Dlaczego nie wolno stresować dzieci?

Większość rodziców instynktownie dba o dobre samopoczucie malucha i stara się go nie straszyć i nie denerwować. I słusznie, bo radość i poczucie bezpieczeństwa wspomaga rozwój dziecka, a lęk i stres i lęk przeciwnie.

Podobno dorośli nie pamiętają tego, co zdarzyło się przed 2. rokiem ich życia. To dyskusyjna teoria, ale nawet jeśli oni nie pamiętają, pamięta ich organizm, szczególnie ich układ nerwowy. Pozostaje w nich ślad po przeżywanych w tym czasie emocjach.

Spokój dany od mamy

Owa "pamięć" może zresztą sięgać dalej, niżby się wydawało. Coraz częściej zwraca się uwagę na to, jak duży wpływ ma trzeci trymestr ciąży na mechanizmy funkcjonowania dziecka po urodzeniu. Dotyk, śpiew, głos, muzyka, spokój - wszystko, co relaksuje mamę, okazuje się zbawienne dla dziecka.

W pierwszych miesiącach po urodzeniu także niezmiernie ważne jest zapewnienie dziecku przyjemnych doznań. Jeszcze za wcześnie na świadomy śmiech, ale o coś, co w teorii terapii śmiechem nazywa się "tchnieniem radości". Można to określić jako odprężenie, radosny spokój, wynikający z bliskości, ciepła, czułości, spokoju, zaufania. Warto się postarać, by ten błogostan trwał niemal bez przerwy.

Hormony i radość

Stany euforii, radości, spełnienia (u noworodków i niemowląt poczucie ciepła i bezpieczeństwa) powodują zwiększone wydzielanie endorfin, oksytocyny, serotoniny. Endorfiny łagodzą ból, regulują czynność oddechową, termoregulację, odporność, odpowiadają za odczucia przyjemności i stresu. Serotonina reguluje procesy odżywiania, snu i czuwania. Niedobór tego hormonu zaliczany jest do najważniejszych czynników ryzyka nagłej śmierci niemowląt. Szczególną substancją jest oksytocyna, hormon uwalniany podczas pieszczot, karmienia piersią.

Niestety, wydzielanie "hormonów szczęścia" może być hamowane przez stres i towarzyszące mu często wyczerpanie. Stres taki, jaki odczuwa płaczące niemowlę, które domaga się bliskości mamy.

Zdarza się, że radzi się mamom, by nie dawały się "terroryzować" dzieciom i nie nosiły, nie tuliły ich tak często, jak sobie tego życzą. Tymczasem ta bliskość jest właśnie najbardziej dziecku i mamie potrzebna! Brak możliwości zaspokojenia tej potrzeby powoduje poczucie dyskomfortu, zagrożenia, niespełnienia, a w efekcie stres, rozdrażnienie, nieracjonalne zachowania.

Granice stresu

Umiarkowany stres w niewielkiej dawce - owszem - jest potrzebny do rozwoju. Ale chodzi tu o stres zadaniowy, związany z pokonywaniem przeciwności, niepowodzeniami, strachem przed upadkiem - normalnymi elementami codziennych zmagań. Oczywiście w dawce, która nie paraliżuje aktywności ani nie dewastuje poczucia bezpieczeństwa. Dzieci swoim zachowaniem podpowiadają nam, gdzie przebiegają granice tego naturalnego i twórczego "stresu".

Ale! Nie musimy mierzyć dziecka z brutalnością życia, by je do tego "przygotować". Nie warto przydawać dziecku więcej stresu, niż przeżywa w związku z kolką, ulewaniem, przypadkowym otarciem, upadkiem, koniecznym szczepieniem. A kiedy już ów stres "naturalny" przeżywa, postarajmy się go neutralizować. Dziecko czeka zastrzyk lub pobranie krwi? Trudno, trzeba. Ale wiemy, że kiedy pobiera się krew dziecku, które tuli jego mama, ono odczuwa to zdarzenie mniej dramatycznie. Możemy zastosować miejscowe środki uśmierzające ból, nakarmić malca. Kiedy dziecko jest większe, możemy przygotować je na to, co się ma stać, choćby przez zabawę w przychodnię z jego misiem.

Skutki lęku

Niedopuszczalne jest zaplanowane narażanie dziecka na ból, stres, permanentne poczucie zagrożenia. Nieuzasadniona i nie do zaakceptowania jest postawa: "Płacze? Jak popłacze to mu przejdzie", "Boli? Każdego coś boli", "Ma kolkę? Minie po kilku tygodniach", "A w ogóle to Państwo dziecko rozpieścili. Nic mu nie będzie". Owszem, będzie!

Emocje i zmysł czucia u małych dzieci są najbardziej rozwiniętymi systemami, dlatego najłatwiej je "skrzywdzić". Gdy dziecko jest poddane stresowi, w jego organizmie wydziela się kortyzol, hormon, który działa hamująco na ważne procesy w obrębie układu nerwowego. Długotrwałe lub bardzo silne działanie stresu jest niebezpieczne dla rozwoju dziecka. Może (bardziej lub mniej - w zależności od predyspozycji dziecka) zaburzyć kształtowanie się relacji z otoczeniem, upośledzić procesy poznawcze.

Nie ma usprawiedliwienia, z wyjątkiem stanów ratowania życia, dla działań agresywnych, bolesnych, przerażających dziecko. Powiecie, że nikt przecież świadomie nie narażałby dziecka na ból ani lęk? Niestety, są takie sposoby "terapii", które powodują płacz i przerażenie dzieci. Podobno przeprowadza się je dla dobra dziecka. Żeby skutecznie naprawić jakiś zdrowotny problem. Pytanie tylko, czy naprawiając jedno (w sposób najgorszy z możliwych), nie tworzymy problemu o wiele większego. Na funkcjonowanie układu nerwowego, regulację hormonalną organizmu dziecka takie okoliczności będą miały negatywny wpływ. A my nie możemy przewidzieć, jak duży ten wpływ będzie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA