Wyjechana rodzina: prehistoria, iluzja i zabawki

W trakcie przedłużonego weekendu odwiedziliśmy miejski park i wzgórze zamkowe, zobaczyliśmy kolekcję zabawek z różnych stron świata, zahaczyliśmy o prehistorię, mieliśmy kontakt z wielkogabarytową fauną, jechaliśmy amerykańskim autobusem szkolnym, daliśmy się porwać do świata iluzji, a ja przeżyłam noc rodem z horroru. Wszystko to w ramach projektu "Wyjechani na weekend". Było warto!

Plan był ambitny, oczekiwania również, miałam jednak pewne wątpliwości, czy uda się w ciągu jednego weekendu odwiedzić trzy miejsca oddalone od siebie o średnio 2 godziny jazdy. Każda z atrakcji to kilka godzin zabawy i zwiedzania. Udało się, choć przygód  nie brakowało. Dzieci zapytane o to, co podobało im się najbardziej, stwierdziły krótko: "wszystko!". Ale po kolei...

Piątek: Kielce

Wyruszamy godzinę później niż planowaliśmy. Z samej Warszawy wyjeżdżamy przez prawie dwie godziny. Pod Radomiem korek, tracimy kolejne 50 minut. Do Kielc docieramy 45 minut przed zamknięciem Muzeum Zabawek i Zabawy, postanawiamy więc pójść tam w sobotę rano, a na razie wybrać się na spacer po pięknym starym parku im. Stanisława Staszica i okolicy. Docieramy do Placu Artystów, gdzie stoi pomnik dzika, od którego kłów, według legendy, pochodzi nazwa miasta. Dzieci spędzają przy pomniku mnóstwo czasu, pierwszoklasistka czyta nam wszystkim historię powstania Kielc (dwukrotnie), robimy 100 zdjęć w różnej konfiguracji: dzik na pierwszym planie, w tle, dziecko starsze przytulone do dzika, dziecko młodsze wspinające się na głowę zwierza...

Wyjechani na weekend: kielecki dzikWyjechani na weekend: kielecki dzik fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne

Następnie udajemy się pod Pałac Biskupi, dzieci biegają po dziedzińcu, pełen zachwyt. Dużo czasu spędzamy na Wzgórzu Zamkowym. Wyremontowany dziedziniec okazuje się świetnym placem zabaw, a stojące tam armaty idealną atrakcją dla dzieciaków. Potem kolacja w przyjemnej knajpce Mr Potato (uwaga bezglutenowcy: duży wybór dań bez glutenu i dobrze zorientowana w temacie obsługa!). Zasypiam nieco niespokojna: czy wystarczy nam czasu, żeby odwiedzić Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach, Bałtowski Kompleks Turystyczny i dojechać na nocleg w okolicach Farmy Iluzji?

Wyjechani na weekend: KielceWyjechani na weekend: Kielce fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne

Sobota: Kielce, Bałtów, Trojanów

O 9.30 wchodzimy do Muzeum Zabawy i Zabawek - uznaję to za duży sukces. Dzieci zainteresowane, pokazuję im zabawki,  którymi bawiłam się w dzieciństwie, a  nawet kilka eksponatów z czasów, kiedy moja mama była dzieckiem. Składają misie z pluszu i bawią się klockami, a potem w przymuzealnej kawiarni szaleją przez chwilę na sali zabaw i zjadają pyszną sałatkę owocową. Po drugiej stronie Placu Wolności, przy którym znajduje się Muzeum Zabawek, jest Manufaktura Słodyczy, gdzie można zobaczyć jak powstają kolorowe lizaki i cukierki - na to jednak nie starcza nam czasu. Pora ruszyć do Bałtowa, o którym wiem tylko, że jest duży i jestem pewna, że będziemy tam za krótko. Najpóźniej o 18.00 musimy ruszyć w kierunku Trojanowa, gdzie mamy zatrzymać się na noc. To już tylko 5 km od Farmy Iluzji, którą planujemy odwiedzić w niedzielę.

Wyjechani na weekend: Muzeum Zabawek i Zabawy, KielceWyjechani na weekend: Muzeum Zabawek i Zabawy, Kielce fot. archiwum prywatne

fot. archiwum prywatne

Trasa z Kielc do Bałtowa jest bardzo malownicza. Postanawiam, że musimy kiedyś spędzić w Górach Świętokrzyskich więcej czasu. Idealnie gdzieś na wsi, pośród zielonych pagórków (jakieś rekomendacje?). O 14.00 docieramy na miejsce, zjadamy obiad ("goły"!) i ruszamy na spotkanie z dinozaurami. Nie wiem, o co chodzi z tymi stworzeniami, ale dzieci naprawdę je lubią - moje nie są wyjątkiem. Najlepiej bawią się w piaskownicy, w  której można odkopać szkielety dinozaurów.

Wyjechani na weekend: Bałtów, Jura ParkWyjechani na weekend: Bałtów, Jura Park fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne

Fajne są też gipsowe (?) puzzle ze szkieletem prehistorycznego gada. Przez cały spacer po JuraParku towarzyszy nam kot, dzieci uznają, że też jest prehistoryczny.

Wyjechani na weekend: dzieci pytają, czy to jest prehistoryczny kotWyjechani na weekend: dzieci pytają, czy to jest prehistoryczny kot fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne

Potem pora na typowe atrakcje: zjazd na dmuchanej zjeżdżalni - ma chyba tysiąc metrów wysokości, a ja zamykam oczy, żeby nie patrzeć, jak dzieci wdrapują się po dmuchanych stopniach, a potem w zawrotnym tempie zsuwają w dół. Jest i przejażdżka na koniu, kilka okrążeń w gokarcie, zabawa na drewnianym okręcie.

Wyjechani na weekend: BałtówWyjechani na weekend: Bałtów fot. archiwum prywatne

fot. archiwum prywatne

Potem wspinamy się zboczem góry prawdziwym żółtym autobusem szkolnym, wyciągniętym wprost z amerykańskich filmów, w stronę zwierzyńca. Na polanach pasą się zwierzęta z różnych stron świata - podaję za stroną www (kto by to spamiętał?): żubry, wielbłądy, lamy, alpaki, da-niele, jelenie (różne gatunki), muflony, kozy syryjskie i afrykańskie, owce (różne gatunki z różnych części świata), bydło zebu, bydło szkockie, jaki, antylopy Nil-gau, dziki, emu, strusie afrykańskie. Przewodniczka opowiada ciekawe historie, kozy wchodzą nam do autobusu, dostrzegamy nawet malutkiego jelonka, sprytnie ukrytego przez mamę na zboczu wąwozu. Na zakończenie krótka wizyta w mini zoo, gdzie zwierzątka wyjadają nam z rąk plasterki jabłek i marchewek.

Wyjechani na weekend: Bałtów, Jura ParkWyjechani na weekend: Bałtów, Jura Park fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne

Droga do Trojanowa wiedzie przez niezliczoną liczbę wiosek. Kwitnie bez i rzepak, przydrożne kapliczki ozdobione kolorowymi wstążkami, staruszkowie na ławeczkach przed domami - jest sielsko i wspaniale. Po 20.00 docieramy do celu: ośrodek wczasowy "Tęcza"- Jabłonowiec. Stąd rano wyruszymy na pobliską Farmę Iluzji. Najpierw jednak przeżyję jeden z najdziwniejszych wieczorów w moim życiu. Nawigacja samochodowa prowadzi mnie wąską drogą pośród stawów i lasu pod zamkniętą bramę ośrodka.

Wyjechani na weekendWyjechani na weekend fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne

Po chwili podjeżdża samochód, z którego wysiada mężczyzna, informujący mnie, że ma dla mnie klucze do pokoju. Otwiera bramę, jedziemy wśród drzew do małego domku, w którym mam spędzić noc z dziećmi. Pan wpuszcza nas do środka, żegna się i odjeżdża zamykając za sobą bramę. Zostajemy na terenie ośrodka tylko we trójkę: samotnie podróżująca matka z dwójką małych dzieci pośrodku lasu. Wyobraźnia nie pozwala mi zasnąć: w głowie obrazy z dawno obejrzanych horrorów, z "Blair Witch Project" w roli głównej. Rano okazuje się, że miejsce nie wygląda już tak złowrogo, a w klatce za recepcją są króliki, które moje dzieci z radością karmią mleczami. Ośrodek jest malowniczo położony i jestem pewna, że nocowanie tam w sezonie jest świetnym pomysłem.

Niedziela: Trojanów, Warszawa

Nadspodziewanie, zważywszy na okoliczności, wyspana zawożę dzieci na Farmę Iluzji. Uśmiech nie schodzi im z twarzy przez cały trzygodzinny spacer od atrakcji do atrakcji. W Latającej Chacie Tajemnic (to ten żółty domek z balonami) można dostać zawrotów głowy już na progu. Nie powstrzymuje to moich dzieci, są zachwycone i wchodzą tam ponownie na koniec wycieczki. Ja grzecznie czekam w progu, bo moje zmysły odmawiają współpracy. W "zakręconym domku" i "tunelu zapomnienia" jest podobnie, ale tam już daję radę. Wrażenia są fajne, bawimy się naprawdę dobrze. Jest też Muzeum Iluzji, pokój Amesa i Labirynt Luster.

Wyjechani na weekend: Farma IluzjiWyjechani na weekend: Farma Iluzji fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne

Reszta atrakcji robi wrażenie głównie na dzieciach - wielkie dmuchane zabawki, ścieżka zdrowia, trasa trapera to kolejne miejsca, gdzie chcą spędzić trochę czasu. Na Farmie Iluzji jest też mini zoo -  naprawdę mini, ale dzieciom się podoba. Po trzech godzinach wyruszamy w podróż powrotną do domu.

Wyjechani na weekend: boczne drogi są najlepszeWyjechani na weekend: boczne drogi są najlepsze fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne

Od Warszawy dzieli nas 80 km, nawigacja prowadzi nas znowu przez wioski, częściowo drogami bez asfaltu... Przygoda! Nagle obok nas pojawia się pełno samochodów, drogi jakieś szersze, kilkupasmowe: jesteśmy w domu.

A wyjazd? "Był taki atrakcyjny!" - wykrzykuje rozentuzjazmowana córka. A syn od razu pędzi do pokoju i buduje z klocków Farmę Iluzji. To chyba najlepsza rekomendacja?

farma iluzji z klockówfarma iluzji z klocków fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.