Najbardziej pamiętny seks w życiu? Ten pierwszy, oczywiście... [FELIETON]

Każda z nas przeżyła jeden taki stosunek, o którym nie zapomni do końca życia. I to nie dlatego, że świat wtedy drżał w posadach, nie dlatego, że zatraciłyśmy się w pożądaniu, ale też nie dlatego, że była to spektakularna klapa. Nie. Dlatego tylko, że był to nasz pierwszy raz.

Tego po prostu nie da się zapomnieć. Nieważne więc jak fajny czy beznadziejny okazał się później nasz kochanek, czy go poślubiłyśmy, czy też ochoczo wyrzuciłyśmy z życia - te pierwsze kroki w świat seksu mamy zapisane w pamięci już do końca.

Zaczynam myśleć, że wiem, dlaczego mężczyznom kiedyś tak zależało na tym, by ich wybranki były dziewicami. Nawet jeśli jest się najmniej wartym wspominania typem, to bycie tym pierwszym jest najłatwiejszym zadaniem na świecie: wystarczy być obecnym, nie trzeba się nawet wysilać, a ona i tak zawsze będzie o nim pamiętać. Wygrana na całego!

Ukryte pragnienia

To był bodajże 1996 rok, siedziałam w kinie z ówczesnym chłopakiem, miłość akurat kwitła i nie zdążyła jeszcze spowszednieć, a z ekranu uwodziły mnie senne obrazy Bertolucciego. Muzyka otulała mnie dźwiękami, a filmowa historia wciągnęła bezgranicznie. Liv Tyler, czyli Lucy, przeżywała wielkie uczucie i swój pierwszy raz: tak idealny, że łza kręci się w oku na samą myśl.

Ja cała w westchnieniach i z ukłuciem zazdrości w sercu (toskańskie krajobrazy kontra rozkładana kanapa w moim nastoletnim pokoju, pachnące południem lato kontra przedsionek zimy? Przegrałam walkowerem!). Mój wciąż nowy chłopak, z właściwą sobie pewnością siebie, stwierdził, że jego pierwszy raz był bardzo podobny. To chyba właśnie wtedy przeszłam od razu od fazy zakochania do fazy: myślę, że pora dać sobie trochę przestrzeni i odpocząć od siebie.

Nieważne jak, ważne, że w ogóle

No dobra, "Ukryte pragnienia" to piękny film o pierwszej miłości, ale przecież te nasze mniej i bardziej udane, niewyimaginowane pierwsze razy to jedne z najważniejszych doświadczeń. Założę się, że nawet u kresu życia większość staruszek jest w stanie przywołać wspomnienie swojego pierwszego stosunku, tymczasem po trzydziestce kobiety nie pamiętają 90 proc. innych zbliżeń. No chyba, że miały ich kilka, to kto wie.

Czy pierwszy stosunek może być szczególnie przyjemny? Dla Lucy z pewnością, ale dla prawdziwych niewiast? I właściwie jak to jest? Czy to faktycznie najważniejszy seks w życiu? Znajome wspominają swój pierwszy raz różnie, ale każda przyznaje, że było to ważne przeżycie, że przygotowywały się do tego momentu, zasięgały rad, opinii, odwiedzały ginekologa, a nawet informowały o swoich zamiarach mamy.

Zewsząd czyha ciąża!

Agnieszka do pierwszego razu podeszła z należytym sobie perfekcjonizmem: - Najpierw myślałam, że jestem w ciąży, kiedy położył się na mnie mój nagi chłopak. Było to pod namiotem w Bieszczadach. Mój stan wiedzy nieco go załamał - wspomina ze śmiechem. - Potem powiedziałam mu, że tak się boję, że zajdę w ciążę, że muszę koniecznie zacząć najpierw brać tabletki. Ale oprócz tego, muszę powiedzieć mamusi. I tatusiowi - opowiada.

I jak postanowiła, tak zrobiła. Mama umówiła ją do ginekologa, poszła tam z rzeczonym chłopakiem. I wiecie co? On jest dziś nie tylko jej mężem, ale też nadal jedynym facetem, z którym spała. I wcale nie jest jej z tym źle!

"No spoko było, ok dosyć"

Jak było? Ziemia się zatrzęsła, czas się zatrzymał, zawirował świat? - Próbuję znaleźć odpowiednie określenie i chyba po prostu było tak normalnie, bez jakichś mega emocji - wspomina inna znajoma. No, wiadomo, z mega emocjami to u Bertolucciego. Tu trzeba to po prostu zrobić, a potem dopiero pomyśleć o przyjemności.

Hmmm. A więc tak to jest z tym seksem? Hmmm. No dobra. To może zróbmy to ponownie. Zobaczmy, jak nam teraz pójdzie. Takie myśli po pierwszym razie to pewnie standard, no chyba, że w arkana seksu wprowadza nas latynoski kochanek, tak jak było w przypadku Ewy: - Potraktowałam to czysto technicznie - opowiada. - Po prostu leżałam i czekałam aż się to stanie. No i się stało, a że mój chłopak był Latynosem, to było dobrze! Konkluzja: latino lover to nie mit - śmieje się na wspomnienie Ewa.

No i gdzie ta krew?

Czy pierwszy raz może sprostać wyobrażeniom? Może, o czym przekonuje mnie Marta: - Ja jakiś czas żyłam w stanie tak zwanego "półdziewictwa" - czyli bardzo zaawansowanych pieszczot, bez stosunku, więc nie byłam jakaś zszokowana. Wiedziałam, że raczej za pierwszym razem nie ma wielkiej euforii - i nie było. Krwi też nie - w ogóle ciekawa jestem, czy wiele kobiet krwawi, bo na pewno wiele nie! - mówi z przekonaniem.

A właśnie, ta krew, którą straszą wszystkie dziewice, to jakiś koszmar. Najpierw się jej boimy, a później okazuje się, że jej nie ma - przynajmniej we wspomnieniach moich koleżanek. Orgazmów też, rzecz jasna, nie ma, ale wystarcza doznań na tyle, by się nie zniechęcić i spróbować znowu.

Za to faceci, których na okoliczność tego tekstu przepytała jedna z moich znajomych, mówili jej przede wszystkim o łzach swoich rozdziewiczanych partnerek, bólu i krwi. Interesujące, prawda?

Po co nam Toskania?

Fajnie byłoby być Lucy, o twarzy i ciele Liv Tyler, tracić dziewictwo w malowniczej scenerii Toskanii, z uwodzicielską muzyką w tle, w melanżu namiętności i czułych szeptów... Taki pierwszy raz nosiłybyśmy w sercu przez całe życie, przygarniały we wspomnieniach, karmiły nostalgią. A tak?

A tak też wspominamy, część z nas ze śmiechem, część z czułym rozbawieniem. Bo tak naprawdę, to chyba wcale nie trzeba być tą Lucy. Któraś nie pamięta tego pierwszego razu? No właśnie, las rąk w górze. Czyli to dosłownie był seks naszego życia? A to już zależy, co przez to rozumieć.

Więcej o:
Copyright © Agora SA