Już wiem, jakich argumentów powinniśmy używać, żeby namówić Polaków do prokreacji! Żadne tam emerytury, pal licho niż demograficzny! Inspirująca okazała się rozmowa z koleżankami, podczas której padło stwierdzenie, że starania o dziecko to był najlepszy i najdzikszy okres ich pożycia seksualnego. Właśnie tak, bo seks bez zabezpieczeń - jak stwierdziła wprost jedna z nich - jest o wiele fajniejszy. Ale jak to tak? Naprawdę?!
Bardzo to nieprawomyślne, prawda? A jednak, jak zauważyła Marta, beztroski seks jest po prostu dużo przyjemniejszy: - Z prezerwatywą jest beznadziejnie, tabletki wygaszają libido, a seks bez niczego jest fajny i pierwotny - stwierdziła przewrotnie. Trochę mi się słabo zrobiło, bo od razu pomyślałam o całym spektrum chorób, które możemy sobie w ten sposób zafundować, o gromadce nieplanowanych rozkosznych dzieci nie wspominając.
Ale nic z tego, po analizie wyznania Marty okazało się, że chodzi tu tylko o trzy sytuacje: pierwsza to okres starania się o dziecko (tu pozostaje mieć nadzieję, że nie uda się już za pierwszym razem, ewentualnie, że ciąża będzie przebiegać bezproblemowo i podaruje nam kolejne 40 tygodni niczym nieskrępowanych harców), druga to sytuacja, w której jedno z partnerów nie może mieć dzieci, a trzecia - i zawsze wiążąca - to warunek, że mówimy o współżyciu z jednym, stałym i sprawdzonym partnerem.
Znam takie, sama zresztą do nich należę, którym żadna pigułka, czy inna prezerwatywa, nigdy w niczym nie przeszkadzała. Okazuje się jednak, że tabletki antykoncepcyjne są podejrzane nie tylko moralnie. Kilka moich znajomych twierdzi z przekonaniem, że kiedy biorą pigułki, ich ochota na seks po prostu znika. Zabawne, może to właśnie część ich skuteczności?
- Pożądanie na pigułce? No proszę cię! Bardziej ekscytujące od seksu wydaje mi się wtedy robienie na szydełku - mówi Iwona. Kiedy odstawiła tabletki popęd wrócił szybko. A że nie planuje mieć więcej dzieci, w końcu zdecydowała się na wkładkę domaciczną. - Ale wiesz, bez pigułki to ja mam ogromne potrzeby. Mąż bardzo się z tego cieszy!
Aśce pigułki w niczym nigdy nie przeszkadzały, ale i ona docenia urok kochania się z mężem bez żadnych zabezpieczeń: - Taki seks jest po prostu fajny, nieskrępowany - tłumaczy. Jedyny czas, kiedy nie stosowała antykoncepcji to okres starania o dziecko i ciąże: - Zajście w ciążę nie zajęło nam dużo czasu, bo było to dokładnie jedno zbliżenie, ale potem w ciąży też przecież nie trzeba się zabezpieczać. O drugie dziecko staraliśmy się pół roku i potem dziewięć miesięcy ciąży, to grubo ponad rok wolnego seksu! Chciałabym jeszcze! - wygląda na wyraźnie rozmarzoną.
Ta mantra zaczerpnięta z wiersza Andrzeja Bursy to myśl przewodnia współżycia nastolatków i młodych ludzi. Potwierdza to Aga: - Brałam pigułki przez chyba 8 lat i nie miałam żadnych problemów. W młodym wieku człowiek się nie zastanawia, czy warto, czy może lepiej bez hormonów dodatkowych itd. W tym wieku się nie chce zostać mama i to jest silniejsze - wspomina.
Życie ją później zaskoczyło, teraz ma dwóch synów poczętych dzięki in vitro. Jej mąż nie może mieć dzieci i po pierwszym rozczarowaniu, Aga uważa, że ma to swoje zalety: - Jest fajnie, tak bez niczego, bez strachu czy połknęłam pigułkę, czy ta grypa żołądka czy antybiotyk teraz wszystkiego nie poprzestawiały. Mamy pełny luz, więc wyłączamy rozum, a włączamy... - uśmiecha się znacząco.
Magda nie ekscytuje się na myśl o seksie bez zabezpieczeń z innych powodów - Coś ty! - wykrzykuje, gdy pytam, czy sądzi, że bez niczego jest fajniej. - Prawie zawsze używałam prezerwatyw, bo bałam się HIV, a jak nie użyłam to potem zawsze testy robiłam. Chyba z 5 razy! - mówi i wzdryga się na wspomnienie swoje szalonej młodości.
A od kiedy jest z mężem polega już wyłącznie na pigułkach antykoncepcyjnych. Mniejsze libido? Nic z tych rzeczy: - Praca zmniejsza mi libido, a nie pigułka - mówi z przekąsem. No to może chociaż wspomnienia z czasów starań o dziecko? - Odstawiłam i drugiego dnia zaszłam w ciążę. Powiedziałam w pracy: "muszę iść robić dziecko" i zrobiłam - śmieje się.
Starania o dziecko do czasu rozmowy z Martą kojarzyły mi się raczej z wykresami, testami owulacji, płodnym śluzem, wpisywaniem do kalendarza terminów współżycia i wgapianiem się w testy ciążowe. A tu okazuje się, że można też wspominać ten okres jako czas spontanicznego, wyzwolonego seksu!
No to drodzy zaangażowani w stale związki Polacy, do dzieła! Najlepszego seksu w życiu Wam życzę, wspomnień na lat wiele i potomstwa miłego w efekcie! A że kraj się przy okazji wzmocni w siłę roboczą, to nic tylko sobie pogratulować. Jeśli możemy pomóc ojczyźnie naszymi nieskrępowanymi orgazmami, to nic tylko się cieszyć i rozmnażać.