, że kiedy znajduje się w nieznanym środowisku, stwierdzenie, że jest feministką często odbierane jest jako zaproszenie do dyskusji: - Naprawdę nie wiem o co chodzi z tym słowem na F! Nie wiem dlaczego dziewczyny nadal boją się tego słowa używać, albo - co mnie denerwuje - korzystają w pełni z tego, co feministki wywalczyły, często ponosząc koszty bardzo osobiste i będąc ciągle w kontrze, co też nie jest dobre - a one korzystają z tego deprecjonując jednocześnie pracę feministek albo nie zdając sobie z tego sprawy - podsumowuje Chutnik. Z naszego sondażu wyłania się obraz kobiety niezdecydowanej - z jednej strony prawie połowa ankietowanych pań nie uważa się za feministki, ale większość dostrzega problemy współczesnych kobiet i uważa, że należy je rozwiązać. Wygląda jednak na to, że lepiej, żeby zrobił to ktoś inny, bo większość kobiet nie chce się angażować.

Czy jesteś feministką?

Brytyjski serwis dla rodziców, netmums.com, zadał mamom kilka pytań dotyczących współczesnego feminizmu. Tylko 14 proc. ankietowanych uznało, że jest feministkami, prawie 40 proc. stwierdziło natomiast, że feminizm jest zbyt staroświecki i stwarza podziały, podczas gdy - zdaniem Brytyjek - powinniśmy celebrować różnice między płciami, zamiast dążyć do równości. Zadaliśmy użytkowniczkom naszego serwisu te same pytania, w ankiecie wzięły udział 172 osoby. Różnica pomiędzy "feministkami" a "nie-feministkami" wyniosła zaledwie 3 głosy: na korzyść tych, które nie uważają się za feministki (odpowiednio 72 odpowiedzi twierdzące i 75 przeczących). Podobnie jak Brytyjki, prawie 40 proc. Polek uważa, że powinniśmy cieszyć się różnicami między płciami, zamiast dążyć do ich zniwelowania.

Jak cię widzą, tak cię piszą...

Gdy do popularnej bazy zdjęć agencyjnych wpisuje się słowo "feministka", wyskakuje wiele obrazków kobiet-siłaczek, prężących muskuły i wykrzywiających twarze w grymasie złości. Sporo zdjęć przedstawia groteskowe panie w bieliźnie i z wałkami w dłoniach lub w rękawicach bokserskich, kobiety-dominatorki, które w kusej bieliźnie przydeptują półnagich mężczyzn do ziemi. To żadna pomyłka - tak reaguje wyszukiwarka poważnej zagranicznej bazy zdjęć dla mediów. Wygląda więc na to, że zniekształcanie wizerunku feministki nie jest naszą polską specjalnością. Problem ze współczesnym postrzeganiem ruchu może polegać na tym, co sygnalizuje przekaz płynący z opisywanych wyżej zdjęć: feministka to krzykliwa kobieta, najlepiej brzydka, która obowiązkowo nienawidzi mężczyzn. O ile ośmieszanie feministek przez samych mężczyzn można tłumaczyć poczuciem zagrożenia, o tyle kobiety, które głośno protestują przeciwko określaniu ich tym mianem, wywołują większe zdziwienie, zwłaszcza tych kobiet, które nie mają problemu z "tym słowem na F".

Zaopiekuj się mną!

Kolejnym mitem narosłym wokół feministek jest przekonanie, że nie potrzebują mężczyzn, że są samowystarczalne. Tymczasem odpowiedzi w ankiecie wskazują, że 1/3 kobiet nie chce być zawsze silna, czasem chciałyby, żeby to mężczyzna się nimi opiekował. Część kobiet jest zdania, że nie wszystkie osiągnięcia feminizmu są dla nich korzystne: 44 proc. uznało, że za sprawą ruchu feministycznego oczekiwania wobec kobiet są zbyt wyśrubowane i że muszą godzić zbyt wiele ról życiowych (dla porównania, w brytyjskiej ankiecie tę odpowiedź wybrało aż 70 proc. kobiet). Tylko 6 Polek, biorących udział w sondażu, stwierdziło, że brakuje im staroświeckich, szarmanckich zachowań, np. otwierania przed nimi drzwi. Natomiast zapytane o swoją definicję feminizmu, czytelniczki naszego serwisu odpowiadają, że jest to m.in. realna możliwość podejmowania wyborów dotyczących pracy zawodowej, rodziny i swojego życia (41 proc.) - o zagwarantowanie takiej możliwości chciałoby walczyć aż 58 proc. Brytyjek. 26 proc. naszych rodaczek uznało, że feminizm jest przyznaniem, iż kobiety w wielu obszarach życia nadal mają gorszą pozycję niż mężczyźni oraz że feministki walczą o zagwarantowanie obu płciom takich samych płac i praw.

Feminizm jest passé!

28 proc. Brytyjek uważa, że feminizm w tradycyjnym ujęciu zdezaktualizował się i jest zbyt agresywny w stosunku do mężczyzn, a kolejne 24 proc. dodaje, że samo określenie nie ma już pozytywnego wydźwięku. Te same odpowiedzi zaznaczyło tylko 9 proc. Polek. Ciekawe jest także postrzeganie feminizmu przez współczesne nastolatki- 31 proc. naszych czytelniczek twierdzi, że kilkunastoletnie dziewczyny nie mogą sobie wyobrazić czasów, w których kobiety nie miały tych samych praw, co mężczyźni, a 12 proc. uważa, że nastolatki w ich rodzinie nie są świadome istnienia ruchu feministycznego - to samo przyznaje ponad połowa Brytyjek! Zmiany wywalczone przez feministki są w odbiorze społecznym czymś oczywistym, nie wywołują już zdziwienia. Współczesne młode kobiety uważają za naturalne to, że mogą studiować na wyższych uczelniach, żadna z nich nie zastanawia się pewnie nad tym, że jeszcze 100 lat temu nie byłoby to takie proste.

Ten świat należy do mężczyzn

Od współczesnych matek nadal można usłyszeć zdania typu "Dobrze, że mam syna, będzie miał łatwiej w życiu". To przekonanie znalazło odzwierciedlenie w odpowiedziach naszych respondentek - aż 56 proc. z nich uznało, że nasz świat jest wciąż zdominowany przez mężczyzn. Podobnego zdania jest tylko 41 proc. Brytyjek. Sylwia Chutnik zauważa we wspomnianym wywiadzie, że najbardziej symboliczny jest przykład polityki, w którym przy jednym stole zasiadają kobiety i mężczyźni i każda ze stron wydaje się czuć niewygodnie: "(Kobiety) nadal mają problem, że siedzą przy tym stole albo mężczyźni mają problem, z tym, że one siedzą przy tym stole i chcą na równi rozmawiać, bo jest to oczywiście banalizowane, przecież: "Co one tam wiedzą". I ten podział: kuchnia - dziewczęta, gadające, szepcące albo gdzieś tam na papierosku na balkonie, a faceci w dużym pokoju, livingroomie, układają nowy rząd. To jednak jest bardzo jeszcze obecne".

Wojująca tipsiara

Autorzy brytyjskiego sondażu zapytali czy zabiegi takie jak przedłużanie włosów, tipsy, uczęszczanie na solarium, botoks i powiększanie piersi, przystoją współczesnym feministkom. Większość tych czynności zebrała ponad 80 proc. pozytywnych odpowiedzi, jedynie implanty w piersiach miały "tylko" 78 proc. głosów "na tak", a najmniejszym poparciem cieszył się botoks (ponad 60 proc.). Prawie połowa Polek jest zdania, że w naszych czasach tego typu zabiegi nie przynoszą ujmy wizerunkowi feministki, niemal tyle samo (41 proc.) uznało, że nie widzi związku pomiędzy feminizmem, a tymi czynnościami. O co powinny walczyć współczesne feministki w Polsce? Przede wszystkim o równa płacę dla kobiet i mężczyzn (51 proc. odpowiedzi) oraz zlikwidowanie innych przejawów dyskryminacji kobiet w miejscach pracy (30 proc.). Prawie jedna piąta ankietowanych chciałaby widzieć więcej kobiet na wysokich stanowiskach oraz w polityce.

Co nas boli?

Ankieta netmums.com jest ciekawa z jeszcze jednego względu - daje pewne rozeznanie, co do spraw trapiących współczesne kobiety. Wygląda na to, że zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Polsce, dla kobiet ważniejsze od życia zawodowego są jednak sprawy związane ze sferą prywatną: zarówno tą dotyczącą rodziny, jak i wizerunku kobiet w przestrzeni publicznej. 29 proc. Polek stwierdziło, że najbardziej potrzebne jest większe docenienie kobiet w roli matek oraz - jak twierdzi prawie połowa ankietowanych - zapewnienie dzieciom bardziej dostępnej i tańszej opieki przedszkolnej. Kobiety chętnie widziałyby też ograniczenie lub zlikwidowanie pornografii w Internecie oraz zakaz poddawania obróbce graficznej zdjęć reklamowych przedstawiających dziewczynki i dorosłe kobiety (równo po 16 proc. głosów dla każdej z tych odpowiedzi). Znacznie większym problemem jest seksualizacja kobiet w reklamach - jej zakazu chciałaby polowa polskich respondentek Tego samego zdania jest około 1/3 Brytyjek.

Polki, mimo że podzielone niemal idealnie na pól w swoim określaniu się mianem feministek lub odżegnywaniu się od tego terminu, dostrzegają sfery, które wymagają poprawy. Brytyjskie media na podstawie ankiety netmums.com ogłosiły koniec feminizmu, tymczasem obraz wyłaniający się z odpowiedzi Polek nie jest tak jednoznaczny. Internautka o nicku mruwa9 podsumowuje swoje zastrzeżenia co do sposobu, w jaki traktuje się kobiety: "Niedopuszczalne i seksistowskie jest nieustanne podkreślanie walorów zewnętrznych kobiet obecnych w życiu publicznym (polityce, gospodarce), zamiast skupiania się na ich kompetencjach. Pani minister Mucha jest tego świetnym przykładem: nikt o niej nie napisze, że jest kompetentna, rzeczowa, cokolwiek o charakterze merytorycznym, każdy komentarz dotyczący jej osoby musi zaczynać się od "piękna pani minister". Fakt, jest ładna, ale tego typu komentarze sprowadzają ją do roli ozdóbki na biurku, odwracając uwagę od rzeczywistej funkcji , jaką pełni w państwie, oraz sprawiają, że jej kompetencje są spychane na drugi plan, bo przecież tak naprawdę liczy się tylko ładna buzia i zgrabna sylwetka. Jakoś nikt nie zaczyna komentarzy o politykach płci męskiej od hasła "przystojny pan premier" czy "uroczy pan poseł". Mężczyźni są postrzegani przez pryzmat tego, co robią i co mówią, kobiety przez pryzmat tego, jak wyglądają. Z przesłaniem: nie ma znaczenia, ile wiesz, co potrafisz. Cała twoja wartość jako człowieka sprowadza się do cycków, twarzy i figury".

Więcej o:
Copyright © Agora SA