Kariera nie jest dla matek - zawsze wybieramy dzieci?

W amerykańskich mediach trwa dyskusja wywołana stwierdzeniem byłej doradczyni Hillary Clinton, że kobiety nie mogą pogodzić kariery z macierzyństwem. Czy rzeczywiście tak jest?

Profesor Anne-Marie Slaughter, wysoka urzędniczka Departamentu Stanu, doradczyni samej Hillary Clinton, mogłaby być ikoną dla matek godzących karierę z rodzicielstwem. Mogłaby, gdyby nie to, że postanowiła wrócić do ciepłej posady na uniwersytecie i napisać artykuł, w którym twierdzi, że w dzisiejszych czasach godzenie macierzyństwa z robieniem kariery nie jest możliwe. "Kobiety nie mogą jednak mieć wszystkiego" - napisała w "The Atlantic". Dążenie do władzy nie leży w ich naturze: "Nie sądzę, żeby mężczyźni kochali swoje dzieci mniej niż robią to matki, ale wydaje się, że częściej wybierają oni pracę kosztem swojej rodziny, podczas gdy kobiety prędzej wybiorą rodzinę niż pracę" - pisze Slaughter. Według niej kobieta nie ma wyboru - praca na wysokim stanowisku czy dom. "Instynkt macierzyński zwycięża" - uważa. Czy ma rację?

Feministki znowu winne?

Czy Slaughter zdemaskowała rzeczywistość? - pytają komentatorzy. Czy feministki myliły się twierdząc, że kobiety mogą wszystko? - chcą wiedzieć inni. Profesor Magdalena Środa, filozofka i etyczka, obrusza się na takie postawienie sprawy: - Nie znoszę mówienia, że feministki twierdzą to czy tamto - mówi. - Istnieje wiele odłamów feminizmu. Są takie feministki, które uważają, że istotą kobiecości jest macierzyństwo. Tak postawione pytanie dotyczy stereotypu feministki, tymczasem one przede wszystkim chcą, żeby każda kobieta mogła podejmować indywidualne wybory - o to właśnie walczyły feministki! Jeśli kobieta chce siedzieć w domu i mieć siedmioro dzieci - niech tak robi, tylko niech nie będzie do tego przymuszana przez partnera czy społeczeństwo.

- Dla feministek najważniejszy był zawsze wolny wybór - kontynuuje prof. Środa. - Kiedyś kobiety go nie miały: mogły być żonami, matkami, starymi pannami albo prostytutkami. I to mniej więcej tyle. Jeśli teraz kobieta chce sprzątać, gotować i wychowywać dzieci - to jest jej wolny wybór, feministka może to tylko pochwalić. To nie jest tak, że skoro jedna osoba stwierdziła, że nie da się jednak połączyć kariery z macierzyństwem to jakiś model się załamał. To jej się nie udało, to jej zdanie. Inna może uważać inaczej. Na szczęście mamy świat pluralny, a kobiety mają wolny wybór - może jest tak dzięki feministkom, ale to nie jest tak, że one każą kobietom siedzieć na traktorach!

Facebookowa matka mówi: do pracy!

Anne-Marie Slaughter zakwestionowała w swoim artykule stanowisko nowej ikony amerykańskiego feminizmu, Sheryl Sandberg, dyrektorki ds. operacyjnych Facebooka, która 18 miesięcy temu włączyła się czynnie w dyskusję dotyczącą wyboru: "praca czy rodzina", publikując filmy wideo, na których namawia kobiety do podążania za swoimi ambicjami. Sandberg stwierdziła, że kobiet zajmujących wysokie stanowiska może być więcej, muszą tylko zacząć od zmiany własnego podejścia - muszą uwierzyć w swoje możliwości, wymagać od partnera, żeby wykonywał połowę obowiązków domowych i przestać się bać, że nie pogodzą życia rodzinnego z zawodowym. Sama Sandberg ma dwoje dzieci i jest kobietą sukcesu, a jej przesłanie wlało nadzieję w serca tych kobiet, które wahały się czy mogą podołać roli matki, pracując jednocześnie w pełnym wymiarze godzin i realizując swoje marzenia. Nadzieję, która trochę osłabła, gdy wydało się, że Sandberg wraca do domu o 17.30, żeby zjeść obiad ze swoimi dziećmi, po czym zasiada znowu przed komputerem....

Innego życia nie będzie...

Rozmawiam z Pauliną. Jest dyrektorką w jednej z największych firm w naszym kraju. Pnie się po szczeblach kariery, na wszystko zapracowała sama. Ma rodzinę, którą widuje rzadko, bo często wraca do domu późnym wieczorem. Jak ona podchodzi do kwestii dylematu: "dom czy kariera"? - W moim przypadku potwierdza się, że życia osobistego nie da się pogodzić z pracą na wysokim stanowisku. Oczywiście godzę je, ale to zgniły kompromis. Dzieci widuję praktycznie wyłącznie w weekendy. Gdy w tygodniu uda mi się wrócić do domu tak, że jeszcze nie śpią, to wita mnie ich zdziwienie i pytania "Mamo, jesteś? Zostajesz? Czy wychodzisz jeszcze?". Czuje się wtedy fatalnie.

- W weekendy staram się być cała dla nich - mówi Paulina. - To dla mnie świętość. Odpoczywam w ten sposób. Dlaczego zdecydowałam się na karierę? Zawsze lubiłam moją pracę, zaraz po powrocie z macierzyńskiego otworzyły się przede mną szanse, z których wiedziałam, że zrezygnować nie mogę. Bałam się, że jeśli zrezygnuję będę tego żałować. Oczywiście nie wiem czy dokonałam właściwego wyboru. Życie zweryfikuje to za mnie za ładnych parę lat, choć nigdy nie dowiem się jak wyglądałoby to inne życie.

"Moi synowie nie będą mieć moich dylematów"

Moja kolejna rozmówczyni, Aleksandra, dokonała innego wyboru. Zrezygnowała z dużej kariery, żeby założyć rodzinę. - Pracowałam przez wiele lat jako prawnik przy dużych projektach w międzynarodowej korporacji. Ten typ pracy wymaga pełnej dyspozycyjności i w pracy spędza się nie mniej niż 10-12 godzin na dobę, nierzadko 7 dni w tygodniu, nie licząc podróży i wielogodzinnych konferencji telefonicznych, nawet w środku nocy... Jeżeli jest ktoś, kto uważa, że można taką pracę wykonywać na część etatu to znaczy, że nie zna realiów. W momencie, gdy postanowiłam urodzić dzieci, odeszłam, mimo że bardzo lubiłam wykonywane zajęcie i adrenalinę mu towarzyszącą.

- Nie wiem, czy to kwestia mojej osobistej konstrukcji psychicznej - kontynuuje Aleksandra, - czy jest to wspólny kobietom tzw. instynkt macierzyński, ale mając dzieci nie byłabym w stanie sprostać owej pełnej dyspozycyjności. Posiadanie dzieci jest dla mnie równoznaczne z koniecznością obecności w ich codziennym życiu, co zresztą przynosi mi dużo radości. Od momentu podjęcia tej decyzji minęło kilka lat i wiem, ze dzisiaj podjęłabym taką samą. Zawód adwokata, który teraz wykonuję, wciąż pozwala mi na pracę - tylko w bardziej elastycznych realiach, choć nie przynosi to nawet w przybliżeniu poprzednio przeze mnie doświadczanej satysfakcji finansowej czy zawodowej. Niedawno miałam nawet po raz pierwszy refleksję, że cieszę się, iż moi synowie nie będą musieli dokonywać takich wyborów, bo zgadzam się z Anne-Marie Slaughter, że w przypadku kobiet w obecnych realiach są one nieuniknione.

Możliwe, ale nie w 100%

Karolina Kędziora, mama Stefana, a zarazem wiceprezeska Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego oraz wykładowczyni studiów "Gender mainstreaming" Polskiej Akademii Nauk, mówi, że nie zgadza się z tezą Slaughter. - Jest tyle historii, ile kobiet - twierdzi. - Takie postawienie sprawy jest dla wielu kobiet krzywdzące i niewygodne. W naszym społeczeństwie, które ja postrzegam jako konserwatywne, oczekuje się, że kobieta będzie się poświęcać - w imię stereotypu Matki Polki. Chociaż ostatnio coraz częściej mamy do czynienia z nowym stereotypem - kobiety, która może robić karierę, być nowoczesną mamą, super wyglądać i na dodatek być fantastyczną gospodynią. To nie jest możliwe w 100%, wiąże się z pewnymi konsekwencjami.

- Z badań wynika, że kobiety jednak nadal pracują na dwóch etatach - tym zawodowym i tym po powrocie z pracy do domu - mówi Kędziora. - Funkcjonowanie kobiet w pracy i w przestrzeni domowej jest łatwiejsze w relacjach opartych na partnerstwie - to właściwy kierunek, do którego powinniśmy zmierzać. Oczywiście, jeśli ktoś świadomie wybiera model tradycyjny i jest z tym wyborem szczęśliwy - to świetnie. Ale stwierdzenie, że kobiety nie mogą mieć i kariery, i rodziny, budzi mój sprzeciw - to jest możliwe, tyle, że pod pewnymi warunkami. Na pewno punktem wyjścia powinno tu być postanowienie, że będziemy się równo dzielić obowiązkami domowymi, tworzyć związek nowoczesny - o ile rzeczywiście tego chcemy.

Prawo do bycia pośrodku

Czy realia, w których żyją polskie matki i rzeczywistość pań Slaughter i Sandberg są takie same? W wywiadzie dla "Kultury Liberalnej", Agnieszka Graff, feministka, pisarka i publicystka, mówi o godzeniu roli matki i pracy zawodowej w Ameryce: - To jest dramatyczny dylemat, bo w Stanach wartość człowieka określa w dużej mierze praca, pracowitość, sukces na rynku. Pracuje się niesłychanie intensywnie, a jednocześnie brakuje systemowego rozwiązania kwestii rodzicielstwa. Praktycznie nie ma ani płatnych urlopów macierzyńskich, ani współfinansowanej przez państwo opieki instytucjonalnej. Nie da się zatem harmonijnie "godzić" opieki i pracy. Myślę, że kobiety walczą w tej chwili o poszerzenie strefy wyboru, o prawo do bycia pośrodku, o to, by społeczeństwo uznało ich potrzeby bycia jednocześnie matkami i osobami aktywnymi zawodowo.

I o tym, między innymi, mówi Anne-Marie Slaughter. Jednak stwierdzenie, że "kobiety nie mogą mieć wszystkiego" jest rzeczywiście krzywdzące dla tych z nas, które dokonały innego wyboru. Jak widać z historii naszych bohaterek, decyzje mogą być różne, tak jak różna jest każda z nas.

Więcej o:
Copyright © Agora SA