Z dzieckiem w górach

To będzie opowieść wakacyjna o tym, jak znaleźliśmy Złomka na szczycie Gór Sowich i dlaczego mój 3,5-letni syn, kiedy chce mnie ostrzec, krzyczy ?Achtung!?.

Pierwsze wakacje z dzieckiem to wyjątkowe doświadczenie. Słowa "aktywny wypoczynek" nabierają nowych znaczeń i niewiele mają wspólnego z uprawianiem sportu. Jeśli nie trafi się na odpowiednich małoletnich kompanów do zabawy, często kończy się na pełnieniu warty na zmianę przez rodziców.

Z moich obserwacji wynika, że dzieci do lat trzech nie potrafią docenić wymyślnych atrakcji. Nad piękne krajobrazy, monumentalne budowle, muzealne perełki czy klimatyczne knajpy przedkładają niespodziewanie wyciągniętego z kieszeni cukierka.

Jednym z miejsc przyjaznych dzieciom, gdzie można odpocząć, serwując najmłodszym jakąś prostą, ale zajmującą przyjemność, jest plaża. I my pierwsze rodzinne wakacje spędzaliśmy nad morzem. A że dzieci równie dobrze jak na Costa del Sol bawią się w Sianożętach - wybieraliśmy swojski Bałtyk. Jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać. Ta wakacyjna opcja ma jednak swoje wady. Przede wszystkim tłok i nadmorski folklor oraz nieuchronnie dopadająca rodziców nuda...

Wakacje w górach

W tym roku - zamiast jechać nad morze - wybraliśmy Wolibórz w Górach Sowich. Te niezbyt oblegane i niskie góry to idealne miejsce dla dzieci na pierwszą samodzielną wspinaczkę.

O czym trzeba pamiętać, zabierając najmłodszych na szczyty? Nie obędzie się bez przeciwdeszczowego ubrania, w tym koniecznie odpowiednich butów (przydadzą się kalosze). Zawsze też trzeba mieć w plecaku coś ciepłego na wypadek zmiany pogody. Konieczne może się okazać również nosidło. Dziecko nie jest zaprogramowane na zdobywanie szczytów. Nie da się przewidzieć, kiedy zapragnie pogrzebać kijem w ziemi albo zboczyć na chwilę do lasu. Poganianie nie ma sensu i psuje całą przyjemność, ale bez niego, w razie braku nosidła, wejście nawet na niewielką górę może zająć cały dzień. Nosidło powinno mieć solidny stelaż i boczne ochraniacze przytrzymujące głowę dziecka (przydadzą się, kiedy zaśnie). Najlepsze są te spełniające także funkcję plecaka, z wygodnym pasem dla noszącego.

Prowiant na szlaku? Polecam chleb z pasztetem. Spartańskie posiłki to nieodłączny element turystycznych wypraw.

Zdobywamy szczyty

Najwyższy szczyt Gór Sowich, Wielka Sowa, ma nieco ponad tysiąc m n.p.m., więc widok turystów szturmujących go w japonkach nie jest zaskakujący. Na górę można wejść m.in. od strony Walimia, mijając po drodze Małą Sowę, albo od strony Przełęczy Sokoła. My wybraliśmy to drugie rozwiązanie, dobre zarówno przy wchodzeniu (malowniczy łatwy szlak), jak i schodzeniu (niezła restauracja u podnóża). Po mniej więcej stu metrach "wspinaczki" rozpoczęliśmy rozbieranie syna (ubraliśmy go za ciepło), po kolejnych stu - kiedy oświadczył, że dalej nie idzie - znalazł się w nosidle. I tak z pospolitego ojca stałem się "wszędołazem tatowym".

Wejście na Wielką Sowę zajmuje ok. 2,5 h, a nagrodą na szczycie dla większości turystów jest charakterystyczna biała wieża widokowa z początku ubiegłego wieku. Dla dzieci większą atrakcją jest automat z plastikowymi kulkami kryjącymi bohaterów filmu "Auta". Dzięki niemu weszliśmy w posiadanie kolejnego Złomka do kolekcji. Od konsumpcji i komercji nie ma widać ucieczki.

Kolejnym szczytem, który zdobyliśmy, była Kalenica. Wejście od Przełęczy Woliborskiej do łatwych nie należy. Widoki są ograniczone, bo szlak biegnie głównie przez gęsty las, tuż przed szczytem jest miejsce na ognisko, a na nim skałki i wieża widokowa. Małe dzieci nie wejdą tu bez pomocy, a i dorośli mogą po drodze złapać zadyszkę.

Plan B

Na wakacjach nieodzowny jest plan awaryjny na wypadek niepogody. Na naszym tygodniowym urlopie deszcz padał przez pięć dni. Wspomniane wyżej wycieczki zrobiliśmy w czasie dwóch ostatnich dni, kiedy deszcz przestał siąpić. Co robiliśmy wcześniej? W okolicach Gór Sowich atrakcji nie brakuje i, co ważne, wszystkie są "zadaszone".

W Nowej Rudzie można zwiedzać nieczynną kopalnię węgla, gdzie oprócz Muzeum Górnictwa zorganizowano podziemną trasę turystyczną. Dzieci mogą tu liczyć na założenie górniczego kasku, pomalowanie twarzy węglem, przejazd kolejką podziemną i spotkanie ze Skarbnikiem - dobrym duchem kopalni oferującym niekonwencjonalne "straszenie". Trzeba tylko pamiętać o ciepłym ubraniu - w środku jest 12°C i duża wilgotność.

Pruski dryl

Świetną atrakcją turystyczną dla rodziców z dziećmi jest też Twierdza w Srebrnej Górze (z drugiej połowy XVIII wieku), największa górska warownia w Europie, która swego czasu mogła pomieścić blisko 4 tysiące żołnierzy. Choć same kazamaty nie są niczym spektakularnym, dzięki przewodnikom przebranym w pruskie mundury spacer po nich staje się niezapomnianą przygodą. Finalnym punktem zwiedzania twierdzy jest wystrzał z karabinu skałkowego. Ta broń wyposażona w panewkę (stąd zwrot "spaliło na panewce") jest przy dużej wilgotności praktycznie bezużyteczna i potrzeba wielu prób, nim wypali. Jako że huk po takim wystrzale jest potężny, przewodnik przed każdą z nich krzyczy "uwaga", by co wrażliwsi zdążyli zatkać uszy. W naszym przypadku siedem pierwszych "uwag" pozostało bez konsekwencji, dopiero ósma próba, poprzedzona lekko już zniecierpliwionym "achtung", zakończyła się sukcesem. Mój syn powtarzał to "achtung" (oraz następujące po nim "pufff") w różnych okolicznościach aż do końca wyjazdu. Nie muszę chyba dodawać, że ściągało to na nas podejrzliwe spojrzenia innych turystów, zwłaszcza tych zza zachodniej granicy.

Gorączka złota

Kolejnym wariantem na niepogodę jest Kopalnia Złota w Złotym Stoku. I tu głównym atutem są opowieści przewodników. W Sztolni Gertruda dla dzieci przygotowano m.in. ośmiometrową zjeżdżalnię. Po kilkunastominutowym spacerze na zwiedzających czeka jeszcze Sztolnia Czarna, z wejściem u podnóża wielkiego kamieniołomu, a w środku jedyny w Polsce podziemny wodospad ze zmieniającym kolory oświetleniem. Do wyjścia dowozi nas podziemny pomarańczowy tramwaj.

Jeśli zastanawiacie się, czy dziecko zapamięta letnie wyprawy - uspokajam: tak, zapamięta. Na pytanie pani w przedszkolu, gdzie było na wakacjach, ze smutną miną może odpowiedzieć "nigdzie", ale później w czasie zabawy ludzikami Lego zupełnie niespodziewanie rozpocznie zdobywanie Wielkiej Sowy i szturm na Twierdzę Srebrna Góra.

Więcej o:
Copyright © Agora SA